Fakty i Mity i wypowiedzi byłych pracowników wystarczy za komentarz.
Pytanie za 100 pkt.czy słyszeliście kiedyś wypowiedź zwolnionego pracownika który wypowiada się dobrze o pracodawcy?
Fakty i Mity i wypowiedzi byłych pracowników wystarczy za komentarz.
Pytanie za 100 pkt.czy słyszeliście kiedyś wypowiedź zwolnionego pracownika który wypowiada się dobrze o pracodawcy?
- trafnie to ująłeś. Jest rzeczą oczywistą, że zwolniony pracownik nigdy dobrze o pracodawcy nie powie. Choćby i słusznie był zwolniony i tak będzie go oczerniał, szkalował i podjudzał ludzi przeciw niemu. Taki pracownik czuje się wielce pokrzywdzony bo pracodawca śmiał go zwolnić. Nie ważne czy słusznie czy nie. Ważne jest, że "zły, chciwy, itp. itd." pracodawca zwolnił biednego człowieczka i zabrał mu chleb.
Inną sprawą jest to, że między nami, są niestety ludzie, którzy zdają się mieć tylko jedno na celu. Jątrzyć, mącić, skłócać, podjudzać itd. Tacy nigdy nie sprawdzą problemu u źródła tylko cytują inne rzekome autorytety aby zaognić konflikt. Podają często brednie z różnych (o bliżej nieokreślonej wiarygodności) źródeł zamiast rzeczowych argumentów, żeby tylko zdyskredytować kogoś. Najgorsze jest to, że coraz więcej takich "osobników" tu (i nie tylko tu) mamy. Nie będę nikogo konkretnego wskazywał palcem bo nie o to tu chodzi. (Wystarczy zresztą trochę więcej czasu poświęcić na lekturę tutejszych wątków, żeby "ich" odnaleźć.) Chcę tylko wszystkim czytającym to ( i nie tylko) forum dać jedną dobrą radę: Zanim człowieku wydasz na "kogoś" (osobę, firmę, instytucję itp.) wyrok lepiej dokładnie poznaj sprawę i rozważ wszystkie argumenty "za" i "przeciw". Zamiast ślepo wierzyć tzw. podżegaczom staraj się sam dociec prawdy bo możesz komuś uczciwemu bardzo zaszkodzić a nawet go zniszczyć. Nie wspominam już co takim zachowaniem, mówisz człowieku, o sobie....
nie wazne czy to plotka czy nie, - ty nie sprawdziles informacji w samym caritasie i jesli sie okaze to nieprawda to wlasnie pomowiles caritas...
trudno się nie zgodzić, że zanim się coś powie trzeba sprawdzić informację.
k--2 napisał/a:
ja kilka lat temu chciałem przekazać trochę odzieży w idealnym stanie w myślenickim caritasie i otrzymałem odpowiedź że sorry ale używanych rzeczy - nie
zgadza się i mają rację. Powodem są przepisy sanepidowskie i trudno się dziwić.
Fakty i Mity i wypowiedzi byłych pracowników wystarczy za komentarz.
Pytanie za 100 pkt.czy słyszeliście kiedyś wypowiedź zwolnionego pracownika który wypowiada się dobrze o pracodawcy?
Oto jak działają \\\\\\"procedury\\\\\\" DWR Caritas w Zebrzydowicach w przypadku zagrożenia życia kuracjusza, w przypadku udaru mózgu (przypadek mojej mamy), ale również w przypadku złamania ręki przez inną kobietę (wiadomość z SOR):
1. zbagatelizowanie symptomów poważnego osłabienia zdrowia już poprzedniego dnia. Informacja od współlokatorki mamy, samej mamy (zrozumiały jeszcze bełkot) i stanu, w jakim zastałyśmy ją razem z koleżanką następnego dnia (ostatni dzień turnusu) ok. 11. 30:
poważne osłabienie, brak sił, bełkot, leży w ubraniu, zasikana, a przecież wg telefonicznej informacji p. o. kierownika ośrodka: \\\\\\"mama nie chce wstać, zejść na śniadanie i jechać do domu, ale chce do szpitala\\\\\\". Mama jest (bo wierzę, ze wróci do normy, mimo paraliżu i braku mowy) świadomą, inteligentną kobietą i chciała pomocy, ratunku od pań, które nie muszą być \\\\\\"ekspertkami od udarów\\\\\\" i świadczyć całodobowej pomocy (bo taka nie była potrzebna!). Wystarczyło w chwili zagrożenia zdrowia i życia dzwonić po karetkę. To ich obowiązek nie tylko zawodowy, ale i ludzki, a tym bardziej katolicki:)
Tymczasem (patrz: pkt. 2)
2. mama leży bez szklanki wody, jakiejkolwiek pomocy i czeka na mój przyjazd. Dobrze, że to był ostatni dzień turnusu! Nawet kadra kolonijna wie, że w takiej sytuacji najpierw udziela się pomocy medycznej, a dopiero później dzwoni do rodziców. A w Państwa ośrodku są starsi ludzie, pozostawienie w łóżku kogoś, kto nie może wstać, a wcześniej chodził - to zagrożenie np. dla serca.
Poranny telefon do mnie (przed godz. 9. 00) to czysta manipulacja. Miałam jak najszybciej przyjechać i \\\\\\"zabrać paniom\\\\\\" problem z głowy, a dodatkowo być przygotowana, że \\\\\\"trudno ma pani z mamą\\\\\\" (cyt). Czyżby przewidywanie konsekwencji swoich działań, a właściwie ich braku? Nie miałyśmy z koleżanką pojęcia, że zastaniemy efekt wyraźnego zaniedbania, a nawet okrucieństwa lub bezmyślności (próbując panie usprawiedliwiać). Ale usprawiedliwienia... nie ma. Koleżanka pani K. ze zmiany, odpowiedziała nam, na pytanie, dlaczego mama nie ma nawet wody, nie mówiąc o herbacie: \\\\\\"Pani K. jest w ciąży i nie może chodzić tyle razy na I piętro\\\\\\". Wystarczyło pójść raz, ale zachować się uczciwie, konkretnie i po ludzku. W takiej sytuacji wypada wziąć urlop.
3. współlokatorka mamy, informuje nas, zanim p. K. G. wyprowadza ją z pokoju i \\\\\\"ucisza\\\\\\", że pozostaje w pokoju do następnego dnia. Wychodząc, prosi: \\\\\\"Dobrze, już będę cicho. Tylko mnie zostawcie\\\\\\" (cyt.) Mam nadzieję, że w obliczu tragedii mojej mamy (i mojej) nie uda jej się \\\\\\"uciszyć\\\\\\"
4. musiałam prosić p. K., a następnie stanowczo nalegać, by wezwano karetkę. Na szczęście jak powiedziałam księdzu \\\\\\"badającemu procedury\\\\\\": \\\\\\"mam Boga w sercu\\\\\\", choć o nim nie mówię, jak również w myślach i działaniu. Wraz z lekarzami z S. i Opatrzności (ostatnia noc i dzień turnusu) ocaliliśmy mamie życie. Teraz trzeba walczyć o jej zdrowie. Tymczasem ośrodek wyjaśnia \\\\\\"procedury\\\\\\", żadnego kontaktu, pomocy, zadośćuczynienia, odszkodowania.
5. w/w \\\\\\"procedury\\\\\\" zastosowane rano, ostatniego dnia turnusu są niedopuszczalne i nieludzkie. Pan dr D. również powinien wezwać karetkę, a nie zostawiać płatne skierowanie na transport medyczny (ale to chyba tak \\\\\\"pro forma. gdybym się \\\\\\"rzucała\\\\\\"). Na szczęście pomyślałam, że w zastanym stanie nie można mamy przewozić inaczej jak karetką. Nie tylko mamy, każdego człowieka!
6. Państwo powinniście obok wyjaśniania \\\\\\"procedur\\\\\\", pomóc w rehabilitacji mojej mamy, zadośćuczynić, tak, by mogła wrócić do zdrowia na ile jest to możliwe Jestem pewna, że pracownice ośrodka poinformowały księdza, zgodnie z sumieniem, którego nie miały patrząc na cierpienie mojej mamy (czy też innych osób, o ile potwierdzą się informacje z SOR na temat innych zaniedbań ośrodka). Nie jestem \\\\\\"ekspertem od udarów\\\\\\", ale inteligentną, wykształconą, a przede wszystkim ludzką osobą (podobnie moja koleżanka), dlatego... brakuje słów. Wtorkowe \\\\\\"procedury\\\\\\" (do czasu mojego przyjazdu, ok. 11. 30) ośrodka są przerażające, ale i poniedziałkowe zmuszają do refleksji.
Jak można postępować w powyższy sposób? - to typowe pytanie retoryczne, ale będę na nie szukać odpowiedzi. Przez tydzień mama (i ja) walczyłyśmy o życie!
Obecnie, próbuję pomóc jej wyjść z bardzo ciężkiego stanu poudarowego, a jest to trudne i napotyka na przeszkody zbyt poważnego stanu zdrowia (sondowanie, cewnikowanie, paraliż prawostronny, afazja, ale pełnia rozumienia i chęć normalnego życia!!!), terminów, kosztów, braku miejsc, itp, itd. W przeciwieństwie do pań z wtorkowej zmiany w ośrodku, mam serce i ludzkie uczucia!
7. \\\\\\"Pracownice\\\\\\" ośrodka zablokowały mój telefon, sms, który do nich dotarł był z innego nr telefonu. Mój nr tel. był skutecznie zablokowany, nie mogłam się połączyć a ni wysłać 3 sms-ów. I jako jedyny kontakt e-mail od p. o kierownika ośrodka (styl odpowiada kompetencjom i uczciwości \\\\\\"pracownic\\\\\\"): \\\\\\"Witam... po pierwsze bardzo nam przykro ze wyszłą taka sytuacja. Dzień wcześniej ani w nocy nie było żadnych symptomów ze mamie coś się dzieje. Wieczorem miała jeszcze wymoczone nogi i obcięte paznokcie, co jakby się coś działo to tego nie dałoby się tego zrobić (fakt miał miejsce w sobotę, nie w poniedziałek - zapis w kalendarzyku mamy:). Nikt nie blokuje numeru niczyjego, dostałyśmy wiadomość z poczty głosowej wysłana jako sms (z innego nr tel:). Jeszcze raz bardzo nam przykro z zaistniałej sytuacji, mamy nadzieje ze stan zdrowia ulegnie poprawie. Z poważaniem Nazwisko Imię (kolejność jak wszytko inne:) A ksiądz \\\\\\"wyjaśniający procedury\\\\\\" przyjmuje mnie na schodach i krzycząc poucza, Że wszystko jest zapisywane. mam nadzieję, że powyższe \\\\\\"kwiatki\\\\\\":) również i poucza mnie, że to nie ZOL. I że jest to moja osobista tragedia (4 lata temu straciłam pozostałych bliskich, a jestem młoda). Tragediom należy zapobiegać lub je minimalizować, a nie spokojnie wysyłać innych na drugi brzeg ...
Mama nie potrzebowała opieki całodobowej, ani pobytu w ZOL, chodziła o 1 kuli, wszystko robiła samodzielnie, była bardzo inteligentna i świadoma. Jest stosunkowo młoda, po 70-ce. Pokonała wiele chorób, tragedii i -paradoksalnie- spotkała na swojej drodze miłosierne panie z Caritas
Wciąż jest, ale do tego potrzeba pomocy i pieniędzy!!! STANOWCZO ODRADZAM WSZYSTKIM MYŚLĄCYM OSOBOM WYJAZDU na takie turnusy REHABILITACYJNO - WYKOŃCZENIOWE
Myślałam, że mama wróci ... bez kuli, silniejsza, a przynajmniej sprawniejsza ... Nie mam złudzeń co do działania kk, ale byłam pewna, że ludzie na tych turnusach są bezpieczni...
To niezmiernie smutne że w służbie zdrowia jest taka znieczulica. Chyba nie ma większego znaczenia czy to ośrodek państwowy, NZOZ czy prowadzony przez kościół choć wydawałoby się iż od tego ostatniego można wymagać nieco więcej. Współczuję i życzę powodzenia w walce o zdrowie mamy i Waszą godność.
Trochę z innej beczki, ostatnio zawitała u mnie Pani, która zbierała pieniądze na swojego wnuka, po zapoznaniu się z dokumentacją okazało się, że nic się nie zgadza a pani zmieniła zeznania, że to nie dla swojego wnuka, tylko dla wnuka rodzonej siostry. Pani była z Częstochowy ale jak twierdziła przyjechała do rodziny i zbiera. Wszystko ok, ale znam już "firmę" z Częstochowy w taki sam sposób zbierającą pieniądze, która okazała się oszustem. Ale ja ciągle nie o tym co chciałam.
Pani przedstawiła mi kartkę, na której swoje pieczęcie przybijały firmy, które zechciały podarować tej Pani swoje pieniądze. Wśród tych firm były urzędy gminy chyba Wiśniowa i Dobczyce. Pani chwaliła się tymi pieczątkami by udowodnić swoje dobre intencje. Zapytałam czy wystawi mi potwierdzenie, że pieniądze otrzymała, bo skoro chodzi po firmach i zbiera pieczątki to musi takie coś wystawiać. Nikt nie ruszy firmowych pieniędzy bez świstka bo wyleci choćby chciał jak najlepiej. Pani stwierdziła, że nie ma takiego prawa.
I teraz pytam. Kto pozwala działać takim oszustom. Dlaczego Urzędy Gminy na gębę wpłacają podejrzanym osobom nasze pieniądze? Na jakiej podstawie to robią?
O co tu chodzi?
Biedny człowiek nie ma co tam robić,do caritasu podjeżdzają taxsówkami .W caritasie w Myślenicach doceniają bogatych i tych żuli z pod lewiatanu.-bo dziecku czekolady nie dadzą a żulowi z pod lewiatanu dadzą,przekonałam się na własnej skórze..
co do caritasu myślenickiego jeśli macie jakieś wątpliwości zapraszam na spotkanie myślę że z miłą chęcią ludzie tam służący pokarzą co robią i gdzie idzie zebrana przez nich żywność np. ze zbiórek żywności która odbyła się nie tak dawno :) Jeśli chodzi o "żuli spod sklepu" owszem tacy też przychodzą po pomoc, też są ludźmi może są alkoholikami owszem ale tam działa kuchnia w soboty wiec kto z Was odmówiłby nawet takiemu człowiekowi posiłku ? Jeśli macie jakieś wątpliwości co do działalności tego wolontariatu w Myślenicach myślę że warto zapytać najpierw kogoś kto tam działa a później dopiero rzucać oskarżenia, Jakiś czas temu ukazał się artykuł o tym w Sednie wiec może warto skontaktować się z jedną z wolontariuszek i po prostu powiedzieć/zapytać wprost. Takie działania ułatwiły by sprawę i rozwiały Wasze wątpliwości bez siania zwątpienia w prawość dzieła jakim jest wolontariat caritas w Myślenicach.
Fakty i Mity i wypowiedzi byłych pracowników wystarczy za komentarz.
Pytanie za 100 pkt.czy słyszeliście kiedyś wypowiedź zwolnionego pracownika który wypowiada się dobrze o pracodawcy?
- trafnie to ująłeś. Jest rzeczą oczywistą, że zwolniony pracownik nigdy dobrze o pracodawcy nie powie. Choćby i słusznie był zwolniony i tak będzie go oczerniał, szkalował i podjudzał ludzi przeciw niemu. Taki pracownik czuje się wielce pokrzywdzony bo pracodawca śmiał go zwolnić. Nie ważne czy słusznie czy nie. Ważne jest, że "zły, chciwy, itp. itd." pracodawca zwolnił biednego człowieczka i zabrał mu chleb.
Inną sprawą jest to, że między nami, są niestety ludzie, którzy zdają się mieć tylko jedno na celu. Jątrzyć, mącić, skłócać, podjudzać itd. Tacy nigdy nie sprawdzą problemu u źródła tylko cytują inne rzekome autorytety aby zaognić konflikt. Podają często brednie z różnych (o bliżej nieokreślonej wiarygodności) źródeł zamiast rzeczowych argumentów, żeby tylko zdyskredytować kogoś. Najgorsze jest to, że coraz więcej takich "osobników" tu (i nie tylko tu) mamy. Nie będę nikogo konkretnego wskazywał palcem bo nie o to tu chodzi. (Wystarczy zresztą trochę więcej czasu poświęcić na lekturę tutejszych wątków, żeby "ich" odnaleźć.) Chcę tylko wszystkim czytającym to ( i nie tylko) forum dać jedną dobrą radę: Zanim człowieku wydasz na "kogoś" (osobę, firmę, instytucję itp.) wyrok lepiej dokładnie poznaj sprawę i rozważ wszystkie argumenty "za" i "przeciw". Zamiast ślepo wierzyć tzw. podżegaczom staraj się sam dociec prawdy bo możesz komuś uczciwemu bardzo zaszkodzić a nawet go zniszczyć. Nie wspominam już co takim zachowaniem, mówisz człowieku, o sobie....
trudno się nie zgodzić, że zanim się coś powie trzeba sprawdzić informację.
zgadza się i mają rację. Powodem są przepisy sanepidowskie i trudno się dziwić.
czasami są tacy
TURNUSY REHABILITACYJNO-WYKOŃCZENIOWE CARITAS Zebrzydowice
Oto jak działają \\\\\\"procedury\\\\\\" DWR Caritas w Zebrzydowicach w przypadku zagrożenia życia kuracjusza, w przypadku udaru mózgu (przypadek mojej mamy), ale również w przypadku złamania ręki przez inną kobietę (wiadomość z SOR):
1. zbagatelizowanie symptomów poważnego osłabienia zdrowia już poprzedniego dnia. Informacja od współlokatorki mamy, samej mamy (zrozumiały jeszcze bełkot) i stanu, w jakim zastałyśmy ją razem z koleżanką następnego dnia (ostatni dzień turnusu) ok. 11. 30:
poważne osłabienie, brak sił, bełkot, leży w ubraniu, zasikana, a przecież wg telefonicznej informacji p. o. kierownika ośrodka: \\\\\\"mama nie chce wstać, zejść na śniadanie i jechać do domu, ale chce do szpitala\\\\\\". Mama jest (bo wierzę, ze wróci do normy, mimo paraliżu i braku mowy) świadomą, inteligentną kobietą i chciała pomocy, ratunku od pań, które nie muszą być \\\\\\"ekspertkami od udarów\\\\\\" i świadczyć całodobowej pomocy (bo taka nie była potrzebna!). Wystarczyło w chwili zagrożenia zdrowia i życia dzwonić po karetkę. To ich obowiązek nie tylko zawodowy, ale i ludzki, a tym bardziej katolicki:)
Tymczasem (patrz: pkt. 2)
2. mama leży bez szklanki wody, jakiejkolwiek pomocy i czeka na mój przyjazd. Dobrze, że to był ostatni dzień turnusu! Nawet kadra kolonijna wie, że w takiej sytuacji najpierw udziela się pomocy medycznej, a dopiero później dzwoni do rodziców. A w Państwa ośrodku są starsi ludzie, pozostawienie w łóżku kogoś, kto nie może wstać, a wcześniej chodził - to zagrożenie np. dla serca.
Poranny telefon do mnie (przed godz. 9. 00) to czysta manipulacja. Miałam jak najszybciej przyjechać i \\\\\\"zabrać paniom\\\\\\" problem z głowy, a dodatkowo być przygotowana, że \\\\\\"trudno ma pani z mamą\\\\\\" (cyt). Czyżby przewidywanie konsekwencji swoich działań, a właściwie ich braku? Nie miałyśmy z koleżanką pojęcia, że zastaniemy efekt wyraźnego zaniedbania, a nawet okrucieństwa lub bezmyślności (próbując panie usprawiedliwiać). Ale usprawiedliwienia... nie ma. Koleżanka pani K. ze zmiany, odpowiedziała nam, na pytanie, dlaczego mama nie ma nawet wody, nie mówiąc o herbacie: \\\\\\"Pani K. jest w ciąży i nie może chodzić tyle razy na I piętro\\\\\\". Wystarczyło pójść raz, ale zachować się uczciwie, konkretnie i po ludzku. W takiej sytuacji wypada wziąć urlop.
3. współlokatorka mamy, informuje nas, zanim p. K. G. wyprowadza ją z pokoju i \\\\\\"ucisza\\\\\\", że pozostaje w pokoju do następnego dnia. Wychodząc, prosi: \\\\\\"Dobrze, już będę cicho. Tylko mnie zostawcie\\\\\\" (cyt.) Mam nadzieję, że w obliczu tragedii mojej mamy (i mojej) nie uda jej się \\\\\\"uciszyć\\\\\\"
4. musiałam prosić p. K., a następnie stanowczo nalegać, by wezwano karetkę. Na szczęście jak powiedziałam księdzu \\\\\\"badającemu procedury\\\\\\": \\\\\\"mam Boga w sercu\\\\\\", choć o nim nie mówię, jak również w myślach i działaniu. Wraz z lekarzami z S. i Opatrzności (ostatnia noc i dzień turnusu) ocaliliśmy mamie życie. Teraz trzeba walczyć o jej zdrowie. Tymczasem ośrodek wyjaśnia \\\\\\"procedury\\\\\\", żadnego kontaktu, pomocy, zadośćuczynienia, odszkodowania.
5. w/w \\\\\\"procedury\\\\\\" zastosowane rano, ostatniego dnia turnusu są niedopuszczalne i nieludzkie. Pan dr D. również powinien wezwać karetkę, a nie zostawiać płatne skierowanie na transport medyczny (ale to chyba tak \\\\\\"pro forma. gdybym się \\\\\\"rzucała\\\\\\"). Na szczęście pomyślałam, że w zastanym stanie nie można mamy przewozić inaczej jak karetką. Nie tylko mamy, każdego człowieka!
6. Państwo powinniście obok wyjaśniania \\\\\\"procedur\\\\\\", pomóc w rehabilitacji mojej mamy, zadośćuczynić, tak, by mogła wrócić do zdrowia na ile jest to możliwe Jestem pewna, że pracownice ośrodka poinformowały księdza, zgodnie z sumieniem, którego nie miały patrząc na cierpienie mojej mamy (czy też innych osób, o ile potwierdzą się informacje z SOR na temat innych zaniedbań ośrodka). Nie jestem \\\\\\"ekspertem od udarów\\\\\\", ale inteligentną, wykształconą, a przede wszystkim ludzką osobą (podobnie moja koleżanka), dlatego... brakuje słów. Wtorkowe \\\\\\"procedury\\\\\\" (do czasu mojego przyjazdu, ok. 11. 30) ośrodka są przerażające, ale i poniedziałkowe zmuszają do refleksji.
Jak można postępować w powyższy sposób? - to typowe pytanie retoryczne, ale będę na nie szukać odpowiedzi. Przez tydzień mama (i ja) walczyłyśmy o życie!
Obecnie, próbuję pomóc jej wyjść z bardzo ciężkiego stanu poudarowego, a jest to trudne i napotyka na przeszkody zbyt poważnego stanu zdrowia (sondowanie, cewnikowanie, paraliż prawostronny, afazja, ale pełnia rozumienia i chęć normalnego życia!!!), terminów, kosztów, braku miejsc, itp, itd. W przeciwieństwie do pań z wtorkowej zmiany w ośrodku, mam serce i ludzkie uczucia!
7. \\\\\\"Pracownice\\\\\\" ośrodka zablokowały mój telefon, sms, który do nich dotarł był z innego nr telefonu. Mój nr tel. był skutecznie zablokowany, nie mogłam się połączyć a ni wysłać 3 sms-ów. I jako jedyny kontakt e-mail od p. o kierownika ośrodka (styl odpowiada kompetencjom i uczciwości \\\\\\"pracownic\\\\\\"): \\\\\\"Witam... po pierwsze bardzo nam przykro ze wyszłą taka sytuacja. Dzień wcześniej ani w nocy nie było żadnych symptomów ze mamie coś się dzieje. Wieczorem miała jeszcze wymoczone nogi i obcięte paznokcie, co jakby się coś działo to tego nie dałoby się tego zrobić (fakt miał miejsce w sobotę, nie w poniedziałek - zapis w kalendarzyku mamy:). Nikt nie blokuje numeru niczyjego, dostałyśmy wiadomość z poczty głosowej wysłana jako sms (z innego nr tel:). Jeszcze raz bardzo nam przykro z zaistniałej sytuacji, mamy nadzieje ze stan zdrowia ulegnie poprawie. Z poważaniem Nazwisko Imię (kolejność jak wszytko inne:) A ksiądz \\\\\\"wyjaśniający procedury\\\\\\" przyjmuje mnie na schodach i krzycząc poucza, Że wszystko jest zapisywane. mam nadzieję, że powyższe \\\\\\"kwiatki\\\\\\":) również i poucza mnie, że to nie ZOL. I że jest to moja osobista tragedia (4 lata temu straciłam pozostałych bliskich, a jestem młoda). Tragediom należy zapobiegać lub je minimalizować, a nie spokojnie wysyłać innych na drugi brzeg ...
Mama nie potrzebowała opieki całodobowej, ani pobytu w ZOL, chodziła o 1 kuli, wszystko robiła samodzielnie, była bardzo inteligentna i świadoma. Jest stosunkowo młoda, po 70-ce. Pokonała wiele chorób, tragedii i -paradoksalnie- spotkała na swojej drodze miłosierne panie z Caritas
Wciąż jest, ale do tego potrzeba pomocy i pieniędzy!!! STANOWCZO ODRADZAM WSZYSTKIM MYŚLĄCYM OSOBOM WYJAZDU na takie turnusy REHABILITACYJNO - WYKOŃCZENIOWE
Myślałam, że mama wróci ... bez kuli, silniejsza, a przynajmniej sprawniejsza ... Nie mam złudzeń co do działania kk, ale byłam pewna, że ludzie na tych turnusach są bezpieczni...
To niezmiernie smutne że w służbie zdrowia jest taka znieczulica. Chyba nie ma większego znaczenia czy to ośrodek państwowy, NZOZ czy prowadzony przez kościół choć wydawałoby się iż od tego ostatniego można wymagać nieco więcej. Współczuję i życzę powodzenia w walce o zdrowie mamy i Waszą godność.
Trochę z innej beczki, ostatnio zawitała u mnie Pani, która zbierała pieniądze na swojego wnuka, po zapoznaniu się z dokumentacją okazało się, że nic się nie zgadza a pani zmieniła zeznania, że to nie dla swojego wnuka, tylko dla wnuka rodzonej siostry. Pani była z Częstochowy ale jak twierdziła przyjechała do rodziny i zbiera. Wszystko ok, ale znam już "firmę" z Częstochowy w taki sam sposób zbierającą pieniądze, która okazała się oszustem. Ale ja ciągle nie o tym co chciałam.
Pani przedstawiła mi kartkę, na której swoje pieczęcie przybijały firmy, które zechciały podarować tej Pani swoje pieniądze. Wśród tych firm były urzędy gminy chyba Wiśniowa i Dobczyce. Pani chwaliła się tymi pieczątkami by udowodnić swoje dobre intencje. Zapytałam czy wystawi mi potwierdzenie, że pieniądze otrzymała, bo skoro chodzi po firmach i zbiera pieczątki to musi takie coś wystawiać. Nikt nie ruszy firmowych pieniędzy bez świstka bo wyleci choćby chciał jak najlepiej. Pani stwierdziła, że nie ma takiego prawa.
I teraz pytam. Kto pozwala działać takim oszustom. Dlaczego Urzędy Gminy na gębę wpłacają podejrzanym osobom nasze pieniądze? Na jakiej podstawie to robią?
O co tu chodzi?
precz z komuną !
Biedny człowiek nie ma co tam robić,do caritasu podjeżdzają taxsówkami .W caritasie w Myślenicach doceniają bogatych i tych żuli z pod lewiatanu.-bo dziecku czekolady nie dadzą a żulowi z pod lewiatanu dadzą,przekonałam się na własnej skórze..
Jesteś dzieckiem, czy żulem, skoro na własnej skórze się przekonałaś?
mam troche rzeczy na pobyciu rozmiar 38/40
a co cię to obchodzi kim jestem -zapytaj w caritasie zapewne ci powiedzą,,
Do caritasu nie chodzę, bo jest mi nie po drodze.
co do caritasu myślenickiego jeśli macie jakieś wątpliwości zapraszam na spotkanie myślę że z miłą chęcią ludzie tam służący pokarzą co robią i gdzie idzie zebrana przez nich żywność np. ze zbiórek żywności która odbyła się nie tak dawno :) Jeśli chodzi o "żuli spod sklepu" owszem tacy też przychodzą po pomoc, też są ludźmi może są alkoholikami owszem ale tam działa kuchnia w soboty wiec kto z Was odmówiłby nawet takiemu człowiekowi posiłku ? Jeśli macie jakieś wątpliwości co do działalności tego wolontariatu w Myślenicach myślę że warto zapytać najpierw kogoś kto tam działa a później dopiero rzucać oskarżenia, Jakiś czas temu ukazał się artykuł o tym w Sednie wiec może warto skontaktować się z jedną z wolontariuszek i po prostu powiedzieć/zapytać wprost. Takie działania ułatwiły by sprawę i rozwiały Wasze wątpliwości bez siania zwątpienia w prawość dzieła jakim jest wolontariat caritas w Myślenicach.