W dniu dzisiejszym, w szpitalu w Los Angeles zmarl Michael Jackson. Najpopularniejszy z roziny Jacksonow, najmlodszy czlonek zespolu Jackson's 5 i zywa legenda pop kultury zostal przewieziony do szpitala gdzie po probach wznowienia akcji serca piosenkarz zmarl. Mial 50 lat. Oficjalnie na zawal serca, ale kto wie jaka byla faktyczna przyczyna smierci Krola Popu. Po Elvisie Presley'u najwieksza gwiazda amerykanskiego show business'u. Jak to mowia, "Umarl Krol, niech zyje krol" Tylko kto dorowna Jacksonowi w extrawagancji i kontrowersjach?
Może się mylę,ale jakoś tak,z Twoich słów Mysleniczanin007 wychodzi sarkazm.
Wolałbym przeczytać,że sprzedał w sumie 750mln płyt,co wg mnie oznacza,że dawał ludziom radość swoją muzyką,a nie o jego fanaberiach i niejasnej przyczynie śmierci.
A dorównać już mu chyba nikt w niczym nie zdoła.Obecne tzw. gwiazdy po wydaniu co najwyżej drugiej płyty znikają.Albo dogorywają powtarzając te same patenty.
Po śmierci gwiazda MJ znów rozbłyśnie. Nie płacze po jego śmierci( to nie była muzyka z kregu moich zaintersowań), ale szkoda człowieka i prawdziwej gwiazdy popu.
Szkoda człowieka, który miał wszystko i jednocześnie nie miał nic.
Z tą ekstrawagancją to przesadził i dlatego serce nie wytrzymało. Dla mnie wyglądał jak krzyżówka Jokera z porcelanową lalką, ale utwory "robił" świetne, mimo że nie w moich klimatach. Tak jak piszecie, szkoda człowieka.
To nie sarkazm tylko trwoga, Kaper. Wraz z odejsciem Krola Popu trace jedna z moich "bezpiecznych" gwiazd z ktorej muzyka utozsamiam lata swojej wczesnej mlodosci. Bezpieczenstwo rozumiem przez ignorowanie przemijajacego czasu. Jestesmy zajeci historiami dnia codziennego, zupelnie nie zwracajac uwage na umykajacy nam czas. Takie wlasnie chwile przypominaja mi o tym ze nie bede zyc wiecznie. I coraz bardziej przybliza mnie to do motta "mlodych, gniewnych";
Carpe diem.
Z nieukrywanym zalem, Mysleniczanin.
I teraz się z Tobą zgadzam Mysleniczanin007.
Nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem Dżemu,ale gdy umarł Rysiek Riedel wraz z nim z zespołu uleciał ten niepowtarzalny klimat,który go otaczał.
To samo było po śmierci Cliffa Burtona z Metalliki i najbardziej przeze mnie żałowanego Chucka Schuldinera z Death.
Niestety,takimi prawami rządzi się czas i my-maluczcy możemy jedynie cieszyć się,że dane nam było dorastać przy muzyce Jacksona,albo nasi rodzice przy Presleyu.
Tak patrze wstecz i widze siebie czekajacego na wycieczke szkolna, wsiadamy do wspanialego autobusu marki Autosan ktory zawiezie nas do teatru Bagatela na sztuke. A tam z kasety leci "Dirty Diana"... Ech... Muzyka naprawde ryje glebokie bruzdy w naszej pamieci. I to sie tyczy nie tylko Jacksona ale jak juz wspomnial Kaper i innych gwiazd. Az strach pomyslec co musza czuc tacy naprawde starzy ludzie, kiedy musza zyc osaczeni przez ten nowoczesny trudny dla nich swiat. Chyba sie starzeje bo w takich chwilach zdaje sobie sprawe ze za kilkanascie lat, aktorzy, muzycy i ludzie ktorych spotykam na codzien i tych ktorych mialem okazje poznac, zostana tylko na plytach i w mojej pamieci...
Teraz to sie naprawde zrobilo smutno...
No tak , bo niby dlaczego miałaś płakać. Płacze sie po kimś bliskim, można uronić łze ze smutku po tragedii, która dotkneła kogoś obcego, to już wymaga miękkiego serca.
Tu chodzi o zupełnie inny "brak". O uczucie pustki po człowieku który tworzył niesamowitą muzykę. To samo uczucie miałem gdy zmarł Freddie Mercury, Layne Staley, Michael Hutchence, Rysiek Rydel, Czesław Niemen i cała reszta wokalistów któych uwielbiałem słuchać i oglądać na koncertach. Mimo reaktywacji zespoły w których występowali nigdy nie będą brzmieć tak samo.
A ja wam powiem jedno... Wiecie dlaczego Michael umarł ? bo nie wiedział jak żyć..a tak poważnie Leganda umarła. My też umrzemy takie jest życie, chociaż R.R faktycznie brakuje...
:) Bolek niestety mylisz się bo legenda zaczyna się po śmierci artysty. Gdyby np. Morrison dożył 60-tki nie było by legendy the Doors. Gwiazda Michaela w ostatnich 10-ciu latach przygasła, muzyka była jego życiem, może nie miał już nic nowego do zaśpiewania, a parcie było ostre. W końcu był gwiazdą wielkiego kalibru. Dla mnie nie był wielki ale ja się nie znam:)
Wielki był, ale w swoim gatunku muzycznym i na takiej płaszczyźnie trzeba rozpatrywać jego dokonania i popularność. To normalne że jeżeli ktos słuch np. klasyki nie będzie uważał M.J za wielkiego artystę.
W dniu dzisiejszym, w szpitalu w Los Angeles zmarl Michael Jackson. Najpopularniejszy z roziny Jacksonow, najmlodszy czlonek zespolu Jackson's 5 i zywa legenda pop kultury zostal przewieziony do szpitala gdzie po probach wznowienia akcji serca piosenkarz zmarl. Mial 50 lat. Oficjalnie na zawal serca, ale kto wie jaka byla faktyczna przyczyna smierci Krola Popu. Po Elvisie Presley'u najwieksza gwiazda amerykanskiego show business'u. Jak to mowia, "Umarl Krol, niech zyje krol" Tylko kto dorowna Jacksonowi w extrawagancji i kontrowersjach?
Może się mylę,ale jakoś tak,z Twoich słów Mysleniczanin007 wychodzi sarkazm.
Wolałbym przeczytać,że sprzedał w sumie 750mln płyt,co wg mnie oznacza,że dawał ludziom radość swoją muzyką,a nie o jego fanaberiach i niejasnej przyczynie śmierci.
A dorównać już mu chyba nikt w niczym nie zdoła.Obecne tzw. gwiazdy po wydaniu co najwyżej drugiej płyty znikają.Albo dogorywają powtarzając te same patenty.
Po śmierci gwiazda MJ znów rozbłyśnie. Nie płacze po jego śmierci( to nie była muzyka z kregu moich zaintersowań), ale szkoda człowieka i prawdziwej gwiazdy popu.
Szkoda człowieka, który miał wszystko i jednocześnie nie miał nic.
Z tą ekstrawagancją to przesadził i dlatego serce nie wytrzymało. Dla mnie wyglądał jak krzyżówka Jokera z porcelanową lalką, ale utwory "robił" świetne, mimo że nie w moich klimatach. Tak jak piszecie, szkoda człowieka.
To nie sarkazm tylko trwoga, Kaper. Wraz z odejsciem Krola Popu trace jedna z moich "bezpiecznych" gwiazd z ktorej muzyka utozsamiam lata swojej wczesnej mlodosci. Bezpieczenstwo rozumiem przez ignorowanie przemijajacego czasu. Jestesmy zajeci historiami dnia codziennego, zupelnie nie zwracajac uwage na umykajacy nam czas. Takie wlasnie chwile przypominaja mi o tym ze nie bede zyc wiecznie. I coraz bardziej przybliza mnie to do motta "mlodych, gniewnych";
Carpe diem.
Z nieukrywanym zalem, Mysleniczanin.
Zostanie po nim muzyka.Jest kilka fajnych kawałków.
[*]
[*] brak słów, inspirował.. takim go pamiętajmy
Czy Wy tez macie wrazenie ze wraz z Michaelem odchodzi czesc z Waszego dziecinstwa/mlodosci?
I teraz się z Tobą zgadzam Mysleniczanin007.
Nigdy nie byłem zbyt wielkim fanem Dżemu,ale gdy umarł Rysiek Riedel wraz z nim z zespołu uleciał ten niepowtarzalny klimat,który go otaczał.
To samo było po śmierci Cliffa Burtona z Metalliki i najbardziej przeze mnie żałowanego Chucka Schuldinera z Death.
Niestety,takimi prawami rządzi się czas i my-maluczcy możemy jedynie cieszyć się,że dane nam było dorastać przy muzyce Jacksona,albo nasi rodzice przy Presleyu.
Jakoś tak,teraz się smutno zrobiło.
Tak patrze wstecz i widze siebie czekajacego na wycieczke szkolna, wsiadamy do wspanialego autobusu marki Autosan ktory zawiezie nas do teatru Bagatela na sztuke. A tam z kasety leci "Dirty Diana"... Ech... Muzyka naprawde ryje glebokie bruzdy w naszej pamieci. I to sie tyczy nie tylko Jacksona ale jak juz wspomnial Kaper i innych gwiazd. Az strach pomyslec co musza czuc tacy naprawde starzy ludzie, kiedy musza zyc osaczeni przez ten nowoczesny trudny dla nich swiat. Chyba sie starzeje bo w takich chwilach zdaje sobie sprawe ze za kilkanascie lat, aktorzy, muzycy i ludzie ktorych spotykam na codzien i tych ktorych mialem okazje poznac, zostana tylko na plytach i w mojej pamieci...
Teraz to sie naprawde zrobilo smutno...
Niektórzy to jacy jasnowidze czy cuś?
Film ma powstać albo już powstał. Czy ktoś coś wie na ten temat?
A ja nie płakałam po Michaelu
No tak , bo niby dlaczego miałaś płakać. Płacze sie po kimś bliskim, można uronić łze ze smutku po tragedii, która dotkneła kogoś obcego, to już wymaga miękkiego serca.
Cóż to taki sarkazm, tyczący przeżywania zbiorowego po odejściu kogoś: sławnego, nieskazitelnego, ba niemal świętego:)
Mnie zawsze śmieszyły tłumu funek mdlejących i piszczących na widok swoich idoli.
Można by powiedzieć "jak w 5 sekund zrobić z siebie idiotke"
Tu chodzi o zupełnie inny "brak". O uczucie pustki po człowieku który tworzył niesamowitą muzykę. To samo uczucie miałem gdy zmarł Freddie Mercury, Layne Staley, Michael Hutchence, Rysiek Rydel, Czesław Niemen i cała reszta wokalistów któych uwielbiałem słuchać i oglądać na koncertach. Mimo reaktywacji zespoły w których występowali nigdy nie będą brzmieć tak samo.
A ja wam powiem jedno... Wiecie dlaczego Michael umarł ? bo nie wiedział jak żyć..a tak poważnie Leganda umarła. My też umrzemy takie jest życie, chociaż R.R faktycznie brakuje...
:) Bolek niestety mylisz się bo legenda zaczyna się po śmierci artysty. Gdyby np. Morrison dożył 60-tki nie było by legendy the Doors. Gwiazda Michaela w ostatnich 10-ciu latach przygasła, muzyka była jego życiem, może nie miał już nic nowego do zaśpiewania, a parcie było ostre. W końcu był gwiazdą wielkiego kalibru. Dla mnie nie był wielki ale ja się nie znam:)
Wielki był, ale w swoim gatunku muzycznym i na takiej płaszczyźnie trzeba rozpatrywać jego dokonania i popularność. To normalne że jeżeli ktos słuch np. klasyki nie będzie uważał M.J za wielkiego artystę.