Czy ktoś z Was brał ślub kościelny, gdzie jedna osoba jest wierząca a druga to ateista? Jak podchodzą do tego księża w Myślenicach i okolicach? Nie jestem stąd, więc nie do końca wiem, kogo podpytać w tym temacie.
Czy ktoś z Was brał ślub kościelny, gdzie jedna osoba jest wierząca a druga to ateista? Jak podchodzą do tego księża w Myślenicach i okolicach? Nie jestem stąd, więc nie do końca wiem, kogo podpytać w tym temacie.
To zależy od twojego statusu społecznego.
I nie jest to charakterystyka konkretnego miasta.
Czy ktoś z Was brał ślub kościelny, gdzie jedna osoba jest wierząca a druga to ateista? Jak podchodzą do tego księża w Myślenicach i okolicach? Nie jestem stąd, więc nie do końca wiem, kogo podpytać w tym temacie.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to "jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz"
Drugie; jeśli sam bym był w takiej sytuacji to w pierwszej kolejności zapytałbym księdza Orawczaka z parafii na Zarabiu. Co do reszty proboszczów to nie mam zdania.
Umawiasz się na wizytę lub czekasz w kolejce w godzinach przyjęć kancelarii i pytasz. Z apostazją nie miałem żadnych problemów więc ze ślubem jednostronnym też nie powinno być. W rozmowie pomaga poczucie własnej wartości. Powodzonka.
Brałam taki ślub 29 lat temu. Wymagana była wtedy zgoda biskupa, ale biskup wtedy był normalny i nie uważał niekatolików i innych za zarazę, jak robi to obecny. Również z księżmi rozmawiało się w miarę normalnie, bo też uznawali, że nie każdy musi być katolikiem. Dzisiaj popierają jedynie słuszną partię, która uważa, że katolicka rodzina to wszyscy katolicy w tej rodzinie. Ja miałam szczęście i do dziś szczęśliwie żyję w rodzinie, a jak patrzę na niektóre katolickie małżeństwa po drugim lub trzecim ślubie kościelnym to po prostu pusty śmiech mnie ogarnia. Hipokryzja!
Brałam taki ślub 29 lat temu. Wymagana była wtedy zgoda biskupa, ale biskup wtedy był normalny i nie uważał niekatolików i innych za zarazę, jak robi to obecny. Również z księżmi rozmawiało się w miarę normalnie, bo też uznawali, że nie każdy musi być katolikiem. Dzisiaj popierają jedynie słuszną partię, która uważa, że katolicka rodzina to wszyscy katolicy w tej rodzinie. Ja miałam szczęście i do dziś szczęśliwie żyję w rodzinie, a jak patrzę na niektóre katolickie małżeństwa po drugim lub trzecim ślubie kościelnym to po prostu pusty śmiech mnie ogarnia. Hipokryzja!
Wtedy była inna dominująca ideologia.
Po tej jedynie słusznej można było się śmiać i robił to prze pobożny obecnie Kukiz piosenką „ ksiądz proboszcz już się zbliża już pyka do mych drzwi”...
I po okresie względnych swobód, nadszedł czas budowania ideologii kolejnej, też jedynie słusznej.
Wyglada na to , że jesteśmy społeczeństwem , które potrzebuje przewodnika. Raz lepszego raz gorszego, ale narzucającego swoją wizję życia.
Czy ktoś z Was brał ślub kościelny, gdzie jedna osoba jest wierząca a druga to ateista? Jak podchodzą do tego księża w Myślenicach i okolicach? Nie jestem stąd, więc nie do końca wiem, kogo podpytać w tym temacie.
To zależy od twojego statusu społecznego.
I nie jest to charakterystyka konkretnego miasta.
Pierwsze co mi przyszło do głowy to "jak nie posmarujesz, to nie pojedziesz"
Drugie; jeśli sam bym był w takiej sytuacji to w pierwszej kolejności zapytałbym księdza Orawczaka z parafii na Zarabiu. Co do reszty proboszczów to nie mam zdania.
Umawiasz się na wizytę lub czekasz w kolejce w godzinach przyjęć kancelarii i pytasz. Z apostazją nie miałem żadnych problemów więc ze ślubem jednostronnym też nie powinno być. W rozmowie pomaga poczucie własnej wartości. Powodzonka.
Brałam taki ślub 29 lat temu. Wymagana była wtedy zgoda biskupa, ale biskup wtedy był normalny i nie uważał niekatolików i innych za zarazę, jak robi to obecny. Również z księżmi rozmawiało się w miarę normalnie, bo też uznawali, że nie każdy musi być katolikiem. Dzisiaj popierają jedynie słuszną partię, która uważa, że katolicka rodzina to wszyscy katolicy w tej rodzinie. Ja miałam szczęście i do dziś szczęśliwie żyję w rodzinie, a jak patrzę na niektóre katolickie małżeństwa po drugim lub trzecim ślubie kościelnym to po prostu pusty śmiech mnie ogarnia. Hipokryzja!
Wtedy była inna dominująca ideologia.
Po tej jedynie słusznej można było się śmiać i robił to prze pobożny obecnie Kukiz piosenką „ ksiądz proboszcz już się zbliża już pyka do mych drzwi”...
I po okresie względnych swobód, nadszedł czas budowania ideologii kolejnej, też jedynie słusznej.
Wyglada na to , że jesteśmy społeczeństwem , które potrzebuje przewodnika. Raz lepszego raz gorszego, ale narzucającego swoją wizję życia.