Racja, i tak mozna "copy-paste" dowolna czesc fragmentu tekstu. Dziekuje gosciu ze Strozy :D Alez ja tepy jestem ;) Nawiasem mowiac spotkalem sie ze stwierdzeniem ze ktos lubi swinie. Mialem oczywiscie swiadomosc tego ze mysli o wieprzowinie. Zdaje sobie sprawe ze gdzies czai sie ukryta agenda. Zamysl ktory ma na celu upapranie zwierza blotem. Mimo usilnych zabiegow kosmetycznych majacych na celu mozliwosc bywania na "salonach". Ale czego ma sie wstydzic swinia? Ryja? Odglosow ktore wydaje? Moze tego ze nie przeszkadza jej umoczyc sie w blocie?
Paradoks swini polega na tym ze chcemy ja udomowic mimo niepodwazalnej wiedzy o sposobie bycia i zachowania. Jednak ona i tak chetnie powroci do swoich przyzwyczajen. Jak juz wspomnialem na swoim profilu; Swinie mozesz wykapac, ubrac u najdrozszych projektantow mody, a i tak pozostanie swinia.
Wieprzowine mozna lubiec, albo nie. Ale nie wincie za to swini. Bo w przeciwienstwie, dobra swinia, wszystko zje. ;)
Drogi 007
znam świnie, które dawały się przytulić ale i tak marnie skończyły.
Na swoje nieszczęście świnia jest jadalna i co za tym idzie pożądana w jadalniach, a nie na salonach:(
A szkoda, bo to bardzo mądre zwierzę:)
Analogicznie rozumujac, ktos podniosl by glos, ze wystarczy swini dac sprobowac trufle i bedzie sie krzywic na sam zapach tluczonych ziemniakow. Ja uwazam to za hipokryzje. Ta prawidlowosc zachowania nie dotyczy tylko swini. Prosze spojrzec wokol, na reszte zwierzat. Kon, krowa, kaczka, kura. Pies. Kazdy z wymienionych mieszkancow naszego folwarku pod wplywem odpowiednich bodzcow stymulujacych psychike. Bedzie sie zachowywal tak samo.
Z pewnym wyjatkiem.
Scenariusz pierwszy.
Wzdloz plotu folwarcznego jedzie woz, wypelniony zapasami do folwarku. Siano, owies zyto, ziemniaki. Psy zaraz leca pod plot, ujadajac jak szalone, zza plotu gotowe rozszarpac woznice razem z wozem i ciagnacym go koniem. Reszta zwierzat z roznym zainteresowaniem reaguje na ujadanie psow, biegajac, wydajac odglosy a niektore zwierzeta uciekaja w poplochu. A swinia stoi i zuje wydlubany z ziemi korzen. Odprowadza wzrokiem woz ktory w akompaniamencie psiego ujadania, zatacza sie pod brame folwarku.
Scenariusz drugi.
Gospodarz zapomina zamknac brame na skobel. Konie ktore lubia skubac cudza trawe przez plot pierwsze przedostaja sie na pole sasiada, za nimi psy, kury, kaczki. Swinia stoi, patrzy. Zuje wykopany z ziemi korzen i wcale nie kwapi sie do ucieczki. Po prostu, lubi wlasne podworko.
Scenariusz trzeci.
Psy pilnuja folwarku, konie do pracy na folwarcznym polu i od czasu do czasu przejazdzek, ku uciesze folwarcznej sluzby. Kury zapewniaja swieze jaja, krowy, mleko a swinie, no coz. Przejdzmy wiec do;
Scenariusz czwarty.
Przychodzi czas w zyciu na folwarku ze trzeba zebrac plony. Podsumowac osiagniecia, zyski, straty. Czasowi temu zazwyczaj towazyszy czas zabawy, radosci zastawionego stolu. Na ktorym, oczywiscie zakladajac ze plon byl udany, lezy swinia. Nadal patrzy cierpliwie. Niestety juz nie zuje korzenia ktory w swinskim ryju zastepuje dorodne jabko.
Sztuka.
Posluzylem sie tutaj postacia ktora z folwarcznego bujnego folkloru, odpowiada mi najbardziej. Postacia ktora przewija sie przez wszystkie etapy folwarcznego bytu. Brudna, cicha, zawsze z boku, jednak zawzieta i do konca towazyszy gospodazom. Transparentna. Po prostu swinia. I wcale nie umniejsza jej wartosci fakt, ze to czego nie zjedza goscie, gospodarze rzuca na pozarcie psom.
Raz pijak upiwszy się w błocie legł po szyję
Przyszła świnia do błota i trąca go ryjem
A pijaczysko wieprza biorąc za kompana
Kumotrze woła i w ryj całuje kabana
Z tej fraszki przyjaciele morał płynie taki
Że kumotrami są sobie /dopisz/ i /dopisz/!
Poeta już dawno dostrzegł podobieństwa. Kogo do kogo? Dopisz dwa słówka!
Który to z satyryków - podpowiedź - napisał?, mały konkursik!!! :D
Dobre AD :D Prawie o niej zapomnialem ;)
Z dystansem do adwersarzy:
Szanujac lwice, wilczyce, niedzwiedzice, Ciebie,
Swinia, bowiem jako ta pyskiem w gownie grzebie,
Gdzie go poczuje, zaraz kwiczy, zaraz krzaka
I wiecej jej smakuje, niz ziarno, niz maka.
Tak i Ty z mojego pisania, wyrwawszy po kesie
Opisujesz, a ja co? Swinia gowno trzesie.
Znajdziesz blaznie, czerw w jablku i orzechu dziure
Wzdy nie zaraz sad rabiesz i lajesz nature;
Zec slowo nie do smaku, albo wiersz moj bedzie,
Szczekasz, noszac mnie i me pisma po koledzie.
Z dysytansem do sposobu myslenia:
Burmistrz kazał na swoje urodziny zabić świnię.
Chłop tłumaczy mu:
- Niestety, nie możemy zabić, bo się prosi.
- Choćby się i na kolanach prosiła - macie ją zabić!
Nawiazujac do nazbyt, ostatnimi czasy, zainteresowaniem postacia swini, zaczalem glebiej zastnawiac sie nad reakcjami innych zwierzat, gdy swinia zaczyna pochrzakiwac. Widac ikona swini grzebiacej ryjem w blocie, nie zwracajac uwage na otaczajacy ja swiat, tak zapadla w glowy nie tylko trzodzie folwarcznej, ale takze gospodarzowi, ze teraz ze zdumieniem spogladaja na zachowanie spokojnego jak dotad tucznika.
Konie podchodza ze spuszczonymi lbami popatrzyc, co tez swinia wyprawia, przerywajac sielskie zycie na folwarku swoim chrzakaniem. Kaczki, kury tez z zainteresowaniem spogladaja na swinie liczac ze a noz, wypadnie swini cos z pyska, co mozna bedzie zlapac w locie, zanim znow sprawa zanuzy sie w blocie. A swinia zamiast mielic ryjkiem, pochrzakuje. Katem oka widzi okno Gospodarza ktory juz debatuje ze sluzba, co tez ta swinia wyprawia. Padaja pytania, moze chora? Moze nie smakuja juz tluczone ziemniaki, a swinia powachala marchewke i pasze dla koni? Ale przeciez konskie koryto, dla swini za wysoko?! A co najgorsze, moze tak pochrzakuje bo znalazla cos we folwarcznym blocie?
Juz nawet wiesc doniosla ze planuje sie popuszczenie lancucha psom, pilnujacym folwarku. Moze gdy swinia poczuje na pysku oddech ujadajacych pupili, zmieknie i zamiast chrzakac, zajmnie sie tarzaniem sie w blocie. A w najgorszym wypadku, gdyby nie poskutkowalo, zawsze mozna swinie przeznaczyc do "rozbioru" na czynniki pierwsze. Jednak swinia, jak to swinia. Pochrzakuje i ma wszystko w blocie. Niby glupia i ubabrana az po grzbiet, jednak wartosciowa dla folwarku. I bylo by przykro patrzyc na panike gospodazy, gdyby swinia zaczela glosno kwiczec na cale Hrabstwo.
Dzisiejszego ranka przez folwark przejezdzal kurier z listami i waznymi pismami z Hrabstwa. Robi to co Piatek, wiec wcale nie zdziwilo to zadnego z mieszkancow. Jednak swinia zrocila uwage na sposob w jaki sie jej przygladal, przejezdzajac kolo blotnego bajora w ktorym zwykla wygrzebywac ryjem to i owo.
Jej zdziwienie bylo tym wieksze kiedy przywitawszy sie na schodach domu z Gospodarzem, zaczal cos wskazywac w jednej z gazet ktora przywiozl, i niezrecznym gestem pokazywac w kierunku swini. Swinia mimo coraz to grozniejszego wzroku Gospodarza, oddala sie swojemu ulubionemu zajeciu, zanurzajac ryj na powrot w blocie.
Po dluzszej chwili rozmowy, pozegnawszy sie usciskiem dloni, kurier wsiadl na swoje kierownicze stanowisko i lejcami zaprosil konie do powrotu. Swinia obserwujac zaciekawienie Gospodarza czytajacego gazete, ostentacyjnie odprowadzila wzrokiem kuriera, ktory z lekkim usmieszkiem na twarzy, kierowal woz w strone bramy folwarcznej. Jedna z kaczek przydreptala i z lekkim zmieszaniem opowiedziala swini, co uslyszala od kurierskiego konia.
Otoz okazalo sie ze ktos z przejezdzajacych droga przy folwarku, uslyszal swinskie chrzakanie i zamiescil je w gazecie. Wszystkie zwierzeta, zamarly sluchajac kaczki, kierujac w ciszy wrok na ubrudzony blotem swinski ryjek. A swinia popatrzyla w milczeniu na zwierzeta. Staly tak przez krotka chwile.
Poczym swinia, jak to swinia, zmielila wygrzebany korzen i zanurzyla ryj w bloto. Zwierzeta uspokojone tym gestem rozeszly sie do swoich codziennych zajec.
Tylko swinia katem oka zauwazyla poruszenie firan w oknie domu Gospodarza, ktory dobrze wiedzial, co bedzie jak swinskie chrzakanie rozejdzie sie po Hrabstwie...
I tak rozpoczal sie kolejny dzien na naszym wspanialym Folwarku Zwierzecym.
Przez ostatnie dni dalo sie odczuc podenerwowanie zwiazane z dlugo oczekiwanym Swietem Jablek. Ktore jak co roku bylo organizowane przez sasiadujacy folwark. Wiekszosc zwierzat juz cieszyla sie na sama mysl o konsumpcji produktow wytwarzanych z tych znakomitych owocow, a nalezy dodac ze sasiadujacy folwark, zaslynal ze znakomitych przetworow nie tylko w Hrabstwie ale rowniez na terenie calego kraju.
Na folwarku kazdy dobrze wiedzial ze jednym z najwiekszych promotorow jablek i przetworow byl przyjaciel Gospodarza, Osiol. Ktory rowniez zaslynal w kraju z umilowania do jablek. Jak wiekszosc oslow w kraju mial wrodzona slabosc do jablek. Zreszta nie raz, odwiedzajac nasz folwark, delektowal sie szarlotka wraz z Gospodarzem i sluzba. Niestety, jak to zwykle bywa, inne zwierzeta mogly tylko zadowolic sie zapachem, dochodzacym z domu Gospodarza.
Zreszta jak pozniej sie okazalo, konie i tak dostaly nalezna im czesc obierzyn i jablczanego miazszu do koryta. Nie dziwilo to swini, poniewaz dawno wiedziala o fakcie, uzasadnionego faworyzowania koni ponad inne zwierzeta folwarczne. Nawet psy pilnujace folwarku traktowane byly gorzej, mimo swojego oddania i przywiazania do Gospodarza.
Swinia tez miala nadzieje na wizyte w sasiednim folwarku, jablka oczywiscie kusily swinie swym smakiem juz od dawna. Bowiem swinia jako zwierze wszystkozerne, ona rowniez staje sie lakoma na cierpki smak rozplywajacego sie w ryju, chrupiacego jablka. Nie ukrywajac wcale ze ze wzgledu na prowadzony tryb zycia, jablka dla swini byly co najmniej w sferze westchnien.
Swinia wiec trzymajac fason, wyszla z blota, i wygrzewajac na resztkach slonecznego lata blotna skorupe, jak reszta zwierzat oczekiwala na sobotnia kapiel i przygotowania do niedzielnej parady. Zebrani udadza sie do sasiedniego folwarku, u boku gawiedzi, Gospodarza i jego przyjaciela Osla.
Od jakiegos czasu dalo sie zauwazyc ze Gospodarz unikal kontaktu z mieszkancami folwarku. Ostatnimi czasy nawet, braklo go na jednej z wazniejszych imprez jaka staral sie organizowac folwark dla uczczenia kolejnej rocznicy zwyciestwa nad najezdzca i ciemiezycielem bawarskim. Dziwilo Swinie nieco ze w Bawarii w ktorej odwiedzajac niedawno znajome chlewy, zycie tetnilo praca i dobrobytem mimo przegranej wojny, a u nas w Hrabstwie niektore folwarki z naszym na czele, wygladaly jakby nadal dzwigaly jarzmo tak odleglej juz wojny.
Na wiecu z okazji kolejnego spotkania zebraly sie wszystkie stare lisy, uczestniczace w akcjach partyzanckich przeciwko okupantowi. Dalo sie tez odczuc obecnosc lisow w srednim wieku a co zainteresowalo Swinie najbardziej, rozrastajace sie grono lisow farbowanych. Razem z folwarcznymi konmi tworzyly wspaniala spolecznosc, ktora pamietala do czego sluzyly lasy przynalezne do folwarku.
Ku uciesze folwarcznej gawiedzi pojawila sie rowniez delegacja sluzby folwarcznej, razem z vice pacholkiem, ktory przez wiekszosc siedzacej czesci ceremonii cwiczyl postawe Chrystusa Frasobliwego, przygotowywujac sie do piatkowej debaty, co zrobic z folwarcznym weterynarzem. Nie tylko Swinia zauwazyla ze postawa wiekszosci folwarcznej sluzby przypomina wszystkim jakim ciezarem jest sluzyc folwarkowi.
Wagi i prestizu calego przedstawienia dodala obecnosc naszego przyjaciela Osla i Sowy. Ktorzy oprocz kamiennych twarzy i usciskow skrzydel i kopyt, mysleli o zblizajacym sie swiecie Jablka i Gruszki.
Po powrocie do folwarku zdalo sie wyczuc napiecie ktore spowodowala burza, wywolana przez wiecznie majacego cos do powiedzenia goryla, ktory jak wiesc niosla zanim trafil do folwarku, wystepowal kiedys w cyrku. Narysowal patykiem, na srodku folwarku kolko. Wokol ktorego zgromadzilo sie czesc mieszkancow debatujac i wykrzykujac coraz to nowe postulaty. Kolko w niczym nie pomagalo bedac na srodku folwarcznego placu, a jak twierzdzil Goryl, tak bedzie wygladal nasz folwark po planowanej przebudowie. Ciekawe ze najwiecej o samym pozytywie projektu mial do powiedzenia, leb nieznanego konia wiszacy zza plotu fowarku, ktory klapal paszczeka jakie to kolko nie przyniesie korzysci dla okolicznych gospodarstw.
No zaraz, ale to kolko bylo narysowane na naszym, folwarcznym podworku?! I tak znow wdal sie jazgot debatujacych zwierzat, a Swinia udala sie do swojego blotnego bajora na zasuzony odpoczynek. Spogladajac na dom Gospodarza w ktorym nie dalo sie zauwazyc zadnego ruchu oprocz snujacego sie po korytarzach pacholka.
Wiadomym sie stalo dlaczego zapanowala pustka i smutek w domu Gospodarza. Otoz jak donosil goniec poranny, nieprzychylne wiesci dochodzily z Hrabstwa. Musialy byc one na tyle zle, ze zaden z pacholkow nie chcial nawet nawiazac kontaktu wzrokowego, nie mowiac juz o rozmowie na ten temat. Uciekali od tematu, belkoczac cos wymijajaco.
Swinia, jak i reszta folwarcznych mieszkancow podejzewala ze wiesci ktore przyniosl goniec, dotyczyly dawno juz zaplanowanej rozbudowy gnojowiska, na ktore i tak zwozono pomyje, nie tylko z calego Hrabstwa, ale jak sluchy niosly, takze i z calego poludnia kraju. Zreszta, juz dawalo sie to odczuc, w dni ktore wiatr wial od Wielkiego Jeziora w strone folwarku.
Zastanawiajace bylo to ze, jak szeptano w domu Gospodarza, Radca Hrabiego doszukal sie ponoc kilku niescislosci w glejcie na pozwolenie powiekszenia gnojowiska, ktore wplynelo na prosbe Gospodrza i sluzby folwarcznej. W uzasadnieniu, ponoc domagano sie powiekszenia placu do skladowania pomyj i utylizacji gnoju.
Ale w jakim celu? Przeciez jak wiesc folwarczna niesie, weterynarz twierdzi ze malo sie rodzi nowych mieszkancow, zamyka sie kojce dla nowo narodzonych zwierzat, a tu w glejcie sluzba twierdzi ze smieci przybywa.
A przeciez kazdy z mieszkancow folwarku prowadzi ten sam tryb zycia, zjada te sama ilosc paszy, i produkuje te sama ilosc odpadow. To gdzie tu logika? Czyzby komuz zalezalo na zwiekszeniu przyjmowania dostaw gnoju i pomyj? Czyzby juz wystawiono glejty na zwiekszenie ilosci wozow z gnojem i odpadami? Swinia przygladala sie z boku drepczacym parobkom ktorzy tam i z powrotem wydeptywali coraz to glebsza sciezke w ziemi dookola domu Gospodarza.
Wiedziala dobrze ze teraz zacznie sie kolaboracja i utyskiwanie na pikietujace gesi i kaczki, ktorym gnojowisko najwiecej popsulo okoliczy pagorek. Wiedziala takze ze dostanie sie i jej za chrzakanie ktore z pewnoscia dolalo pomyj do wspolnego koryta. I zamiast cieplej strawy, trzeba bedzie teraz te pomyje skosztowac. Zreszta nie przeszkadzalo to Swini, ale watpila ona czy beda smakowac sluzbie i samemu Gospodarzowi.
[quote=Mysleniczanin007]Swinia, jaka jest kazdy widzi. Mimo ze wielu proboje ja udomowic, swinia nie da sie przytulac.
Mysleniczanin007.[/quote]
Jak wolne myśli - to wolne. Świnia daje się przytulać! Przytulają się do nich moje wnuczki - zbieraczki świnek, dla których niedościgłym zbieraczem jest pan prof. Adam Wsiołkowski, rektor krakowskiej ASP. [urządzał nawet wystawy swoich zbiorów]
pzdr dla M.007
Pozdrawiam rowniez Frank566, pozdrawiam wnuczki i zycze im samych prosiaczkow, kroliczkow i tygryskow ;) Kubus Puchatek, jest zdecydowanie dla nich lepszy do poduszki, niz Folwark Zwierzecy, mimo ze jest tematem dla ludzi z dystansem ;)
Wciąż wchodzę na forum i myślę, że przeczytam tu coś fajnego. Wciąż spotykam tu Mysleniczanin007 (rozumiem to dyżurny skryba) i stale wypisywany na tych forach bełkot. Może już dość tych miałkich tematów i nic nie znaczących wypowiedzi, za którymi kryje się tylko tęsknota za popularnością. A możeby tak własny blog założyć panie P. i tam się zacząć wynurzać, a nie zanudzać wszystkich swoimi pseudofilozoficznymi tezami?
Są tacy którzy to czytają więc możeby tak grzeczniej formułować te "dobre rady" albo po prostu nie czytać Myśleniczanina 007. Niewiele kosztuje, nikt się nie obrazi a efekt podobny.
Zebrania nigdy nie byly popularne na folwarku, nie tylko ze wzgledu na tematke ale glownie na godziny w ktorych sie odbywaly. Wygodne jedynie dla tych ktorzy z praca mieli malo wspolnego. Jednak ostatnimi czasy, czestotliwosc zebran i decyzje ktore byly na nich podejmowane przyciagnely zwierzeta z folwarku i jego okolic.
Gospodarz siedzac dumnie wyprostowany patrzyl surowo gdzies w oddali widzac swiatelko w tunelu, ktorego wypatrywal od pierwszego dnia kiedy objal funkcje zarzadcy folwarku. Swinia widziala nie raz to spojrzenie, znane jej glownie ze starych kronik filmowych ktore ogladala jeszcze gdy byla prosieciem. Wzrok ktory dawal wrazenie pewnosci a jednoczesnie niepokoju w obawie o swietlana przyszlosc.
Jednak nie zrobilo to wrazenia na mieszkancach pagorka bedacego nieopodal folwarku przez ktorego sam grzbiet wedlug nowego projektu, mial pedzic powiekszony trakt, usprawniajacy dojazd do tartaku i pobliskiego kamieniolomu. Traktem tym jak dobrze wszystkim wiadomo,juz pedza wozy, obladowane materialem ponad miare niszczac nie tylko pagorek, rozjezdzajac go kolami, ale rowniez zatruwajac zycie mieszkajacym wzdloz traktu zwierzetom.
Swinia nie raz slyszala utyskiwania Sergiusza, konia ktory pracowal na polach w folwarku, ktoremu przeszkadzalo calodzienne stekanie wolow ciagnacych przeladowane wozy, jadace pod gore. Trzask bicza i nawolywania woznicow. A co gorsza, lomot trzesacego sie traktu pod naciskiem kopyt i kol przeladowanych wozow twal niemal od rana do wieczora. Dlatego mieszkajace tam zwierzeta zgromadzily sie tlumnie w domu Gospodarza.
Najwiekszym zaskoczeniem dla mieszkajacych na pagorku zwierzat byl projekt budowy nowego traktu i powiekszenie obecnego w stopniu wkraczajacym na prywatne podworka i domy zainteresowanych. Ges ktora byla na potrzebe Gospodarza odpowiedzialna za projekt, widac nigdy na pagorku nie byla. Zdawalo sie ze nawet nie widziala go z folwarcznego podworka, wiec plan ktory przygotowala mial sie nijak do rzeczywistosci. Na przyklad trakt mial byc szerokosci umozliwiajacej przejazd dwum wozom zaprzagnietym w woly w tym samym czasie w obie strony. Jednak teraz mieszkajacy tam konie, ledwo mieszcza sie tam wlasnymi furmankami.
Na nic zdaly sie konskie protesty i utyskiwania. Ges mimo ze nie miala pojecia o sytuacji nabazgrala poprawke do projektu a pacholki Gospodarza podpisaly sie pod nim jednoglosnie pod naciskiem jego wzroku, przed ktorym nie ugieli sie tylko mieszkancy pagorka. W koncu wiedzieli ze projekt powstal juz dosyc dawno. Zanim jeszcze ktokolwiek wiedzial ze po pagorku beda mknely wozy wypelnione po brzegi materialem. Zanim jeszcze zaczeto budowe kosztownej kanalzacji pagorka. I zanim jeszcze ktokolwiek zobaczy plan reorganizacji budowlanej pagorka.
Swinia dobrze wiedziala kto siedzial w folwarcznej kuchni, i za zamknietymi drzwiami zacieral lapy z radosci. Po raz kolejny przekonala sie ze dopuki nie zmieni sie cos w swiadomosci zwierzat zamieszkujacych folwark beda nam brózdzic wilcy, ktorzy zdaja sie wyjadac najcenniejsze kesy z folwarcznej kuchni. Nie dochodzila do Swini sama istota ignorowania oczywistego faktu manipulacji folwarczna spolecznoscia i sprzedawanie jej, sztuka po sztuce okolicznym wilkom. Ktorzy w komitywie z Gospodarzem, polozyli lape na co lepszych kaskach, a juz slinili sie na kolejne. Wlasnie tak jak to bylo za czasow znienawidzonego Jonesa, jeszcze przed rewolucja, zanim slynny baran przeskoczyl przez plot.
Swinia, jaka jest kazdy widzi. Mimo ze wielu proboje ja udomowic, swinia nie da sie przytulac.
Mysleniczanin007.
Hmmm,po co tak się Myśleniczaninie podpisujesz pod postami, przecież widać, kto to pisze, wraz z twoim avkiem :-).
Racja, i tak mozna "copy-paste" dowolna czesc fragmentu tekstu. Dziekuje gosciu ze Strozy :D Alez ja tepy jestem ;) Nawiasem mowiac spotkalem sie ze stwierdzeniem ze ktos lubi swinie. Mialem oczywiscie swiadomosc tego ze mysli o wieprzowinie. Zdaje sobie sprawe ze gdzies czai sie ukryta agenda. Zamysl ktory ma na celu upapranie zwierza blotem. Mimo usilnych zabiegow kosmetycznych majacych na celu mozliwosc bywania na "salonach". Ale czego ma sie wstydzic swinia? Ryja? Odglosow ktore wydaje? Moze tego ze nie przeszkadza jej umoczyc sie w blocie?
Paradoks swini polega na tym ze chcemy ja udomowic mimo niepodwazalnej wiedzy o sposobie bycia i zachowania. Jednak ona i tak chetnie powroci do swoich przyzwyczajen. Jak juz wspomnialem na swoim profilu; Swinie mozesz wykapac, ubrac u najdrozszych projektantow mody, a i tak pozostanie swinia.
Wieprzowine mozna lubiec, albo nie. Ale nie wincie za to swini. Bo w przeciwienstwie, dobra swinia, wszystko zje. ;)
Drogi 007
znam świnie, które dawały się przytulić ale i tak marnie skończyły.
Na swoje nieszczęście świnia jest jadalna i co za tym idzie pożądana w jadalniach, a nie na salonach:(
A szkoda, bo to bardzo mądre zwierzę:)
Jeśli już o folwarku mowa to:
"Wszystkie zwierzęta są sobie równe. Ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych." ;)
Analogicznie rozumujac, ktos podniosl by glos, ze wystarczy swini dac sprobowac trufle i bedzie sie krzywic na sam zapach tluczonych ziemniakow. Ja uwazam to za hipokryzje. Ta prawidlowosc zachowania nie dotyczy tylko swini. Prosze spojrzec wokol, na reszte zwierzat. Kon, krowa, kaczka, kura. Pies. Kazdy z wymienionych mieszkancow naszego folwarku pod wplywem odpowiednich bodzcow stymulujacych psychike. Bedzie sie zachowywal tak samo.
Z pewnym wyjatkiem.
Scenariusz pierwszy.
Wzdloz plotu folwarcznego jedzie woz, wypelniony zapasami do folwarku. Siano, owies zyto, ziemniaki. Psy zaraz leca pod plot, ujadajac jak szalone, zza plotu gotowe rozszarpac woznice razem z wozem i ciagnacym go koniem. Reszta zwierzat z roznym zainteresowaniem reaguje na ujadanie psow, biegajac, wydajac odglosy a niektore zwierzeta uciekaja w poplochu. A swinia stoi i zuje wydlubany z ziemi korzen. Odprowadza wzrokiem woz ktory w akompaniamencie psiego ujadania, zatacza sie pod brame folwarku.
Scenariusz drugi.
Gospodarz zapomina zamknac brame na skobel. Konie ktore lubia skubac cudza trawe przez plot pierwsze przedostaja sie na pole sasiada, za nimi psy, kury, kaczki. Swinia stoi, patrzy. Zuje wykopany z ziemi korzen i wcale nie kwapi sie do ucieczki. Po prostu, lubi wlasne podworko.
Scenariusz trzeci.
Psy pilnuja folwarku, konie do pracy na folwarcznym polu i od czasu do czasu przejazdzek, ku uciesze folwarcznej sluzby. Kury zapewniaja swieze jaja, krowy, mleko a swinie, no coz. Przejdzmy wiec do;
Scenariusz czwarty.
Przychodzi czas w zyciu na folwarku ze trzeba zebrac plony. Podsumowac osiagniecia, zyski, straty. Czasowi temu zazwyczaj towazyszy czas zabawy, radosci zastawionego stolu. Na ktorym, oczywiscie zakladajac ze plon byl udany, lezy swinia. Nadal patrzy cierpliwie. Niestety juz nie zuje korzenia ktory w swinskim ryju zastepuje dorodne jabko.
Sztuka.
Posluzylem sie tutaj postacia ktora z folwarcznego bujnego folkloru, odpowiada mi najbardziej. Postacia ktora przewija sie przez wszystkie etapy folwarcznego bytu. Brudna, cicha, zawsze z boku, jednak zawzieta i do konca towazyszy gospodazom. Transparentna. Po prostu swinia. I wcale nie umniejsza jej wartosci fakt, ze to czego nie zjedza goscie, gospodarze rzuca na pozarcie psom.
Mysleniczan!
Ty już sam nie wiesz co wymyślić. Ciekawe kto to czyta?
pozdrawiam
Zdzichu
Ponoć "Folwark zwierzęcy" napisał szatan, bo zwierzęta mówić, ani rządzić nie mogą, tak mówił przywódca sekty jaką jest Radyjo Ma Ryja i TVTrwam...:))
Raz pijak upiwszy się w błocie legł po szyję
Przyszła świnia do błota i trąca go ryjem
A pijaczysko wieprza biorąc za kompana
Kumotrze woła i w ryj całuje kabana
Z tej fraszki przyjaciele morał płynie taki
Że kumotrami są sobie /dopisz/ i /dopisz/!
Poeta już dawno dostrzegł podobieństwa. Kogo do kogo? Dopisz dwa słówka!
Który to z satyryków - podpowiedź - napisał?, mały konkursik!!! :D
Dobre AD :D Prawie o niej zapomnialem ;)
Z dystansem do adwersarzy:
Szanujac lwice, wilczyce, niedzwiedzice, Ciebie,
Swinia, bowiem jako ta pyskiem w gownie grzebie,
Gdzie go poczuje, zaraz kwiczy, zaraz krzaka
I wiecej jej smakuje, niz ziarno, niz maka.
Tak i Ty z mojego pisania, wyrwawszy po kesie
Opisujesz, a ja co? Swinia gowno trzesie.
Znajdziesz blaznie, czerw w jablku i orzechu dziure
Wzdy nie zaraz sad rabiesz i lajesz nature;
Zec slowo nie do smaku, albo wiersz moj bedzie,
Szczekasz, noszac mnie i me pisma po koledzie.
Z dysytansem do sposobu myslenia:
Burmistrz kazał na swoje urodziny zabić świnię.
Chłop tłumaczy mu:
- Niestety, nie możemy zabić, bo się prosi.
- Choćby się i na kolanach prosiła - macie ją zabić!
Stare rzeczy pamiętają starzy, niestety.:D
Wybacz, moj trywializm ale sa jeszcze tacy ktorzy potrafia docenic wino, skrzypce i ser ;)
Gratuluje emotikonow ;)
Nawiazujac do nazbyt, ostatnimi czasy, zainteresowaniem postacia swini, zaczalem glebiej zastnawiac sie nad reakcjami innych zwierzat, gdy swinia zaczyna pochrzakiwac. Widac ikona swini grzebiacej ryjem w blocie, nie zwracajac uwage na otaczajacy ja swiat, tak zapadla w glowy nie tylko trzodzie folwarcznej, ale takze gospodarzowi, ze teraz ze zdumieniem spogladaja na zachowanie spokojnego jak dotad tucznika.
Konie podchodza ze spuszczonymi lbami popatrzyc, co tez swinia wyprawia, przerywajac sielskie zycie na folwarku swoim chrzakaniem. Kaczki, kury tez z zainteresowaniem spogladaja na swinie liczac ze a noz, wypadnie swini cos z pyska, co mozna bedzie zlapac w locie, zanim znow sprawa zanuzy sie w blocie. A swinia zamiast mielic ryjkiem, pochrzakuje. Katem oka widzi okno Gospodarza ktory juz debatuje ze sluzba, co tez ta swinia wyprawia. Padaja pytania, moze chora? Moze nie smakuja juz tluczone ziemniaki, a swinia powachala marchewke i pasze dla koni? Ale przeciez konskie koryto, dla swini za wysoko?! A co najgorsze, moze tak pochrzakuje bo znalazla cos we folwarcznym blocie?
Juz nawet wiesc doniosla ze planuje sie popuszczenie lancucha psom, pilnujacym folwarku. Moze gdy swinia poczuje na pysku oddech ujadajacych pupili, zmieknie i zamiast chrzakac, zajmnie sie tarzaniem sie w blocie. A w najgorszym wypadku, gdyby nie poskutkowalo, zawsze mozna swinie przeznaczyc do "rozbioru" na czynniki pierwsze. Jednak swinia, jak to swinia. Pochrzakuje i ma wszystko w blocie. Niby glupia i ubabrana az po grzbiet, jednak wartosciowa dla folwarku. I bylo by przykro patrzyc na panike gospodazy, gdyby swinia zaczela glosno kwiczec na cale Hrabstwo.
Dzisiejszego ranka przez folwark przejezdzal kurier z listami i waznymi pismami z Hrabstwa. Robi to co Piatek, wiec wcale nie zdziwilo to zadnego z mieszkancow. Jednak swinia zrocila uwage na sposob w jaki sie jej przygladal, przejezdzajac kolo blotnego bajora w ktorym zwykla wygrzebywac ryjem to i owo.
Jej zdziwienie bylo tym wieksze kiedy przywitawszy sie na schodach domu z Gospodarzem, zaczal cos wskazywac w jednej z gazet ktora przywiozl, i niezrecznym gestem pokazywac w kierunku swini. Swinia mimo coraz to grozniejszego wzroku Gospodarza, oddala sie swojemu ulubionemu zajeciu, zanurzajac ryj na powrot w blocie.
Po dluzszej chwili rozmowy, pozegnawszy sie usciskiem dloni, kurier wsiadl na swoje kierownicze stanowisko i lejcami zaprosil konie do powrotu. Swinia obserwujac zaciekawienie Gospodarza czytajacego gazete, ostentacyjnie odprowadzila wzrokiem kuriera, ktory z lekkim usmieszkiem na twarzy, kierowal woz w strone bramy folwarcznej. Jedna z kaczek przydreptala i z lekkim zmieszaniem opowiedziala swini, co uslyszala od kurierskiego konia.
Otoz okazalo sie ze ktos z przejezdzajacych droga przy folwarku, uslyszal swinskie chrzakanie i zamiescil je w gazecie. Wszystkie zwierzeta, zamarly sluchajac kaczki, kierujac w ciszy wrok na ubrudzony blotem swinski ryjek. A swinia popatrzyla w milczeniu na zwierzeta. Staly tak przez krotka chwile.
Poczym swinia, jak to swinia, zmielila wygrzebany korzen i zanurzyla ryj w bloto. Zwierzeta uspokojone tym gestem rozeszly sie do swoich codziennych zajec.
Tylko swinia katem oka zauwazyla poruszenie firan w oknie domu Gospodarza, ktory dobrze wiedzial, co bedzie jak swinskie chrzakanie rozejdzie sie po Hrabstwie...
I tak rozpoczal sie kolejny dzien na naszym wspanialym Folwarku Zwierzecym.
Przez ostatnie dni dalo sie odczuc podenerwowanie zwiazane z dlugo oczekiwanym Swietem Jablek. Ktore jak co roku bylo organizowane przez sasiadujacy folwark. Wiekszosc zwierzat juz cieszyla sie na sama mysl o konsumpcji produktow wytwarzanych z tych znakomitych owocow, a nalezy dodac ze sasiadujacy folwark, zaslynal ze znakomitych przetworow nie tylko w Hrabstwie ale rowniez na terenie calego kraju.
Na folwarku kazdy dobrze wiedzial ze jednym z najwiekszych promotorow jablek i przetworow byl przyjaciel Gospodarza, Osiol. Ktory rowniez zaslynal w kraju z umilowania do jablek. Jak wiekszosc oslow w kraju mial wrodzona slabosc do jablek. Zreszta nie raz, odwiedzajac nasz folwark, delektowal sie szarlotka wraz z Gospodarzem i sluzba. Niestety, jak to zwykle bywa, inne zwierzeta mogly tylko zadowolic sie zapachem, dochodzacym z domu Gospodarza.
Zreszta jak pozniej sie okazalo, konie i tak dostaly nalezna im czesc obierzyn i jablczanego miazszu do koryta. Nie dziwilo to swini, poniewaz dawno wiedziala o fakcie, uzasadnionego faworyzowania koni ponad inne zwierzeta folwarczne. Nawet psy pilnujace folwarku traktowane byly gorzej, mimo swojego oddania i przywiazania do Gospodarza.
Swinia tez miala nadzieje na wizyte w sasiednim folwarku, jablka oczywiscie kusily swinie swym smakiem juz od dawna. Bowiem swinia jako zwierze wszystkozerne, ona rowniez staje sie lakoma na cierpki smak rozplywajacego sie w ryju, chrupiacego jablka. Nie ukrywajac wcale ze ze wzgledu na prowadzony tryb zycia, jablka dla swini byly co najmniej w sferze westchnien.
Swinia wiec trzymajac fason, wyszla z blota, i wygrzewajac na resztkach slonecznego lata blotna skorupe, jak reszta zwierzat oczekiwala na sobotnia kapiel i przygotowania do niedzielnej parady. Zebrani udadza sie do sasiedniego folwarku, u boku gawiedzi, Gospodarza i jego przyjaciela Osla.
[quote]Mysleniczan!
Ty już sam nie wiesz co wymyślić. Ciekawe kto to czyta?
pozdrawiam
Zdzichu[/quote]
Ja Zdzichu, ja! Chodź taką małą świnką ledwo jestem...
Naprawdę to tych wywodów Myśleniczana nie bardzo kto rozumie. Jeszcze karzdy post na całą stronę.
Książke jakbyś otworzył, to byś zobaczył jakie tam są dopiero posty, nawet na kilkaset stron.
Od jakiegos czasu dalo sie zauwazyc ze Gospodarz unikal kontaktu z mieszkancami folwarku. Ostatnimi czasy nawet, braklo go na jednej z wazniejszych imprez jaka staral sie organizowac folwark dla uczczenia kolejnej rocznicy zwyciestwa nad najezdzca i ciemiezycielem bawarskim. Dziwilo Swinie nieco ze w Bawarii w ktorej odwiedzajac niedawno znajome chlewy, zycie tetnilo praca i dobrobytem mimo przegranej wojny, a u nas w Hrabstwie niektore folwarki z naszym na czele, wygladaly jakby nadal dzwigaly jarzmo tak odleglej juz wojny.
Na wiecu z okazji kolejnego spotkania zebraly sie wszystkie stare lisy, uczestniczace w akcjach partyzanckich przeciwko okupantowi. Dalo sie tez odczuc obecnosc lisow w srednim wieku a co zainteresowalo Swinie najbardziej, rozrastajace sie grono lisow farbowanych. Razem z folwarcznymi konmi tworzyly wspaniala spolecznosc, ktora pamietala do czego sluzyly lasy przynalezne do folwarku.
Ku uciesze folwarcznej gawiedzi pojawila sie rowniez delegacja sluzby folwarcznej, razem z vice pacholkiem, ktory przez wiekszosc siedzacej czesci ceremonii cwiczyl postawe Chrystusa Frasobliwego, przygotowywujac sie do piatkowej debaty, co zrobic z folwarcznym weterynarzem. Nie tylko Swinia zauwazyla ze postawa wiekszosci folwarcznej sluzby przypomina wszystkim jakim ciezarem jest sluzyc folwarkowi.
Wagi i prestizu calego przedstawienia dodala obecnosc naszego przyjaciela Osla i Sowy. Ktorzy oprocz kamiennych twarzy i usciskow skrzydel i kopyt, mysleli o zblizajacym sie swiecie Jablka i Gruszki.
Po powrocie do folwarku zdalo sie wyczuc napiecie ktore spowodowala burza, wywolana przez wiecznie majacego cos do powiedzenia goryla, ktory jak wiesc niosla zanim trafil do folwarku, wystepowal kiedys w cyrku. Narysowal patykiem, na srodku folwarku kolko. Wokol ktorego zgromadzilo sie czesc mieszkancow debatujac i wykrzykujac coraz to nowe postulaty. Kolko w niczym nie pomagalo bedac na srodku folwarcznego placu, a jak twierzdzil Goryl, tak bedzie wygladal nasz folwark po planowanej przebudowie. Ciekawe ze najwiecej o samym pozytywie projektu mial do powiedzenia, leb nieznanego konia wiszacy zza plotu fowarku, ktory klapal paszczeka jakie to kolko nie przyniesie korzysci dla okolicznych gospodarstw.
No zaraz, ale to kolko bylo narysowane na naszym, folwarcznym podworku?! I tak znow wdal sie jazgot debatujacych zwierzat, a Swinia udala sie do swojego blotnego bajora na zasuzony odpoczynek. Spogladajac na dom Gospodarza w ktorym nie dalo sie zauwazyc zadnego ruchu oprocz snujacego sie po korytarzach pacholka.
Wiadomym sie stalo dlaczego zapanowala pustka i smutek w domu Gospodarza. Otoz jak donosil goniec poranny, nieprzychylne wiesci dochodzily z Hrabstwa. Musialy byc one na tyle zle, ze zaden z pacholkow nie chcial nawet nawiazac kontaktu wzrokowego, nie mowiac juz o rozmowie na ten temat. Uciekali od tematu, belkoczac cos wymijajaco.
Swinia, jak i reszta folwarcznych mieszkancow podejzewala ze wiesci ktore przyniosl goniec, dotyczyly dawno juz zaplanowanej rozbudowy gnojowiska, na ktore i tak zwozono pomyje, nie tylko z calego Hrabstwa, ale jak sluchy niosly, takze i z calego poludnia kraju. Zreszta, juz dawalo sie to odczuc, w dni ktore wiatr wial od Wielkiego Jeziora w strone folwarku.
Zastanawiajace bylo to ze, jak szeptano w domu Gospodarza, Radca Hrabiego doszukal sie ponoc kilku niescislosci w glejcie na pozwolenie powiekszenia gnojowiska, ktore wplynelo na prosbe Gospodrza i sluzby folwarcznej. W uzasadnieniu, ponoc domagano sie powiekszenia placu do skladowania pomyj i utylizacji gnoju.
Ale w jakim celu? Przeciez jak wiesc folwarczna niesie, weterynarz twierdzi ze malo sie rodzi nowych mieszkancow, zamyka sie kojce dla nowo narodzonych zwierzat, a tu w glejcie sluzba twierdzi ze smieci przybywa.
A przeciez kazdy z mieszkancow folwarku prowadzi ten sam tryb zycia, zjada te sama ilosc paszy, i produkuje te sama ilosc odpadow. To gdzie tu logika? Czyzby komuz zalezalo na zwiekszeniu przyjmowania dostaw gnoju i pomyj? Czyzby juz wystawiono glejty na zwiekszenie ilosci wozow z gnojem i odpadami? Swinia przygladala sie z boku drepczacym parobkom ktorzy tam i z powrotem wydeptywali coraz to glebsza sciezke w ziemi dookola domu Gospodarza.
Wiedziala dobrze ze teraz zacznie sie kolaboracja i utyskiwanie na pikietujace gesi i kaczki, ktorym gnojowisko najwiecej popsulo okoliczy pagorek. Wiedziala takze ze dostanie sie i jej za chrzakanie ktore z pewnoscia dolalo pomyj do wspolnego koryta. I zamiast cieplej strawy, trzeba bedzie teraz te pomyje skosztowac. Zreszta nie przeszkadzalo to Swini, ale watpila ona czy beda smakowac sluzbie i samemu Gospodarzowi.
[quote=Mysleniczanin007]Swinia, jaka jest kazdy widzi. Mimo ze wielu proboje ja udomowic, swinia nie da sie przytulac.
Mysleniczanin007.[/quote]
Jak wolne myśli - to wolne. Świnia daje się przytulać! Przytulają się do nich moje wnuczki - zbieraczki świnek, dla których niedościgłym zbieraczem jest pan prof. Adam Wsiołkowski, rektor krakowskiej ASP. [urządzał nawet wystawy swoich zbiorów]
pzdr dla M.007
Pozdrawiam rowniez Frank566, pozdrawiam wnuczki i zycze im samych prosiaczkow, kroliczkow i tygryskow ;) Kubus Puchatek, jest zdecydowanie dla nich lepszy do poduszki, niz Folwark Zwierzecy, mimo ze jest tematem dla ludzi z dystansem ;)
Wciąż wchodzę na forum i myślę, że przeczytam tu coś fajnego. Wciąż spotykam tu Mysleniczanin007 (rozumiem to dyżurny skryba) i stale wypisywany na tych forach bełkot. Może już dość tych miałkich tematów i nic nie znaczących wypowiedzi, za którymi kryje się tylko tęsknota za popularnością. A możeby tak własny blog założyć panie P. i tam się zacząć wynurzać, a nie zanudzać wszystkich swoimi pseudofilozoficznymi tezami?
Są tacy którzy to czytają więc możeby tak grzeczniej formułować te "dobre rady" albo po prostu nie czytać Myśleniczanina 007. Niewiele kosztuje, nikt się nie obrazi a efekt podobny.
Zebrania nigdy nie byly popularne na folwarku, nie tylko ze wzgledu na tematke ale glownie na godziny w ktorych sie odbywaly. Wygodne jedynie dla tych ktorzy z praca mieli malo wspolnego. Jednak ostatnimi czasy, czestotliwosc zebran i decyzje ktore byly na nich podejmowane przyciagnely zwierzeta z folwarku i jego okolic.
Gospodarz siedzac dumnie wyprostowany patrzyl surowo gdzies w oddali widzac swiatelko w tunelu, ktorego wypatrywal od pierwszego dnia kiedy objal funkcje zarzadcy folwarku. Swinia widziala nie raz to spojrzenie, znane jej glownie ze starych kronik filmowych ktore ogladala jeszcze gdy byla prosieciem. Wzrok ktory dawal wrazenie pewnosci a jednoczesnie niepokoju w obawie o swietlana przyszlosc.
Jednak nie zrobilo to wrazenia na mieszkancach pagorka bedacego nieopodal folwarku przez ktorego sam grzbiet wedlug nowego projektu, mial pedzic powiekszony trakt, usprawniajacy dojazd do tartaku i pobliskiego kamieniolomu. Traktem tym jak dobrze wszystkim wiadomo,juz pedza wozy, obladowane materialem ponad miare niszczac nie tylko pagorek, rozjezdzajac go kolami, ale rowniez zatruwajac zycie mieszkajacym wzdloz traktu zwierzetom.
Swinia nie raz slyszala utyskiwania Sergiusza, konia ktory pracowal na polach w folwarku, ktoremu przeszkadzalo calodzienne stekanie wolow ciagnacych przeladowane wozy, jadace pod gore. Trzask bicza i nawolywania woznicow. A co gorsza, lomot trzesacego sie traktu pod naciskiem kopyt i kol przeladowanych wozow twal niemal od rana do wieczora. Dlatego mieszkajace tam zwierzeta zgromadzily sie tlumnie w domu Gospodarza.
Najwiekszym zaskoczeniem dla mieszkajacych na pagorku zwierzat byl projekt budowy nowego traktu i powiekszenie obecnego w stopniu wkraczajacym na prywatne podworka i domy zainteresowanych. Ges ktora byla na potrzebe Gospodarza odpowiedzialna za projekt, widac nigdy na pagorku nie byla. Zdawalo sie ze nawet nie widziala go z folwarcznego podworka, wiec plan ktory przygotowala mial sie nijak do rzeczywistosci. Na przyklad trakt mial byc szerokosci umozliwiajacej przejazd dwum wozom zaprzagnietym w woly w tym samym czasie w obie strony. Jednak teraz mieszkajacy tam konie, ledwo mieszcza sie tam wlasnymi furmankami.
Na nic zdaly sie konskie protesty i utyskiwania. Ges mimo ze nie miala pojecia o sytuacji nabazgrala poprawke do projektu a pacholki Gospodarza podpisaly sie pod nim jednoglosnie pod naciskiem jego wzroku, przed ktorym nie ugieli sie tylko mieszkancy pagorka. W koncu wiedzieli ze projekt powstal juz dosyc dawno. Zanim jeszcze ktokolwiek wiedzial ze po pagorku beda mknely wozy wypelnione po brzegi materialem. Zanim jeszcze zaczeto budowe kosztownej kanalzacji pagorka. I zanim jeszcze ktokolwiek zobaczy plan reorganizacji budowlanej pagorka.
Swinia dobrze wiedziala kto siedzial w folwarcznej kuchni, i za zamknietymi drzwiami zacieral lapy z radosci. Po raz kolejny przekonala sie ze dopuki nie zmieni sie cos w swiadomosci zwierzat zamieszkujacych folwark beda nam brózdzic wilcy, ktorzy zdaja sie wyjadac najcenniejsze kesy z folwarcznej kuchni. Nie dochodzila do Swini sama istota ignorowania oczywistego faktu manipulacji folwarczna spolecznoscia i sprzedawanie jej, sztuka po sztuce okolicznym wilkom. Ktorzy w komitywie z Gospodarzem, polozyli lape na co lepszych kaskach, a juz slinili sie na kolejne. Wlasnie tak jak to bylo za czasow znienawidzonego Jonesa, jeszcze przed rewolucja, zanim slynny baran przeskoczyl przez plot.