Jako studentka (dzienna) pracowałam w sklepie w centrum handlowym. I cieszyłam się, że mam kiedy iść do pracy, bo w ciągu tygodnia było to nierealne. A za niedziele to dostawało się małe dodatki do wypłaty.
Druga rzecz - teraz ja i mój partner pracujemy od poniedziałku do piątku do późnych godzin popołudniowych. W soboty on jeździ jeszcze na jakieś roboty wykończeniowe - jeżeli chcę kupić mu jakieś ubranie, to teraz nie będę kiedy miała go zabrać, żeby na spokojnie przymierzył. Niedziela była zawsze takim dniem, kiedy można było jechać i kupić buty, spodnie, sweter, czy co tam akurat było potrzebne. I nie przemawia do mnie argument, że w Niemczech mają w niedziele pozamykane i żyją. Okay. Ale czy my pracujemy i zarabiamy jak Niemcy? Jak wygląda ich gospodarka w porównaniu z naszą?
Jako studentka (dzienna) pracowałam w sklepie w centrum handlowym. I cieszyłam się, że mam kiedy iść do pracy, bo w ciągu tygodnia było to nierealne. A za niedziele to dostawało się małe dodatki do wypłaty.
Druga rzecz - teraz ja i mój partner pracujemy od poniedziałku do piątku do późnych godzin popołudniowych. W soboty on jeździ jeszcze na jakieś roboty wykończeniowe - jeżeli chcę kupić mu jakieś ubranie, to teraz nie będę kiedy miała go zabrać, żeby na spokojnie przymierzył. Niedziela była zawsze takim dniem, kiedy można było jechać i kupić buty, spodnie, sweter, czy co tam akurat było potrzebne. I nie przemawia do mnie argument, że w Niemczech mają w niedziele pozamykane i żyją. Okay. Ale czy my pracujemy i zarabiamy jak Niemcy? Jak wygląda ich gospodarka w porównaniu z naszą?
Będziecie mieć motywację, aby zamiast na zakupy chodzić do kościoła.
Będziecie mieć motywację, aby zamiast na zakupy chodzić do kościoła.
Jak ktoś nie chodził do kościoła to na pewno nie zacznie chodzić teraz. Poza tym - do kina pójdę, do restauracji pójdę, do żabki również. Nie zrobię pewnie dużych zakupów, ale jeżeli czegoś będę potrzebowała do niedzielnego obiadu, to sobie kupię. A do kościoła nie muszę iść tylko dlatego, że zamknęli centrum handlowe.
Jak ktoś nie chodził do kościoła to na pewno nie zacznie chodzić teraz. Poza tym - do kina pójdę, do restauracji pójdę, do żabki również. Nie zrobię pewnie dużych zakupów, ale jeżeli czegoś będę potrzebowała do niedzielnego obiadu, to sobie kupię. A do kościoła nie muszę iść tylko dlatego, że zamknęli centrum handlowe.
Ale kupisz sobie jakąś nową kreację, to gdzie w niej pokażesz, w Żabce?
W kinie jest ciemno i nikt Cię nie zna, w restauracji czasem na znajomych można trafić. Centra handlowe w niedzielę zamknęli,
a w kościele- całe miasto Cię zobaczy.
Ale kupisz sobie jakąś nową kreację, to gdzie w niej pokażesz, w Żabce?
W kinie jest ciemno i nikt Cię nie zna, w restauracji czasem na znajomych można trafić. Centra handlowe w niedzielę zamknęli,
a w kościele- całe miasto Cię zobaczy.
Chyba piszesz to w kontekscie pipidow, bo w duzym miescie raczej malo kto sie zna na mszy. Wiem, bo zdarza mi sie bywac.
Jesli piszemy z perspektywy prowincji to tu zgoda - niedzielna msza czy jakiesz koscielne swieto to idealna okazja by poszpanowac nowa kreacja, fryzura, samochodem itd
Byłem dzisiaj w Lidlu w Krakowie. Jakie nieziemskie kolejki, sam odstałem 20 min do kasy a moją kolejkę obsługiwały dwie kasy.
Ci z pozostałych stali dwa razy dłużej. Wyszedł bym ze sklepu, ale się nie da bo trzeba wyjść przez kasy a w tej sytuacji nie ma szans.
Już bym przystał na markety przykościelne. Niech sobie parafie dorobią i otworzą swoją sieć sklepów przyparafialnych, albo przykościelnych. Bo to chore, że możesz być obsłużony na autostradzie, w restauracji, na wyciągu narciarskim, w transporcie, hotelu, na basenach, właściwie to wszędzie a nie możesz być obsłużony w handlu. To jakaś paranoja.
Zastanawiam się, czy w Częstochowie zamknięte są też sklepy z dewocjonaliami.
Ktoś z rodziny opowiadał mi, że takie czasy już były.
Nie szło się do sklepów, bo te świeciły pustkami a więc musiały być zamknięte, za to po kościele szło się do Ponurskiego w komunie nazwana Turystyczną i tam spotykała się męska populacja dorosłych Myśleniczan. Powroty na obiad były chwiejne, po obiedzie szło się spać. Czyli turystyka była uprawiana.
Czas odtworzyć te zwyczaje, nie możesz pieniędzy wydać w sklepie, chodź na gorzałę.
Pewnie gastronomia będzie teraz przeżywać niebywały rozkwit.
Oby to były bary przy schroniskach turystycznych.
Typowe myślenie tylko o sobie. ja słyszałem jak ekspedientka była zachwycona ze zmian. Choć sam nie byłem słyszałem, że nie tylko na Myślenickim Zarabiu było zatrzęsienie ludzi. Ludzie ruszyli dupy na zewnątrz to i służbą zdrowia troszkę zaoszczędzi. Ponadto dajcie ludziom troszkę czasu na przestawienie się. Jestem przekonany, ze za kilka miesięcy kolejki w soboty będą wyraźnie mniejsze. A ze na co drugim sklepie pisze przyjmę do pracy, to i z problemami kadrowymi będzie lżej.
Pytanie dlaczego wyłaczono dewocjonalia ma jakiś sens. Natomiast wypominanie stacji benzynowych, hoteli i restauracji świadczy jedynie, ze przeciwnicy nie maja lepszych argumentow.
A i samochodów na ulicy jakby mniej dzisiaj czy w zeszłą niedzielę.
Dzisiaj się nie dziwię, wracałem wieczorem z Krakowa i przez Myślenice nie jechało się przyjemnie. Drogowcy w tym roku już nie pierwszy raz zostali zaskoczeni przez śnieg, w poprzednich latach, wydaje mi się, że lepiej dbali o drogi zimą ;)
@sh_ma - potrzebujesz zakazu handlu, żeby wyjść na dwór?
Co do samego zakazu handu w niedziele, mi to raczej nie przeszkadza, mam ten komfort, że w każdej chwili mogę wyjść z pracy i zrobić zakupy, albo spokojnie po pracy. Niestety nie wszyscy tak mogą, dla nich ten przepis może być utrudnieniem.
Rozmawiałem z wieloma sprzedawcami, jednego mam w bliskiej rodzinie i każdy z nich narzeka na nowe przepisy. Wszyscy z którymi rozmawiałem powiedzieli, że za pracującą niedzielę mieli wolne w tygodniu, dzięki czemu dużo mogli załatwić, nie pracowali też w każdą niedzielę i często mieli wolne całe weekendy.
Z tego co wiem, są również sprzedawcy, którzy byli wykorzystywani przez pracodawców, ale na to już były przepisy, prawdę mówiąc nie wiem dlaczego nie zgłaszali nieuczciwych praktyk pracodawców. Jeśli jest tutaj ktoś z tych wykorzystywanych sprzedawców, którzy z jakiegoś powodu nie zgłaszali tego do odpowiednich instytucji, to chętnie porozmawiam. Ponieważ żeby wyrobić sobie zdanie w jakimś temacie, trzeba zawsze porozmawiać ze wszystkimi stronami :)
Ja z kolei w rozmowie z kelnerką miałem jej pytanie: dlaczego tylko sprzedawcy a reszta większość musi robić w niedziele. Tak ze podzielono społeczeństwo.
W Bonarce pustki ale sprzątaczki polerują balustrady.
Pracownik Maca, mówi mi że z takiej niedzieli to tylko z ich punktu samego vatu odprowadzali z niedzieli parędziesiąt tysięcy do budżetu, a przecież nikt w sobotę nie zje za niedzielę. Tak że trzeba będzie policzyć ewentualne straty budżetu i poczekać na ocenę i wpływ tego wolnego na finanse Państwa. Bo dzisiaj prawdopodobnie nie zarobili na samych siebie.
Miasta turystyczne mają czarne niedziele, bo gość z Krupówek mówi, że niedziele dawały zysk na czynsz i na koszty prowadzenia geszeftu.
Ci z Krakowa z Rynku mówią, że cudzoziemcy w niedzielę przylatywali również na masowe zakupy, być może na samą gorzałę nie będzie im się opłacało.
Do plusów zaliczyć można to, że np. Kraków dzisiaj był pusty, można było szybciutko przejechać nawet przez centrum i wrócić do Myślenic.
Solidarność Dudy miast bronić pracowników, o dobro duchowe Narodu dba. Po kościele tylko do Ponurskiego, żadne Tesco i Auchany. Turystyka do domu , bicie baby, coby jej wątroba nie gniła. To nasza tradycja, polska i katolicka. To patriotyzm. Włoski podróżnik jadący przez Polskę utyskiwał, że nijak jechać, bo tłumy pijanego chłopstwa blokują drogi. W niedziele właśnie. Studenty do teatrów i kin ma narodowe spektakle przez Glińskiego i Sellina przygotowane. Mieszczuchy na wieś, do Polski powiatowej, bratać się z ludem. A tam zapach rosołu i będziecie pachnieć rosołem jak była Premier.
Wszyscy z którymi rozmawiałem powiedzieli, że za pracującą niedzielę mieli wolne w tygodniu, dzięki czemu dużo mogli załatwić, nie pracowali też w każdą niedzielę i często mieli wolne całe weekendy.
No to najwyraźniej rozmawialiśmy z innymi sprzedawcami.
Chcesz powiedzieć, że dawniej w niedzielę pracowali, a teraz w sobotę nie pracują? Wybacz ale w to ja nie wierzę. A skoro pracują w soboty to też za nią mają dzień wolny i nie muszą brać urlopu jak ja, aby coś załatwić w urzędzie. Zatem skoro tak mówią, to albo pracują nie legalnie, albo jedynie szukają każdego możliwego pretekstu aby negatywnie wypowiedzieć się obecnym rządzie.
Policzmy. Nawet jak ktoś pracuje na półtorej etatu to jest to 60 godzin tygodniowo. Dodając do tego czas na dojazd do pracy to i tak raczej nie powinno to przekroczyć 75 godzin tygodniowo. Od poniedziałku do soboty Biedronka jest czynna bodajże 84 godziny, Mrówka 77godzin, a market Jan 90 godzin. Nawet na wioskach bywają sklepy czynne 90 godzin. Zatem zakaz handlu w niedzielę może owszem utrudnić trochę życie, ale czy poważnie? Tylko następujące sytuacje potrafię sobie wyobrazić, gdy nowe regulacje stanowią dla kogoś duży, problem:
- bardzo trudna sytuacja rodzinna;
- baaaaardzo trudna sytuacja materialna;
- choroba zwana pracoholizmem;
- znaczne wykorzystywanie pracownika przez pracodawcę.
- uzależnienie od robienia niepotrzebnych zakupów itp.
W każdej z tych sytuacji zakaz handlu nie będzie największym zmartwieniem i nie będzie źródłem istoty problemu.
pracują nie legalnie, albo jedynie szukają każdego możliwego pretekstu aby negatywnie wypowiedzieć się obecnym rządzie.
Po co te pochopne i niezgodne z prawdą wnioski? To nic nie wnosi do rozmowy, a jedynie pokazuje jak szukasz czegokolwiek, żeby przyczepić się do mojej wypowiedzi zamiast stworzyć konstruktywną odpowiedź.
sh_ma napisał/a:
zakaz handlu w niedzielę może owszem utrudnić trochę życie, ale czy poważnie?
Sugerujesz, że zakaz jest dobry ponieważ nie robi wiele złego? Dobry jest zakaz kradzieży, zabijania, wyprzedzania na przejściu dla pieszych, ponieważ zabraniają robić złych rzeczy.
Kompletnie nie przekonuje mnie Twoja odpowiedź, ponieważ czy handel w niedzielę jest zły?
Jeśli zabrania tego Twoja wiara, wolisz ten czas spędzić w parku, w barze, gdziekolwiek indziej, to dogadaj się z szefem, jeśli się nie zgodzi, to zmień pracę lub po prostu olewaj pracę w niedzielę, wtedy pracodawca powinien Cię zwolnić i zatrudnić kogoś, komu religia nie zabrania pracować w niedzielę, ponieważ to on Ci płaci i on ma prawo wymagać. Ty natomiast masz prawo nie zgodzić się z jego wymaganiami i znaleźć pracodawcę, którego wymagania będą Ci pasowały.
I tak mamy już w Polsce przepisy bardzo korzystne dla pracownika, a jeśli mimo to pracownik nie potrafi wynegocjować sobie odpowiadających mu warunków, to może po prostu nie nadaje się do życia w społeczeństwie? Przepisy chronią takich nieporadnych obywateli, ale ma to podobne skutki jak dopasowanie materiału w szkole do słabszych uczniów - tracą na tym Ci najlepsi.
Bardzo chciałbym się dowiedzieć dlaczego nie możesz zmienić pracy, dogadać się z szefem, dlaczego potrzebujesz posłów żeby wynegocjowali warunki Twojej pracy za Ciebie? Tego chcę się dowiedzieć, żebym mógł sobie wyrobić ostateczne zdanie o m.in. zakazie handlu w niedzielę.
Może pomijam jakąś kwestię, która faktycznie nie daje możliwości niektórym negocjować, ale nie wiem tego, bo nikt nigdy nie podał mi konkretnego powodu
Po co te pochopne i niezgodne z prawdą wnioski? To nic nie wnosi do rozmowy, a jedynie pokazuje jak szukasz czegokolwiek, żeby przyczepić się do mojej wypowiedzi zamiast stworzyć konstruktywną odpowiedź.
To jaki jest wniosek zgodny z prawdą? Bo na pewno nie chodzi tu o kwestię dnia wolnego w tygodniu za niedzielę!
Co do dalszej twojej wypowiedzi to mijasz się bardzo z prawdą. Poczytaj sobie co już wcześniej napisałem o może zrozumiesz dlaczego.
-mknp- masz całkowitą rację,
twój rozmówca reprezentuje opcję klerykalną i nie będzie wam nigdy po drodze. Wszystko co proponuje i robi kościół dla niego jest dogmatem.
Przecież można zatrudnić w niedzielę ateistów i po temacie.
I jest obecnie propozycja Kaczyńskiego, dofinansowania kościoła poprzez przesunięcie pieniędzy którymi się pisiory obdarowały, na Caritas.
Ta organizacja chłonie pieniądze jak gąbka
Caritas prowadzi domy seniora, ale żeby się do niego dostać sprawdzają twój stan posiadania, jeżeli masz wartościową nieruchomość, musisz ją zapisać kościołowi inaczej do takiego ośrodka się nie dostaniesz.
Co się dzieje z pieniędzmi przekazanymi Caritas, poza propagandowymi komunikatami i o pomocy dla tego czy owego, czyli o drobnych, mówią ci przy każdej okazji.
Nigdy się nie dowiesz o dużych pieniądzach, które zasilają tę instytucję.
Pozostaje wiara, że bawią się tymi pieniędzmi z głową.
Trzeba mieć mentalność niewolnika, żeby popierać zakaz handlu. Ogólnie wyborcy PIS to taki typowy beton. Czegokolwiek byś nie napisał, to zawsze będzie "a za peło". To ludzie, którzy odbieraną im wolność nazywają dawaniem wolności. Wystarczy, że PIS da pieniądze (przypominam, że 500+ tak naprawdę kosztuje więcej niż 500 złotych) i już zatyka tym ludziom gęby. Po prostu bezmózgi.
A w jednym ze sklepów niedaleko Myślenic wisiało długo ogłoszenie typu "przyjmę pracownika". W lutym albo marcu ogłoszenie znikło, a właściciel doszedł do wniosku, że skoro jest mało ludzi do pracy, a utarg w niedzielę i tak był nie duży, to już teraz wszystkie niedziele sklep będzie zamknięty.
Jako studentka (dzienna) pracowałam w sklepie w centrum handlowym. I cieszyłam się, że mam kiedy iść do pracy, bo w ciągu tygodnia było to nierealne. A za niedziele to dostawało się małe dodatki do wypłaty.
Druga rzecz - teraz ja i mój partner pracujemy od poniedziałku do piątku do późnych godzin popołudniowych. W soboty on jeździ jeszcze na jakieś roboty wykończeniowe - jeżeli chcę kupić mu jakieś ubranie, to teraz nie będę kiedy miała go zabrać, żeby na spokojnie przymierzył. Niedziela była zawsze takim dniem, kiedy można było jechać i kupić buty, spodnie, sweter, czy co tam akurat było potrzebne. I nie przemawia do mnie argument, że w Niemczech mają w niedziele pozamykane i żyją. Okay. Ale czy my pracujemy i zarabiamy jak Niemcy? Jak wygląda ich gospodarka w porównaniu z naszą?
Ciesz się, że tylko w niedzielę zakazali.
Będziecie mieć motywację, aby zamiast na zakupy chodzić do kościoła.
Kościoł to też rodzaj działalności gospodarczej.
Jak ktoś nie chodził do kościoła to na pewno nie zacznie chodzić teraz. Poza tym - do kina pójdę, do restauracji pójdę, do żabki również. Nie zrobię pewnie dużych zakupów, ale jeżeli czegoś będę potrzebowała do niedzielnego obiadu, to sobie kupię. A do kościoła nie muszę iść tylko dlatego, że zamknęli centrum handlowe.
Ale kupisz sobie jakąś nową kreację, to gdzie w niej pokażesz, w Żabce?
W kinie jest ciemno i nikt Cię nie zna, w restauracji czasem na znajomych można trafić. Centra handlowe w niedzielę zamknęli,
a w kościele- całe miasto Cię zobaczy.
Chyba piszesz to w kontekscie pipidow, bo w duzym miescie raczej malo kto sie zna na mszy. Wiem, bo zdarza mi sie bywac.
Jesli piszemy z perspektywy prowincji to tu zgoda - niedzielna msza czy jakiesz koscielne swieto to idealna okazja by poszpanowac nowa kreacja, fryzura, samochodem itd
Byłem dzisiaj w Lidlu w Krakowie. Jakie nieziemskie kolejki, sam odstałem 20 min do kasy a moją kolejkę obsługiwały dwie kasy.
Ci z pozostałych stali dwa razy dłużej. Wyszedł bym ze sklepu, ale się nie da bo trzeba wyjść przez kasy a w tej sytuacji nie ma szans.
Już bym przystał na markety przykościelne. Niech sobie parafie dorobią i otworzą swoją sieć sklepów przyparafialnych, albo przykościelnych. Bo to chore, że możesz być obsłużony na autostradzie, w restauracji, na wyciągu narciarskim, w transporcie, hotelu, na basenach, właściwie to wszędzie a nie możesz być obsłużony w handlu. To jakaś paranoja.
Zastanawiam się, czy w Częstochowie zamknięte są też sklepy z dewocjonaliami.
Takie sklepy są wyłączone z zakazu.
Ktoś z rodziny opowiadał mi, że takie czasy już były.
Nie szło się do sklepów, bo te świeciły pustkami a więc musiały być zamknięte, za to po kościele szło się do Ponurskiego w komunie nazwana Turystyczną i tam spotykała się męska populacja dorosłych Myśleniczan. Powroty na obiad były chwiejne, po obiedzie szło się spać. Czyli turystyka była uprawiana.
Czas odtworzyć te zwyczaje, nie możesz pieniędzy wydać w sklepie, chodź na gorzałę.
Pewnie gastronomia będzie teraz przeżywać niebywały rozkwit.
Oby to były bary przy schroniskach turystycznych.
Typowe myślenie tylko o sobie. ja słyszałem jak ekspedientka była zachwycona ze zmian. Choć sam nie byłem słyszałem, że nie tylko na Myślenickim Zarabiu było zatrzęsienie ludzi. Ludzie ruszyli dupy na zewnątrz to i służbą zdrowia troszkę zaoszczędzi. Ponadto dajcie ludziom troszkę czasu na przestawienie się. Jestem przekonany, ze za kilka miesięcy kolejki w soboty będą wyraźnie mniejsze. A ze na co drugim sklepie pisze przyjmę do pracy, to i z problemami kadrowymi będzie lżej.
Pytanie dlaczego wyłaczono dewocjonalia ma jakiś sens. Natomiast wypominanie stacji benzynowych, hoteli i restauracji świadczy jedynie, ze przeciwnicy nie maja lepszych argumentow.
A i samochodów na ulicy jakby mniej dzisiaj czy w zeszłą niedzielę.
Dzisiaj się nie dziwię, wracałem wieczorem z Krakowa i przez Myślenice nie jechało się przyjemnie. Drogowcy w tym roku już nie pierwszy raz zostali zaskoczeni przez śnieg, w poprzednich latach, wydaje mi się, że lepiej dbali o drogi zimą ;)
@sh_ma - potrzebujesz zakazu handlu, żeby wyjść na dwór?
Co do samego zakazu handu w niedziele, mi to raczej nie przeszkadza, mam ten komfort, że w każdej chwili mogę wyjść z pracy i zrobić zakupy, albo spokojnie po pracy. Niestety nie wszyscy tak mogą, dla nich ten przepis może być utrudnieniem.
Rozmawiałem z wieloma sprzedawcami, jednego mam w bliskiej rodzinie i każdy z nich narzeka na nowe przepisy. Wszyscy z którymi rozmawiałem powiedzieli, że za pracującą niedzielę mieli wolne w tygodniu, dzięki czemu dużo mogli załatwić, nie pracowali też w każdą niedzielę i często mieli wolne całe weekendy.
Z tego co wiem, są również sprzedawcy, którzy byli wykorzystywani przez pracodawców, ale na to już były przepisy, prawdę mówiąc nie wiem dlaczego nie zgłaszali nieuczciwych praktyk pracodawców. Jeśli jest tutaj ktoś z tych wykorzystywanych sprzedawców, którzy z jakiegoś powodu nie zgłaszali tego do odpowiednich instytucji, to chętnie porozmawiam. Ponieważ żeby wyrobić sobie zdanie w jakimś temacie, trzeba zawsze porozmawiać ze wszystkimi stronami :)
Ja z kolei w rozmowie z kelnerką miałem jej pytanie: dlaczego tylko sprzedawcy a reszta większość musi robić w niedziele. Tak ze podzielono społeczeństwo.
W Bonarce pustki ale sprzątaczki polerują balustrady.
Pracownik Maca, mówi mi że z takiej niedzieli to tylko z ich punktu samego vatu odprowadzali z niedzieli parędziesiąt tysięcy do budżetu, a przecież nikt w sobotę nie zje za niedzielę. Tak że trzeba będzie policzyć ewentualne straty budżetu i poczekać na ocenę i wpływ tego wolnego na finanse Państwa. Bo dzisiaj prawdopodobnie nie zarobili na samych siebie.
Miasta turystyczne mają czarne niedziele, bo gość z Krupówek mówi, że niedziele dawały zysk na czynsz i na koszty prowadzenia geszeftu.
Ci z Krakowa z Rynku mówią, że cudzoziemcy w niedzielę przylatywali również na masowe zakupy, być może na samą gorzałę nie będzie im się opłacało.
Do plusów zaliczyć można to, że np. Kraków dzisiaj był pusty, można było szybciutko przejechać nawet przez centrum i wrócić do Myślenic.
Solidarność Dudy miast bronić pracowników, o dobro duchowe Narodu dba. Po kościele tylko do Ponurskiego, żadne Tesco i Auchany. Turystyka do domu , bicie baby, coby jej wątroba nie gniła. To nasza tradycja, polska i katolicka. To patriotyzm. Włoski podróżnik jadący przez Polskę utyskiwał, że nijak jechać, bo tłumy pijanego chłopstwa blokują drogi. W niedziele właśnie. Studenty do teatrów i kin ma narodowe spektakle przez Glińskiego i Sellina przygotowane. Mieszczuchy na wieś, do Polski powiatowej, bratać się z ludem. A tam zapach rosołu i będziecie pachnieć rosołem jak była Premier.
Nie! Ja nie potrzebuję, ale inni najwyraźniej tak
No to najwyraźniej rozmawialiśmy z innymi sprzedawcami.
Chcesz powiedzieć, że dawniej w niedzielę pracowali, a teraz w sobotę nie pracują? Wybacz ale w to ja nie wierzę. A skoro pracują w soboty to też za nią mają dzień wolny i nie muszą brać urlopu jak ja, aby coś załatwić w urzędzie. Zatem skoro tak mówią, to albo pracują nie legalnie, albo jedynie szukają każdego możliwego pretekstu aby negatywnie wypowiedzieć się obecnym rządzie.
Policzmy. Nawet jak ktoś pracuje na półtorej etatu to jest to 60 godzin tygodniowo. Dodając do tego czas na dojazd do pracy to i tak raczej nie powinno to przekroczyć 75 godzin tygodniowo. Od poniedziałku do soboty Biedronka jest czynna bodajże 84 godziny, Mrówka 77godzin, a market Jan 90 godzin. Nawet na wioskach bywają sklepy czynne 90 godzin. Zatem zakaz handlu w niedzielę może owszem utrudnić trochę życie, ale czy poważnie? Tylko następujące sytuacje potrafię sobie wyobrazić, gdy nowe regulacje stanowią dla kogoś duży, problem:
- bardzo trudna sytuacja rodzinna;
- baaaaardzo trudna sytuacja materialna;
- choroba zwana pracoholizmem;
- znaczne wykorzystywanie pracownika przez pracodawcę.
- uzależnienie od robienia niepotrzebnych zakupów itp.
W każdej z tych sytuacji zakaz handlu nie będzie największym zmartwieniem i nie będzie źródłem istoty problemu.
Po co te pochopne i niezgodne z prawdą wnioski? To nic nie wnosi do rozmowy, a jedynie pokazuje jak szukasz czegokolwiek, żeby przyczepić się do mojej wypowiedzi zamiast stworzyć konstruktywną odpowiedź.
Sugerujesz, że zakaz jest dobry ponieważ nie robi wiele złego? Dobry jest zakaz kradzieży, zabijania, wyprzedzania na przejściu dla pieszych, ponieważ zabraniają robić złych rzeczy.
Kompletnie nie przekonuje mnie Twoja odpowiedź, ponieważ czy handel w niedzielę jest zły?
Jeśli zabrania tego Twoja wiara, wolisz ten czas spędzić w parku, w barze, gdziekolwiek indziej, to dogadaj się z szefem, jeśli się nie zgodzi, to zmień pracę lub po prostu olewaj pracę w niedzielę, wtedy pracodawca powinien Cię zwolnić i zatrudnić kogoś, komu religia nie zabrania pracować w niedzielę, ponieważ to on Ci płaci i on ma prawo wymagać. Ty natomiast masz prawo nie zgodzić się z jego wymaganiami i znaleźć pracodawcę, którego wymagania będą Ci pasowały.
I tak mamy już w Polsce przepisy bardzo korzystne dla pracownika, a jeśli mimo to pracownik nie potrafi wynegocjować sobie odpowiadających mu warunków, to może po prostu nie nadaje się do życia w społeczeństwie? Przepisy chronią takich nieporadnych obywateli, ale ma to podobne skutki jak dopasowanie materiału w szkole do słabszych uczniów - tracą na tym Ci najlepsi.
Bardzo chciałbym się dowiedzieć dlaczego nie możesz zmienić pracy, dogadać się z szefem, dlaczego potrzebujesz posłów żeby wynegocjowali warunki Twojej pracy za Ciebie? Tego chcę się dowiedzieć, żebym mógł sobie wyrobić ostateczne zdanie o m.in. zakazie handlu w niedzielę.
Może pomijam jakąś kwestię, która faktycznie nie daje możliwości niektórym negocjować, ale nie wiem tego, bo nikt nigdy nie podał mi konkretnego powodu
To jaki jest wniosek zgodny z prawdą? Bo na pewno nie chodzi tu o kwestię dnia wolnego w tygodniu za niedzielę!
Co do dalszej twojej wypowiedzi to mijasz się bardzo z prawdą. Poczytaj sobie co już wcześniej napisałem o może zrozumiesz dlaczego.
-mknp- masz całkowitą rację,
twój rozmówca reprezentuje opcję klerykalną i nie będzie wam nigdy po drodze. Wszystko co proponuje i robi kościół dla niego jest dogmatem.
Przecież można zatrudnić w niedzielę ateistów i po temacie.
I jest obecnie propozycja Kaczyńskiego, dofinansowania kościoła poprzez przesunięcie pieniędzy którymi się pisiory obdarowały, na Caritas.
Ta organizacja chłonie pieniądze jak gąbka
Caritas prowadzi domy seniora, ale żeby się do niego dostać sprawdzają twój stan posiadania, jeżeli masz wartościową nieruchomość, musisz ją zapisać kościołowi inaczej do takiego ośrodka się nie dostaniesz.
Co się dzieje z pieniędzmi przekazanymi Caritas, poza propagandowymi komunikatami i o pomocy dla tego czy owego, czyli o drobnych, mówią ci przy każdej okazji.
Nigdy się nie dowiesz o dużych pieniądzach, które zasilają tę instytucję.
Pozostaje wiara, że bawią się tymi pieniędzmi z głową.
Trzeba mieć mentalność niewolnika, żeby popierać zakaz handlu. Ogólnie wyborcy PIS to taki typowy beton. Czegokolwiek byś nie napisał, to zawsze będzie "a za peło". To ludzie, którzy odbieraną im wolność nazywają dawaniem wolności. Wystarczy, że PIS da pieniądze (przypominam, że 500+ tak naprawdę kosztuje więcej niż 500 złotych) i już zatyka tym ludziom gęby. Po prostu bezmózgi.
Jak widać rynek próżni nie znosi. Najwięcej zyska państowy ORLEN.
A w jednym ze sklepów niedaleko Myślenic wisiało długo ogłoszenie typu "przyjmę pracownika". W lutym albo marcu ogłoszenie znikło, a właściciel doszedł do wniosku, że skoro jest mało ludzi do pracy, a utarg w niedzielę i tak był nie duży, to już teraz wszystkie niedziele sklep będzie zamknięty.
Nie rozumiem, o co Ci chodzi lub co chcesz nam powiedzieć...