Kiedyś pewien były prezydent nazwał pewnego znanego zakonnika człowiekiem niewierzącym a praktykującym. Od razu to mi się przypomniało jak czytałem wypowiedzi powyżej jednej z osób.
Jeżeli ktoś mocno wierzy i spotkał żywego Jezusa działającego z mocą będzie mu zależało, aby tego samo doświadczyli inni. Niekoniecznie działa to w odwrotnym kierunku, czyli jeżeli np. ktoś wspiera misyjną działalność Kościoła, to nie koniecznie musi oznaczać, że ma mocną wiarę. Każdy chrześcijanin nie tylko katolik jest wezwany do dawania świadectwa wiary i głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego, czyli w pewnym sensie do bycia kaznodzieją, choć nie koniecznie na ambonie.
Jeżeli ktoś mocno wierzy i spotkał żywego Jezusa działającego z mocą będzie mu zależało, aby tego samo doświadczyli inni. Niekoniecznie działa to w odwrotnym kierunku, czyli jeżeli np. ktoś wspiera misyjną działalność Kościoła, to nie koniecznie musi oznaczać, że ma mocną wiarę. Każdy chrześcijanin nie tylko katolik jest wezwany do dawania świadectwa wiary i głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego, czyli w pewnym sensie do bycia kaznodzieją, choć nie koniecznie na ambonie.
No dobrze a teraz wróćmy do bojkotu tacy podczas ślubu,
myślę że to nie ma wpływu na naszą wiarę i do dawania świadectwa wiary i głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego.
Wszyscy nowożeńcy proszą na wstępie, aby nie zbierać w czasie ślubu na tacę, bo wstyd-jakby nie zapłacili za ślub, ale jak grochem o ścianę, proboszczowie robią swoje.
Nie ma na nich siły?
Taca jest dobrowolna i nikt nikogo nie zachęca do wrzucania tego co mu skapnie. Wiara sobie poradzi bez pieniędzy. Im większa w człowieku trwoga to ma większą wiarę i wtedy by dawał, niestety bardzo często jest już za późno. Ja osobiście wierzę w to że, jak się daje na tacę to się darzy.
Taca jest dobrowolna i nikt nikogo nie zachęca do wrzucania tego co mu skapnie. Wiara sobie poradzi bez pieniędzy. Im większa w człowieku trwoga to ma większą wiarę i wtedy by dawał, niestety bardzo często jest już za późno. Ja osobiście wierzę w to że, jak się daje na tacę to się darzy.
Dajesz stanowczo za mało, inaczej Bóg wynagrodził by ci to przenikliwością. A przez to i trwogi masz niedostatek.
Taca jest dobrowolna i nikt nikogo nie zachęca do wrzucania tego co mu skapnie. Wiara sobie poradzi bez pieniędzy. Im większa w człowieku trwoga to ma większą wiarę i wtedy by dawał, niestety bardzo często jest już za późno. Ja osobiście wierzę w to że, jak się daje na tacę to się darzy.
Ale całkiem poważnie, dawaj ile chcesz, ale czy koniecznie na ślubie?
To zbyt długi temat by tu o tym pisać. Niech każdy postępuje według własnego sumienia bo, kiedyś za to przyjdzie nam odpowiadać. Życie nie kończy się tu na ziemi, a Tam zabierzemy tylko to co daliśmy innym.
Są kościoły w których się nie zbiera podczas ślubu, pogrzebu,
czy uważasz zatem, że tamtym parafianom skąpią tamtejsi księża, zaliczki na życie
w pozaziemskim świecie?
Ja osobiście wierzę w to że, jak się daje na tacę to się darzy.
Ciekawe stwierdzenie, mnie się zawsze wydawało, co potwierdza się w działaniu że jak się pomaga ludziom to się darzy. Ale może u mnie działa to inaczej, taka napisałbym karma...
( Chyba że chodzi o to że jak sie daje na tace to sie księżom darzy. Skoro tak to proszę pominąć mój powyższy wywód)...
Podejrzewam że te minusy do powyższego postu to od tych którym łatwiej jest "rzucić na tacę" niż pomóc bliźniemu. Mnie zawsze powtarzano: Jak posiejesz, taki zbierzesz plon...
Podejrzewam że te minusy do powyższego postu to od tych którym łatwiej jest "rzucić na tacę" niż pomóc bliźniemu. Mnie zawsze powtarzano: Jak posiejesz, taki zbierzesz plon...
No to pomyśl że nareszcie nadszedł czas zbiorów i czy Twój plon jest obfity ?. We wszystkim musi być równowaga w dawaniu i otrzymywaniu. ;-)
podziwiam Twój upór! Może załóż stronę na FB dla swojej akcji, rób pikiety przed uroczystościami ślubnymi, rozdawaj ulotki etc? Powodzenia! :D
A tak na poważnie, to:
- "taca" jest elementem liturgii eucharystycznej praktycznie od początku powstawania jej rytów i, tak jak w początkach Kościoła, służy utrzymaniu lokalnej wspólnoty (zakręć się może koło plebanii, Caritasu i zobacz, jak wielu biednych ludzi może oczekiwać na wsparcie m.in. właśnie dzięki tej tacy, a dopiero potem zacznij szczekać);
- ksiądz chodzi z tacą, a nie z pistoletem, nie zabije Cię jeśli nie dasz (raz kiedyś w odległej parafii nie dałem, bo akurat spłukałem się dzień wcześniej i ksiądz wrócił do mnie i faktycznie zabił mnie wzrokiem - ale uwierz mi, przeżyłem i nawet wesoło to wspominam ;) ) - NIKT NIKOGO NIE ZMUSZA DO DAWANIA NA TACĘ, wszyscy wiemy, że ciężkie czasy i trudno o pieniądz. Nie chcesz to nie dawaj, ale pozwól innym dzielić się ze wspólnotą tym, co ma;
- Msza ślubna czy pogrzebowa ma być gorsza od niedzielnej? Bynajmniej! W pierwszym przypadku jest to jedna z najważniejszych chwil w życiu dwojga ludzi, a w drugim ostatnia przysługa dla zmarłego - chyba dobrze żeby była równie uroczysta, jak ta niedzielna, a nie jak ta powszednia w tygodniu, gdy to nie zbiera się "tacy", nieprawdaż?
Na koniec apel do wszystkich: skoro tak zazdrościcie "miodu" księżom, to przecież czasy się zmieniły i droga otwarta a seminarium niedaleko...
PS. Pamiętam jak moja żona proponowała abyśmy przed naszym ślubem zapłacili kościelnemu, żeby nie chodził po składce (nie bardzo sam wiem, jak to funkcjonuje, ale słyszała, że ktoś właśnie tak zrobił). Oczywiście nie zgodziłem się, bo chciałem aby mój ślub odbył się w ramach normalnej UROCZYSTEJ Mszy św., a w czasie takiej właśnie chodzi się po składce (gdzieś kiedyś czytałem, że w początkach chrześcijaństwa liturgia składała się z czytania Pisma Świętego, Eucharystii i właśnie liturgii składki - więc nie jest to byle co).
Mamy obecnie do tego skrzywione podejście, ale przecież idea jest wzniosła i nie niszczy jej bynajmniej to, że ksiądz ma samochód, ale to, że nasza małostkowość nakazuje nam tego samochodu mu zazdrościć (zamiast np. pójść do roboty i zarobić sobie na własny).
A! A zamiast kwiatków poprosiliśmy gości o datki na Caritas.
Tak naprawdę to dzisiaj stać nas na bardzo dużo, dużo więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu, tylko tak jakoś coraz gorzej u nas z umiejętnością dzielenia się z innymi tym, co mamy.
a ja w ramach tej akcji nawołuję do bojkotu płacenia podatków, do niepłacenia podatku od nieruchomości, opłat za śmieci, oraz podatku VAT we wszystkich towarach, a także podatku płaconego przy kupnie samochodu zwanego podatkiem od wzbogacenia, dodam że POdatek PIT też zachęcam bojkotować:)
zobaczycie że ten bojkot będzie miał większy wymiar jak bojkot tacy
edit: ale że jako podatki są nieodłączną częścią bytu ludzkiego i kiedyś istniały jako dziesięcina to proponuję powrót do korzeni czyli podatki tak ale max 10%
zamiast na kościele, usiądźmy na politykach, radnych, urzędnikach - nie tylko nieźle żyją za nasze pieniądze, ale też nie potrafią nimi efektywnie zarządzać. Tym bardziej że podatków na utrzymanie tego całego cyrku nie płacimy dobrowolnie...
a ja pochodzę z parafii w której od lat praktykuje się zasadę kto chce ten rzuca tzn, koszyczek stoi koło ołtarza i kto chce ten idzie w koło ołtarza i rzuca, ale przyważnie państwo młodzi idą pierwsi a za nimi goście (kto chce) i automatycznie te pieniądze z tego koszyczka idą na mszę za młodych która odprawiana jest po miesiącu, tak samo jest z pogrzebami idzie ktoś pierwszy z rodziny i rzuca a po miesiącu jest od razu msza odprawiana, i nikt po kościele ci nie biega z tacą tylko ludzie idą w koło a ta parafia jest na mieście i tam ludzie najwięcej rzucą 2 góra 5 zeta, a na wsi to katastrofa jeden przed drugim rzuca i kto więcej
Troszkę podziwiany przeze mnie historyk Kościoła Bp. Grzegorz Ryś niekiedy wraca tak daleko do korzeni, że podczas części Mszy Świętej zwanej "Przygotowanie Darów" czeka aż zakończone zostanie zbieranie darów w postaci składki. Dopiero jak ona zostanie przyniesiona przed ołtarz idzie dalej z odprawianiem Eucharystii.
Przygotowanie Darów to ta część Eucharystii, gdzie zwykle pierwszy raz po kazaniu śpiewamy pieśń.
Niech każdy postępuje według własnego sumienia bo, kiedyś za to przyjdzie nam odpowiadać.
Przez takie gadanie dzieci moczą się nocami ale na szczęście można w niedziele dać 10 zł na tacę i w poniedziałek można już spokojnie umierać bo pieniądz załatwi wszystko, nawet miejsce w Niebie.
Zresztą przypowieść o 'wdowim groszu" to chyba pierwsze w historii opracowanie podatku liniowego. Różnica między podatkiem publicznym a podatkiem kościelnym jest taka, że nie płacąc pierwszego spotka nas kara za życia a odstając od drugiej formy - czeka nas kara po śmierci.
tad71 napisał/a: Niech każdy postępuje według własnego sumienia bo, kiedyś za to przyjdzie nam odpowiadać. Przez takie gadanie dzieci moczą się nocami ale na szczęście można w niedziele dać 10 zł na tacę i w poniedziałek można już spokojnie umierać bo pieniądz załatwi wszystko, nawet miejsce w Niebie.
Zresztą przypowieść o 'wdowim groszu" to chyba pierwsze w historii opracowanie podatku liniowego. Różnica między podatkiem publicznym a podatkiem kościelnym jest taka, że nie płacąc pierwszego spotka nas kara za życia a odstając od drugiej formy - czeka nas kara po śmierci.
Ktoś kiedyś powiedział że, korzystniej jest wierzyć.." widać niektórym nawet to się nie opłaca :)
Ktoś kiedyś powiedział że, korzystniej jest wierzyć..
Muszę przyznać, że spełniasz 100% mojej normy na polskiego katolika. Wiara dla korzyści.
Ja naprawdę nie jestem wrogiem wierzących w Boga ale niestety nie potrafię traktować poważnie ludzi, którzy nie mają żadnego pojęcia o metodologii własnej wiary, o podstawach historycznych i filozofii pieszczonego przez siebie wyznania a jedynie potrafią klepać truizmy jak na kazaniu w Koziej Wólce.
Na tacę trzeba dawać, żeby utrzymać kościół do którego się chodzi co niedzielę, to jest tak oczywiste jak opłata za telewizję cyfrową. Po co dorabiać tu jakąś filozofię o pomaganiu i odpowiedzialności pośmiertnej... Przecież to jest całkowicie niepoważne.
Kiedyś pewien były prezydent nazwał pewnego znanego zakonnika człowiekiem niewierzącym a praktykującym. Od razu to mi się przypomniało jak czytałem wypowiedzi powyżej jednej z osób.
sh_ma
podobno nie jesteś księdzem, ale skąd u Ciebie te zdolności kaznodziejskie,
żywcem z seminarium?
Jeżeli ktoś mocno wierzy i spotkał żywego Jezusa działającego z mocą będzie mu zależało, aby tego samo doświadczyli inni. Niekoniecznie działa to w odwrotnym kierunku, czyli jeżeli np. ktoś wspiera misyjną działalność Kościoła, to nie koniecznie musi oznaczać, że ma mocną wiarę. Każdy chrześcijanin nie tylko katolik jest wezwany do dawania świadectwa wiary i głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego, czyli w pewnym sensie do bycia kaznodzieją, choć nie koniecznie na ambonie.
No dobrze a teraz wróćmy do bojkotu tacy podczas ślubu,
myślę że to nie ma wpływu na naszą wiarę i do dawania świadectwa wiary i głoszenia Chrystusa Zmartwychwstałego.
POPIERAM Młodzi płacą za ślub a to idzie z tacą zaraz do pary młodej podejdą
Wszyscy nowożeńcy proszą na wstępie, aby nie zbierać w czasie ślubu na tacę, bo wstyd-jakby nie zapłacili za ślub, ale jak grochem o ścianę, proboszczowie robią swoje.
Nie ma na nich siły?
Taca jest dobrowolna i nikt nikogo nie zachęca do wrzucania tego co mu skapnie. Wiara sobie poradzi bez pieniędzy. Im większa w człowieku trwoga to ma większą wiarę i wtedy by dawał, niestety bardzo często jest już za późno. Ja osobiście wierzę w to że, jak się daje na tacę to się darzy.
Dajesz stanowczo za mało, inaczej Bóg wynagrodził by ci to przenikliwością. A przez to i trwogi masz niedostatek.
Ale całkiem poważnie, dawaj ile chcesz, ale czy koniecznie na ślubie?
To zbyt długi temat by tu o tym pisać. Niech każdy postępuje według własnego sumienia bo, kiedyś za to przyjdzie nam odpowiadać. Życie nie kończy się tu na ziemi, a Tam zabierzemy tylko to co daliśmy innym.
Są kościoły w których się nie zbiera podczas ślubu, pogrzebu,
czy uważasz zatem, że tamtym parafianom skąpią tamtejsi księża, zaliczki na życie
w pozaziemskim świecie?
Ciekawe stwierdzenie, mnie się zawsze wydawało, co potwierdza się w działaniu że jak się pomaga ludziom to się darzy. Ale może u mnie działa to inaczej, taka napisałbym karma...
( Chyba że chodzi o to że jak sie daje na tace to sie księżom darzy. Skoro tak to proszę pominąć mój powyższy wywód)...
Podejrzewam że te minusy do powyższego postu to od tych którym łatwiej jest "rzucić na tacę" niż pomóc bliźniemu. Mnie zawsze powtarzano: Jak posiejesz, taki zbierzesz plon...
I przypominam akcję, bo zbliża się weekend, dzień ślubów. Hasło jak w tytule!!!
No to pomyśl że nareszcie nadszedł czas zbiorów i czy Twój plon jest obfity ?. We wszystkim musi być równowaga w dawaniu i otrzymywaniu. ;-)
A jutro są śluby!!!
bono,
podziwiam Twój upór! Może załóż stronę na FB dla swojej akcji, rób pikiety przed uroczystościami ślubnymi, rozdawaj ulotki etc? Powodzenia! :D
A tak na poważnie, to:
- "taca" jest elementem liturgii eucharystycznej praktycznie od początku powstawania jej rytów i, tak jak w początkach Kościoła, służy utrzymaniu lokalnej wspólnoty (zakręć się może koło plebanii, Caritasu i zobacz, jak wielu biednych ludzi może oczekiwać na wsparcie m.in. właśnie dzięki tej tacy, a dopiero potem zacznij szczekać);
- ksiądz chodzi z tacą, a nie z pistoletem, nie zabije Cię jeśli nie dasz (raz kiedyś w odległej parafii nie dałem, bo akurat spłukałem się dzień wcześniej i ksiądz wrócił do mnie i faktycznie zabił mnie wzrokiem - ale uwierz mi, przeżyłem i nawet wesoło to wspominam ;) ) - NIKT NIKOGO NIE ZMUSZA DO DAWANIA NA TACĘ, wszyscy wiemy, że ciężkie czasy i trudno o pieniądz. Nie chcesz to nie dawaj, ale pozwól innym dzielić się ze wspólnotą tym, co ma;
- Msza ślubna czy pogrzebowa ma być gorsza od niedzielnej? Bynajmniej! W pierwszym przypadku jest to jedna z najważniejszych chwil w życiu dwojga ludzi, a w drugim ostatnia przysługa dla zmarłego - chyba dobrze żeby była równie uroczysta, jak ta niedzielna, a nie jak ta powszednia w tygodniu, gdy to nie zbiera się "tacy", nieprawdaż?
Na koniec apel do wszystkich: skoro tak zazdrościcie "miodu" księżom, to przecież czasy się zmieniły i droga otwarta a seminarium niedaleko...
pozdrawiam,
Lambzer.
PS. Pamiętam jak moja żona proponowała abyśmy przed naszym ślubem zapłacili kościelnemu, żeby nie chodził po składce (nie bardzo sam wiem, jak to funkcjonuje, ale słyszała, że ktoś właśnie tak zrobił). Oczywiście nie zgodziłem się, bo chciałem aby mój ślub odbył się w ramach normalnej UROCZYSTEJ Mszy św., a w czasie takiej właśnie chodzi się po składce (gdzieś kiedyś czytałem, że w początkach chrześcijaństwa liturgia składała się z czytania Pisma Świętego, Eucharystii i właśnie liturgii składki - więc nie jest to byle co).
Mamy obecnie do tego skrzywione podejście, ale przecież idea jest wzniosła i nie niszczy jej bynajmniej to, że ksiądz ma samochód, ale to, że nasza małostkowość nakazuje nam tego samochodu mu zazdrościć (zamiast np. pójść do roboty i zarobić sobie na własny).
A! A zamiast kwiatków poprosiliśmy gości o datki na Caritas.
Tak naprawdę to dzisiaj stać nas na bardzo dużo, dużo więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu, tylko tak jakoś coraz gorzej u nas z umiejętnością dzielenia się z innymi tym, co mamy.
a ja w ramach tej akcji nawołuję do bojkotu płacenia podatków, do niepłacenia podatku od nieruchomości, opłat za śmieci, oraz podatku VAT we wszystkich towarach, a także podatku płaconego przy kupnie samochodu zwanego podatkiem od wzbogacenia, dodam że POdatek PIT też zachęcam bojkotować:)
zobaczycie że ten bojkot będzie miał większy wymiar jak bojkot tacy
edit: ale że jako podatki są nieodłączną częścią bytu ludzkiego i kiedyś istniały jako dziesięcina to proponuję powrót do korzeni czyli podatki tak ale max 10%
popieram szakal,
zamiast na kościele, usiądźmy na politykach, radnych, urzędnikach - nie tylko nieźle żyją za nasze pieniądze, ale też nie potrafią nimi efektywnie zarządzać. Tym bardziej że podatków na utrzymanie tego całego cyrku nie płacimy dobrowolnie...
tylko jak?
a ja pochodzę z parafii w której od lat praktykuje się zasadę kto chce ten rzuca tzn, koszyczek stoi koło ołtarza i kto chce ten idzie w koło ołtarza i rzuca, ale przyważnie państwo młodzi idą pierwsi a za nimi goście (kto chce) i automatycznie te pieniądze z tego koszyczka idą na mszę za młodych która odprawiana jest po miesiącu, tak samo jest z pogrzebami idzie ktoś pierwszy z rodziny i rzuca a po miesiącu jest od razu msza odprawiana, i nikt po kościele ci nie biega z tacą tylko ludzie idą w koło a ta parafia jest na mieście i tam ludzie najwięcej rzucą 2 góra 5 zeta, a na wsi to katastrofa jeden przed drugim rzuca i kto więcej
Troszkę podziwiany przeze mnie historyk Kościoła Bp. Grzegorz Ryś niekiedy wraca tak daleko do korzeni, że podczas części Mszy Świętej zwanej "Przygotowanie Darów" czeka aż zakończone zostanie zbieranie darów w postaci składki. Dopiero jak ona zostanie przyniesiona przed ołtarz idzie dalej z odprawianiem Eucharystii.
Przygotowanie Darów to ta część Eucharystii, gdzie zwykle pierwszy raz po kazaniu śpiewamy pieśń.
Przez takie gadanie dzieci moczą się nocami ale na szczęście można w niedziele dać 10 zł na tacę i w poniedziałek można już spokojnie umierać bo pieniądz załatwi wszystko, nawet miejsce w Niebie.
Zresztą przypowieść o 'wdowim groszu" to chyba pierwsze w historii opracowanie podatku liniowego. Różnica między podatkiem publicznym a podatkiem kościelnym jest taka, że nie płacąc pierwszego spotka nas kara za życia a odstając od drugiej formy - czeka nas kara po śmierci.
Ktoś kiedyś powiedział że, korzystniej jest wierzyć.." widać niektórym nawet to się nie opłaca :)
Muszę przyznać, że spełniasz 100% mojej normy na polskiego katolika. Wiara dla korzyści.
Ja naprawdę nie jestem wrogiem wierzących w Boga ale niestety nie potrafię traktować poważnie ludzi, którzy nie mają żadnego pojęcia o metodologii własnej wiary, o podstawach historycznych i filozofii pieszczonego przez siebie wyznania a jedynie potrafią klepać truizmy jak na kazaniu w Koziej Wólce.
Na tacę trzeba dawać, żeby utrzymać kościół do którego się chodzi co niedzielę, to jest tak oczywiste jak opłata za telewizję cyfrową. Po co dorabiać tu jakąś filozofię o pomaganiu i odpowiedzialności pośmiertnej... Przecież to jest całkowicie niepoważne.