Sala niczego sobie ,ale obsługa zwłaszcza na dzienniku podawczym pozostawia wiele do życzenia pani ,która tam siedzi wiecznie nieszczęśliwa odpowiada na pytania z wielką łaską trochę życzliwości by jej nie zaszkodziło:)
co do sali to nie jest ogolnie tak źle - no może faktycznie poza dziennikiem podawczym. raz mialem takie "spotkanie" przez 3 dni targały mną wyrzuty sumienia bo Pani musiala mi skserować kilka stron pisma ;/;/ nie wiem, może jakąś maskotke kupimy od forum na poprawę humoru ?? co wy na to ??
Ja niestety nie mam dobrego wrażenia, kiedyś chciałem załatwić jedną sprawę na sali obsługi związaną z nieruchomością - nikogo nie było na stanowisku, minęło 15 minut i dalej nic, mimo że miłe Panie z sąsiedztwa dzwoniły po kogoś z wydziału. Po paru minutach zeszła jedna młoda pani długowłosa blondyna , ale tak szła jakby się jej wogóle nie chciało, jakby pracowało się tam za karę (ile rzetelnych młodych kobiet chciałoby być na jej miejscu) i z łaską mnie obsłużyła. Nie wiem jak wy, ale ja niestety nie mam dobrego wrażenia. Dyscyplina by się sprzydała, sam monitoring to nie wszystko.
Zgadzam się z tym powyżej, byłem tam kiedyś z samego rana przed pracą, myślałem że coś załatwie, a tu może tylko 1 osoba na sali, i do tego nie z tego stanowiska co miałem załatwiać ;( chyba z tym gostkiem powyżej przyszliśmy w nie odpowiedni dzień.
Ja troche postałam bo pracownika nie bylo na sali, ale potem przyszedł,kolejka w ten dzien była nie duża a ja miałam wolne - to zdążyłam wszystko załatwić.
Chciałabym podzielić się moim dzisiejszym spotkaniem z urzędnikami Urzędu Miasta i Gminy Myślenice. Wprawdzie nie miało to miejsca na sali obsługi klienta a na drugim piętrze budynku C w Wydziale Gospodarki Przestrzennej i Inwestycji. Ponieważ dzisiaj był bardzo ładny słoneczny dzień, podążyłam pełna optymizmu do w/w pokoju chcąc zaczerpnąć kilka informacji, które miałam tam uzyskać. Po otwarciu drzwi okazało się że siedzą tam dwie młode Panie, ponieważ sama jestem w ich wieku ucieszył mnie ten fakt, pomyślałam że łatwiej będzie nawiązać kontakt. Ale kilka sekund później już wiedziałam że popełniłam duży błąd że ośmieliłam się w to poniedziałkowe przedpołudnie, godzina 10, zakłócić spokój tych dwóch Pań. Wracając do tematu, przekroczyłam próg w/w pokoju i stanęłam grzecznie przy drzwiach oczekując na reakcję jednej lub drugiej Urzędniczki, nie chciałam żadnej odrywać zbyt nachalnie od pracy. W końcu Pani o jasnych włosach coś do mnie zagadnęła, nie powtórzę dokładnie jak to brzmiało, bo już w tym momemencie mojej wizyty w Urzędzie Miasta i Gminy w Myślenicach zaczęłam się coraz bardziej denerwować, było to coś w stylu: słucham. Po czym nie uwierzycie, SIADŁA PRZY SWOIM BIURKU ODWRÓCONA DO MNIE - SWOJEGO KLIENTA- PLECAMI I COŚ TAM BURKNĘŁA POD NOSEM. Czułam się tam jak ktoś BARDZO NIEPOŻĄDANY. W końcu druga z Pań, z ciemnymi włosami, zechciała odpowiedzieć na moje pytania. I tak z osoby pełnej optymizmu i nadziei, wyszłam z tamtego pokoju, załamana, przybita i bardzo rozczarowana. Tak naprawdę nie jestem do końca pewna czy informacje które uzyskałam są prawdziwe. Ktoś pomyśli że pisze to jakiś obywatel, ,,antyurzędowy''. Nie moi drodzy, jestem kilkuletnim pracownikiem innego urzędu. Nie wyobrażam sobie traktować drugiego człowieka w sposób jaki mnie potraktowano dzisiaj w Urzędzie Miasta i Gminy Myślenice. Myślę że ja za takie zachowanie wyleciałabym z pracy z wielkim hukiem. To jest jakieś nieporozumienie - traktujmy drugiego człowieka w taki sposób w jaki my chcielibyśmy być traktowani i szanujmy swoją pracę.
"Myślę że ja za takie zachowanie wyleciałabym z pracy z wielkim hukiem"-z pracy w normalnej instytucji tak ale nie z urzędu.Długo jeszcze będziemy musieli czekać aby urzędnik był dla petenta a nie odwrotnie.
Zmuszony do założenia działalności gospodarczej (spółka cywilna) udałem się do UMiG i chciałem zasięgnąć informacji na temat wymaganych dokumentów i formalności jakie muszę załatwić. Zostałem spławiony wręczeniem kilku formularzy do wypełnienia a na moje wątpliwości i pytania odnośnie ich wypełnienia Pani Danuta (jak wyczytałem na identyfikatorze) nie raczyła nawet zareagować - zignorowała mnie udając, że mnie nie słyszy. Udałem się więc do stanowiska numer 1 (informacja) pytając o mechanizm zakładania spółki cywilnej i wymagane dokumenty - zostałem odesłany do Panie Danuty więc podziękowałem informując Panią z informacji, iż Pani Danuta już mi swój jakże cenny czas poświęciła nie pogłębiając niestety mojej wiedzy w tym temacie.
Po przebrnięciu przez stertę papierów i założeniu działalności trafiłem do Urzędu Skarbowego żeby wystąpić o NIP i tam okazało się, że są na tym świecie urzędnicy, którzy nie traktują swojej pracy jako kary. Pani ze stanowiska gdzie załatwia się NIP wyjaśniła mi dokładnie wszelkie wątpliwości, doradziła jak załatwić formalności (i to nie tylko te w Skarbówce) - generalnie powiedziała mi to czego nie wydusiłem z Pani Danuty z UMiG. Podeszła do mnie jak do CZŁOWIEKA a nie INTRUZA, który śmiał naruszyć jej spokój.
Coś co jest oczywiste dla urzędnika zajmującego się danym zagadnieniem od kilku lat może być zawiłe i niejasne dla osoby, która pierwszy raz ma do cznienia z zakładaniem spółki. Tylko czemu jedna urzędniczka to wie a druga nie bardzo.
P.S. Choć i tak nic nie przebije Pani w Sądzie Rejonowym w Krakowie, która na dzienniku podawczym odbierała ode mnie dokumenty pisząc równocześnie sms-a. Święte Krowy widać funkcjonują nie tylko w Indiach;-)
Mam podobne spostrzeżenia,łatwiej się dogadać w skarbówce niż UMIG, tam panuje specyficzny klimat, dlatego jak ja mam iść do urzędu to jestem chory.....i wysyłam żone( to znaczy proszę), która to lepiej znosi:]
O "skarbówce" to prawda! Można się tam dowiedzieć wszystkiego i to nawet na telefon! A jak nie wiedzą, to przynajmniej mozna sie umówić na telefon - i po jakimś czasie dzwoni sie do osoby, której zadało sie pytanie i ma się jasną i klarowna odpowiedź.
Panie z UMiGu powinny przyjść do nich na szkolenie! Przede wszystkim z kultury przyjmowania stron i tego, jak powinien zachować się urzędnik.
Choć i tam zdarzają sie "przypadki", których nikt i nic nie jest w stanie zrozumieć. Ale wydaje mi się, że to tylko 2-3 osoby na wszystkich pracowników, z którymi miałem doczynienia przez ostatnie dziesięć lat.
Cygnus uważaj bo to forma przemocy w rodzinie wysyłać żonę aby załatwiała sprawy w urzędzie,ale niestety ja też to robię.Nie mogę patrzyć jak urzędnik robi wszystko tylko nie zajmuje się petentem.
Cześć jestem tu nowy, ale powiem wam , że dziwnie się czyta wasze wypowiedzi.
Jestem byłym urzędnikiem. Pracowałem w Urzędzie ( nie w Myślenicach) ale też w urzędzie dobrych parę lat i chyba nawet mogę się nazwać urzędasem. W chwili obecnej zmieniłem branżę, ale muszę wam powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że nie ma nic gorszego niż praca w urzędzie, zwłaszcza w miejscach gdzie ma się duży kontakt z ludźmi ( tzw. petentami). Dawniej może to było inaczej, dziś ludzie są tak wulgarni i niecierpliwi, w ogóle nie wyrozumiali. Sam szczerze nie raz miałem ochotę potrząsnąć nie jednym petentem. Przychodzą zawracają głowę nie raz takimi bzdetami, że aż głowa boli połowa nie rozumie co się do nich mówi, no masakra. A co najważniejsze, urzędnik też człowiek, też ma złe i dobre dni.
To co mają powiedzieć pracownicy sklepów,ubezpieczyciele,lekarze dopiero u nich petenci zawracają głowę.Problem tkwi gdzie indziej-nie wychowano u nas kadry urzędniczej.Obecni urzędnicy uczyli się od tych którzy pracowali za komuny i nauczyli się jednego -traktować petenta z góry.Inna sprawa że wielu urzędników jest na stanowiskach "za zasługi" lub z klucza i wiedzą że ich pryncypał ich obroni.
Czy jakiś fachowiec,choćby z najlepszymi kwalifikacjami dostanie od tak pracę w urzędzie lub bez poparcia wygra jakiś konkurs???
Tu tkwi problem,nietykalni nie muszą dbać o klienta i właśnie to ich irytuje że oni załatwili sobie posadkę nie po to żeby płaszczyć się przed petentem ale po to żeby pokazać mu gdzie jest jego miejsce.
Jeśli mogę jeszcze coś dorzuci to patrząc na fora, to połowa z nich została chyba stworzona z myślą o tym, żeby sobie trochę po ludziach pojeździć. jak nie po ginekologach to po kimś innym. Przecież każdy sam wybiera to co woli i na pewno nie jeden z was przejechał się na zdaniu i doradztwu innych. Więc chyba samemu lepiej dokonywa wyborów.
Kolejna myśl, która się nasuwa, to taka, że dziwnym jest fakt , że większość wypowiedzi na każdym forum jest anty. Strasznie mało jest pozytywnych - to chyba świadczy o społeczeństwie, które wyczekuje tylko sensacji.
Sala Obsługi klienta - czyli jak szybciej załatwić sprawę w Urzędzie - łatwiej czy trudniej? a wy jak myślicie kochani?
Sala niczego sobie ,ale obsługa zwłaszcza na dzienniku podawczym pozostawia wiele do życzenia pani ,która tam siedzi wiecznie nieszczęśliwa odpowiada na pytania z wielką łaską trochę życzliwości by jej nie zaszkodziło:)
Ja muszę przyznać , żadnych zastrzeżeń jak do tej pory nie mam .Ani do osób tam pracujących ani tym bardziej do wystroju.Jest ok.
co do sali to nie jest ogolnie tak źle - no może faktycznie poza dziennikiem podawczym. raz mialem takie "spotkanie" przez 3 dni targały mną wyrzuty sumienia bo Pani musiala mi skserować kilka stron pisma ;/;/ nie wiem, może jakąś maskotke kupimy od forum na poprawę humoru ?? co wy na to ??
Generalnie jest ok. Bywa, ze trafisz na przerwę kawową, wówczas poproś dla siebie także. Miłe panie podadzą :)
Ja niestety nie mam dobrego wrażenia, kiedyś chciałem załatwić jedną sprawę na sali obsługi związaną z nieruchomością - nikogo nie było na stanowisku, minęło 15 minut i dalej nic, mimo że miłe Panie z sąsiedztwa dzwoniły po kogoś z wydziału. Po paru minutach zeszła jedna młoda pani długowłosa blondyna , ale tak szła jakby się jej wogóle nie chciało, jakby pracowało się tam za karę (ile rzetelnych młodych kobiet chciałoby być na jej miejscu) i z łaską mnie obsłużyła. Nie wiem jak wy, ale ja niestety nie mam dobrego wrażenia. Dyscyplina by się sprzydała, sam monitoring to nie wszystko.
Zgadzam się z tym powyżej, byłem tam kiedyś z samego rana przed pracą, myślałem że coś załatwie, a tu może tylko 1 osoba na sali, i do tego nie z tego stanowiska co miałem załatwiać ;( chyba z tym gostkiem powyżej przyszliśmy w nie odpowiedni dzień.
Na szczęście trafiłam na odpowiedni dzień szybko i sprawnie.
Zawsze taki schemat działa. Problem w tym, aby te elementy zgrały się w czasie!:O
Ja troche postałam bo pracownika nie bylo na sali, ale potem przyszedł,kolejka w ten dzien była nie duża a ja miałam wolne - to zdążyłam wszystko załatwić.
Właśnie ADZ. Ja też nie mam złych doświadczeń. Może trafiałem w dobrym czasie. I oby tak zawsze. ;)
No to przykre :P Panienki z okienka nie poczęstowały Cię kawą na "poczekanie" :D
Nigdy nawet nie zaproponowały kawy.
Być... chłopem, być ... chłopem!
http://www.youtube.com/watch?v=xJJT51VWKSQ&feature=related
Gdzie ci ..... http://www.youtube.com/watch?v=HZMmv7sbENc&feature=related
Chciałabym podzielić się moim dzisiejszym spotkaniem z urzędnikami Urzędu Miasta i Gminy Myślenice. Wprawdzie nie miało to miejsca na sali obsługi klienta a na drugim piętrze budynku C w Wydziale Gospodarki Przestrzennej i Inwestycji. Ponieważ dzisiaj był bardzo ładny słoneczny dzień, podążyłam pełna optymizmu do w/w pokoju chcąc zaczerpnąć kilka informacji, które miałam tam uzyskać. Po otwarciu drzwi okazało się że siedzą tam dwie młode Panie, ponieważ sama jestem w ich wieku ucieszył mnie ten fakt, pomyślałam że łatwiej będzie nawiązać kontakt. Ale kilka sekund później już wiedziałam że popełniłam duży błąd że ośmieliłam się w to poniedziałkowe przedpołudnie, godzina 10, zakłócić spokój tych dwóch Pań. Wracając do tematu, przekroczyłam próg w/w pokoju i stanęłam grzecznie przy drzwiach oczekując na reakcję jednej lub drugiej Urzędniczki, nie chciałam żadnej odrywać zbyt nachalnie od pracy. W końcu Pani o jasnych włosach coś do mnie zagadnęła, nie powtórzę dokładnie jak to brzmiało, bo już w tym momemencie mojej wizyty w Urzędzie Miasta i Gminy w Myślenicach zaczęłam się coraz bardziej denerwować, było to coś w stylu: słucham. Po czym nie uwierzycie, SIADŁA PRZY SWOIM BIURKU ODWRÓCONA DO MNIE - SWOJEGO KLIENTA- PLECAMI I COŚ TAM BURKNĘŁA POD NOSEM. Czułam się tam jak ktoś BARDZO NIEPOŻĄDANY. W końcu druga z Pań, z ciemnymi włosami, zechciała odpowiedzieć na moje pytania. I tak z osoby pełnej optymizmu i nadziei, wyszłam z tamtego pokoju, załamana, przybita i bardzo rozczarowana. Tak naprawdę nie jestem do końca pewna czy informacje które uzyskałam są prawdziwe. Ktoś pomyśli że pisze to jakiś obywatel, ,,antyurzędowy''. Nie moi drodzy, jestem kilkuletnim pracownikiem innego urzędu. Nie wyobrażam sobie traktować drugiego człowieka w sposób jaki mnie potraktowano dzisiaj w Urzędzie Miasta i Gminy Myślenice. Myślę że ja za takie zachowanie wyleciałabym z pracy z wielkim hukiem. To jest jakieś nieporozumienie - traktujmy drugiego człowieka w taki sposób w jaki my chcielibyśmy być traktowani i szanujmy swoją pracę.
"Myślę że ja za takie zachowanie wyleciałabym z pracy z wielkim hukiem"-z pracy w normalnej instytucji tak ale nie z urzędu.Długo jeszcze będziemy musieli czekać aby urzędnik był dla petenta a nie odwrotnie.
Zmuszony do założenia działalności gospodarczej (spółka cywilna) udałem się do UMiG i chciałem zasięgnąć informacji na temat wymaganych dokumentów i formalności jakie muszę załatwić. Zostałem spławiony wręczeniem kilku formularzy do wypełnienia a na moje wątpliwości i pytania odnośnie ich wypełnienia Pani Danuta (jak wyczytałem na identyfikatorze) nie raczyła nawet zareagować - zignorowała mnie udając, że mnie nie słyszy. Udałem się więc do stanowiska numer 1 (informacja) pytając o mechanizm zakładania spółki cywilnej i wymagane dokumenty - zostałem odesłany do Panie Danuty więc podziękowałem informując Panią z informacji, iż Pani Danuta już mi swój jakże cenny czas poświęciła nie pogłębiając niestety mojej wiedzy w tym temacie.
Po przebrnięciu przez stertę papierów i założeniu działalności trafiłem do Urzędu Skarbowego żeby wystąpić o NIP i tam okazało się, że są na tym świecie urzędnicy, którzy nie traktują swojej pracy jako kary. Pani ze stanowiska gdzie załatwia się NIP wyjaśniła mi dokładnie wszelkie wątpliwości, doradziła jak załatwić formalności (i to nie tylko te w Skarbówce) - generalnie powiedziała mi to czego nie wydusiłem z Pani Danuty z UMiG. Podeszła do mnie jak do CZŁOWIEKA a nie INTRUZA, który śmiał naruszyć jej spokój.
Coś co jest oczywiste dla urzędnika zajmującego się danym zagadnieniem od kilku lat może być zawiłe i niejasne dla osoby, która pierwszy raz ma do cznienia z zakładaniem spółki. Tylko czemu jedna urzędniczka to wie a druga nie bardzo.
P.S. Choć i tak nic nie przebije Pani w Sądzie Rejonowym w Krakowie, która na dzienniku podawczym odbierała ode mnie dokumenty pisząc równocześnie sms-a. Święte Krowy widać funkcjonują nie tylko w Indiach;-)
Mam podobne spostrzeżenia,łatwiej się dogadać w skarbówce niż UMIG, tam panuje specyficzny klimat, dlatego jak ja mam iść do urzędu to jestem chory.....i wysyłam żone( to znaczy proszę), która to lepiej znosi:]
O "skarbówce" to prawda! Można się tam dowiedzieć wszystkiego i to nawet na telefon! A jak nie wiedzą, to przynajmniej mozna sie umówić na telefon - i po jakimś czasie dzwoni sie do osoby, której zadało sie pytanie i ma się jasną i klarowna odpowiedź.
Panie z UMiGu powinny przyjść do nich na szkolenie! Przede wszystkim z kultury przyjmowania stron i tego, jak powinien zachować się urzędnik.
Choć i tam zdarzają sie "przypadki", których nikt i nic nie jest w stanie zrozumieć. Ale wydaje mi się, że to tylko 2-3 osoby na wszystkich pracowników, z którymi miałem doczynienia przez ostatnie dziesięć lat.
Cygnus uważaj bo to forma przemocy w rodzinie wysyłać żonę aby załatwiała sprawy w urzędzie,ale niestety ja też to robię.Nie mogę patrzyć jak urzędnik robi wszystko tylko nie zajmuje się petentem.
A żony mogą?
"Gdzie diabeł nie może tam babę pośle" :P
Cześć jestem tu nowy, ale powiem wam , że dziwnie się czyta wasze wypowiedzi.
Jestem byłym urzędnikiem. Pracowałem w Urzędzie ( nie w Myślenicach) ale też w urzędzie dobrych parę lat i chyba nawet mogę się nazwać urzędasem. W chwili obecnej zmieniłem branżę, ale muszę wam powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że nie ma nic gorszego niż praca w urzędzie, zwłaszcza w miejscach gdzie ma się duży kontakt z ludźmi ( tzw. petentami). Dawniej może to było inaczej, dziś ludzie są tak wulgarni i niecierpliwi, w ogóle nie wyrozumiali. Sam szczerze nie raz miałem ochotę potrząsnąć nie jednym petentem. Przychodzą zawracają głowę nie raz takimi bzdetami, że aż głowa boli połowa nie rozumie co się do nich mówi, no masakra. A co najważniejsze, urzędnik też człowiek, też ma złe i dobre dni.
To co mają powiedzieć pracownicy sklepów,ubezpieczyciele,lekarze dopiero u nich petenci zawracają głowę.Problem tkwi gdzie indziej-nie wychowano u nas kadry urzędniczej.Obecni urzędnicy uczyli się od tych którzy pracowali za komuny i nauczyli się jednego -traktować petenta z góry.Inna sprawa że wielu urzędników jest na stanowiskach "za zasługi" lub z klucza i wiedzą że ich pryncypał ich obroni.
Czy jakiś fachowiec,choćby z najlepszymi kwalifikacjami dostanie od tak pracę w urzędzie lub bez poparcia wygra jakiś konkurs???
Tu tkwi problem,nietykalni nie muszą dbać o klienta i właśnie to ich irytuje że oni załatwili sobie posadkę nie po to żeby płaszczyć się przed petentem ale po to żeby pokazać mu gdzie jest jego miejsce.
Jeśli mogę jeszcze coś dorzuci to patrząc na fora, to połowa z nich została chyba stworzona z myślą o tym, żeby sobie trochę po ludziach pojeździć. jak nie po ginekologach to po kimś innym. Przecież każdy sam wybiera to co woli i na pewno nie jeden z was przejechał się na zdaniu i doradztwu innych. Więc chyba samemu lepiej dokonywa wyborów.
Kolejna myśl, która się nasuwa, to taka, że dziwnym jest fakt , że większość wypowiedzi na każdym forum jest anty. Strasznie mało jest pozytywnych - to chyba świadczy o społeczeństwie, które wyczekuje tylko sensacji.