Od dłuższego czasu dojrzewa we mnie pomysł skrzyknięcia grupy ludzi zainteresowanych szeroko pojętym językiem — językiem literackim, użytkowym, obcym lub jeszcze inną formą języka. Chciałabym stworzyć coś w rodzaju niewielkiego klubu, w którym można by porozmawiać na temat książek, tłumaczeń, nauki języków obcych, języka „ulicy”..., bez ograniczeń wiekowych i bez zawężania się do elementów kultury wysokiej — po postu dzielić się pasją z innymi i mile spędzić czas. Sama jestem doświadczonym tłumaczem i chętnie podzielę się tym i owym, a jeszcze chętniej nauczę czegoś ciekawego od innych. Gdyby ktoś był zainteresowany, mógł dorzucić coś do mojego pomysłu, proszę o kontakt. Być może uda nam się stworzyć coś fajnego.
Ba! Nie! Daleko mi do literata, nawiedzonego artysty, a jeszcze dalej do poety... w stronę umarłych poetów, teatrów rapsodycznych i innych też się nie naginam. Może bardziej w stronę luźnej dyskusji na temat dobrze/dziwnie/koszmarnie napisanych książek, języków branżowych, "gwary" myślenickiej niż Keatinga.
Nie wiem, dlaczego uwziąłeś się na książki. Żeby porozmawiać na temat różnych aspektów języka nie trzeba czytać żadnej, równie dobrze można dyskutować na temat języka potocznego, gwary, swojego języka zawodowego, instrukcji obsługi pralki, języka reporterskiego, politycznego, wpływu języka jako organu na artykulację i milion innych rzeczy. Zakładając, że Twój pseudonim odzwierciedla wiek i nawiązuje do Gry o tron (choć mogę się mylić), którą sądząc z drążenia tematu książkowego znasz prawdopodobnie z wersji serialowej, już na podstawie tego jednego faktu można by wysunąć kilka tematów — język dothraków, tłumaczenie serialu w wersji lektorskiej i z napisami, źródła imion bohaterów itp. Spójrz nieco szerzej. Nie chcemy robić replayu szkoły — tego już wszyscy mają powyżej uszu.
No dobrze.. tylko idąc tym tokiem myślenia zastanawiam się czemu Ty się uwzięłaś "języka" :)
Bo każdą sytuację można omówić na nieskończoną ilość sposobów , patrząc na różne aspekty itp.. :)
Według mnie "Klub" musi mieć jakąś definicję , chyba , że tą definicją jest szukanie języka wszędzie i mówienie o tym .. Tylko zastanawiam się.. po co ?
Słuszna uwaga. Właśnie dlatego rzuciłam luźny pomysł. Nie założyłam, nie zarejestrowałam żadnego klubu. Po prostu podaję pewien pomysł. Jeśli znajdzie się więcej osób, których zainteresowania oscylują w podobnym kierunku, wówczas przyjdzie czas na konkretyzację. Osobiście przychylałabym się do przekładu jako tematyki wyjściowej (myślenicki klub tłumaczy?), z którego można iść w różnych kierunkach.
Odpowiem raz jeszcze na ostatnie Twoje pytanie. Po to, żeby mile spędzić kilka godzin w miesiącu, rozmawiając z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Tylko i wyłącznie po to.
Od dłuższego czasu dojrzewa we mnie pomysł skrzyknięcia grupy ludzi zainteresowanych szeroko pojętym językiem — językiem literackim, użytkowym, obcym lub jeszcze inną formą języka. Chciałabym stworzyć coś w rodzaju niewielkiego klubu, w którym można by porozmawiać na temat książek, tłumaczeń, nauki języków obcych, języka „ulicy”..., bez ograniczeń wiekowych i bez zawężania się do elementów kultury wysokiej — po postu dzielić się pasją z innymi i mile spędzić czas. Sama jestem doświadczonym tłumaczem i chętnie podzielę się tym i owym, a jeszcze chętniej nauczę czegoś ciekawego od innych. Gdyby ktoś był zainteresowany, mógł dorzucić coś do mojego pomysłu, proszę o kontakt. Być może uda nam się stworzyć coś fajnego.
Stowarzyszenie upadłych poetów :?
Ba! Nie! Daleko mi do literata, nawiedzonego artysty, a jeszcze dalej do poety... w stronę umarłych poetów, teatrów rapsodycznych i innych też się nie naginam. Może bardziej w stronę luźnej dyskusji na temat dobrze/dziwnie/koszmarnie napisanych książek, języków branżowych, "gwary" myślenickiej niż Keatinga.
Reasumując każdy kto przeczytał książkę , mógłby należeć do tego "Klubu" :)
Nie wiem, dlaczego uwziąłeś się na książki. Żeby porozmawiać na temat różnych aspektów języka nie trzeba czytać żadnej, równie dobrze można dyskutować na temat języka potocznego, gwary, swojego języka zawodowego, instrukcji obsługi pralki, języka reporterskiego, politycznego, wpływu języka jako organu na artykulację i milion innych rzeczy. Zakładając, że Twój pseudonim odzwierciedla wiek i nawiązuje do Gry o tron (choć mogę się mylić), którą sądząc z drążenia tematu książkowego znasz prawdopodobnie z wersji serialowej, już na podstawie tego jednego faktu można by wysunąć kilka tematów — język dothraków, tłumaczenie serialu w wersji lektorskiej i z napisami, źródła imion bohaterów itp. Spójrz nieco szerzej. Nie chcemy robić replayu szkoły — tego już wszyscy mają powyżej uszu.
No dobrze.. tylko idąc tym tokiem myślenia zastanawiam się czemu Ty się uwzięłaś "języka" :)
Bo każdą sytuację można omówić na nieskończoną ilość sposobów , patrząc na różne aspekty itp.. :)
Według mnie "Klub" musi mieć jakąś definicję , chyba , że tą definicją jest szukanie języka wszędzie i mówienie o tym .. Tylko zastanawiam się.. po co ?
Słuszna uwaga. Właśnie dlatego rzuciłam luźny pomysł. Nie założyłam, nie zarejestrowałam żadnego klubu. Po prostu podaję pewien pomysł. Jeśli znajdzie się więcej osób, których zainteresowania oscylują w podobnym kierunku, wówczas przyjdzie czas na konkretyzację. Osobiście przychylałabym się do przekładu jako tematyki wyjściowej (myślenicki klub tłumaczy?), z którego można iść w różnych kierunkach.
Odpowiem raz jeszcze na ostatnie Twoje pytanie. Po to, żeby mile spędzić kilka godzin w miesiącu, rozmawiając z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Tylko i wyłącznie po to.
Ja bym sie chentnie zainteresowal takim klubem. Czytam duzo ksiazek ale jestem slaby w tlumaczeniach. Moze moglbym sie czegos nauczyc?
Pomysł takiego klubu jest zacny.
Znalazło się kilka chętnych osób. Odezwę się po niedzieli do zainteresowanych. Może zorganizujemy jakieś spotkanie i skonkretyzujemy pomysł?
Cisza.. :)
Przepraszam zainteresowanych za milczenie, ale praca mnie dopadła. W piątek wyślę wiadomość z jakąś propozycją.