Forum » Edukacja

Studia w powiecie Myśelnickim:)

  • 5 lis 2012

    Dla mnie ani matura podstawowa z polskiego, ani z matematyki nie jest wystarczająca, nie w takiej formie, nie z takim zakresem (okrojonym) materiału. A osobiście optowałbym za dawnym systemem 8+4, a nie 6+3+3.
    Nie musisz się ze mną zgadzać. Ja mam swoje przekonanie, Ty swoje.

    Jest to przykre - może się uczą schematów - ale z całym szacunkiem, nam jako narodowi też dużo brakuje nawet w dziedzinie kreatywności, a obecny system ją zwalcza.

    Rozumiesz też całkowicie opacznie moją wypowiedź - wiem kto jest w CERN i doceniam to. Ale jak sam zauważasz nakłady na naukę są w Polsce niskie. A są niskie, bo są uzależnione od państwa. Wracamy do punktu wyjścia czyli tego czym jest budżet państwa - to takie "konto" gdzie spływają dochody państwa, są one sumowane, a potem rozdysponowane w imię "pięknej" i jakże "solidarnej" oraz "szlachetnej" zasady... redystrybucji dochodu narodowego. Jak ta redystrybucja wygląda - masz właśnie dobitny przykład.

    I nie szydzę, tylko stwierdzam fakt - poziomu polskich uniwersytetów, punktując celnie jedną z przyczyn - niskie nakłady na naukę (jak mamy mobilizować naukowców i pracowników naukowych do pracy? dając im 2300 brutto? śmiech na sali). A biorą się one stąd, że budżet ma zadowalać wszystkich, czyli dawać pieniądze każdemu po trochu, co sprawia, że jak coś jest do wszystkiego to do niczego, dlatego kuleje wszystko po kolei, od szkolnictwa wyższego po polityce społecznej.

    Z polityką finansową warto być za pan brat, a nie się nią brzydzić. Może gdyby się nią tak tyci, tyci zainteresować to ograniczyłoby się manipulowanie narodem i podatność na manipulacje serwowane w tv.
    Dlatego nie pisz, że brzydzisz się finansami i wiedzą z tego zakresu, bo to jest tak bardzo praktyczna wiedza, tak podstawowa, bo wpływająca na nasze życie, że nie warto się nią brzydzić. Brzydząc się wiedzą finansową - przede wszystkim tą podstawową - skazujesz się na intelektualną banicję. Bo nie będziesz wstanie się zorientować, że jak w TV podadzą inflacje na poziomie 1,9% to jest to zabieg GUS (wykreślenie z koszyka dóbr i usług pali i art. spożywczych).
    Otwórz się więc na wiedzę :).
    Pozdrawiam!

    Cytuj
  • 5 lis 2012

    Po prostu nie jesteśmy krajem mlekiem i miodem płynącym. Dlatego doceniam to co i tak mamy, doceniam historie naszej nauki, naszej matematyki. Mamy tu naprawdę duże osiągnięcia, zwłaszcza w topologii w ostatnich latach. Niewiele rzeczy wychodzi nam tak dobrze jak matematyka. Może siatkówka, ostatnio nawet tenis. Cały naród pasjonował się jednym skoczkiem narciarskim, teraz była fascynacja drugim. Mieliśmy kilka ewenementów sportu ale w dziedzinie wiedzy mamy wspaniałe osiągnięcia matematyczne. To zrozumiałe, że nikt o tym nie mówi bo niewiele osób może to zrozumieć. Poziom polskich uniwersytetów... 2300 zł brutto? Nie wiem skąd wziąłeś tą liczbę:) Naprawdę nie wiem. Na pewno nie z doświadczenia:)

    2 1 Cytuj
  • 5 lis 2012
    mieszkaniec napisał/a:

    Po prostu nie jesteśmy krajem mlekiem i miodem płynącym. Dlatego doceniam to co i tak mamy, doceniam historie naszej nauki, naszej matematyki. Mamy tu naprawdę duże osiągnięcia, zwłaszcza w topologii w ostatnich latach. Niewiele rzeczy wychodzi nam tak dobrze jak matematyka. Może siatkówka, ostatnio nawet tenis. Cały naród pasjonował się jednym skoczkiem narciarskim, teraz była fascynacja drugim. Mieliśmy kilka ewenementów sportu ale w dziedzinie wiedzy mamy wspaniałe osiągnięcia matematyczne. To zrozumiałe, że nikt o tym nie mówi bo niewiele osób może to zrozumieć. Poziom polskich uniwersytetów... 2300 zł brutto? Nie wiem skąd wziąłeś tą liczbę:) Naprawdę nie wiem. Na pewno nie z doświadczenia:)

    Mój bardzo dobry kolega jest świeżo upieczonym doktorem na państwowej uczelni w Krakowie, i tyle zarabia ;).
    A nie jesteśmy krajem miodem i mlekiem płynącym, poniekąd na własne życzenie.
    Trzeba to chcieć jedynie zauważyć i chcieć to zmieniać ;)

    Cytuj
  • 5 lis 2012

    Co do intelektualnej banicji - nie bój się, to, że nie komentuje nie znaczy, że nie znam mechanizmów.

    1 Cytuj
  • 5 lis 2012

    [cytat=Powodzianin_Mój bardzo dobry kolega jest świeżo upieczonym doktorem na państwowej uczelni w Krakowie, i tyle zarabia ;).
    [/cytat]

    A wspomniał ile pracuje?

    Cytuj
  • 5 lis 2012
    mieszkaniec napisał/a:

    Co do intelektualnej banicji - nie bój się, to, że nie komentuje nie znaczy, że nie znam mechanizmów.

    Cieszy mnie to, z tego co zauważyłem poziom podstawowej wiedzy ekonomicznej kuleje. Ale nie dziwi mnie to, zajęcia z podstaw przedsiębiorczości, często wyglądały "dzieci co dziś robimy" "Oj spóźniłam się" "jaka ja zabiegana, makijaż sobie poprawię" "po co wam podręcznik, coś tam sobie popiszemy" :)

    A potem Kowalska z maturą, po inżynierii środowiska, będzie zadowolona, bo w TVN podali, że inflacja w tym roku wyniosła 3,4%, cell RPP zrealizowany - zrealizowany. A to, że wykreślono z koszyka dwie najbardziej zmienne cennowo grupy, to nic. Liczy się to co w Faktach powiedzieli...
    Albo Kowalska pójdzie na zebranie gminy, gdzie wójt powie "to co , że gmina zadłużona, ona nie może zbankrutować, w razie czego to państwo spłaci długi!", zwykły Kowalski to kupi.
    I to jest w tym smutne.

    Cytuj
  • 5 lis 2012
    mieszkaniec napisał/a:

    [cytat=Powodzianin_Mój bardzo dobry kolega jest świeżo upieczonym doktorem na państwowej uczelni w Krakowie, i tyle zarabia ;).

    A wspomniał ile pracuje?[/cytat]

    Wspomniał - wynagrodzenie śmieszne ;).Nic tylko robić doktorat i badania naukowe! :)
    Dobre sobie.
    Pozdrawiam.

    Cytuj
  • 5 lis 2012

    Mam inne doświadczenia i inna wiedzę. Doktorat to nie mistrzostwo świata ale jednak lepsza przyszłość niż powiedzmy 1800 zł netto.
    P.S. nauczyciel w szkole podstawowej dostaje tyle po roku pracy na pełnym etacie.

    1 Cytuj
  • 5 lis 2012
    mieszkaniec napisał/a:

    Mam inne doświadczenia i inna wiedzę. Doktorat to nie mistrzostwo świata ale jednak lepsza przyszłość niż powiedzmy 1800 zł netto.
    P.S. nauczyciel w szkole podstawowej dostaje tyle po roku pracy na pełnym etacie.

    Tylko, że nauczyciel dostaje wolne świątek, piątek i niedziela ;).
    Jak chcesz się tak licytować to można parę - równie ważnych zawodów - wymienić z podobną/albo niższą płacą, trybem pracy dwu lub trzy zmianowym i dużo, dużo większą odpowiedzialnością - tym razem za zdrowie i życie ludzi.
    Ale chyba nie o to chodzi, aby się licytować kto ma gorzej?

    1 Cytuj
  • 5 lis 2012
    Powodzianin_ napisał/a:

    Tylko, że nauczyciel dostaje wolne świątek, piątek i niedziela ;).

    Tak, ale jak potrzebuje iść z dzieckiem do lekarza we wtorek to nie ma na to szans i musi futryny całować żeby ktoś mu zastępstwo na lekcji dał. A to wcale nie jest łatwe, zwłaszcza, że ilość lekcji jest okrojona a materiał trzeba zrealizować. Potem przychodzi wiosna, wycieczki nie wycieczki, klasa w czarnej d... z materiałem a matura się zbliża. To nie takie proste wszystko.
    Nie chcę się licytować. Wiem, że bycie doktorem na wyższej uczelni nie jest najgorsza pracą za marne pieniądze. Nawet za 2300 zł brutto. ta praca ma inne mankamenty które nie każdemu pasują ale nie chodzi tu o zarobki.

    1 2 Cytuj
  • 5 lis 2012

    Panie, życie nie jest proste ;).
    Licytujesz strasznie - nie będę się w to bawił, bo to poniżej pewnego poziomu.
    Argument, że z dzieckiem nie możesz iść do lekarza jest po prostu śmieszny. Masz za to wolne soboty i niedziele, święta,ferie, większość wakacji wolnych.
    A zarabia taki nauczyciel często więcej (nawet bardzo często) od ludzi, którzy muszą pracować w pełnym wymiarze godzin na te swoje 40/per week, w dodatku w trybach zmianowych i w święta.
    Więc może nie zarobi taki nauczyciel świetnie, ale otrzymuje w prezencie np. wolną Wigilię, podczas gdy inna mama, za kwotę - pi razy oko - 1700 netto - musi w Wigilię pomagać ludziom/dbać o porządek na ulicy zamiast lepić uszka ze swoim dzieckiem.

    Proszę nie sprowadzać tej dyskusji do licytacji kto ma gorzej i jak jest komu ciężko. To bezsprzecznie bez sensu. Na Twój przykład mogę napisać kilkanaście kontrprzykładów, a Ty na moje dokładnie to samo. I będziemy się tak licytować w nieskończoność.
    Są zawody mające ZNACZNIE gorzej od nauczycieli.

    1 Cytuj
  • 5 lis 2012

    [cytat=Powodzianin_
    Są zawody mające ZNACZNIE gorzej od nauczycieli.[/cytat]

    Przecież ja się z tym całkowicie zgadzam, zwłaszcza w przypadku nauczycieli wychowania fizycznego którzy nie muszą poprawiać sprawdzianów, dojeżdżać popołudniami do uczniów na lekcje indywidualne i nie odpowiadają za wyniki swoich podopiecznych na maturach.
    W swojej wypowiedzi podnoszę fakt, że zdarzenia losowe nie wybierają sobie na ogół soboty lub niedzieli i bywa tak, że cała ta plejada dni wolnych bierze w łeb.
    W Polsce mamy do czynienia ze swoistą nagonką na nauczycieli, powoduje to nasza cecha narodowa jaką jest zawiść. Na Zachodzie nauczyciel może i pracuje więcej ale i poważniej zarabia, jest osoba szanowaną i prestiżową. Gdyby społeczno-ekonomiczna pozycja nauczyciela była w Polsce taka jak np we Francji to już dawno zjedli byśmy nauczycieli żywcem z zazdrości i zawiści. Po prostu u nas jeśli ktoś nie przerzuca łopatą ziemi albo nie kuje ścian młotem to nie jest człowiekiem tylko dziwadłem bo w naszej mentalności nie mieści się jak można nie być robotnikiem, jak można pracować nie mając nic fizycznego i materialnego w rękach i dostawać za to pieniądze. Może dlatego wyparkietowaliśmy całą Anglię, wyflizowaliśmy połowę Irlandii za tamtejszą minimalną krajową i szczycimy się tym przyjeżdżając na tydzień do Polski a naszych nauczycieli chcielibyśmy najchętniej ukamienować bo mają dużo wolnego.
    Zrobiliśmy straszny OT ale myślę, że nic nie szkodzi. Temat studiów w powiecie myślenickim jest raczej mało popularny na tym forum to i spam mu nie zaszkodzi.

    1 1 Cytuj
  • Def Ibrylator 5 lis 2012

    Problem tego typu dyskusji jest taki, że wypowiadają się dwie grupy ludzi - Pierwsza, czyli nauczyciele, którzy nigdy nie pracowali w innym zawodzie oraz grupa druga - ludzie, którzy nigdy nie byli nauczycielami. Obie te grupy na siłę chcą udowodnić o swojej racji a nie mają zielonego pojęcia o pracy swojego kontrargumentującego.

    Tym sposobem nigdy nie dojdziemy do rzeczowych wniosków. Jedynym wyjściem jest wypowiedzenie się osoby, która albo była nauczycielem i teraz pracuje w innym zawodzie, lub na odwrót. Taka osobą ma pogląd i może wyrazić swoją opinię na temat różnic pomiędzy trudem pracy nauczyciela i nie-nauczyciela.

    Moja opinia, oparta na rozmowach z nauczycielami (dużo moich znajomych) oraz pracownikami pracującymi w różnych firmach i przedsiębiorstwach jest taka : Nauczyciele powinni zarabiać tyle, co zagranicą (czyli więcej) ale powinni mieć zdecydowanie mniej wolnego (min. połowa z wakacji przeznaczona np. na zajęcia "wakacyjne" dla dzieci). Jednakże istnieje pewien problem z pojęciem "zarabiać tyle co zagranicą" bo to samo tyczy się każdego innego sektora. Wszyscy w porównaniu z zagranicą zarabiamy mniej. Także podwyżka również należy się pracownikom wspomnianych wyżej przedsiębiorstw i firm (i nie tylko).

    Moja osobista refleksja (ale żebym był fair do tego co napisałem na początku - nigdy nie byłem nauczycielem, jedynie wiem z wielu opowiadań) : nauczyciel pracuje ciężko i zarabia przeciętnie. Inni pracują jeszcze ciężej i wcale nie zarabiają więcej. To moja obserwacja.

    Nie kłóćmy się tutaj, że bycie nauczycielem to większy trud, bo trzeba skończyć studia i mieć magistra. Niestety - dzisiaj studia to nie wyczyn ale błaha zachcianka. To przykre. Może, gdyby magistra było tak trudno zdobyć jak kiedyś, absolwenci byliby intelektualną elitą to wtedy nauczycieli (i innych magistrów) byłoby mniej i jednocześnie byliby bardziej opłacani [zwykła ekonomia drodzy Państwo. Mniejsze nasycenie rynku = mniej "substytutów" = większy popyt = większa wartość = lepsze zarobki]. Upadek edukacji na poziomie liceum - studia oraz wysyp nibyszkół prywatnych doprowadził do tego, że dzisiaj bycie magistrem to jak posiadać prawo jazdy - niby niezbędne, ale w sumie nie daje nic więcej. Więc nie dziwmy się, że mało płacą jeśli rynek jest zapełniony po brzegi "magistrami" od wszystkiego.

    I jeszcze mała drobnostka na koniec - przestroga dla wszystkich przyszłych magistrów : Najpierw przeanalizujcie rynek a potem decydujcie się na kierunek studiów. Nie rozumiem ludzi, którzy wiedząc, że idzie ogromny niż demograficzny idą na siłę na studia nauczycielskie. Może czasami lepiej przespać się z pomysłem, rozglądnąć się, które studia mogą dać więcej i spróbować zainteresować się czymś innym ? Często to niełatwe, wiem, ale musimy być bardziej świadomi tego, co aktualnie dzieje się na rynku i w gospodarce.

    7 2 Cytuj
  • 5 lis 2012

    Dwie fajne, wyważone wypowiedzi.
    Ja z kolei znam osobę, którą rzuciła pracę w dotychczasowej firmie, za pomocą kursu pedagogicznego (podyplomowe) dorobiła się uprawnień i uczy teraz w szkole. Ale nie za bardzo mogę przytaczać ten przykład, bo wiem że ta osoba nie życzyłaby sobie szerszego rozpisywania się na ten temat.
    def_ibrylator - podpisuje się pod Twoimi wnioskami, z jednym wyjątkiem, dzisiaj nawet uczelnie państwowe w większości to niby uczelnie - co udowadniam wyżej - podając śmieszne progi na studia. A to jest efektem tego o czym Ty piszesz i ja i mieszkaniec - wykształcenie wyższe jest zbyt prosto zdobyć, osiągnąć.
    Mieszkaniec - zawiść to cecha narodowa, a nagonki na nauczycieli nie ma. Po prostu najgłośniej krzyczą, że mają źle. Jednak jak popatrzymy szerzej to są grupy społeczne, które mają gorzej.

    Bliska mi osoba - która także musiała zainwestować sporo w swoje wykształcenie - pracuje w budżetówce - jak nauczyciele. Od 2007 roku nie otrzymała podwyżki, straszy się ich obniżkami. A praca na trzy zmiany w służbie ludziom, świątek piątek i niedziela. Na rękę otrzyma mniej niż nauczyciel z krótkim stażem. Smutne? Tak, smutne, ale tak działa sektor państwowy w gospodarkach o naleciałościach socjalistycznych.
    Pozdrawiam.

    2 Cytuj
  • 6 lis 2012

    Żeby nie ciągnąć tematu off topowego który został moim zdaniem wyczerpany chce jedynie odnieść się do kwestii studiów i progów punktowych.

    Powodzianin_ napisał/a:

    def_ibrylator - podpisuje się pod Twoimi wnioskami, z jednym wyjątkiem, dzisiaj nawet uczelnie państwowe w większości to niby uczelnie - co udowadniam wyżej - podając śmieszne progi na studia. A to jest efektem tego o czym Ty piszesz i ja i mieszkaniec - wykształcenie wyższe jest zbyt prosto zdobyć, osiągnąć.

    Nie sądzę aby argumentem progów punktowych można było coś udowodnić, Jak zapewne wiesz większość uczelni nie przedstawia praktycznie żadnych wymogów na kierunkach takich jak fizyka czy astronomia, można zdać maturę podstawową na 30% a i tak będą dziękować że złożysz podanie na wspomniany kierunek. Czy to oznacza, że poziom fizyki lub astronomii na uniwersytetach jest niski? Nie, ponieważ magisterium otrzyma tylko kilka osób z całego pierwszego roku. Poziom uczelni rozpoznaje się nie po tym ilu zaczyna, lecz po tym ilu kończy. Na stronie wydziału mechanicznego Politechniki Krakowskiej znajdują się zakładki z rozkładem zajęć dla studentów. W tych zakładkach niegdyś było na każdym semestrze napisane do ilu studentów adresowany jest rozkład.Można było przeanalizować rozkłady dla kierunków studiów niestacjonarnych (gdzie organizowane są dodatkowe rekrutacje z powodu małej ilości chętnych). Łatwo rzucała się w oczy topniejąca liczba adresatów z każdym semestrem a przecież dostawał się każdy kto złożył "papiery'...
    "W dniu.... zajęcia zostały odwołane z powodu choroby studenta"... dow***** niby ze studiów 5 roku astronomii ale coś w tym jest... progi to nie wszystko.
    To prawda, że wykształcenie wyższe jest zbyt łatwo osiągnąć, ale prywatyzacja edukacji wyższej tego nie poprawi. Naprawdę uważam, że pojawianie się prywatnych uczelni w Polsce w niczym naszemu poziomowi akademickiemu nie pomogło. Wręcz przeciwnie. Dlaczego więc mamy dopingować te kuźnie magistrów od wszystkiego?

    1 2 Cytuj
  • 6 lis 2012

    Nie, ponieważ magisterium otrzyma tylko kilka osób z całego pierwszego roku.
    - nie kilka, a kilkanaście, za każdym studentem idą dla uczelni pieniądze, zatem w interesie uczelni - także tych państwowych jest zostawianie swoich studentów.
    Na Uniwersytecie Ekonomicznym na ścisłym kierunku oblano >50% osób z przedmiotu algebra i analiza, żeby się kierunek nie rozsypał i nie wyszła wielka, wielka afera, studenci dostali za darmo warunki (nie musieli płacić 1500 zł za rzeczony warunek), a uczelnia stosownie zaniżyła w następnym roku dla tych studentów wymagania.
    Ja zdałem owy przedmiot w pierwszym terminie, natomiast rok później widząc kolegów i ich zadania byłem potwornie zażenowany ich niższym poziomem.

    Niskie progi oznaczają miernych studentów. Jeżeli większość studentów jest mierna, to żeby kierunek trwał należy zaniżać wymagania. Przecież w interesie uczelni wyższych jest trzymanie studenta.
    To o czym piszesz miało zastosowanie parę dobrych lat temu.
    Radzę się przebudzić i przestudiować jak wygląda finansowanie nauki przez państwo na państwowych uczelniach.
    Bo właśnie dlatego, że za studentem idą pieniądze, w interesie każdej uczelni jest posiadać ich jak najwięcej.

    Proszę mi też wyraźnie napisać w czym prywatne jest gorsze od państwowego i dlaczego ludzie mają płacić wysokie podatki, aby państwo miało pieniądze na utrzymywanie np. państwowych uniwersytetów i dlaczego nauka na szczeblu wyższym ma być sprowadzana do "prawa" a nie "przywileju"?
    I proszę mi nie bzdecić, że biedni ludzie nie mieliby szans na kształcenie. Od tego byłby wysoce rozwinięty system stypendialny.
    Już kilkukrotnie udowadniałem, że interwencjonizm państwowy i socjalizm realny i umysłowy (a w takim żyjemy, bo ustrój nasz to na pewno nie ustój wolnorynkowy) psuje nasze życie.

    Proszę też ładnie mi odpowiedzieć czemu nie uznać, że studia płatne (zaoczne, wieczorowe, w języku angielskim) na publicznych uniwersytetach to także - kuźnia magistrów? Czemu je wtedy prowadzić? Czemu uznawać jedynie prywatne uczelnie za kuźnie magistrów? Zręcznie jest napisać, że "progi się nie liczą", oczywiście że się liczą. Bardzo dużo mówią o poziomie "narybku".

    Całą dyskusję możemy sprowadzić stricte to doktryn politycznych - waćpan jest zwolennikiem interwencjonizmu, wielkiej "Państwowości" - którą ja rozumiem jako wysokie podatkich, których te "państwowe dobre" trzeba utrzymać, ja jestem zwolennikiem własności prywatnej, a niskich podatków.
    Skoro państwo zjada mi 60-65% mojego dochodu, to gdyby tę wartość obniżyć - mogłbym więcej wydać na wolnym rynku, napędzać rozwój gospodarczy.
    A weryfikację uczelni pozostawiłbym wolnemu rynkowi - był kiedyś fajny artykuł z wypowiedzią pracodawcy, że nie zatrudnia absolwentów żadnych uczelni, bo niezdolni są do pracy w grupie np., i mają roszczeniową postawę.

    Ktoś kto nazywa prywatne uczelnie "producentami magistrów", a jednocześnie bagatelizuje znaczenie progów punktowych na uczelnie i ich stałego obniżania się, po prostu się ośmiesza.

    W takim razie po co wyścig na progi punktowe? No po co?
    Idąc do liceum, z drugiej rekrutacji trzeba było mieć minimum 155/200, teraz są osoby w LO z nieco powyżej 120 punktów. I co? I też skończą liceum, będą mieli maturę, pójdą na studia.
    Wystarczy sobie poobserować. Jest niż. Szkoły żeby przetrwać przyjmują wszystko jak leci, uczelnie tak samo. I nie ma tu znaczenia czy państwowa czy prywatna.
    Pozdrawiam i mądrości tej takiej logicznej życzę ;)

    2 Cytuj
  • 6 lis 2012
    Powodzianin_ napisał/a:

    Niskie progi oznaczają miernych studentów.

    No tak. Same miernoty kończą w Polsce fizykę techniczną, astronomię i matematykę na uniwersytetach. Przecież to w dużej mierze tylko marni olimpijczycy i laureaci konkursów. Przepraszam, że myślę inaczej.

    Powodzianin_ napisał/a:

    Proszę mi też wyraźnie napisać w czym prywatne jest gorsze od państwowego i dlaczego ludzie mają płacić wysokie podatki, aby państwo miało pieniądze na utrzymywanie np. państwowych uniwersytetów i dlaczego nauka na szczeblu wyższym ma być sprowadzana do "prawa" a nie "przywileju"?

    W tym są gorsze, że wykładowca nie tylko nagradza ale musi także karać a podniesienie ręki na chlebodawcę to swoisty paradoks. I nie pisz o utrzymywaniu uczelni państwowych z kieszeni studentów niestacjonarnych... co mają studia niestacjonarne do dziennej edukacji? Na studiach dziennych studenci traktowani są wedle wiedzy (na ogół) a nie wedle kieszeni i nikt nie ma interesu ich ani oblewać ani przepychać na siłę.

    Powodzianin_ napisał/a:

    I proszę mi nie bzdecić, że biedni ludzie nie mieliby szans na kształcenie. Od tego byłby wysoce rozwinięty system stypendialny.

    Rozumiem, ze na prywatnej uczelni studenci przeciętni mają płacić czesne aby utrzymywać studia studentów zdolnych. Ot takie trochę janosikowe, dość mało liberalne... Powiedziałbym nawet że chyba nie w Twoim stylu Drogi powodzianinie...

    Powodzianin_ napisał/a:

    Proszę też ładnie mi odpowiedzieć czemu nie uznać, że studia płatne (zaoczne, wieczorowe, w języku angielskim) na publicznych uniwersytetach to także - kuźnia magistrów? Czemu je wtedy prowadzić? Czemu uznawać jedynie prywatne uczelnie za kuźnie magistrów? Zręcznie jest napisać, że "progi się nie liczą", oczywiście że się liczą. Bardzo dużo mówią o poziomie "narybku".

    Cóż mogę napisać... mogę jedynie zaproponować podjąć studia w trybie niestacjonarnym na kierunkach strategicznych dla gospodarki Państwa, Spróbuj swoich sił, szybko się przekonasz że słowo "magister" na pierwszym roku studiów teleinformatycznych brzmi bardzo bardzo odlegle.
    Są oczywiście uczelnie publiczne o niskich poziomach, nie zaprzeczam. Nawet jest ich dość sporo. Ale uczelni prywatnych na poziomie profesjonalizmu jest jak na lekarstwo. Wiedza to nie towar, wiedza to spuścizna dorobku intelektualnego pokoleń. Niektórzy nawet to chcą zamienić na biznes.

    Powodzianin_ napisał/a:

    Całą dyskusję możemy sprowadzić stricte to doktryn politycznych - waćpan jest zwolennikiem interwencjonizmu, wielkiej "Państwowości" - którą ja rozumiem jako wysokie podatkich, których te "państwowe dobre" trzeba utrzymać, ja jestem zwolennikiem własności prywatnej, a niskich podatków.

    W takim razie strzelasz kulą w płot. Problem redystrybucji podatków naszych i naszych Rodaków stanowi mały procent w szkolnictwie wyższym. Największe pieniądze płacimy Szanowny Panie na utrzymanie sektorów z których i tak nie korzystamy gdyż działają nieudolnie. Szkolnictwo wyższe nie powinno stanowić wroga nr 1 prawicowych zwolenników Polski dla przedsiębiorców.

    Powodzianin_ napisał/a:

    Ktoś kto nazywa prywatne uczelnie "producentami magistrów", a jednocześnie bagatelizuje znaczenie progów punktowych na uczelnie i ich stałego obniżania się, po prostu się ośmiesza.

    Ktoś kto uważa, że Polskie uczelnie techniczne i ekonomiczne kończą idioci bo są niskie progi punktowe a jednocześnie zachwala szkolnictwo prywatne w którym W OGÓLE NIE MA progów punktowych popełnia obrazę logicznego myślenia.

    3 2 Cytuj
  • 6 lis 2012

    Akapit pierwszy: spore nadużycie. Wygodne jest pisać o studentach technicznych, a co ze studentami humanistycznymi? Przecież to oni nazywani są przegranym pokoleniem, tylu politologów, socjologów, kulturoznwców - to jest właśnie ta "fabryka bezrobotnych i dyplomów".
    O tym piszę. Proszę się także zbytnio nie onanizować tylko studentami stricte ścisłymi. My rozmawiamy o studiach, a nie o konkretnych przykładach kierunków studiów, jeżeli nie potrafisz waćpanie wyjść poza wąskie ramy swych specjalności życiowych to dyskutować nie ma sensu.
    Ja w swojej dziedzinie też potem tysiące przykładów na swoje tezy, z tym że zauważ, że ja dyskutuje o studiach i uczelniach jako [CAŁOŚCI], a nie [WYBIÓRCZO].
    :)

    [cytat]W tym są gorsze, że wykładowca nie tylko nagradza ale musi także karać a podniesienie ręki na chlebodawcę to swoisty paradoks. I nie pisz o utrzymywaniu uczelni państwowych z kieszeni studentów niestacjonarnych... co mają studia niestacjonarne do dziennej edukacji? Na studiach dziennych studenci traktowani są wedle wiedzy (na ogół) a nie wedle kieszeni i nikt nie ma interesu ich ani oblewać ani przepychać na siłę.
    [/cytat]

    1. Udowadniasz, że nie masz pojęcia o czym piszesz. Pieniądze dla uczelni państwowej idą także (a może przede wszystkim) za studentem dziennym.
    Ilość studentów przekłada się w dużej mierze na finanse.
    Bardzo zręcznie jest manipulować przykładami studiów technicznych. No dobrze, ale tutaj też dużo osób jest przepychanych, uczelnie organizują specjalne kursy wyrównawcze, ba sami wykładowcy wypowiadają się o stopniowym zaniżaniu się poziomu studentów.

    2. Studenci zaoczni płacą i to z tych studentów uczelnie łatają swoje budżety. Skoro to studia płatne, za które się płaci - zlikwidujmy je, ale nie tylko. Zlikwidujmy też studia podyplomowe, studia typu MBA - przecież za nie się PŁACI! No nie można takiego delikwenta wyrzucić, nie nie!

    3. Zlikwidujmy też dzienne studia na państwowych uczelniach płatne, np. International Business (Międzynarodowe Stosunki Gospodarcze w języku angielskim), bądź też Applied Information Technology (Informatyka stosowana) w języku angielskim, et cetera.
    Bez sensu prawda?
    Problemem nie jest nadal to, że trzeba za studia płacić, problemem jest to, że za dużo ma do tych studiów ludzi dostęp, a to nie wina tylko prywatnych uczelni, a publicznych również.

    Bo każda uczelnia uruchamia kierunki takie jak zarządzanie, kulturoznawstwo, socjologia, bezpieczeństwo narodowe, politologia, pedagogika, stosunki międzynaorodwe i gro ludzi studiuje właśnie te kierunki, przez co za dużo osób o takich kwalifikacjach wybiega na rynek pracy, są oni bezrobotni w swoich wyuczonych "zawodach" i sfrustrowani, a my jako podatnicy mamy poczucie, że nasze pieniądze poszły w błoto, bo pal licho że ktoś ukończył taki kierunek za własne pieniądze, gorzej jak ukończył je za państwowe, przez co państwo - czyli my - wydaliśmy bez sensu pieniądze.

    [cytat]Rozumiem, ze na prywatnej uczelni studenci przeciętni mają płacić czesne aby utrzymywać studia studentów zdolnych. Ot takie trochę janosikowe, dość mało liberalne... Powiedziałbym nawet że chyba nie w Twoim stylu Drogi powodzianinie...
    [/cytat]

    Nie, to Ty nie rozumiesz co to konserwatywny liberalizm.
    - każdy płaci za siebie;
    - każdy ponosi własne koszta swojej edukacji;
    - edukacja traktowana jest nie jak prawo, a jak przywilej;
    - edukacja to normalna usługa - ja przychodzę do szkoły, chce poszerzyć swoją wiedzę, a pieniądze to forma wymiany handlowej.

    Przed komentowaniem czegokolwiek proponuje zapoznać sie z dwustopniowym podziałem doktryn politycznych, oraz przede wszystkim przeczytać ze zrozumieniem i przyswoić sobie co każda doktryna mówi i jakie stanowisko zajmie socjalista, interwencjonista, liberał, konserwatysta, lewicowiec, prawicowiec etc, bo mam straszne poczucie, że przez to iż nie rozumiesz pewnych pojęć (a może nie chcesz zrozumieć ;)?) próbujesz być uszczypliwy, a nie wychodzi.....

    [cytat]Cóż mogę napisać... mogę jedynie zaproponować podjąć studia w trybie niestacjonarnym na kierunkach strategicznych dla gospodarki Państwa, Spróbuj swoich sił, szybko się przekonasz że słowo "magister" na pierwszym roku studiów teleinformatycznych brzmi bardzo bardzo odlegle.
    Są oczywiście uczelnie publiczne o niskich poziomach, nie zaprzeczam. Nawet jest ich dość sporo. Ale uczelni prywatnych na poziomie profesjonalizmu jest jak na lekarstwo. Wiedza to nie towar, wiedza to spuścizna dorobku intelektualnego pokoleń. Niektórzy nawet to chcą zamienić na biznes.
    [/cytat]
    I znowu to samo, nuda, nuda, nuda.
    Znowu nudny wywód na temat teleinformatyczny.
    Trochę Cię zdziwię, wysil się po pierwsze - postaraj się dyskutować w spectrum ogólnym, a po drugie, wrzuć w Google skrót
    IiE i zobaczysz, że z Twoimi przykładami mam sporo wspólnego.

    [cytat]W takim razie strzelasz kulą w płot. Problem redystrybucji podatków naszych i naszych Rodaków stanowi mały procent w szkolnictwie wyższym. Największe pieniądze płacimy Szanowny Panie na utrzymanie sektorów z których i tak nie korzystamy gdyż działają nieudolnie. Szkolnictwo wyższe nie powinno stanowić wroga nr 1 prawicowych zwolenników Polski dla przedsiębiorców.[/cytat]

    Nie istnieje pojęcie mniej lub więcej w budżecie państwa. Rozmawiając o finansach publicznych należy patrzeć na budżet jako całość. Wszystkie dochody spływają na jedno konto i z jednego konta są rozdzielane. Oczywiście przez podział samorządowy i administracyjny jest to trochę bardziej zawiłe, ale staram się to uprościć do minimum, aby laik zrozumiał, bo nie będziemy się to bawić na forum w księgowych.
    Sytuacja wygląda tak: kupuje, pracuje,wydaje, zarabiam - płacę podatki. Trafiają one do wspólnej kasy. Na ich wysokość składa się wszystko, od "obsługi długu", po emerytury mundurowe aż po uczelnie państwowe.
    Nadal - stosujesz jedynie przykłady ze swojej wąskiej dziedziny - zamiast wyjaśnić mi, dlaczego polski podatnik ma płacić większe podatki - w rezultacie mieć MNIEJ pieniędzy dla siebie do wydania - na uczelnie państwowe i studia dzienne, skoro na studiach DZIENNYCH państwowych, większość osób stać by było na zapłacenie za swoje studia.
    Dlaczego nie idziesz w swoim toku rozumowania dalej?
    Czemu nie założysz, że uczelnia wymagając opłat - mogła by w rezultacie je obniżyć od wszystkich studentów tj. czesne nie musiałoby wynosić np. 2200 zł, a 1000 - bo dużo osób zaczęło by płacić i dochód by wzrósł?
    Proponuje więc odpowiedzieć na pytania, a nie rozwijać dyskusje i wpisywać się jedynie w swoje wąskie ramy dziedzin :). Bo to nudne i pokazuje małe oczytanie.

    W ogóle?
    Zadanie na dziś:
    przeglądnąć kilka uczelni prywatnych z Warszawy, Wrocławia, Poznania czy Krakowa.
    Zaręczam 40% (te najlepsze), mają system rekrutacji.
    Zadanie nr. 2
    Zauważyć, że na studia magisterskie UJ (dzienne także) nie ma egzaminów po licencjacie, liczy się kolejność zgłoszeń. Czyli Alma Mater UJ to taka sama kuźnia mgr jak reszta. Z tym, że z fałszywą renomą.
    Zadanie nr, 3
    Uczelnie wyższe to nie tylko uczelnie techniczne i ekonomiczne. Należy wyjść poza ramy wąskiej swojej własnej specjalności (powtarzam po raz setny, może zrozumiesz).
    Potrafisz to?
    Mnie się wydaje, że nie, ale rzucam wyzwanie.

    Postaraj się bardziej rozszerzyć swoje spojrzenie na szkolnictwo wyższe.
    Bo studenci to przede wszystkim studenci kierunków humanistycznych, nie ścisłych.

    2 Cytuj
  • Def Ibrylator 6 lis 2012

    Ja już w taką ogromną dysputę pomiędzy Panami nie będę wchodził, ale przytoczę jeszcze swoje ostatnie spostrzeżenia apropo porównywania studiów zaocznych/prywatnych (płatnych) z dziennymi.

    Aby to zrozumieć musimy wyjść z jakże prawdziwego założenia, że uczniowie dzielą się na 2 główne grupy - Tych, którzy potrafią się sami zmobilizować do nauki oraz tych, których mobilizować trzeba. Pierwsza grupa to niestety bardzo mały odsetek. Ale są to ludzie, którzy kończąc nawet studia prywatne w Wypizdówku Małym są w stanie być mądrzejsi niż niejedni profesorzy. Bo chcą, bo nie trzeba ich pilnować, zmuszać. Są zdolni i minimalna dawka wiedzy w szkole im wystarczy, aby sami pokierowali swoją edukacją i wyciągnęli z takich studiów 200%. Reszta, czyli po moich wieloletnich obserwacjach ok. 90% studentów to ludzie, którzy chcą się uczyć, ale jak każdemu - potrzebna jest do tego mobilizacja.

    Tak zbudowane jest przeciętne społeczeństwo (miło by było aby jakiś socjolog albo psycholog zajął w tej sprawie stanowisko. Ja opieram się o własne obserwacje).

    I teraz moja teza - Studia dzienne są najlepsze. Dlaczego ? Otóż dlatego, że "przymuszają" do przykładania się do nauki. Jeśli na dziennych się nie przyłożysz, stracisz je. A jak widać, większa część ludzi potrzebuje takiego bodźca. Rywalizacja oraz potencjalna możliwość wylecenia ze studiów na tyle motywuje, że człowiek się po prostu dużo uczy. A wiemy, jak bywa na studiach zaocznych oraz prywatnych (jeśli nie wiecie, popytajcie profesorów/doktorów co na ten temat mówią. U nas na uczelni wśród grona panowały dwa terminy : studenci dzienni i studenci śmieszni [zaoczni]).

    Kolejny problem z porównywaniem dziennych i zaocznych jest profil studiów. O ile można mnie argumentami przekonać, że dzienne i zaoczne studia z takich dziedzin jak filologia, polonistyka, historia (humanistyczne kierunki) dużo się nie różnią, tak nie można tego powiedzieć o kierunkach np. inżynierskich. Tutaj najbardziej liczy się nie to, co nauczysz się w domu, a to, czego "dotkniesz" w trakcie ćwiczeń. Wielogodzinnych, trwających nie kilka godzin raz w weekend a kilkanaście godzin po kilka razy w tygodniu.

    Jak robiłem magistra z inżynierii pamiętam nasze spotkanie przed egzaminami z zaoczniakami. Różnica była powalająca (szczególnie jeśli chodzi o zdolności praktyczne). Oczywiście egzaminy sprawdzały głównie teorię, dlatego też wszyscy zdali podobnie (chociaż zaoczniacy gorzej). I potem wychodzi ze studiów dwóch magistrów z tej samej specjalizacji lecz o bardzo różnych poziomach wiedzy praktycznej i teoretycznej.

    Na szczęście to życie szybko przesiewa słabych inżynierów. Po wyjściu ze szkoły zaczyna się liczyć to, co umiesz, co potrafisz, jak radzisz sobie z problemami. I tu zaczyna być trochę bardziej fair.

    Ale uważam, że wiele kierunków powinno być niedostępnych w formie weekendowego/prywatnego nauczania jeśli chcemy poprawić stan polskich absolwentów. Niektórych kierunków z technicznego punktu widzenia nie jest się w stanie wyuczyć w weekendy. To jest moje zdanie.

    Cytuj
  • 6 lis 2012

    No tak, tylko to nie jest nadal odpowiedź na pytanie, dlaczego studia nie powinny być w Polsce płatne?
    Powinny.
    Płacisz - szanujesz bardziej.
    Z jednej strony student dzienny może wylecieć, a z drugiej jako student także dzienny wiem, że mało kto szanuje takie studia. Dlaczego? No bo jedyny wysiłek jaki należy ponieść to zaliczyć egzaminy na "trzy".
    A dlaczego nie wprowadzić systemu motywującego - darmowe dla najlepszych z najlepszych? Dlaczego premiuje się bylejakość?
    Ponadto na studiach zaocznych spotkałem bardzo dużo "praktyków" Ludzi, którzy "polizali" swoją dziedzinę od strony praktycznej, a nie tylko teoretycznej - jest to bardzo znamienne i bardzo dużo od nich można się nauczyć.
    Tak naprawdę wiedzę można nabyć w domu, czytanie książek nie boli, prawda?
    Na zaocznych - dużej części zajęć wymaga się od nas przygotowania do zajęć i na zajęciach leci się z zadaniami, parę przedmiotów jest zrealizowanych w znacznie szerszym zakresie niż na UE i to wiem od samych wykładowców.

    Tak naprawdę sprowadzanie studiów i studentów do twierdzenia zaoczny = debil bo płaci, dzienny = super, bo nie płaci i może wylecieć. To takie bardzo duże uproszczenie, że osoba wykształcona nie powinna go nigdy rzucać, bo spłyca temat i udowadnia, że płytko myśli.
    Pozdrawiam student dzienny i zaoczny :).

    1 Cytuj
  • Def Ibrylator 6 lis 2012
    Powodzianin_ napisał/a:

    Płacisz - szanujesz bardziej.
    Z jednej strony student dzienny może wylecieć, a z drugiej jako student także dzienny wiem, że mało kto szanuje takie studia.

    Masz w takim razie zupełnie odwrotne podejście do sprawy. Ja dostrzegam u studentów jeden i ciągle powtarzający się motyw (generalizując) : "Płacę, to wymagam, aby mnie trzymali na tych cholernych studiach (czyli to nie w moim interesie jest się tu utrzymać, tylko w interesie uczelni, żeby zarobili na mnie)".

    Czy student dzienny mało szanuje studia ? Cóż. Znalazło się w moim środowisku wielu, którzy rezygnowali, którym się nie chciało. To fakt. Ale raczej żaden nie rezygnował w stylu "odchodzę, bo i tak dostanę się gdzie indziej". Raczej rezygnowali na stałe ze studiów. Czy to wyraz braku szacunku ? Nie wiem. Sami oceńcie.

    Zapłata za studia - Ciesze się, że ostatnio weszło rozporządzenie, że za drugi kierunek należy dopłacać. Również miałem do czynienia z ludźmi, którzy robili 2 kierunki naraz i wychodziło tak, że musieli opuszczać zajęcia i tu i tam. Czyli niczego nie nauczyli się do końca. A Ci najlepsi podobno mieli za darmo 2 kierunek (zweryfikuje ktoś ?). Czyli motywacja jest. Przynajmniej w przypadku 2 kierunków.

    Mówisz, że na studiach zaocznych poznałeś praktyków - Czy byli to ludzie dorośli, którzy już pracowali i dorabiali sobie stopnie naukowe ? Bo tacy raczej się w naszym porównaniu nie powinni liczyć. Mówimy tu o ludziach zaraz po szkole. Jeśli faktycznie miałeś do czynienia z ludźmi, którzy po liceum poszli na studia zaoczne i udało im się robić po zajęciach prace związane z kierunkiem studiów - oby takich było jak najwięcej. Ale powiedzmy sobie szczerze. Ilu takich było ? 2 ? 5 ?

    Ps. Nie twierdzę, że jeśli płaci to debil a jak dzienny to wspaniały. Wyrażam tylko mocno swoją opinię, że niektóre kierunki nie powinny być dostępne dla studentów zaocznych.

    1 Cytuj
  • 6 lis 2012

    [cytat]Masz w takim razie zupełnie odwrotne podejście do sprawy. Ja dostrzegam u studentów jeden i ciągle powtarzający się motyw (generalizując) : "Płacę, to wymagam, aby mnie trzymali na tych cholernych studiach (czyli to nie w moim interesie jest się tu utrzymać, tylko w interesie uczelni, żeby zarobili na mnie)". [/cytat]

    Mam przede wszystkim empiryczną wiedzę jak wygląda studiowanie dzienne.
    Ja mam podejście "Płacę to wymagam, aby mnie szanowano, bo znam swoją wartość". Oznacza to ni mniej, ni więcej, że nie życzę sobie, by wykładowca wyżywał się na mnie, poniżał mnie i upokarzał. Albo nie życzę sobie, aby moja ciężka praca była oblana tylko dlatego, że pan wykładowca rzucił kartkami i te co spadły poniżej biurka były oblane, a te co na biurku - zaliczone, bez ich przeczytania i ocenienia.
    Płacę to wymagam - szacunku, a nie podejścia jak dwóch wykładowców, ojciec i syn na obronie. Student się produkuje, produkuje, a ojciec z synem dyskutują o nowej lodówce syna (autentyczna sytuacja), student broni pracę licencjacką, produkuje się i...
    Nie słuchają go, a na koniec "SKończył pan? To 4,0, dziękujemy".
    Państwowa uczelnia.
    Płacę to wymagam, aby system informacji na uczelni działał, aby nie było sytuacji jak w tym roku na ue - "remont moodle", który skończył się totalną awarią systemu informatycznego uczelni, że po pierwsze powrócono do starej wersji, a po drugie wynikały takie kwiatki, że ludzie nie dowiadywali się kiedy i o jakiej porze mają egzaminy - bo system padł i NIC nie działało. Nic.

    [cytat]Czy student dzienny mało szanuje studia ? Cóż. Znalazło się w moim środowisku wielu, którzy rezygnowali, którym się nie chciało. To fakt. Ale raczej żaden nie rezygnował w stylu "odchodzę, bo i tak dostanę się gdzie indziej". Raczej rezygnowali na stałe ze studiów. Czy to wyraz braku szacunku ? Nie wiem. Sami oceńcie. [/cytat]

    To wyraz braku szacunku do siebie, swoich rodziców i innych obywateli. Bo ktoś za ułudę darmowych studiów dziennych dla takich delikwentów płaci. I tymi ktosiami jesteśmy my wszyscy.
    Wysoce niesprawiedliwe.

    [cytat]Zapłata za studia - Ciesze się, że ostatnio weszło rozporządzenie, że za drugi kierunek należy dopłacać. Również miałem do czynienia z ludźmi, którzy robili 2 kierunki naraz i wychodziło tak, że musieli opuszczać zajęcia i tu i tam. Czyli niczego nie nauczyli się do końca. A Ci najlepsi podobno mieli za darmo 2 kierunek (zweryfikuje ktoś ?). Czyli motywacja jest. Przynajmniej w przypadku 2 kierunków.[/cytat]

    Zmiana dobra, a jakie oburzenie wywołała wśród studentów. Zaskakujące jest, że protestują przede wszystkim studenci humanistycznych "zapychaczy" po których bezrobocie jest niejako gwarantowane.
    Nie sądzę też by każdy podatnik w tym kraju miał ponosić koszta edukacji takich ludzi, by ci ludzie potem "zmarnowali 5 lat" i siedzieli na kasie w supermarkecie (nie mam nic do takiej pracy, żadna nie hańbi, ale nie wymaga specjalnej ilości kwalifikacji, prawda?)

    [cytat]Mówisz, że na studiach zaocznych poznałeś praktyków - Czy byli to ludzie dorośli, którzy już pracowali i dorabiali sobie stopnie naukowe ? Bo tacy raczej się w naszym porównaniu nie powinni liczyć. Mówimy tu o ludziach zaraz po szkole. Jeśli faktycznie miałeś do czynienia z ludźmi, którzy po liceum poszli na studia zaoczne i udało im się robić po zajęciach prace związane z kierunkiem studiów - oby takich było jak najwięcej. Ale powiedzmy sobie szczerze. Ilu takich było ? 2 ? 5 ?[/cytat]
    Zaskakująco dużo. Na 45 osobową grupę, i ok 17 osób zaraz po liceum/technikum, aż 8 pracuje pod kierunek swoich studiów, a ostatnio moja sąsiadka - praktyczka - samodzielna księgowa - powiedziała mi coś co jest bardzo, bardzo ważne:
    "olej magistra dziennego i tak nikt z nas na to nie patrzy - zrób sobie kursy poza studiami, przede wszystkim do obsługi różnych programów, bo takich kursów brak na studiach - wtedy dobrą pracę znajdziesz" i ma rację.
    Bo programy nauczania są... skostniałe i nieprzystosowane do rozwoju - obecnego.

    [cytat]Ps. Nie twierdzę, że jeśli płaci to debil a jak dzienny to wspaniały. Wyrażam tylko mocno swoją opinię, że niektóre kierunki nie powinny być dostępne dla studentów zaocznych.[/cytat]

    A ja nie zgadzam się z takimi uproszczeniami jakie robi mieszkaniec - z Tobą się zgadzam w większości.
    Ponadto nie zgadzam się, aby traktować edukacje jako "prawo" a każdego obywatela jak "dojną krowę", na którą można nałożyć coraz to większe podatki i liczyć, że będzie pracować jak dziki wół w imię "wyższego dobra".

    Powtarzam jestem za płaceniem za naukę, a refundowaniem jej jedynie najlepszym.
    Zdolny i wartościowy student zasługuje na nagrodę, bo można wierzyć że się przysłuży narodowi.
    Trójkowicz nie wnosi wielkiej wartości dodanej do rozwoju narodu, kraju, wzrostu PKB, skoro wybrał drogę trójkową omamiony renomą na dziennych, państwowych studiach - niech za to zapłaci.

    W kwestii prywatnych szkół wyższych - trzymające poziom
    Akademia im. Leona Koźmińskiego - nauka na styl zachodni, własny tutor, nacisk na wiedzę praktyczną, praktyka, praktyka...
    Wyższa Szkoła Psychologii Społecznej - nie da się zaprzeczyć, że szkoła o sporej renomie i świetnych specjalistach.
    Wyższa Szkoła Zarządzania i Informatyki w Rzeszowie.
    WSEI w Krakowie to uczelnia stowarzyszona z UEK, a WSZIB z AGH.

    I jeszcze jedno - do spadku wartości wyższego wykształcenia przyczyniają się wszelkiego rodzaju "państwowe wyższe szkoły zawodowe" i "nauczycielskie kolegia j. obcych" otwierane w największych pipidówach, pod patronatem państwa. Najbliższe przykłady?

    NKJO Sucha Beskidzka student otrzymuje dyplom Uj, NKJO Zakopane. a tu Up*, PWSZ Nowy Targ, Oświęcim....
    to też jest złe i psuje edukacje.

    *kiedy patrzę jakie osoby zostały tam przyjęte na dzienne studia to mi słabo, osoby z wynikami po 50-60% z rozszerzonego języka obcego, dławiące się jak mówią w j. obcym, ale studiują, no studiują! A i dyplom UJ/UP będzie! Re-we-la-cja!

    1 Cytuj
  • 10 sty 2013

    [quote=quantz]Prawda jest taka, że pracodawcy dobrze wiedzą, co znaczy ukończenie prywatnej uczelni. I osoby tam studiujące powinny wiedzieć, że ten papier niewiele pomoże w szukaniu jakiejś konkretnej pracy, bo pracodawca zawsze wybiera kogoś po państwowej uczelni...

    Inna sprawa, to poziom na takiej uczelni, najczęściej (nie mówię, że zawsze) jest on niski, choć jeśli ktoś będzie się starał to i tam czegoś się nauczy. Ale prawdą jest, że takie uczelnie nie zmuszają do wysiłku.[/quote]

    Nie powiedziałabym, zrobiłam licencjat w publicznej uczelni (Krakowska Akademia) i powiem tyle, JEST CIĘŻKO.... Dlatego szukam teraz innej uczelni, żeby zrobić mgr:) Interesuje mnie z UP ale w Myślenicach (nie chce mi się dojeżdżać do Krk). Orientuje się ktoś jak tam jest? Czy dyplom jest wystawiony z UP? Czy z tej szkoły w Myślenicach???

    6 Cytuj
  • 10 sty 2013

    Ręce się załamują...

    syysuunia napisał/a:

    zrobiłam licencjat w publicznej uczelni (Krakowska Akademia) i powiem tyle, JEST CIĘŻKO....

    Nie wiem jak Ty zrobiłaś licencjat w publicznej uczelni Akademii Krakowskiej skoro to jest uczelnia niepubliczna. Nie dziwię się, że było Ci tam ciężko. Mam nadzieje, że to literówka.

    syysuunia napisał/a:

    Interesuje mnie z UP ale w Myślenicach (nie chce mi się dojeżdżać do Krk). Orientuje się ktoś jak tam jest? Czy dyplom jest wystawiony z UP? Czy z tej szkoły w Myślenicach???

    O jaką "tą szkołę" w Myślenicach Ci chodzi? Czy chodzi Ci o budynek? Nie obawiaj się - budynek myślenicki nie wystawi Ci dyplomu.
    W Myślenicach znajduje się wydział zamiejscowy albo filia UP. Dla samodzielnego zrozumienia zagadka: jeśli ukończysz wydział biochemii, biofizyki itd Uniwersytetu Jagielońskiego to otrzymasz dyplom Ruczaju czy UJ?

    9 1 Cytuj
  • 10 sty 2013

    Żałosna prowokacja.

    2 1 Cytuj

Odpowiedz