Witam, czy są w Myślenicach lub okolicach rodzice edukujący swoje dzieci w domu? Chętnie dowiem się o Waszych doświadczeniach i spostrzeżeniach. Jestem mamą dwójki dzieci i nauczycielem. Niedawno przeprowadziliśmy się do Myslenic. Mocno zastanawiam się nad alternatywnymi metodami edukacji i jestem ciekawa czy są jakieś inicjatywy w miescie i okolicach. Zapraszam do kontaktu.
Znam w Myślenicach osoby zainteresowane tym tematem. Poinformuję je o tym wątku na forum.
Ja osobiście uważam to za interesujący pomysł, ale raczej nie dla mojej rodziny.
Znam w Myślenicach osoby zainteresowane tym tematem. Poinformuję je o tym wątku na forum.
Ja osobiście uważam to za interesujący pomysł, ale raczej nie dla mojej rodziny.
Dziekuje, chetnie poznam pomysly i opinie tych osob, jak rowniez podziele sie swoim zdaniem.
A co z interakcją z rówieśnikami? Czy dzieci uczone w domu nie będą przypadkiem trzymane pod kloszem?
Mysle ze to jedna z glownych obaw rodzicow rozwazajacych edukacje domowa. Stad moj watek. Jesli jest grupa to latwiej zorganizowac wspolne wyjscia i spotkania, a takze wzajemna pomoc.
A co z interakcją z rówieśnikami? Czy dzieci uczone w domu nie będą przypadkiem trzymane pod kloszem?
Dobre pytanie i jest na nią odpowiedź, choć niestety nie pamiętam już jaka.
Z drugiej strony chodzenie dziecka do szkoły niekoniecznie zapewni odpowiednia interakcję z rówieśnikami. Syn kolegi z Krakowa chodzi do szkoły w Krakowie, ale i tak ma tylko jednego kolegę z klasy w okolicy swojego domu z którym może się w miarę łatwo spotykać po lekcjach.
Edukacja domowa tez nie ma założenia że to tylko właśni rodzice uczą i tylko własne dzieci tak więc...
Bardziej mi chodziło tutaj nie tyle o spędzanie wspólnie czasu z przyjaciółmi i kolegami, ale o przebywanie w grupie, gdzie musisz walczyć o swoje, zdobywać sympatie innych i nierzadko spotykać się ze złośliwością ze strony rówieśników. Coś, co hartuje ducha już u dzieciaka w szkole, aby później 18-latek nie wpadł w depresje, jak ktoś mu powie, że jest beznadziejny i żeby spadał. Społeczeństwo tworzone później przez dorosłych też nie jest sielanką...
Mysle ze to nie ejst wcale zly pomysl , czytalam kilka ksiazek wlasnie o tym , jak dzieci byly edukowane w domu i byly bardziej wrazliwe , widzialy wiecej , byly szczesliwe i dostawaly sie pozniej na najlepsze uczelnie , a przeciez z rowiesnikami moze miec kontakt na zajeciach poza lekcyjnych . Mozna go zapisac na jezyk , na jakis sport równiez itp. Moze miec kolegow na podworku . Nawet nie wiemy co sie dzieje z naszymi dziecmi w szkolach , ja pamietam swoje lata szkolne nie bylo latwo , a rodzice nic nie wiedzieli , nikt nie pomagal ...
Ja ze swojego skromnego doświadczenia wiem, że nie posłałbym dzieci na:
1. nauczanie indywidualne,
2. do szkół katolickich prowadzonych przez duchownych.
Ad. 1
Nauczanie indywidualne nie pomoże dziecku w świecie, który wymaga niestety bycia wręcz ekstrawertykiem. Chciałbym, żeby było inaczej, ale to my musimy się obecnie dostosować do świata, jeżeli później mamy go zmieniać. Dzisiaj, żeby zdobyć pracę, trzeba od dziecka znać zasady wyścigu szczurów, umieć walczyć o swoje, znać psychikę ludzi, opuścić szkołę z bagażem trudnych i ciężkich doświadczeń. Dzisiaj prościej odnaleźć się w społeczeństwie będąc osobą twardą psychicznie, niż mieć setki książek w głowie, ale nie móc psychicznie wytrzymać naporu świata. Douczyć, dokwalifikować zawsze można się później (chociaż smutne jest to co mówię, bo szkoła powinna wypluwać specjalistów). Wyćwiczyć na nowo psychikę już dużo trudniej.
Ad. 2
Nie mam nic do nauki katolickiej, ale do tego, jak te szkoły hamują rozwój młodego człowieka - już tak. Mam wielu przyjaciół po takich szkołach. Jak myślicie, przypadek, czy nie spowodował, że to własnie oni zaraz po skończeniu tych "nieskazitelnych" szkół najczęściej nadużywali alkoholu, narkotyków i rzucili się w wir przygodnego seksu (brzmi śmiesznie ? Może. Mówię, com widział) ? Po prostu musieli nadrobić to, przed czym ich tak bardzo broniono. To nie jest dobra droga.
Zwykła szkoła działa jak szczepionka - dawkując w małych porcjach złe rzeczy uodparnia młodego człowieka na całe życie. Dziecko po wejściu w "świat dorosłych" nie wpada w szok cywilizacyjny.
Najlepszym wyjściem jest zwykła szkoła i mądry nadzór rodziców.
def_ibrylator ja się z Tobą nie zgodzę w punkcie 1. To, że dzisiejszy świat zdominowany jest przez wyścig szczurów, nie znaczy, że trzeba w nim brać udział, żeby coś w życiu osiągnąć. Od kilkunastu lat współpracuję ze studentami i niestety każdy kolejny rocznik jest coraz mniej odporny psychicznie, coraz mniej zsocjalizowany. Przemoc psychiczna i fizyczna w szkołach nie hartuje, a wręcz zatruwa życie młodemu człowiekowi, stąd depresje i zaburzenia odżywiania. Presja parcia na sukces i materializm wyniszczają, człowiek na każdym kroku jest manipulowany, wmawia mu się, że trzeba iść z postępem, być modnym, mieć najnowszą konsolę czy iphona. Moim zdaniem prowadzi to do zagubienia, ograniczenia swobody i indywidualności. Szkolnictwo masowe często nie pozwala rozwinąć dziecku skrzydeł, za to uczy szerokiego zasobu wulgaryzmów i kombinatorstwa.
Edukacja domowa to taki powrót do źródeł, wartości, rzeczy ważnych w życiu człowieka w czasach kiedy dzieci najczęściej nie są wychowywane przez rodziców a przez niańki, dziadków i nauczycieli w szkołach.
def_ibrylator ja się z Tobą nie zgodzę w punkcie 1. To, że dzisiejszy świat zdominowany jest przez wyścig szczurów, nie znaczy, że trzeba w nim brać udział, żeby coś w życiu osiągnąć. Od kilkunastu lat współpracuję ze studentami i niestety każdy kolejny rocznik jest coraz mniej odporny psychicznie, coraz mniej zsocjalizowany. Przemoc psychiczna i fizyczna w szkołach nie hartuje, a wręcz zatruwa życie młodemu człowiekowi, stąd depresje i zaburzenia odżywiania. Presja parcia na sukces i materializm wyniszczają, człowiek na każdym kroku jest manipulowany, wmawia mu się, że trzeba iść z postępem, być modnym, mieć najnowszą konsolę czy iphona. Moim zdaniem prowadzi to do zagubienia, ograniczenia swobody i indywidualności. Szkolnictwo masowe często nie pozwala rozwinąć dziecku skrzydeł, za to uczy szerokiego zasobu wulgaryzmów i kombinatorstwa.
Edukacja domowa to taki powrót do źródeł, wartości, rzeczy ważnych w życiu człowieka w czasach kiedy dzieci najczęściej nie są wychowywane przez rodziców a przez niańki, dziadków i nauczycieli w szkołach.
Wyczuwam utopię, ale trzymam kciuki, żebyś to Ty miała rację.
Nie pierwszy raz słyszę że młodzież jest coraz mniej odporna psychicznie. Z czegoś to musi wynikać, jak również to, że depresja wysuwa się na czoło jeżeli chodzi o śmiertelne choroby
Witam, czy są w Myślenicach lub okolicach rodzice edukujący swoje dzieci w domu? Chętnie dowiem się o Waszych doświadczeniach i spostrzeżeniach. Jestem mamą dwójki dzieci i nauczycielem. Niedawno przeprowadziliśmy się do Myslenic. Mocno zastanawiam się nad alternatywnymi metodami edukacji i jestem ciekawa czy są jakieś inicjatywy w miescie i okolicach. Zapraszam do kontaktu.
Znam w Myślenicach osoby zainteresowane tym tematem. Poinformuję je o tym wątku na forum.
Ja osobiście uważam to za interesujący pomysł, ale raczej nie dla mojej rodziny.
A co z interakcją z rówieśnikami? Czy dzieci uczone w domu nie będą przypadkiem trzymane pod kloszem?
Dziekuje, chetnie poznam pomysly i opinie tych osob, jak rowniez podziele sie swoim zdaniem.
Mysle ze to jedna z glownych obaw rodzicow rozwazajacych edukacje domowa. Stad moj watek. Jesli jest grupa to latwiej zorganizowac wspolne wyjscia i spotkania, a takze wzajemna pomoc.
Dobre pytanie i jest na nią odpowiedź, choć niestety nie pamiętam już jaka.
Z drugiej strony chodzenie dziecka do szkoły niekoniecznie zapewni odpowiednia interakcję z rówieśnikami. Syn kolegi z Krakowa chodzi do szkoły w Krakowie, ale i tak ma tylko jednego kolegę z klasy w okolicy swojego domu z którym może się w miarę łatwo spotykać po lekcjach.
Edukacja domowa tez nie ma założenia że to tylko właśni rodzice uczą i tylko własne dzieci tak więc...
Bardziej mi chodziło tutaj nie tyle o spędzanie wspólnie czasu z przyjaciółmi i kolegami, ale o przebywanie w grupie, gdzie musisz walczyć o swoje, zdobywać sympatie innych i nierzadko spotykać się ze złośliwością ze strony rówieśników. Coś, co hartuje ducha już u dzieciaka w szkole, aby później 18-latek nie wpadł w depresje, jak ktoś mu powie, że jest beznadziejny i żeby spadał. Społeczeństwo tworzone później przez dorosłych też nie jest sielanką...
Mysle ze to nie ejst wcale zly pomysl , czytalam kilka ksiazek wlasnie o tym , jak dzieci byly edukowane w domu i byly bardziej wrazliwe , widzialy wiecej , byly szczesliwe i dostawaly sie pozniej na najlepsze uczelnie , a przeciez z rowiesnikami moze miec kontakt na zajeciach poza lekcyjnych . Mozna go zapisac na jezyk , na jakis sport równiez itp. Moze miec kolegow na podworku . Nawet nie wiemy co sie dzieje z naszymi dziecmi w szkolach , ja pamietam swoje lata szkolne nie bylo latwo , a rodzice nic nie wiedzieli , nikt nie pomagal ...
Ja ze swojego skromnego doświadczenia wiem, że nie posłałbym dzieci na:
1. nauczanie indywidualne,
2. do szkół katolickich prowadzonych przez duchownych.
Ad. 1
Nauczanie indywidualne nie pomoże dziecku w świecie, który wymaga niestety bycia wręcz ekstrawertykiem. Chciałbym, żeby było inaczej, ale to my musimy się obecnie dostosować do świata, jeżeli później mamy go zmieniać. Dzisiaj, żeby zdobyć pracę, trzeba od dziecka znać zasady wyścigu szczurów, umieć walczyć o swoje, znać psychikę ludzi, opuścić szkołę z bagażem trudnych i ciężkich doświadczeń. Dzisiaj prościej odnaleźć się w społeczeństwie będąc osobą twardą psychicznie, niż mieć setki książek w głowie, ale nie móc psychicznie wytrzymać naporu świata. Douczyć, dokwalifikować zawsze można się później (chociaż smutne jest to co mówię, bo szkoła powinna wypluwać specjalistów). Wyćwiczyć na nowo psychikę już dużo trudniej.
Ad. 2
Nie mam nic do nauki katolickiej, ale do tego, jak te szkoły hamują rozwój młodego człowieka - już tak. Mam wielu przyjaciół po takich szkołach. Jak myślicie, przypadek, czy nie spowodował, że to własnie oni zaraz po skończeniu tych "nieskazitelnych" szkół najczęściej nadużywali alkoholu, narkotyków i rzucili się w wir przygodnego seksu (brzmi śmiesznie ? Może. Mówię, com widział) ? Po prostu musieli nadrobić to, przed czym ich tak bardzo broniono. To nie jest dobra droga.
Zwykła szkoła działa jak szczepionka - dawkując w małych porcjach złe rzeczy uodparnia młodego człowieka na całe życie. Dziecko po wejściu w "świat dorosłych" nie wpada w szok cywilizacyjny.
Najlepszym wyjściem jest zwykła szkoła i mądry nadzór rodziców.
def_ibrylator ja się z Tobą nie zgodzę w punkcie 1. To, że dzisiejszy świat zdominowany jest przez wyścig szczurów, nie znaczy, że trzeba w nim brać udział, żeby coś w życiu osiągnąć. Od kilkunastu lat współpracuję ze studentami i niestety każdy kolejny rocznik jest coraz mniej odporny psychicznie, coraz mniej zsocjalizowany. Przemoc psychiczna i fizyczna w szkołach nie hartuje, a wręcz zatruwa życie młodemu człowiekowi, stąd depresje i zaburzenia odżywiania. Presja parcia na sukces i materializm wyniszczają, człowiek na każdym kroku jest manipulowany, wmawia mu się, że trzeba iść z postępem, być modnym, mieć najnowszą konsolę czy iphona. Moim zdaniem prowadzi to do zagubienia, ograniczenia swobody i indywidualności. Szkolnictwo masowe często nie pozwala rozwinąć dziecku skrzydeł, za to uczy szerokiego zasobu wulgaryzmów i kombinatorstwa.
Edukacja domowa to taki powrót do źródeł, wartości, rzeczy ważnych w życiu człowieka w czasach kiedy dzieci najczęściej nie są wychowywane przez rodziców a przez niańki, dziadków i nauczycieli w szkołach.
Wyczuwam utopię, ale trzymam kciuki, żebyś to Ty miała rację.
Nie pierwszy raz słyszę że młodzież jest coraz mniej odporna psychicznie. Z czegoś to musi wynikać, jak również to, że depresja wysuwa się na czoło jeżeli chodzi o śmiertelne choroby