Jest coś takiego, że Włoskie firmy schodzą z budowy ekspresówek
teraz z S5 Wrocław Poznań.
I ok. rosną koszty, rośnie minimalna płaca i goście tego nie przewidzieli.
Ale przecież w UE te same koszty są od lat wyższe a słyszę, że budujemy w tej samej cenie co w Niemczech.
To o co tu chodzi?
Naszło mnie na taki felietonik.
Na G20 w Osace spotkali się Putin, Tramp, Tusk i inni. Donald Trump pierwszy raz w historii swoich zagranicznych podróży zapiął marynarkę przed japońskim cesarzem.
TVP Info twierdzi, że Trump nie podał ręki Tuskowi. Zdjęcia i nagranie mówią co innego.
No i tak sobie myślę, że Polak, to nie powinien jeździć na takie szczyty, nikt mu ręki nie poda, wszyscy traktują go jak niewolnika z Drang nach Osten.
Polak to właściwie podgrupa, takie to nic. I ten Tusk tam niby chce to zmienić, ale on z takim pochodzeniem z Kaszub, to on robi tylko dziadostwo na tych szczytach.
Musimy się za takiego Polaka - niewolnika czerwienić i lepiej żeby go zdjęli jak najprędzej, i aby nas w UE reprezentował jakiś obcokrajowiec. Fakt, na szczycie Polaka już nie będzie, ale Polaka miejsce jest tam gdzieś w Budapeszcie albo Bratysławie, gdzie tam do Osaki, jak Polakowi nikt tam ręki nie poda.
Co innego gdyby tym kimś był ktoś z byłego zaboru Rosyjskiego, oj to są cenni ludzie i oni wiedzą co robią i byle komu taki ręki nie poda, nawet gdyby taki Tramp nie chciał mu rękę podać to on będzie pierwszy, który tej ręki nie poda i wyjdzie z twarzą, jako ten do którego należała inicjatywa nie podania ręki.
Gdzie tacy ludzie są?
Tylko PiS takich ludzi grupuje. To wartościowa rasa wyższa, ale tylko na polskim terenie. To wspaniali ludzie, nie zawsze wykształceni, ale wiedzą czego chcą i mają poczucie swojej wartości i nikt ich nie poniży. Też nikomu się nie kłaniają.
Szkopuł w tym, że o tych ludziach mało kto wie, są widoczni i zauważalni w Europie Wschodniej, ale świat ich nie rozumie i nie akceptuje.
Stąd należne im funkcje prezydenta UE czy przewodniczącego Rady Europy ich omijają a wielki świat zupełnie ich nie zauważa. Znani są ze swojej zapalczywości, zadziorności i nieustępliwości, ale te cechy dzisiaj nie są w cenie i ta grupa pozostaje na marginesie władzy międzynarodowej.
Oni za to czują się niedocenieni, odepchnięci i innych traktują z góry jak tępaków, którzy nie rozumieją ich wizjonerstwa.
Jedynym wizjonerem ale narodowym, który ich dostrzega jest obecny biznesmen, prezydent USA. Uważa, że Polska jest najlepszym rynkiem do robienia interesu.
Dużo kupują od USA a mało sprzedają, czyli robią odwrotnie niż Chiny,
i z takimi USA może robić interesy.
Tutaj biznesowe pochodzenie Trupa, okazało się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej w biznesie z Polską.
Polska w relacjach handlowych USA - reszta Świata, pokazywana jest za wzór wzajemnego handlu. Macie kupować od nas jak Polska i sprzedawać nam tyle co Polska.
Dla takiego Tuska jest jeszcze szansa aby się wydźwignął z plebsu. Musi zrobić to co Czarnecki, zakochać się w PiS.
Tusk jest na dziś jedynym zauważalnym w świecie Polakiem, mającym wpływ na losy świata. Niestety Polska jest w sidłach małego cwaniaczka i tchórza z Żoliborza kryjæcego się za plecami innych żądzą zemsty za Smoleńsk i kompleksami wynikającymi ze spóżnienia się na transformację niszczącego wszystko a to dla władzy i próby przejścia do historii przede wszystkim brata Lecha, a to z zemsty. Trump interes z Polską zrobił świetny. I zarobił ,i Niemcom dał wstryczka. Dzięki Tuskowi Polska jeszcze w Europie jest tolerowana. Wytrwałość UE się kończy. Trump był potrzebny do mamienia PiS-owskiego elektoratu , na użytek wewnętrzny. Koszty tego są olbrzymie. To PiSowskie szambo musiało w 2015 roku wypłynąć. Nie ważne czy przy udziale Falenty i Putina. Musiało. Niedobrze się stało , że uzyskali większość bezwzględną. Niszczą przez to system demokratyczny, putinują kraj. Twarz PiSu Polacy musieli dostrzec. Lepiej wcześniej niż za późno. Socjalne rozdawnictwo tę twarz zakryło, ale wkrótce nawet elektorat PiSowski zorientuje się, że to droga donikąd. Co do jesieni. Wybory wygra PiS. I to nie wina opozycji. Kupił wiele i jeszcze kupuje. Cały aparat państwa, budżet , spółki, *****izja etc. , KK, Rydzyk na to pracują. Ta sitwą jest na razie nie do ogrania. Cele są jedne. PiS nie powinien uzyskać większości bezwzględnej w Sejmie lub Senacie. Nie mógłby wówczas dewastować państwa. TSUE i UE już reagują, ale chuligan Kaczyński przy silnym poparciu społecznym gotów nas z UE wyprowadzić. Opozycja ma dwie drogi. Przyjąć fakty do wiadomości i próbować zminimalizować wygraną PiS , wybierając albo tworząc dużą koalicję, albo dwoma blokami plus Wiosna. Jednym słowem opozycja może zagrać o Polskę, albo o siebie. Przejęcie władzy przy takim populiźmie jest moźliwe przez populizm opozycji, który zdewastuje bardziej państwo. Przejęcie w trakcie sukcesów socjalnych PiSu może spowodować fakt, że ten wszystko zwali na opozycję. Trudności, których jest ojcem przerzuci na opozycję. PiS dawał, ci nie dają. Schetyna na pewno dywaguje, co lepsze. Niech PiS sam naprawia, co zepsuł i niech niewierni Tomasze się przekonają, czy przejmować władzę na siłę, dzieląc się władzą z pozostałymi z koalicji. W wyborach do Parlamentu UE kosztem PO postawił na koalicję, próbując ratować wizerunek Polski w Europie. Teraz niekoniecznie mu się to opłaca. 22 europosłów koalicji uważam za sukces Schetyny. Sukces Polski zarazem. To nie Kaczystan. To, co obserwujemy nie do końca świadczyć może o maraźmie opozycji czy braku planu. To może być kalkulacja. PiS się sam wykończy, rządząc. Problem, kiedy i ile zdąży napsuć, aż powiatowy wyborca tej partii, często cwaniaczek i tchórz typu Kaczyński to przekalkuluje.
Tusk jest na dziś jedynym zauważalnym w świecie Polakiem, mającym wpływ na losy świata. Niestety Polska jest w sidłach małego cwaniaczka i tchórza z Żoliborza kryjæcego się za plecami innych żądzą zemsty za Smoleńsk i kompleksami wynikającymi ze spóżnienia się na transformację niszczącego wszystko a to dla władzy i próby przejścia do historii przede wszystkim brata Lecha, a to z zemsty. Trump interes z Polską zrobił świetny. I zarobił ,i Niemcom dał wstryczka. Dzięki Tuskowi Polska jeszcze w Europie jest tolerowana. Wytrwałość UE się kończy. Trump był potrzebny do mamienia PiS-owskiego elektoratu , na użytek wewnętrzny. Koszty tego są olbrzymie. To PiSowskie szambo musiało w 2015 roku wypłynąć. Nie ważne czy przy udziale Falenty i Putina. Musiało. Niedobrze się stało , że uzyskali większość bezwzględną. Niszczą przez to system demokratyczny, putinują kraj. Twarz PiSu Polacy musieli dostrzec. Lepiej wcześniej niż za późno. Socjalne rozdawnictwo tę twarz zakryło, ale wkrótce nawet elektorat PiSowski zorientuje się, że to droga donikąd. Co do jesieni. Wybory wygra PiS. I to nie wina opozycji. Kupił wiele i jeszcze kupuje. Cały aparat państwa, budżet , spółki, *****izja etc. , KK, Rydzyk na to pracują. Ta sitwą jest na razie nie do ogrania. Cele są jedne. PiS nie powinien uzyskać większości bezwzględnej w Sejmie lub Senacie. Nie mógłby wówczas dewastować państwa. TSUE i UE już reagują, ale chuligan Kaczyński przy silnym poparciu społecznym gotów nas z UE wyprowadzić. Opozycja ma dwie drogi. Przyjąć fakty do wiadomości i próbować zminimalizować wygraną PiS , wybierając albo tworząc dużą koalicję, albo dwoma blokami plus Wiosna. Jednym słowem opozycja może zagrać o Polskę, albo o siebie. Przejęcie władzy przy takim populiźmie jest moźliwe przez populizm opozycji, który zdewastuje bardziej państwo. Przejęcie w trakcie sukcesów socjalnych PiSu może spowodować fakt, że ten wszystko zwali na opozycję. Trudności, których jest ojcem przerzuci na opozycję. PiS dawał, ci nie dają. Schetyna na pewno dywaguje, co lepsze. Niech PiS sam naprawia, co zepsuł i niech niewierni Tomasze się przekonają, czy przejmować władzę na siłę, dzieląc się władzą z pozostałymi z koalicji. W wyborach do Parlamentu UE kosztem PO postawił na koalicję, próbując ratować wizerunek Polski w Europie. Teraz niekoniecznie mu się to opłaca. 22 europosłów koalicji uważam za sukces Schetyny. Sukces Polski zarazem. To nie Kaczystan. To, co obserwujemy nie do końca świadczyć może o maraźmie opozycji czy braku planu. To może być kalkulacja. PiS się sam wykończy, rządząc. Problem, kiedy i ile zdąży napsuć, aż powiatowy wyborca tej partii, często cwaniaczek i tchórz typu Kaczyński to przekalkuluje.
Ach, ten Lolo.
Jak on umie naciskać klawisze. To znaczy odpowiednie klawisze, bo naciskać, tylko naciskać, umiem nawet ja. Ale nie po to nas tutaj trzymają, Lola i mnie, żebyśmy naciskali byle co i byle jak. Gdyby tylko o to chodziło, w ogóle nie byłoby o czym mówić, to znaczy gdyby tu były tylko same odpowiednie albo tylko same nieodpowiednie klawisze. Ale pomysł tego pana z brodą na tym właśnie polega (i chyba chodzi mu tylko o to, żeby mnie upokorzyć, a wywyższyć Lola), że klawisze są dwojakiego rodzaju. Te, które należy naciskać i te, których nie należy naciskać. Co gorsza niczym nie różnią się one między sobą. To znaczy nie różnią się, dopóki ich się nie naciśnie. Potem różnica wychodzi na jaw, ach, aż nazbyt jest widoczna. Mianowicie, kiedy naciśnie się nieodpowiedni klawisz (to znaczy, kiedy Lolo naciśnie, bo mnie nie udaje się to nigdy), otwiera się klapa i wyskakuje kawałek słoninki, którą zjada ten, kto nacisnął (to znaczy Lolo). Kiedy zaś naciśnie się nieodpowiedni klawisz (ten, który ja zawsze naciskam, choć zawsze chcę nacisnąć inny) – nic się nie otwiera.
Dlaczego tak jest? Dlaczego mnie nigdy nie udaje się nacisnąć odpowiedniego klawisza? (A jemu się zawsze udaje.)
Pan z brodą, który to wszystko urządził, zostawił nam swobodę naciskania, wybór więc należy do mnie. Co więcej, ten pan zdaje się oczekiwać, a nawet wymagać ode mnie, abym naciskał klawisz odpowiedni. Czym wytłumaczyć, ze ja nie naciskam jak trzeba, a Lolo naciska? Tylko tym, że Lolo umie, a ja nie umiem. To znaczy, że ja jestem głupszy od Lola.
Aby nie zginąć z głodu, musze sobie radzić inaczej. Oto jak:
Właśnie już Lolo nacisnął i ja nacisnąłem, ze skutkami odmiennymi, które opisałem powyżej. Lolo trzyma w przednich łapkach kawałek smakowicie pachnącej słoninki (mnie ona pachnie smakowiciej niż jemu, bo ja jestem głodny, a on nie), ja mam łapki puste i burzy mi w brzuchu. On nie zabiera się do jedzenia (bo jest nażarty, bestia), ja bym chętnie się zabrał, ale nie mam do czego. Słoninka jest w łapkach Lola. Więc mówię:
- Wiesz, Lolo, podziwiam cię. Jesteś taki mądry taki inteligentny, że zaledwie wystarczy mi ta odrobina głupiego rozumu, którą posiadam, żeby to pojąć i ocenić. Jeżeli mam jakikolwiek rozum, to chyba tylko po to i tylko na tyle, żeby cię podziwiać.
- Hm, hm... – mruczy Lolo. – Jaki jestem?
Dobra nasza, myślę sobie i powtarzam:
- Jesteś mądry, inteligentny, wybitny, doprawdy niezwykły.
- Niezwykły, powiadasz? – podejmuje Lolo z lubością i ma taką minę, jakby jadł najpyszniejszą słoninkę na świecie. – Niezwykły?
- Oczywiście. Weźmy na przykład mnie. Ja nic nie potrafię, bo jestem głupi, ograniczony i tępy. Ty natomiast jesteś genialny.
- Hm, no to masz – powiada Lolo i oddaje mi słoninę. (Może sobie na to pozwolić, bo wie, że znowu naciśnie i znowu wyskoczy mu następna słoninka.) I dodaje z pogardą:
- Tylko się nie udław.
Uwaga jest na miejscu. Jestem tak wygłodzony, że rzucam się na słoninkę doprawdy zbyt łapczywie. Ale nie mogę się powstrzymać, mimo pogardy Lola. Zresztą moje łakomstwo sprawia mu przyjemność.
- O, tak, je...steś wielki... potężny... mniam-mniam, mlam-mlam... Niesłychany... mlask-mlask... Cudowny....
Trudno jest jeść i przemawiać jednocześnie, ale wiem, że muszę mówić, jeżeli mam zadowolić Lola. Trzeba żyć. Chociaż gdyby mnie ktoś zapytał: „Dlaczego trzeba?” – nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie.
Lolo chętnie dyskutuje na tematy ogólne. Ma ku temu chęć i swobodną głowę, bo zawsze jest nażarty. Ja myślę przede wszystkim o jedzeniu, ale nie mogę mu odmówić, kiedy się jemu zechce pogadać o abstrakcjach. Jego prawo.
Przeważnie rozmawiamy wieczorem, kiedy laboratorium jest już zamknięte, klawisze nie działają i nikt nas nie obserwuje. Wtedy Lolo zaczyna:
- Moja misja to udowodnić, że jesteśmy zdolni do objęcia władzy nad światem. Szczur – to brzmi dumnie. Jestem niesłychanie inteligentny, ale to jeszcze nic. W miarę jak ćwiczę moją inteligencję, rozwijam ją i pogłębiam, zbliżam się do rezultatów, o których nam się nie śniło.
- Ależ Lolo – próbuję oponować nieśmiało – na razie jesteśmy zamknięci w klatce.
On ignoruje moje spostrzeżenie.
- Moja wybitność świadczy, że jesteśmy rasą wyjątkową. Moim powołaniem jest ewolucja,, która postawi mnie na czele gatunku, a nasz gatunek na czele wszystkich innych gatunków. Musimy sprostać temu zadaniu.
- Ty na pewno sprostasz. Ale ja nie.
- Nie martw się. Ostatecznie jesteś także szczurem, chociaż głupim. Należysz do tej samej rasy, co ja.
Lolo rozwija skrzydła swojej fantazji. Mówi o wynalazkach, jakich dokona, choć, oczywiście, ich nie precyzuje, bo nie wie jeszcze, jakie będą. Ale ma intuicję, wizje i natchnienie. Zwierza mi się na przykład:
- Już coś mi świta. Wynajdziemy coś... Coś takiego...
Nie mogąc się wysłowić robi okrężny gest łapkami.
- Masz na myśli koło?
- Tak, tak, koło! – ucieszył się. – Wynalazek koła otworzy nam drogę do innych wynalazków.
- Oczywiście – zgadzam się nieszczerze. – Opanujemy kosmos. Słoninka.
- Co?
- Nic, nic, wymknęło mi się.
I tak sobie gwarzymy.
Od pewnego czasu ogarnia mnie niepokój. Nie jest to niepokój o słoninkę, który znam aż nazbyt dobrze. To coś innego. Mówię Lolowi:
- Nie umiem tego określić, jestem tylko prostym, głupim szczurem. Ale słyszę głos, który mi mówi: „Przegryź klatkę, wydostań się poza mury. Skocz do wody.”
- Co za głupstwa – śmieje się Lolo. – Przerwać doświadczenia? Gryźć? I po co do wody?
- Nie wiem. To głos tajemny, który nie raczy mi się przedstawić. Nie wiem, skąd pochodzi. Wiem tylko, że brzmi rozkazująco.
- Tym mniej należy zwracać na niego uwagę. Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Naciskaj.
I Lolo naciska, dostaje słoninkę, je. Ja nie mam ochoty naciskać. Nawet już nie dlatego, że i tak mi nic z tego nie przyjdzie. Głos nie milknie, powtarza się, nie daje mi spokoju. Ten głos mi mówi, że ta klatka, to pomieszczenie, w którym się ona znajduje, i to, w czym znajduje się pomieszczenie – są zagrożone. Że trzeba opuścić to wszystko, wydostać się poza obręb tego wszystkiego, i uciekać. Nie wiem dokąd, ale uciekać, uciekać, uciekać... Śni mi się ocean, ja i Lolo przebierając łapkami płyniemy w tym oceanie i oddalamy się od niebezpieczeństwa.
Ale on nie chce słyszeć o niczym.
- Jaki ocean, po co ocean, zwariowałeś? Właśnie na oceanie jest niebezpiecznie.
- Tak, ale tam jeszcze mamy szanse. A tutaj...
- Co tutaj?
- tutaj zginiemy.
- Może ty zginiesz, ale nie ja – obraził się – ja, z moją inteligencją...
Ma rację. On ze swoja inteligencją świetnie tu sobie radzi. I co on by robił na oceanie? Tam ani klawiszy, ani naciskania, koniec z jego prestiżem. Tutaj on nie zginie i ja przy nim nie zginę.
Więc czemu się niepokoję?
↑
Ach , ten Lolo.
Jak on umie naciskać klawisze. To znaczy odpowiednie klawisze, bo naciskać, tylko naciskać, umiem nawet ja. Ale nie po to nas tutaj trzymają, Lola i mnie, żebyśmy naciskali byle co i byle jak. Gdyby tylko o to chodziło, w ogóle nie byłoby o czym mówić, to znaczy gdyby tu były tylko same odpowiednie albo tylko same nieodpowiednie klawisze. Ale pomysł tego pana z brodą na tym właśnie polega (i chyba chodzi mu tylko o to, żeby mnie upokorzyć, a wywyższyć Lola), że klawisze są dwojakiego rodzaju. Te, które należy naciskać i te, których nie należy naciskać. Co gorsza niczym nie różnią się one między sobą. To znaczy nie różnią się, dopóki ich się nie naciśnie. Potem różnica wychodzi na jaw, ach, aż nazbyt jest widoczna. Mianowicie, kiedy naciśnie się nieodpowiedni klawisz (to znaczy, kiedy Lolo naciśnie, bo mnie nie udaje się to nigdy), otwiera się klapa i wyskakuje kawałek słoninki, którą zjada ten, kto nacisnął (to znaczy Lolo). Kiedy zaś naciśnie się nieodpowiedni klawisz (ten, który ja zawsze naciskam, choć zawsze chcę nacisnąć inny) – nic się nie otwiera.
Dlaczego tak jest? Dlaczego mnie nigdy nie udaje się nacisnąć odpowiedniego klawisza? (A jemu się zawsze udaje.)
Pan z brodą, który to wszystko urządził, zostawił nam swobodę naciskania, wybór więc należy do mnie. Co więcej, ten pan zdaje się oczekiwać, a nawet wymagać ode mnie, abym naciskał klawisz odpowiedni. Czym wytłumaczyć, ze ja nie naciskam jak trzeba, a Lolo naciska? Tylko tym, że Lolo umie, a ja nie umiem. To znaczy, że ja jestem głupszy od Lola.
Aby nie zginąć z głodu, musze sobie radzić inaczej. Oto jak:
Właśnie już Lolo nacisnął i ja nacisnąłem, ze skutkami odmiennymi, które opisałem powyżej. Lolo trzyma w przednich łapkach kawałek smakowicie pachnącej słoninki (mnie ona pachnie smakowiciej niż jemu, bo ja jestem głodny, a on nie), ja mam łapki puste i burzy mi w brzuchu. On nie zabiera się do jedzenia (bo jest nażarty, bestia), ja bym chętnie się zabrał, ale nie mam do czego. Słoninka jest w łapkach Lola. Więc mówię:
- Wiesz, Lolo, podziwiam cię. Jesteś taki mądry taki inteligentny, że zaledwie wystarczy mi ta odrobina głupiego rozumu, którą posiadam, żeby to pojąć i ocenić. Jeżeli mam jakikolwiek rozum, to chyba tylko po to i tylko na tyle, żeby cię podziwiać.
- Hm, hm... – mruczy Lolo. – Jaki jestem?
Dobra nasza, myślę sobie i powtarzam:
- Jesteś mądry, inteligentny, wybitny, doprawdy niezwykły.
- Niezwykły, powiadasz? – podejmuje Lolo z lubością i ma taką minę, jakby jadł najpyszniejszą słoninkę na świecie. – Niezwykły?
- Oczywiście. Weźmy na przykład mnie. Ja nic nie potrafię, bo jestem głupi, ograniczony i tępy. Ty natomiast jesteś genialny.
- Hm, no to masz – powiada Lolo i oddaje mi słoninę. (Może sobie na to pozwolić, bo wie, że znowu naciśnie i znowu wyskoczy mu następna słoninka.) I dodaje z pogardą:
- Tylko się nie udław.
Uwaga jest na miejscu. Jestem tak wygłodzony, że rzucam się na słoninkę doprawdy zbyt łapczywie. Ale nie mogę się powstrzymać, mimo pogardy Lola. Zresztą moje łakomstwo sprawia mu przyjemność.
- O, tak, je...steś wielki... potężny... mniam-mniam, mlam-mlam... Niesłychany... mlask-mlask... Cudowny....
Trudno jest jeść i przemawiać jednocześnie, ale wiem, że muszę mówić, jeżeli mam zadowolić Lola. Trzeba żyć. Chociaż gdyby mnie ktoś zapytał: „Dlaczego trzeba?” – nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie.
Lolo chętnie dyskutuje na tematy ogólne. Ma ku temu chęć i swobodną głowę, bo zawsze jest nażarty. Ja myślę przede wszystkim o jedzeniu, ale nie mogę mu odmówić, kiedy się jemu zechce pogadać o abstrakcjach. Jego prawo.
Przeważnie rozmawiamy wieczorem, kiedy laboratorium jest już zamknięte, klawisze nie działają i nikt nas nie obserwuje. Wtedy Lolo zaczyna:
- Moja misja to udowodnić, że jesteśmy zdolni do objęcia władzy nad światem. Szczur – to brzmi dumnie. Jestem niesłychanie inteligentny, ale to jeszcze nic. W miarę jak ćwiczę moją inteligencję, rozwijam ją i pogłębiam, zbliżam się do rezultatów, o których nam się nie śniło.
- Ależ Lolo – próbuję oponować nieśmiało – na razie jesteśmy zamknięci w klatce.
On ignoruje moje spostrzeżenie.
- Moja wybitność świadczy, że jesteśmy rasą wyjątkową. Moim powołaniem jest ewolucja,, która postawi mnie na czele gatunku, a nasz gatunek na czele wszystkich innych gatunków. Musimy sprostać temu zadaniu.
- Ty na pewno sprostasz. Ale ja nie.
- Nie martw się. Ostatecznie jesteś także szczurem, chociaż głupim. Należysz do tej samej rasy, co ja.
Lolo rozwija skrzydła swojej fantazji. Mówi o wynalazkach, jakich dokona, choć, oczywiście, ich nie precyzuje, bo nie wie jeszcze, jakie będą. Ale ma intuicję, wizje i natchnienie. Zwierza mi się na przykład:
- Już coś mi świta. Wynajdziemy coś... Coś takiego...
Nie mogąc się wysłowić robi okrężny gest łapkami.
- Masz na myśli koło?
- Tak, tak, koło! – ucieszył się. – Wynalazek koła otworzy nam drogę do innych wynalazków.
- Oczywiście – zgadzam się nieszczerze. – Opanujemy kosmos. Słoninka.
- Co?
- Nic, nic, wymknęło mi się.
I tak sobie gwarzymy.
Od pewnego czasu ogarnia mnie niepokój. Nie jest to niepokój o słoninkę, który znam aż nazbyt dobrze. To coś innego. Mówię Lolowi:
- Nie umiem tego określić, jestem tylko prostym, głupim szczurem. Ale słyszę głos, który mi mówi: „Przegryź klatkę, wydostań się poza mury. Skocz do wody.”
- Co za głupstwa – śmieje się Lolo. – Przerwać doświadczenia? Gryźć? I po co do wody?
- Nie wiem. To głos tajemny, który nie raczy mi się przedstawić. Nie wiem, skąd pochodzi. Wiem tylko, że brzmi rozkazująco.
- Tym mniej należy zwracać na niego uwagę. Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Naciskaj.
I Lolo naciska, dostaje słoninkę, je. Ja nie mam ochoty naciskać. Nawet już nie dlatego, że i tak mi nic z tego nie przyjdzie. Głos nie milknie, powtarza się, nie daje mi spokoju. Ten głos mi mówi, że ta klatka, to pomieszczenie, w którym się ona znajduje, i to, w czym znajduje się pomieszczenie – są zagrożone. Że trzeba opuścić to wszystko, wydostać się poza obręb tego wszystkiego, i uciekać. Nie wiem dokąd, ale uciekać, uciekać, uciekać... Śni mi się ocean, ja i Lolo przebierając łapkami płyniemy w tym oceanie i oddalamy się od niebezpieczeństwa.
Ale on nie chce słyszeć o niczym.
- Jaki ocean, po co ocean, zwariowałeś? Właśnie na oceanie jest niebezpiecznie.
- Tak, ale tam jeszcze mamy szanse. A tutaj...
- Co tutaj?
- tutaj zginiemy.
- Może ty zginiesz, ale nie ja – obraził się – ja, z moją inteligencją...
Ma rację. On ze swoja inteligencją świetnie tu sobie radzi. I co on by robił na oceanie? Tam ani klawiszy, ani naciskania, koniec z jego prestiżem. Tutaj on nie zginie i ja przy nim nie zginę.
Więc czemu się niepokoję?
↑
Ja bym napisał, że to kopiuj - wklej
"Sławomir Mrożek, Lolo " a Ty się nie zdobyłeś na to :( Dlaczego?
Ja bym napisał, że to kopiuj - wklej
"Sławomir Mrożek, Lolo " a Ty się nie zdobyłeś na to :( Dlaczego?
Na wiele rzeczy mnie nie stać, ale tutaj stała się rzecz przypadkowa. Przy szybkiej edycji postu informację o autorze zjadło. Mrożka poznaje się już w szkole podstawowej nawet tej sześcioletniej. Autor tekstu jest oczywistością dla wielu. Reszta się doinformuje przy okazji, bo ,chyba, nikt nie sądzi ,że to moje słowa. Na błędach się uczymy. Ironii i karykatury na Mrożku.
Byłem z Julią Przyłębską w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich a ze Stanisławem Piotrowiczem i Marcinem Wolskim w PZPR – te słowa Włodzimierza Czarzastego wywołały niemałe poruszenie w mediach społecznościowych. Lider SLD odniósł się do nich w programie Onet Rano.
„Byłem z Julią Przyłębską w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich a ze Stanisławem Piotrowiczem i Marcinem Wolskim w PZPR. Myślałem, że jestem wielką mendą a okazuje się że można być większą. Można z taką przeszłością zapisać się do PIS i awansować. Uczę się całe życie”– napisał Włodzimierz Czarzasty na Twitterze. Jego post z 3 lipca doczekał się kilku tysięcy reakcji i wielu udostępnień. Polityk był pytany o swoją wypowiedź w programie Onet Rano.
Polityka zagraniczna PiS, to wielka zagadka.
Odnoszę wrażenie, że próbują zbudować nowe mocarstwo europejskie na nowej wspólnocie narodów niepodległych, czyli byłe demoludy pod kierownictwem PiS.
Czy im to wyjdzie? Czy mają taki potencjał militarny aby przejąć kontrolę i bronić to terytorium?
Wydaje się ten plan być utopią, ale może się mylę, w końcu nie jem z ręki ani Kaczyńskiego ani Tuska i w ich kieszeniach też miejsca nie mam.
Boję się tylko, żeby gdy okaże się polityka PiS utopią, abyśmy nie zostali Turcją.
Oj, pomyliłem się. Mocarstwowości nie będzie. Będziemy teraz w kieszeni mniejszych państw z naszego regionu.
Może to dobrze, jak pomysł Wspólnoty Niepodległych Państw zrobi Słowacja z Węgrami a my się do nich przyłączymy. Nie ma tego złego żeby na dobre nie wyszło. Może ta Szydło narobiła by dziadostwa i byłby wstyd, więc lepiej niech rządzą w UE inni?
Dobrze że jesteśmy narodem wierzącym, módlmy się, aby TRUMP był jeszcze jedną kadencję, bo Szczerskiego nam też posadzili do konta i jak demokraci wygrają prezydenturę w USA , to posadzą nas wszystkich do konta- tak jak UE i będziemy na łasce Słowacji i Węgier. No już się do nich mizdrzymy , robimy im prezenty, by jak wszyscy się na nas wypchną, to przynajmniej te maleńkie państewka będą puszczać do nas oko, a nam będzie wtedy to bardzo potrzebne.
Ależ w tej UE jest wysoko zawieszona poprzeczka, jestem dumny, że w poprzednich latach, ówczesnym Polakom udało się ją przeskoczyć.
A wydawało się wtedy, że to igraszka, teraz widać, że to był wielki wyczyn.
Boję się tylko, żeby gdy okaże się polityka PiS utopią, abyśmy nie zostali Turcją.
Nie będziemy drugą Turcją, nie ma szans. Turcja to np największa armia w Europie i trzecia na świecie w dodatku bardzo dobrze wyszkolona z niezłą flotą. My cóż.....kiedyś Tusk obiecał 100 karakali........a jak Donald obiecał to jest obiecane czyli nie ma szans na porównanie z Turcją :-)))
Widzę, że tu bez zmian. Krwawica i komentarze tzw gównowlepy.
Boję się tylko, żeby gdy okaże się polityka PiS utopią, abyśmy nie zostali Turcją.
Nie będziemy drugą Turcją, nie ma szans. Turcja to np największa armia w Europie i trzecia na świecie w dodatku bardzo dobrze wyszkolona z niezłą flotą. My cóż.....kiedyś Tusk obiecał 100 karakali........a jak Donald obiecał to jest obiecane czyli nie ma szans na porównanie z Turcją :-)))
Widzę, że tu bez zmian. Krwawica i komentarze tzw gównowlepy.
Jeżeli chodzi o politykę krajową jestem za.
Ale polityka międzynarodowa, to kompromitacja, dno. Frajerzy myślą, że to tak działa jak w Polsce, że się poobrażają na cały świat i ten będzie ich przepraszał.
Świat gna z Polską czy bez, albo się załapiemy na ten kurs albo pójdziemy sami. Albania już to w przeszłości przerabiała.
OKi zgoda ale zauważ, że po pierwsze primo nikt w Polsce ich nie przeprasza więc nie za bardzo trafione porównanie a po drugi primo faktycznie płynąc pod prąd zmachasz się i nagle orientujesz, że stoisz w miejscu tyle, że od wieków jesteśmy strażnikiem moralności na świecie :-) owszem na tym sporo się traci (często wszystko) ale czy nie warto skoro jest kilka rzeczy których nie można kupić .......
My jesteśmy strażnikami moralności na Świecie?
Chyba dla ciebie Świat to granice dawnej Rzeczpospolitej.
Równie mądrym porównaniem było by, że strażnikiem moralności Świata są Iran, Birma czy Izrael.
Jak człowiek ma zaśmieconą głowę, to różne głupstwa pisze mieszając wiele kultur, religii odległych od siebie o lata świetlne.
Jeżeli wszyscy PiSowcy myślą tak jak ty, to czarno widzę przyszłość pod ich kierunkiem.
Ale wydaje się, że towarzyszy twojego pokroju, właśnie kierownictwo wyekspediowało do Brukseli na banicję, więc może czyszczą rynek wewnętrzny kosztem rynku międzynarodowego?
Dlaczego mam wrażenie, że od 3ch lat ta rozmowa kręci się w kółko? Psy szczekają karawana jedzie dalej a Wy w loży szyderców dalej o zaścianku, o ciemnocie, a wyszydzić, żyć gównem informacyjnym.
Nie chce mi się już o tym w kółko gadać i szukać twardych danych ale co Ci wszyscy ludzie u nas szukają? Od pracowników, przez zakupy, wypoczynek, podratowanie zdrowia (też psychicznego od imigrantów) po miejsce na biznes. https://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/nad-wisle-wypoczac-i-tanio-zrobic-zakupy-dlaczego-turysci,2623314,4141
Ale tak jak napisałem, nie chce mi się z wami w kółko gadać. Po samych Twoich wątkach i wpisach widać, że czarno widzisz, dno, metr mułu, ryba od głowy i wszystkie te bzdety. Jakbyś się zmęczony już urodził...... :-)
Wręcz odwrotnie, widzę wszystko zielono, czyli optymistycznie, ale zaczadzenie PiS jest mi dalekie podobnie jak zaczadzenie PO.
Po prostu PiS robi kupę dobrej roboty, ale taką samą ilość roboty pieprzy. Ja to widzę, ty jesteś "cichociemny" ,na usługach jednej opcji. Tyle w temacie.
Bonów dwóch wiecie, że nie ma światów idealnych, jest ten który (teraz) jest. Akceptujesz pakiety (jak w telefonii komórkowej - idź i popyskuj do Orange czy Playa, że Ci pakiet nie pasuje :-) ) ty tamten a ja ten. Przy tamtym ja nie krwawiłem na forum, Ty (Wy) plus loża szyderców upuściłbyś krwi do zera aby nie być za byleby być przeciw. Trudno tego nie zmienimy, więc popuść ciśnienie bo kiedyś ci dekiel wywali czego ci nie życzę. Minie kiedyś ten świat będziesz komentował następny......a że bokiem, a że przodem, a że nie wiadomo czemu, a EURo, a szczypiorek, a paliwo bardzo drogie choć najtańsze, a 500+ to długi ale przytulisz, a ciemnogród, a wiara, a niby wiara, a pozory, a poza Europą, a brożki, a autostrady, a stadnina, a mierzeja, a ni ma 100 karakali, a drożyzna, a imigranci, a z tęczą a bez tęczy, a te podatki, a te dodatki, a masło drogie i musisz ze smalcem suchy chleb .....męczysz już. Wyluzuj ale nie jak zawsze na pozór, wyluzuj faktycznie optymistycznie, walnij kielicha z jakimiś Słowakami, będzie dobrze. Grzechu też się tak męczył w cierpieniach i nie uniósł. Trochę na humor.......będzie OK.
Myślisz, że ktoś tu ma czas na taki e-learning jak podsyłasz?
Tez Cię lubię
https://natemat.pl/275215,w-czechach-nastapil-formalny-rozdzial-panstwa-od-kosciola-ustawa
„Nieważne, czy Polska będzie bogata, czy biedna – ważne, żeby była katolicka”. Czy w 1993 roku prawica próbowała zaprowadzić państwo wyznaniowe?
https://twojahistoria.pl/2018/02/25/niewazne-czy-polska-bedzie-bogata-czy-biedna-wazne-zeby-byla-katolicka-czy-w-1993-roku-prawica-probowala-zaprowadzic-panstwo-wyznaniowe/
Nie mam nic przeciwko ..... w jednym i w drugim przypadku :-)
Jest coś takiego, że Włoskie firmy schodzą z budowy ekspresówek
teraz z S5 Wrocław Poznań.
I ok. rosną koszty, rośnie minimalna płaca i goście tego nie przewidzieli.
Ale przecież w UE te same koszty są od lat wyższe a słyszę, że budujemy w tej samej cenie co w Niemczech.
To o co tu chodzi?
Naszło mnie na taki felietonik.
Na G20 w Osace spotkali się Putin, Tramp, Tusk i inni. Donald Trump pierwszy raz w historii swoich zagranicznych podróży zapiął marynarkę przed japońskim cesarzem.
TVP Info twierdzi, że Trump nie podał ręki Tuskowi. Zdjęcia i nagranie mówią co innego.
No i tak sobie myślę, że Polak, to nie powinien jeździć na takie szczyty, nikt mu ręki nie poda, wszyscy traktują go jak niewolnika z Drang nach Osten.
Polak to właściwie podgrupa, takie to nic. I ten Tusk tam niby chce to zmienić, ale on z takim pochodzeniem z Kaszub, to on robi tylko dziadostwo na tych szczytach.
Musimy się za takiego Polaka - niewolnika czerwienić i lepiej żeby go zdjęli jak najprędzej, i aby nas w UE reprezentował jakiś obcokrajowiec. Fakt, na szczycie Polaka już nie będzie, ale Polaka miejsce jest tam gdzieś w Budapeszcie albo Bratysławie, gdzie tam do Osaki, jak Polakowi nikt tam ręki nie poda.
Co innego gdyby tym kimś był ktoś z byłego zaboru Rosyjskiego, oj to są cenni ludzie i oni wiedzą co robią i byle komu taki ręki nie poda, nawet gdyby taki Tramp nie chciał mu rękę podać to on będzie pierwszy, który tej ręki nie poda i wyjdzie z twarzą, jako ten do którego należała inicjatywa nie podania ręki.
Gdzie tacy ludzie są?
Tylko PiS takich ludzi grupuje. To wartościowa rasa wyższa, ale tylko na polskim terenie. To wspaniali ludzie, nie zawsze wykształceni, ale wiedzą czego chcą i mają poczucie swojej wartości i nikt ich nie poniży. Też nikomu się nie kłaniają.
Szkopuł w tym, że o tych ludziach mało kto wie, są widoczni i zauważalni w Europie Wschodniej, ale świat ich nie rozumie i nie akceptuje.
Stąd należne im funkcje prezydenta UE czy przewodniczącego Rady Europy ich omijają a wielki świat zupełnie ich nie zauważa. Znani są ze swojej zapalczywości, zadziorności i nieustępliwości, ale te cechy dzisiaj nie są w cenie i ta grupa pozostaje na marginesie władzy międzynarodowej.
Oni za to czują się niedocenieni, odepchnięci i innych traktują z góry jak tępaków, którzy nie rozumieją ich wizjonerstwa.
Jedynym wizjonerem ale narodowym, który ich dostrzega jest obecny biznesmen, prezydent USA. Uważa, że Polska jest najlepszym rynkiem do robienia interesu.
Dużo kupują od USA a mało sprzedają, czyli robią odwrotnie niż Chiny,
i z takimi USA może robić interesy.
Tutaj biznesowe pochodzenie Trupa, okazało się strzałem w dziesiątkę, przynajmniej w biznesie z Polską.
Polska w relacjach handlowych USA - reszta Świata, pokazywana jest za wzór wzajemnego handlu. Macie kupować od nas jak Polska i sprzedawać nam tyle co Polska.
Dla takiego Tuska jest jeszcze szansa aby się wydźwignął z plebsu. Musi zrobić to co Czarnecki, zakochać się w PiS.
Tusk jest na dziś jedynym zauważalnym w świecie Polakiem, mającym wpływ na losy świata. Niestety Polska jest w sidłach małego cwaniaczka i tchórza z Żoliborza kryjæcego się za plecami innych żądzą zemsty za Smoleńsk i kompleksami wynikającymi ze spóżnienia się na transformację niszczącego wszystko a to dla władzy i próby przejścia do historii przede wszystkim brata Lecha, a to z zemsty. Trump interes z Polską zrobił świetny. I zarobił ,i Niemcom dał wstryczka. Dzięki Tuskowi Polska jeszcze w Europie jest tolerowana. Wytrwałość UE się kończy. Trump był potrzebny do mamienia PiS-owskiego elektoratu , na użytek wewnętrzny. Koszty tego są olbrzymie. To PiSowskie szambo musiało w 2015 roku wypłynąć. Nie ważne czy przy udziale Falenty i Putina. Musiało. Niedobrze się stało , że uzyskali większość bezwzględną. Niszczą przez to system demokratyczny, putinują kraj. Twarz PiSu Polacy musieli dostrzec. Lepiej wcześniej niż za późno. Socjalne rozdawnictwo tę twarz zakryło, ale wkrótce nawet elektorat PiSowski zorientuje się, że to droga donikąd. Co do jesieni. Wybory wygra PiS. I to nie wina opozycji. Kupił wiele i jeszcze kupuje. Cały aparat państwa, budżet , spółki, *****izja etc. , KK, Rydzyk na to pracują. Ta sitwą jest na razie nie do ogrania. Cele są jedne. PiS nie powinien uzyskać większości bezwzględnej w Sejmie lub Senacie. Nie mógłby wówczas dewastować państwa. TSUE i UE już reagują, ale chuligan Kaczyński przy silnym poparciu społecznym gotów nas z UE wyprowadzić. Opozycja ma dwie drogi. Przyjąć fakty do wiadomości i próbować zminimalizować wygraną PiS , wybierając albo tworząc dużą koalicję, albo dwoma blokami plus Wiosna. Jednym słowem opozycja może zagrać o Polskę, albo o siebie. Przejęcie władzy przy takim populiźmie jest moźliwe przez populizm opozycji, który zdewastuje bardziej państwo. Przejęcie w trakcie sukcesów socjalnych PiSu może spowodować fakt, że ten wszystko zwali na opozycję. Trudności, których jest ojcem przerzuci na opozycję. PiS dawał, ci nie dają. Schetyna na pewno dywaguje, co lepsze. Niech PiS sam naprawia, co zepsuł i niech niewierni Tomasze się przekonają, czy przejmować władzę na siłę, dzieląc się władzą z pozostałymi z koalicji. W wyborach do Parlamentu UE kosztem PO postawił na koalicję, próbując ratować wizerunek Polski w Europie. Teraz niekoniecznie mu się to opłaca. 22 europosłów koalicji uważam za sukces Schetyny. Sukces Polski zarazem. To nie Kaczystan. To, co obserwujemy nie do końca świadczyć może o maraźmie opozycji czy braku planu. To może być kalkulacja. PiS się sam wykończy, rządząc. Problem, kiedy i ile zdąży napsuć, aż powiatowy wyborca tej partii, często cwaniaczek i tchórz typu Kaczyński to przekalkuluje.
https://www.youtube.com/watch?v=dc9MM1igWa0
https://www.youtube.com/watch?v=11W-toNG3eU
Ach, ten Lolo.
Jak on umie naciskać klawisze. To znaczy odpowiednie klawisze, bo naciskać, tylko naciskać, umiem nawet ja. Ale nie po to nas tutaj trzymają, Lola i mnie, żebyśmy naciskali byle co i byle jak. Gdyby tylko o to chodziło, w ogóle nie byłoby o czym mówić, to znaczy gdyby tu były tylko same odpowiednie albo tylko same nieodpowiednie klawisze. Ale pomysł tego pana z brodą na tym właśnie polega (i chyba chodzi mu tylko o to, żeby mnie upokorzyć, a wywyższyć Lola), że klawisze są dwojakiego rodzaju. Te, które należy naciskać i te, których nie należy naciskać. Co gorsza niczym nie różnią się one między sobą. To znaczy nie różnią się, dopóki ich się nie naciśnie. Potem różnica wychodzi na jaw, ach, aż nazbyt jest widoczna. Mianowicie, kiedy naciśnie się nieodpowiedni klawisz (to znaczy, kiedy Lolo naciśnie, bo mnie nie udaje się to nigdy), otwiera się klapa i wyskakuje kawałek słoninki, którą zjada ten, kto nacisnął (to znaczy Lolo). Kiedy zaś naciśnie się nieodpowiedni klawisz (ten, który ja zawsze naciskam, choć zawsze chcę nacisnąć inny) – nic się nie otwiera.
Dlaczego tak jest? Dlaczego mnie nigdy nie udaje się nacisnąć odpowiedniego klawisza? (A jemu się zawsze udaje.)
Pan z brodą, który to wszystko urządził, zostawił nam swobodę naciskania, wybór więc należy do mnie. Co więcej, ten pan zdaje się oczekiwać, a nawet wymagać ode mnie, abym naciskał klawisz odpowiedni. Czym wytłumaczyć, ze ja nie naciskam jak trzeba, a Lolo naciska? Tylko tym, że Lolo umie, a ja nie umiem. To znaczy, że ja jestem głupszy od Lola.
Aby nie zginąć z głodu, musze sobie radzić inaczej. Oto jak:
Właśnie już Lolo nacisnął i ja nacisnąłem, ze skutkami odmiennymi, które opisałem powyżej. Lolo trzyma w przednich łapkach kawałek smakowicie pachnącej słoninki (mnie ona pachnie smakowiciej niż jemu, bo ja jestem głodny, a on nie), ja mam łapki puste i burzy mi w brzuchu. On nie zabiera się do jedzenia (bo jest nażarty, bestia), ja bym chętnie się zabrał, ale nie mam do czego. Słoninka jest w łapkach Lola. Więc mówię:
- Wiesz, Lolo, podziwiam cię. Jesteś taki mądry taki inteligentny, że zaledwie wystarczy mi ta odrobina głupiego rozumu, którą posiadam, żeby to pojąć i ocenić. Jeżeli mam jakikolwiek rozum, to chyba tylko po to i tylko na tyle, żeby cię podziwiać.
- Hm, hm... – mruczy Lolo. – Jaki jestem?
Dobra nasza, myślę sobie i powtarzam:
- Jesteś mądry, inteligentny, wybitny, doprawdy niezwykły.
- Niezwykły, powiadasz? – podejmuje Lolo z lubością i ma taką minę, jakby jadł najpyszniejszą słoninkę na świecie. – Niezwykły?
- Oczywiście. Weźmy na przykład mnie. Ja nic nie potrafię, bo jestem głupi, ograniczony i tępy. Ty natomiast jesteś genialny.
- Hm, no to masz – powiada Lolo i oddaje mi słoninę. (Może sobie na to pozwolić, bo wie, że znowu naciśnie i znowu wyskoczy mu następna słoninka.) I dodaje z pogardą:
- Tylko się nie udław.
Uwaga jest na miejscu. Jestem tak wygłodzony, że rzucam się na słoninkę doprawdy zbyt łapczywie. Ale nie mogę się powstrzymać, mimo pogardy Lola. Zresztą moje łakomstwo sprawia mu przyjemność.
- O, tak, je...steś wielki... potężny... mniam-mniam, mlam-mlam... Niesłychany... mlask-mlask... Cudowny....
Trudno jest jeść i przemawiać jednocześnie, ale wiem, że muszę mówić, jeżeli mam zadowolić Lola. Trzeba żyć. Chociaż gdyby mnie ktoś zapytał: „Dlaczego trzeba?” – nie umiałbym odpowiedzieć na to pytanie.
Lolo chętnie dyskutuje na tematy ogólne. Ma ku temu chęć i swobodną głowę, bo zawsze jest nażarty. Ja myślę przede wszystkim o jedzeniu, ale nie mogę mu odmówić, kiedy się jemu zechce pogadać o abstrakcjach. Jego prawo.
Przeważnie rozmawiamy wieczorem, kiedy laboratorium jest już zamknięte, klawisze nie działają i nikt nas nie obserwuje. Wtedy Lolo zaczyna:
- Moja misja to udowodnić, że jesteśmy zdolni do objęcia władzy nad światem. Szczur – to brzmi dumnie. Jestem niesłychanie inteligentny, ale to jeszcze nic. W miarę jak ćwiczę moją inteligencję, rozwijam ją i pogłębiam, zbliżam się do rezultatów, o których nam się nie śniło.
- Ależ Lolo – próbuję oponować nieśmiało – na razie jesteśmy zamknięci w klatce.
On ignoruje moje spostrzeżenie.
- Moja wybitność świadczy, że jesteśmy rasą wyjątkową. Moim powołaniem jest ewolucja,, która postawi mnie na czele gatunku, a nasz gatunek na czele wszystkich innych gatunków. Musimy sprostać temu zadaniu.
- Ty na pewno sprostasz. Ale ja nie.
- Nie martw się. Ostatecznie jesteś także szczurem, chociaż głupim. Należysz do tej samej rasy, co ja.
Lolo rozwija skrzydła swojej fantazji. Mówi o wynalazkach, jakich dokona, choć, oczywiście, ich nie precyzuje, bo nie wie jeszcze, jakie będą. Ale ma intuicję, wizje i natchnienie. Zwierza mi się na przykład:
- Już coś mi świta. Wynajdziemy coś... Coś takiego...
Nie mogąc się wysłowić robi okrężny gest łapkami.
- Masz na myśli koło?
- Tak, tak, koło! – ucieszył się. – Wynalazek koła otworzy nam drogę do innych wynalazków.
- Oczywiście – zgadzam się nieszczerze. – Opanujemy kosmos. Słoninka.
- Co?
- Nic, nic, wymknęło mi się.
I tak sobie gwarzymy.
Od pewnego czasu ogarnia mnie niepokój. Nie jest to niepokój o słoninkę, który znam aż nazbyt dobrze. To coś innego. Mówię Lolowi:
- Nie umiem tego określić, jestem tylko prostym, głupim szczurem. Ale słyszę głos, który mi mówi: „Przegryź klatkę, wydostań się poza mury. Skocz do wody.”
- Co za głupstwa – śmieje się Lolo. – Przerwać doświadczenia? Gryźć? I po co do wody?
- Nie wiem. To głos tajemny, który nie raczy mi się przedstawić. Nie wiem, skąd pochodzi. Wiem tylko, że brzmi rozkazująco.
- Tym mniej należy zwracać na niego uwagę. Nie rozmawiaj z nieznajomymi. Naciskaj.
I Lolo naciska, dostaje słoninkę, je. Ja nie mam ochoty naciskać. Nawet już nie dlatego, że i tak mi nic z tego nie przyjdzie. Głos nie milknie, powtarza się, nie daje mi spokoju. Ten głos mi mówi, że ta klatka, to pomieszczenie, w którym się ona znajduje, i to, w czym znajduje się pomieszczenie – są zagrożone. Że trzeba opuścić to wszystko, wydostać się poza obręb tego wszystkiego, i uciekać. Nie wiem dokąd, ale uciekać, uciekać, uciekać... Śni mi się ocean, ja i Lolo przebierając łapkami płyniemy w tym oceanie i oddalamy się od niebezpieczeństwa.
Ale on nie chce słyszeć o niczym.
- Jaki ocean, po co ocean, zwariowałeś? Właśnie na oceanie jest niebezpiecznie.
- Tak, ale tam jeszcze mamy szanse. A tutaj...
- Co tutaj?
- tutaj zginiemy.
- Może ty zginiesz, ale nie ja – obraził się – ja, z moją inteligencją...
Ma rację. On ze swoja inteligencją świetnie tu sobie radzi. I co on by robił na oceanie? Tam ani klawiszy, ani naciskania, koniec z jego prestiżem. Tutaj on nie zginie i ja przy nim nie zginę.
Więc czemu się niepokoję?
↑
Ja bym napisał, że to kopiuj - wklej
"Sławomir Mrożek, Lolo " a Ty się nie zdobyłeś na to :( Dlaczego?
Na wiele rzeczy mnie nie stać, ale tutaj stała się rzecz przypadkowa. Przy szybkiej edycji postu informację o autorze zjadło. Mrożka poznaje się już w szkole podstawowej nawet tej sześcioletniej. Autor tekstu jest oczywistością dla wielu. Reszta się doinformuje przy okazji, bo ,chyba, nikt nie sądzi ,że to moje słowa. Na błędach się uczymy. Ironii i karykatury na Mrożku.
https://www.rp.pl/Komentarze/190709821-Slojewska-Drogo-placimy-za-Timmermansa.html
bez komentarz
Byłem z Julią Przyłębską w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich a ze Stanisławem Piotrowiczem i Marcinem Wolskim w PZPR – te słowa Włodzimierza Czarzastego wywołały niemałe poruszenie w mediach społecznościowych. Lider SLD odniósł się do nich w programie Onet Rano.
„Byłem z Julią Przyłębską w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich a ze Stanisławem Piotrowiczem i Marcinem Wolskim w PZPR. Myślałem, że jestem wielką mendą a okazuje się że można być większą. Można z taką przeszłością zapisać się do PIS i awansować. Uczę się całe życie”– napisał Włodzimierz Czarzasty na Twitterze. Jego post z 3 lipca doczekał się kilku tysięcy reakcji i wielu udostępnień. Polityk był pytany o swoją wypowiedź w programie Onet Rano.
Nasza Becia awansuje w Brukseli. Przegrywa sama ze sobą komisję w PE, a miała zastąpić Tuska. Wielgie nadzieję z nią wiązano.
Polityka zagraniczna PiS, to wielka zagadka.
Odnoszę wrażenie, że próbują zbudować nowe mocarstwo europejskie na nowej wspólnocie narodów niepodległych, czyli byłe demoludy pod kierownictwem PiS.
Czy im to wyjdzie? Czy mają taki potencjał militarny aby przejąć kontrolę i bronić to terytorium?
Wydaje się ten plan być utopią, ale może się mylę, w końcu nie jem z ręki ani Kaczyńskiego ani Tuska i w ich kieszeniach też miejsca nie mam.
Boję się tylko, żeby gdy okaże się polityka PiS utopią, abyśmy nie zostali Turcją.
Oj, pomyliłem się. Mocarstwowości nie będzie. Będziemy teraz w kieszeni mniejszych państw z naszego regionu.
Może to dobrze, jak pomysł Wspólnoty Niepodległych Państw zrobi Słowacja z Węgrami a my się do nich przyłączymy. Nie ma tego złego żeby na dobre nie wyszło. Może ta Szydło narobiła by dziadostwa i byłby wstyd, więc lepiej niech rządzą w UE inni?
Dobrze że jesteśmy narodem wierzącym, módlmy się, aby TRUMP był jeszcze jedną kadencję, bo Szczerskiego nam też posadzili do konta i jak demokraci wygrają prezydenturę w USA , to posadzą nas wszystkich do konta- tak jak UE i będziemy na łasce Słowacji i Węgier. No już się do nich mizdrzymy , robimy im prezenty, by jak wszyscy się na nas wypchną, to przynajmniej te maleńkie państewka będą puszczać do nas oko, a nam będzie wtedy to bardzo potrzebne.
Ależ w tej UE jest wysoko zawieszona poprzeczka, jestem dumny, że w poprzednich latach, ówczesnym Polakom udało się ją przeskoczyć.
A wydawało się wtedy, że to igraszka, teraz widać, że to był wielki wyczyn.
Nie będziemy drugą Turcją, nie ma szans. Turcja to np największa armia w Europie i trzecia na świecie w dodatku bardzo dobrze wyszkolona z niezłą flotą. My cóż.....kiedyś Tusk obiecał 100 karakali........a jak Donald obiecał to jest obiecane czyli nie ma szans na porównanie z Turcją :-)))
Widzę, że tu bez zmian. Krwawica i komentarze tzw gównowlepy.
Nie będziemy drugą Turcją, nie ma szans. Turcja to np największa armia w Europie i trzecia na świecie w dodatku bardzo dobrze wyszkolona z niezłą flotą. My cóż.....kiedyś Tusk obiecał 100 karakali........a jak Donald obiecał to jest obiecane czyli nie ma szans na porównanie z Turcją :-)))
Widzę, że tu bez zmian. Krwawica i komentarze tzw gównowlepy.
Jeżeli chodzi o politykę krajową jestem za.
Ale polityka międzynarodowa, to kompromitacja, dno. Frajerzy myślą, że to tak działa jak w Polsce, że się poobrażają na cały świat i ten będzie ich przepraszał.
Świat gna z Polską czy bez, albo się załapiemy na ten kurs albo pójdziemy sami. Albania już to w przeszłości przerabiała.
OKi zgoda ale zauważ, że po pierwsze primo nikt w Polsce ich nie przeprasza więc nie za bardzo trafione porównanie a po drugi primo faktycznie płynąc pod prąd zmachasz się i nagle orientujesz, że stoisz w miejscu tyle, że od wieków jesteśmy strażnikiem moralności na świecie :-) owszem na tym sporo się traci (często wszystko) ale czy nie warto skoro jest kilka rzeczy których nie można kupić .......
My jesteśmy strażnikami moralności na Świecie?
Chyba dla ciebie Świat to granice dawnej Rzeczpospolitej.
Równie mądrym porównaniem było by, że strażnikiem moralności Świata są Iran, Birma czy Izrael.
Jak człowiek ma zaśmieconą głowę, to różne głupstwa pisze mieszając wiele kultur, religii odległych od siebie o lata świetlne.
Jeżeli wszyscy PiSowcy myślą tak jak ty, to czarno widzę przyszłość pod ich kierunkiem.
Ale wydaje się, że towarzyszy twojego pokroju, właśnie kierownictwo wyekspediowało do Brukseli na banicję, więc może czyszczą rynek wewnętrzny kosztem rynku międzynarodowego?
Dlaczego mam wrażenie, że od 3ch lat ta rozmowa kręci się w kółko? Psy szczekają karawana jedzie dalej a Wy w loży szyderców dalej o zaścianku, o ciemnocie, a wyszydzić, żyć gównem informacyjnym.
Nie chce mi się już o tym w kółko gadać i szukać twardych danych ale co Ci wszyscy ludzie u nas szukają? Od pracowników, przez zakupy, wypoczynek, podratowanie zdrowia (też psychicznego od imigrantów) po miejsce na biznes.
https://biznes.interia.pl/finanse-osobiste/news/nad-wisle-wypoczac-i-tanio-zrobic-zakupy-dlaczego-turysci,2623314,4141
Ale tak jak napisałem, nie chce mi się z wami w kółko gadać. Po samych Twoich wątkach i wpisach widać, że czarno widzisz, dno, metr mułu, ryba od głowy i wszystkie te bzdety. Jakbyś się zmęczony już urodził...... :-)
Wręcz odwrotnie, widzę wszystko zielono, czyli optymistycznie, ale zaczadzenie PiS jest mi dalekie podobnie jak zaczadzenie PO.
Po prostu PiS robi kupę dobrej roboty, ale taką samą ilość roboty pieprzy. Ja to widzę, ty jesteś "cichociemny" ,na usługach jednej opcji. Tyle w temacie.
Bonów dwóch wiecie, że nie ma światów idealnych, jest ten który (teraz) jest. Akceptujesz pakiety (jak w telefonii komórkowej - idź i popyskuj do Orange czy Playa, że Ci pakiet nie pasuje :-) ) ty tamten a ja ten. Przy tamtym ja nie krwawiłem na forum, Ty (Wy) plus loża szyderców upuściłbyś krwi do zera aby nie być za byleby być przeciw. Trudno tego nie zmienimy, więc popuść ciśnienie bo kiedyś ci dekiel wywali czego ci nie życzę. Minie kiedyś ten świat będziesz komentował następny......a że bokiem, a że przodem, a że nie wiadomo czemu, a EURo, a szczypiorek, a paliwo bardzo drogie choć najtańsze, a 500+ to długi ale przytulisz, a ciemnogród, a wiara, a niby wiara, a pozory, a poza Europą, a brożki, a autostrady, a stadnina, a mierzeja, a ni ma 100 karakali, a drożyzna, a imigranci, a z tęczą a bez tęczy, a te podatki, a te dodatki, a masło drogie i musisz ze smalcem suchy chleb .....męczysz już. Wyluzuj ale nie jak zawsze na pozór, wyluzuj faktycznie optymistycznie, walnij kielicha z jakimiś Słowakami, będzie dobrze. Grzechu też się tak męczył w cierpieniach i nie uniósł. Trochę na humor.......będzie OK.
https://www.youtube.com/watch?v=bqGf9Pqzl0w