to piewcy tradycji sa przeciez... wiec ja do nich tradycyjnie chcialbym z kielbasa, kieliszkiem, wodka i zagrycha a oni tylko lapy wyciagaja po dolary i ojro :) no i gdzie ta tradycja? swoja droga to w jeden dzien mialem 3 wizyty :)
czasy się zmieniają to i tradycja ulega modyfikacji... a szkoda, bo ta "kiełbasa i wódka z zagrychą" to fajna sprawa była :] z drugiej jednak strony kto z nas odważy się teraz zaprosić obcych ludzi do domu na taki o to poczęstunek?
Bo bierze sie co daja, a nie wybrzydza :P taka prawda. Nawet jak nic nie chca dac. Nie kazdy moze cos dac, a z drugiej strony nie chce byc niegoscinny ;)
Ale dawniej po wódke i zagryche przychodzili ludzie dorośli, wystawiali przedstawienie i imprezowali. W jedną noc max kilka domów, często jeden, bo już nie wychodzili po poczęstunku.
Ja wpuszczam i uważam, że to jest fajna sprawa - oczywiście denerwują takie ekipy, gdzie nie widać szopki bo taka mała a gości jest dwóch i nie potrafią nic zaśpiewać dobrze nawet.
My przyjmujemy kolędę.
Nie podoba mi się tylko zwyczaj, że razem z księdzem chodzą dwaj ministranci i organista. Jeszcze dawniej kościelny, tyle osób!
Cóż ze zwyczajami trudno walczyć, można zgrzytać zębami i uśmiechać się.
Za niedopuszczalne jest pozostawanie tych osób do końca kolędy.
Odwiedziny księdza to wizyta pasterska i czas na chwilę szczerej rozmowy.
Ksiądz to osoba zaufania. Ale pozostałe? Zwłaszcza ci młodsi?
To jak ma wyglądać rozmowa, o ładnej pogodzie, czy o problemie rodzin u których jest kolęda?
Spadną gromy na mnie?
Ps: Zagalopowałem się. Temat jest o kolędnikach, a ja z grubej rury, o kolędzie!
Nas odwiedzili wczoraj kolędnicy z prawdziwego zdarzenia: siła chłopa, akordeon, saksofon, bęben, głosy jak dzwony i szopka dźwigana przez jednego z nich na plecach - taka wielka :) W dodatku mieli ciekawy repertuar (a nie tylko "Przybieżeli do Betlejem") i na każdym piętrze (mieszkam w bloku) śpiewali co innego.
Takich to aż miło wpuścić :)
zgadzam się tacy kolędnicy z prawdziwego zdarzenia z orkiestra i szopką powinni odwiedzi każdy dom ,bo prawdę mówiąc nasze polskie tradycje zanikają ,a szkoda naprawdę szkoda:(
adzygmunt pierwszy raz słysze żeby z księdzem po kolędzie chodził jeszcze organista ? rozumiem ministranci ale żeby siedzieli w domu ? wszędzie gdzie mam rodzine jak i u nas ministranci zaśpiewają, dostaną kasę, napiszą na drzwiach są na pierwszej modlitwie księdza i wychodzą. Gdzie to takie zwyczaje panują że ministranci z organistą siedzą i do końca wizyty księdza ?:)
Co do kolędników to wpuszczam tylko tych pierwszych no chyba że wpadnie ekipa o jakiej wspominaliście wyżej...
wpuszczacie kolednikow? a jesli tak to tylko pierwszych, czy wszystkich?
Nie wpuszczam ;P
ALE CHAMY Z WAS !!!
to piewcy tradycji sa przeciez... wiec ja do nich tradycyjnie chcialbym z kielbasa, kieliszkiem, wodka i zagrycha a oni tylko lapy wyciagaja po dolary i ojro :) no i gdzie ta tradycja? swoja droga to w jeden dzien mialem 3 wizyty :)
czasy się zmieniają to i tradycja ulega modyfikacji... a szkoda, bo ta "kiełbasa i wódka z zagrychą" to fajna sprawa była :] z drugiej jednak strony kto z nas odważy się teraz zaprosić obcych ludzi do domu na taki o to poczęstunek?
Bo bierze sie co daja, a nie wybrzydza :P taka prawda. Nawet jak nic nie chca dac. Nie kazdy moze cos dac, a z drugiej strony nie chce byc niegoscinny ;)
Ale dawniej po wódke i zagryche przychodzili ludzie dorośli, wystawiali przedstawienie i imprezowali. W jedną noc max kilka domów, często jeden, bo już nie wychodzili po poczęstunku.
Ja wpuszczam i uważam, że to jest fajna sprawa - oczywiście denerwują takie ekipy, gdzie nie widać szopki bo taka mała a gości jest dwóch i nie potrafią nic zaśpiewać dobrze nawet.
My przyjmujemy kolędę.
Nie podoba mi się tylko zwyczaj, że razem z księdzem chodzą dwaj ministranci i organista. Jeszcze dawniej kościelny, tyle osób!
Cóż ze zwyczajami trudno walczyć, można zgrzytać zębami i uśmiechać się.
Za niedopuszczalne jest pozostawanie tych osób do końca kolędy.
Odwiedziny księdza to wizyta pasterska i czas na chwilę szczerej rozmowy.
Ksiądz to osoba zaufania. Ale pozostałe? Zwłaszcza ci młodsi?
To jak ma wyglądać rozmowa, o ładnej pogodzie, czy o problemie rodzin u których jest kolęda?
Spadną gromy na mnie?
Ps: Zagalopowałem się. Temat jest o kolędnikach, a ja z grubej rury, o kolędzie!
do ad zygmunta to u nas na wiosce też chodzi cała świta, ale oni wychodzą i ksiądz zostaje sam z domownikami.
I tak powinno być u nas, a niestety nie ma!
Nas odwiedzili wczoraj kolędnicy z prawdziwego zdarzenia: siła chłopa, akordeon, saksofon, bęben, głosy jak dzwony i szopka dźwigana przez jednego z nich na plecach - taka wielka :) W dodatku mieli ciekawy repertuar (a nie tylko "Przybieżeli do Betlejem") i na każdym piętrze (mieszkam w bloku) śpiewali co innego.
Takich to aż miło wpuścić :)
zgadzam się tacy kolędnicy z prawdziwego zdarzenia z orkiestra i szopką powinni odwiedzi każdy dom ,bo prawdę mówiąc nasze polskie tradycje zanikają ,a szkoda naprawdę szkoda:(
ja spuszczam psa na kolędników...;p
adzygmunt pierwszy raz słysze żeby z księdzem po kolędzie chodził jeszcze organista ? rozumiem ministranci ale żeby siedzieli w domu ? wszędzie gdzie mam rodzine jak i u nas ministranci zaśpiewają, dostaną kasę, napiszą na drzwiach są na pierwszej modlitwie księdza i wychodzą. Gdzie to takie zwyczaje panują że ministranci z organistą siedzą i do końca wizyty księdza ?:)
Co do kolędników to wpuszczam tylko tych pierwszych no chyba że wpadnie ekipa o jakiej wspominaliście wyżej...
Wczoraj na mieście widziałem prawdziwych 'Trzech Króli' !! ;)
Ja ich codziennie widzę pod Haliną na osiedlu (i to nawet nie tylko 3) :P chociaż teraz się przenieśli bo sklep zamknięty:)
Boleeeeek...to są trzej królowie i książęta :)
Hehe no tak sorry mój błąd :P:P
Ja dałem kolędnikom po dwa cukierki po czym wszedłem do domu i ich olałem :)
[quote=DaQo] Ja dałem kolędnikom po dwa cukierki po czym wszedłem do domu i ich olałem :) [/quote]
A może zacznij używać też nicku De Bil Bil?