Errare humanum est. Człowiek broni błędów, które lubi. Biedny Vivaldi przeze mnie dziś się do kościoła spóźni. Ogolić się nie zdążył. Radość Ojca z powrotu syna marnotrawnego bywa wielką. Kaczyński też bez Tuska żyć nie może.
I jakie mniemanie o sobie :(
Ego rozdęte do granic możliwości, już CI kiedyś pisałem "wyluzuj, bo CI żyłka pęknie".....
Zastanawiam się czasem, dlaczego gdy spytać mieszkańców Pcimia, którego wójta cenili bardziej, żaden nie wspomni Ciebie, a każdy powie Obajtek? Złośliwi tacy, czy co?
I jakie mniemanie o sobie :(
Ego rozdęte do granic możliwości, już CI kiedyś pisałem "wyluzuj, bo CI żyłka pęknie".....
Zastanawiam się czasem, dlaczego gdy spytać mieszkańców Pcimia, którego wójta cenili bardziej, żaden nie wspomni Ciebie, a każdy powie Obajtek? Złośliwi tacy, czy co?
A gdyby ten Obajtek był z PO, to też by miał takie uznanie u ciebie?
Domorośli ankieterzy się znaleźli. Dobrze, niech pamięć o Andrzeju przynajmniej na forum wskrzeszają. Skoro Pcim zapomniał. Pozwólmy się im rozwijać. Tyle ich. Jak się ożywili? Przynajmniej o audycie zapomnieli. Zamiast audytu, Andrzej i Seneka Młodszy. Tak trzymać.
.... bo znów mandat za VAT zapłacisz. Drugi raz za PiSu US Ci nie podaruje (...) Newsweek mi niepotrzebny. Informacje mam z lepszych źródeł, o których Newsweek nawet marzyć nie może....
Już wiem, że jesteś nakręcony i ukierunkowany i nie rozumiesz słowa pisanego ale za to masz sprecyzowane cele. Mandat nie był za VAT :-))) ....ale mniejsza z tym szkoda głową o mur tłuc. PO mi nawet pierwszego nie podarował choć de facto nie było faktu mandatowego ale musiałem wziąć udział na sprzedaż biletów NBP na spektakl "Zapłacicie za deficyt by żyło się lepiej".
Co do Twoich źródeł, wierze Ci. Czcionka na to wskazuje i jej błędy :-))) ktoś Ci to pisze i Ty tylko kopiujesz czy sam czerpiesz?
Zostawmy historię. Ad REM Kaczyński straszył pierwotniakami uchodźców teraz seksualizacją dzieci i LGBT straszy. Wróg przed wyborami wskazany. Jeszcze 500+ zabiorą, wiek emerytalny podniosą. Wybierzcie nas, to rozdawać będziemy dalej. Do rozdawnictwa dodał strach. A ja dostrzegłem strach w jego oczach. Szkoda, że nie ma u nas muzułmanów, bo Kaczyński miałby sojusznika w walce z seksualizacją w szkołach. Orban wyrzucany z EPL sojusz z PiSem w PE deklaruje. Obecnie rządząca UE koalicja ma ponad 66% poparcia i jest rzeczą niemożliwą, aby jej poparcie spadło poniżej 50%, czyli rządzić będzie dalej. Orbana może w d. kopnąć. Jakie znaczenie dla niej ma czy PiS uzyska 22 czy 23 mandaty? Jedynie wygrana Koalicji Europejskiej przekonać może Europę, że Polski kopnąć w d. jak Węgier nie należy. I tyle. I aż tyle. Straszmy się dalej pierwotniakami, walczmy z wiatrakami wymyślanymi przez Kaczyńskiego i dławmy w dobrobycie przez PiS stworzonym. Gdzie tam Europie do nas?
Feniks to chyba z popiołu się wyłonił. Wenus zaś z piany morskiej. Prochów to Ty się nażarłeś, czytając audyt. Prochem jesteś i w proch się obrócisz.
Popiół z paperosa a piana na ustach. Leci to wszystko na klawiature i póżniej wyskakują Ci "bukwy" tu i ówdzie. "Po owocach ich poznacie" - ulubiony cytal Luli, myślę że pasuje tutaj doskonale.
Popiół z paperosa a piana na ustach. Leci to wszystko na klawiature i póżniej wyskakują Ci "bukwy" tu i ówdzie. "Po owocach ich poznacie" - ulubiony cytal Luli, myślę że pasuje tutaj doskonale.
Carpent tua pomma nepotes. Jestem spokojny. Stoicy takimi sprawami się nie zajmują. Gorzej jak drzewo nie rodzi, bo i zbierać nie ma co i oceniać też. Chciałem tylko ostudzić emocje związane z audytem i przypomnieć, że jesteśmy po Środzie Popielcowej. Bądź pozdrowiony.
a przy okazji stoicyzm głosi, że jednym z warunków szczęścia i prawdziwej wolności jest zobojętnienie wobec cierpień i niepowodzeń. Zaczynam powoli rozumieć dlaczego tak Ci na rękę z PO. Po trupach byle do przodu. Uuuuuu sporo ryzykujesz w życiu. Przyjaciół to Ty jakiś masz wokół siebie? Czy może siedzisz teraz samiutki, bo nie ma nawet do kogo gęby otworzyć? Będzie miał kto z wieńcem przyjść na końcu i świeczkę zapalić? Ale wiem....stoicy takimi sprawami się nie zajmują - owoce swojej pracy i życia zbierają.
Bieńkowska, komisarz UE, jest w TVP w każdym serwisie, w związku z zatrzymaniem grupy ludzi kradnących pieniądze i żona mnie woła i mówi patrz Bieńkowska kierowała grupą przestępczą z Brukseli, jeszcze jej nie zamknęli, bo ma immunitet deputowanej.
Patrzę a rzeczywiście grupa zatrzymań i Bieńkowska na pierwszym planie.
Musiała franca do Brukseli wyjechać aby się ukryć w przestępczej działalności. Jakie to sprytne.
A olała by to PO- mówi żona i przyjęła święcenia PiS i miała by spokój.
A w Warszawie, woła żona z przed TVP, to dzieci się mogą już masturbować na oczach rodziców.
Uspokoiłem ją, że nie ma wymogu aby na oczach rodziców.
Trzaskowski zastąpił Gronkiewicz - Waltz w *****izyjnym przekazie dla wyznawców jedynej słusznej partyi. Mój papierek lakmusowy, kierowca jednego z busów, osobnik łączący w sobie wszystkie cechy wyznawcy, utyskiwał ostatnio nad małżeństwami dla homo, które w Warszawie wprowadzono. Ten Trzaskowski ich drażni wielce. Jego wygrana była szokiem. Tyle plucia na Waltz i wygrywa Trzaskowski. Nie oglądam *****izji, bo żona dostaje wścieklizny przez ten przekaz. Na stare lata rozwód byłby niewskazany. Papierek lakmusowy w busie o nastrojach i efektach propagandy mnie doskonale informuje. Biedny się tak męczy, że kiedyś o mało do rowu nie wpadł, przeżywając informacje z poprzedniego dnia. Widzę, jak ta propaganda wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, jak się męczą. Dostali paliwo przed wyborami. A Bieńkowska to dopiero początek. Będzie się działo. PS Proszę się nie przerażać, jak zgubię literę, dodam lub kliknę inną. Piszę na klawiaturze z bukwami. Taka jest cena. Zresztą niechże korekta przyniesie innym trochę radości. Tak mało jej na świecie. Kiedyś za korektę celowo zrobionego błędu premiowałem. Nie podam nazwy premii, bo śledczy forumowy się uruchomi. Zapomniałem dodać, że to słoiki, wieśniaki, co się wsi wstydzą i naszego kochanego ludu Trzaskowskiego wybrały. My mamy rosołem pachnącą Panią Premier i ten zapach rosołu do Brukseli popniemy.
Trzaskowski zastąpił Gronkiewicz - Waltz w *****izyjnym przekazie dla wyznawców jedynej słusznej partyi. Mój papierek lakmusowy, kierowca jednego z busów, osobnik łączący w sobie wszystkie cechy wyznawcy, utyskiwał ostatnio nad małżeństwami dla homo, które w Warszawie wprowadzono. Ten Trzaskowski ich drażni wielce. Jego wygrana była szokiem. Tyle plucia na Waltz i wygrywa Trzaskowski. Nie oglądam *****izji, bo żona dostaje wścieklizny przez ten przekaz. Na stare lata rozwód byłby niewskazany. Papierek lakmusowy w busie o nastrojach i efektach propagandy mnie doskonale informuje. Biedny się tak męczy, że kiedyś o mało do rowu nie wpadł, przeżywając informacje z poprzedniego dnia. Widzę, jak ta propaganda wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, jak się męczą. Dostali paliwo przed wyborami. A Bieńkowska to dopiero początek. Będzie się działo. PS Proszę się nie przerażać, jak zgubię literę, dodam lub kliknę inną. Piszę na klawiaturze z bukwami. Taka jest cena. Zresztą niechże korekta przyniesie innym trochę radości. Tak mało jej na świecie. Kiedyś za korektę celowo zrobionego błędu premiowałem. Nie podam nazwy premii, bo śledczy forumowy się uruchomi. Zapomniałem dodać, że to słoiki, wieśniaki, co się wsi wstydzą i naszego kochanego ludu Trzaskowskiego wybrały. My mamy rosołem pachnącą Panią Premier i ten zapach rosołu do Brukseli popniemy.
Chodzi ci o tego rozgadanego, siwawego busiarza co jezdzi trasa po drugiej stronie Raby :)?
Dr Marcin Piątkowski: Często bezwiednie zakłada się, że gdyby po 1945 r. Polska nie dostała się w sferę wpływu ZSRR, to jako kraj kapitalistyczny rozwinęłaby się jak nigdy dotąd. Sądzę jednak, że sukces takiej alternatywnej Polski wcale nie byłby pewny, z tych samych powodów dla których nasza gospodarka nie potrafiła dogonić Zachodu przez 500 lat wcześniej. Głównym hamulcem rozwoju był oligarchiczny system społeczno-gospodarczy, który służył tylko wąskim elitom i blokował rozwój większości społeczeństwa.
Taka szkodliwa struktura społeczna byłaby najprawdopodobniej odtworzona po 1945 r, tak jak ją odtworzono po 1918 r. Dopiero PRL dokonał społecznej rewolucji, wyeliminował stare, oligarchiczne i często jeszcze feudalne elity i po raz pierwszy w historii stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój.
Zdaje się, że elity wyeliminowała już II Wojna Światowa, w trakcie której mordowano polską inteligencję, polską arystokrację i polskich przedsiębiorców.
To oczywiście wielka tragedia narodowa, ale elity te funkcjonowały w ramach systemu, który szkodził rozwojowi gospodarczemu. II RP to wielki sukces patriotyczny, ale porażka gospodarcza, bo poziom dochodu Polaka w stosunku do Zachodu w 1938 r. był niższy niż w 1913 r. Praktycznie nigdy nie mieliśmy też rodzimych przedsiębiorców, a w czasie II RP nie powstała żadna duża firma prywatna!
Zaraz – a Lilpop, Łukasiewicz i inni?
Jeden był imigrantem, a biznes drugiego skończył się wraz z jego śmiercią. Polscy przedsiębiorcy w XIX w. i w XX w. przed II Wojną Światową stanowili mniejszość. Większość przemysłowców na naszym terytorium stanowili Niemcy, Żydzi oraz inni imigranci. Było tak nie bez powodu. To wielowiekowej świadomej polityki szlachty polskiej, która od XIV w. tworzyła i utrwalała w Polsce oligarchiczny system polityczno-gospodarczy. Mieszczaństwo i chłopstwo to siły, które uznawała za potencjalnie wrogie, a nie chciała, by ktokolwiek zagroził jej uprzywilejowanemu statusowi. Wobec tego chłopstwu zabrała wolność osobistą, a mieszczaństwu polskiemu utrudniała, jak mogła prowadzenie interesów.
Na początku XVI wieku zabroniono np. polskim kupcom eksportu zboża, oddając go w ręce Niemców i Holendrów, a do końca XVIII w. kupiectwo było uznawane za zajęcie haniebne, które szlachcica mogło pozbawić tytułów. Szlachta wiedziała jednak, że z samego chłopstwa nie wyżyje, więc sprowadzała kupców i przemysłowców z zagranicy, pozwalając im działać w specjalnych rewirach. Oddanie biznesu w ręce mniejszości, które nie miały siły politycznej, było sposobem na czerpanie zysków bez ryzyka utraty władzy i zmiany systemu. Oto jeden z powodów, dlaczego przez 500 lat, aż do wybuchu największej wojny światowej w dziejach nie udało nam się osiągnąć sukcesu gospodarczego.
Przecież po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nasza gospodarka – z problemami – ale ruszyła, czy nie tak?
Ruszyła wszędzie w Europie, tylko w Polsce mniej niż gdzie indziej. Elity arystokratyczne były zbyt mocno historycznie zakorzenione i uprzywilejowane, by Polska mogła się zmodernizować w dwadzieścia lat. Były uprzywilejowane tak mocno, że nie potrafili zmienić tego nawet reformatorsko nastawieni przywódcy niepodległej Polski, zachłyśnięci przecież socjalizmem i egalitaryzmem. Upraszczając, cały dorobek II RP to Gdynia, której odpowiedniki budujemy dzisiaj za unijne pieniądze raz na kwartał, niedokończony Centralny Okręg Przemysłowy, który nie wiadomo, czy przetrwałby na wolnym rynku i dwie potiomkinowskie reformy rolne, które niczego nie zmieniły, bo mimo całej propagandy rozparcelowano mniej niż 10 proc. ziemi. Elity wciąż trzymały się mocno. Odsetek ludzi idących na studia wynosił w 1938 r. zaledwie 1,2 proc. i dziwnym trafem na studia szły dzieci z bogatych rodzin. Dzisiaj ten wskaźnik to 55 proc. Dzisiejsi polscy przedsiębiorcy, w przeciwieństwie do tych sprzed 1939 r., noszą mało szlacheckie nazwiska i są, z kilkoma wyjątkami, prawdziwymi „self-made menami”.
Zorientowani wolnorynkowo ekonomiści uważają PRL za stratę czasu i marnowanie zasobów. Niesłusznie?
Realny socjalizm świetnie sobie radził przez pierwsze 15 lat istnienia: do 1960 r. Polska rozwijała się równie szybko, jak na przykład Hiszpania. Dopiero później PRL wpadł w stagnację i skończył się gospodarczą katastrofą. Gdyby PRL skończył się w 1960 r. a nie w 1989 r., to mielibyśmy o nim całkiem dobre zdanie, podobnie jak dzisiaj mówi się o autorytarnym sukcesie Singapuru, Tajwanu czy Korei Południowej. PRL miał jednak jedną wielką zaletę: otworzył na oścież polskie społeczeństwo, zlikwidował przywileje klasowe, wyedukował, uprzemysłowił i unowocześnił społeczeństwo. Dla przykładu, już w 1960 r. na uniwersytetach studiowało 7 proc. Polaków, prawie tyle samo, ile w kilkakrotnie bogatszej Francji. PRL również oderwał od archaicznego rolnictwa prawie 30 proc. społeczeństwa i przeniósł do przemysłu, 30-krotnie przekraczając COP-u (chociaż jakoś nikt nie zamierza budować pomników np. Hilaremu Mincowi).
Krótko mówiąc, PRL stworzył inkluzywne, otwarte, egalitarne społeczeństwo, które stało się fundamentem polskiego bezprecedensowego sukcesu po 1989 r.
Jaka więc była rola reform po 1989 roku?
Zasługą reformatorów po 1989 r. było wykorzystanie pozostawionego po PRL ludzkiego potencjału, uwolnienie gospodarki od wcześniejszych absurdów, i włączenie nas w nurt rozwoju globalnego. Byliśmy jak łódka w martwym dorzeczu Amazonki, która po 1989 r. nagle znów uzyskała łączność z nurtem. Wreszcie mogliśmy zarabiać i się bogacić.
"II RP to wielki sukces patriotyczny, ale porażka gospodarcza, bo poziom dochodu Polaka w stosunku do Zachodu w 1938 r. był niższy niż w 1913 r."
Czy Polska historia była wyjątkowa?
Nie jest wyjątkowa w tym sensie, że — jak pokazuję w swojej książce – przejście od społeczeństwa oligarchicznego, które hamuje rozwój, do społeczeństwa inkluzywnego, które go wspiera, na przestrzeni wieków wymagało radykalnych, krwawych i siłą narzucanych zmian społecznych. To jednak nie jest wiedza powszechna. Daron Acemoglu i James Robinson, autorzy znanej książki pt. „Dlaczego państwa przegrywają”, analizują znaczenie instytucji dla rozwoju gospodarczego, ale skupiają się na Wielkiej Brytanii, Holandii czy Francji, które na różnym etapie przeżyły egalitarystyczne rewolucje, ale ja popatrzyłem szerzej – na wszystkie rozwinięte kraje świata. Pokazuję, że na 44 państwa, które Bank Światowy definiuje jako kraje wysoko rozwinięte – z wyłączeniem krajów posiadających ropę i małych krajów wyspiarskich – przeważająca większość ma taki moment w historii, w którym doszło do eliminacji bądź znacznego osłabienia starych, oligarchicznych elit, najczęściej w wyniku zewnętrznej interwencji. Czym dla Europy Zachodniej był Napoleon, tym Amerykanie dla Japonii, Tajwanu i Korei, i Stalin dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Popatrzmy zaś na kraje, w których wciąż rządzą takie klasyczne, klanowe elity, np. na Nigerię. Od ogłoszenia niepodległości w latach 60. XX w. kraj ten uzyskał ok. 800 mld dol. przychodów z ropy i co? Wciąż 40 proc. Nigeryjczyków żyje w skrajnej biedzie. Afryka jako taka jest świetnym przykładem mojej tezy, że społeczeństwa oligarchiczne same się prawie nigdy nie reformują. Mimo, że w ramach pomocy międzynarodowej przez ostatnie dziesięciolecia przekazano Afryce już kilka bilionów dolarów, w relacji do np. Azji kontynent ten się cofa.
Instytucje międzynarodowe od dekad próbują instalować tam zachodni model gospodarczy i to się nie udaje. Może trzeba interwencji siłowej? Czy to nie wniosek z pańskich badań?
Każdy szef afrykańskiego rządu wie albo łatwo może się dowiedzieć, jaką prowadzić politykę gospodarczą, aby się rozwijać. Problem jednak w tym, że elity krajów oligarchicznych nie zawsze chcą zmian, bo wygodnie im tak, jak jest. Na tym polega oligarchiczne, wykluczające społeczeństwo – że garstka tworzy instytucje dla siebie, dzięki czemu wyzyskuje innych. To jest fakt historyczny, że właściwie jedynym skutecznym sposobem na zmianę tego stanu rzeczy jest jakaś forma interwencji zewnętrznej, rewolucji, a w najgorszym razie – wojny.
Oczywiście, nie można nawoływać do przemocy, ponadto dzisiaj prowadzenie wojen mających na celu otwieranie rynków i demokratyzację nie działa. Wychodzą z tego różne „Iraki” i „Afganistany”. Stąd w państwach biednych potrzeba raczej strategii małych kroków, np. wspierania masowej edukacji, podnoszenia podatków dla bogatych, demonopolizacji rynków, a także wiary, że kiedyś suma tych działań zadziała. Warto też uważać, żeby nie paść ofiarą propagandy części elit Zachodu, które we własnym interesie promują retorykę niskich podatków, wąskiej roli państwa, braku regulacji. To szkodliwe idee, utrwalające podziały i nierówności.
Trump obniża podatki. Amerykańska elita szkodzi sama sobie?
Trump robi ze Stanów społeczeństwo oligarchiczne. Oszukał Amerykanów.
Oszukał?
Oczywiście. Przekonując swoich wyborców, że obniżki podatków będą dla ich dobra, a nie dla dobra tylko 1 proc. czy 10 proc. najbogatszych Amerykanów. Obniżki podatków utrwalą katastrofalny model amerykańskiego rozwoju, w ramach którego od 40 lat prawie cały wzrost PKB jest przejmowany przez 10 proc. najbogatszych, a dochody biedniejszej połowy społeczeństwa się nie zmieniają.
Zastanawia mnie, jak w świetle pańskich tez wypadają Chiny, państwo, w którym Mao Zedong bardzo radykalnie „spłaszczył” strukturę społeczną. Da się go obronić?
Są świetnym przykładem na potwierdzenie tego, co mówię! Tam także przez wieki przed 1945 r. dominował ustrój oligarchiczny. Aż do Rewolucji Przemysłowej, która zapoczątkowała rozwój gospodarczy, cały świat był biedny jak mysz kościelna, a ponad 80 proc. społeczeństwa żyło w skrajnej biedzie. Chinom nie udało się jednak wykorzystać Rewolucji Przemysłowej. Dodatkowo, Chiny padły ofiarą zachodniego imperializmu, zostały od Zachodu uzależnione i upokorzone, bo innego słowa Chińczycy na traktowanie ich przez Brytyjczyków, Francuzów, Rosjan, czy Niemców w XIX w. nie mają. Po upadku cesarstwa w 1911 r., Chiny rozpadły się wewnętrznie, rząd w prowincjach objęli lokalni watażkowie, ichnia „szlachta”, i dalej utrwalano system oligarchiczny. Aż do czasów Mao.
Oczywiście, nijak nie można usprawiedliwić ofiar rewolucji kulturalnej i wielkiego skoku naprzód, ale trzeba odnotować fakt, że to Mao zniszczył wielowiekowe instytucje oligarchiczne, które hamowały chiński rozwój i położył podwaliny pod największy w historii cud gospodarczy: w ciągu ostatnich 40 lat Chiny pomnożyły dochód na mieszkańca ponad 25 razy.
Chiny pozostały krajem autorytarnym, monopartyjnym. Elita wciąż czerpie korzyści kosztem reszty społeczeństwa. Aż tak wiele się zmieniło?
Dzisiejsze Chiny trudno wpisać w jakiś model uniwersalny. To zupełnie wyjątkowy przypadek. Owszem, to wciąż są rządy elit, tam komunistycznych, ale elit merytokratycznych i świadomych, że zwykły Chińczyk musi się bogacić, by bogacić mogły się i one. To elity bardzo pragmatyczne, kierujące się dewizą ukutą przez Deng Xiaopinga, największego reformatora Chin i jednego z największych reformatorów świata, by „szukać prawdy w faktach” i „przekraczać rzekę ostrożnie stąpając po kamieniach”. Chińczycy stawiają na rozwiązania sprawdzone i nie robią niczego pośpiesznie.
I kierując się tą dewizą rozpoczęły w latach 80. XX w. wprowadzanie reform od kopiowania modelu gospodarczego Hongkongu, najbardziej wolnorynkowego państwa świata, a nie np. krajów skandynawskich, które wówczas rozwijały swoje struktury socjalne i redystrybucyjne. Z pańskich wypowiedzi a z kolei, że to właśnie takie mieszane modele: otwarte rynki plus element socjalny są dla współczesnych gospodarek najlepsze.
Chiny są wyjątkowe i trudno przykładać do nich znane miary. To np. jedyny rozwijający się kraj, w którym to władza kontroluje biznes, a nie biznes władzę, jak jest np. w krajach Ameryki Łacińskiej. Co więcej, żyje z tym biznesmen w symbiozie. Członkowie partii to miliarderzy. Jack Ma, właściciel Alibaby, ujawnił np. niedawno, że należy do partii komunistycznej. Ale uwaga – nie znaczy to, że partyjni miliarderzy są bogaci, bo ich rodzice byli bogaci. To również, tak jak Ma, self-made mani. Tak, jak żadnego zachodniego modelu nie można do końca skopiować w Chinach i Chiny jednak nie są Hongkongiem-bis, tak nie można skopiować chińskiego modelu w innych krajach. Stąd na przykład a słabość teorii Justina Yifu Lina, byłego głównego ekonomisty Banku Światowego, promującego teorię, że dla rozwoju gospodarczego wystarczy zidentyfikowanie przez rząd tzw. ukrytych przewag komparatywnych i próba ich „wydobycia” na światło dzienne. To byłoby zbyt łatwe.
"Mao zniszczył wielowiekowe instytucje oligarchiczne, które hamowały chiński rozwój i położył podwaliny pod największy w historii cud gospodarczy: w ciągu ostatnich 40 lat Chiny pomnożyły dochód na mieszkańca ponad 25 razy."
Kraje biedne muszą przede wszystkim mieć elity, które chcą zmian, a strategia Yifu Lina skierowana jest do krajów, które chcą prowadzić politykę gospodarczą dobrą dla całego społeczeństwa. Takich krajów niestety nie jest zbyt wiele. Ja mam wrażenie, że teoria Lina to głównie wyjaśnienie ex post sukcesu Chin, a nie uniwersalne narzędzie polityki gospodarczej. W tej nie ma – jak przekonaliśmy się, odkąd upadł konsensus waszyngtoński oparty na prywatyzacji i stabilizacji – rozwiązań typu „jeden rozmiar dla wszystkich”.
Wróćmy wobec tego do realiów polskich. Do naszej polskiej gospodarczej łódki. Co zrobić, żeby szybciej płynęła po Amazonce globalnego rozwoju?
Pytanie nie o to, co zrobić, żeby płynęła szybko, a o to, co zrobić, żeby po prostu płynęła spokojnie w mniej więcej równym tempie przez wiele dziesięcioleci. Kraje stają się bogate nie dlatego, że rosną szybko przez krótki czas, ale dlatego, że rosną w dobrym tempie przez długi czas. Taka np. Dania jest bogata dlatego, że od ponad 100 lat rośnie w tempie ok. 2 proc. rocznie, unikając przy tym głębokich kryzysów. Odpowiedź na pytanie, co robić, jest więc dość jasna: nie kołysać naszą łódką, niech płynie, skoro już płynie od 30 lat.
Wydaje mi się, że polska polityka gospodarcza sprzyja dzisiaj spokojnemu doganianiu innych łódek – chociaż zawsze wiele jeszcze można zrobić, o czym szczegółowo piszę w książce. Czasem machamy prawym wiosłem mocniej niż lewym, czasem odwrotnie, ale machamy.
Rozmawiał Sebastian Stodolak
Dr Marcin Piątkowski – ekonomista, który pracuje w Pekinie, adiunkt w Akademii Leona Koźmińskiego, autor książki o polskim sukcesie gospodarczym pt. „Europe’s Growth Champion: Insights from the Economic Rise of Poland” wydanej nakładem Oxford University Press. Rozmowę przeprowadzono dzięki uprzejmości Akademii Leona Koźmińskiego w trakcie konferencji „W poszukiwaniu lepszego świata. Ekonomia i polityka”.
[cytat]Taka szkodliwa struktura społeczna byłaby najprawdopodobniej odtworzona po 1945 r, tak jak ją odtworzono po 1918 r. Dopiero PRL dokonał społecznej rewolucji, wyeliminował stare, oligarchiczne i często jeszcze feudalne elity i po raz pierwszy w historii stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój.[/cytat]
Rozumiem, ze inkluzywne w swej biedzie? Co to za dyrdymaly? To za PRL ludzie dostawali punkty za pochodzenie na "studia".
Poslugiwanie sie sformulowaniami ktorych sie nie rozumie jest zalosne.
Dalej nie czytalem tych bzdur. Szkoda czasu.
Bono jakbys mogl na przyszlosc jak cos wrzucasz wrzucac to w tag cytatu byloby super - lepiej sie czyta. Dzieki z gory.
Warto spojrzeć na PKB.
Mazowieckie na 19 pozycji ale w euro to 26 500,
okręg bratysławski 8 pozycja w euro 36 700
Tyrol w Austrii miejsce 30 ale z w euro 45 200.
Warto spojrzeć na PKB.
Mazowieckie na 19 pozycji ale w euro to 26 500,
okręg bratysławski 8 pozycja w euro 36 700
Tyrol w Austrii miejsce 30 ale z w euro 45 200.
Kwestia tego jak przyjete sa w danym kraju regiony statystyczne. W naszy mto wojewodztwa. Gdyby Warszawa miala status miasta wydzielonego jak Praga, byla by wyzej. Mowa o PPS - parytecie sily nabywczej
Ego i nadymanie się. Pięknie.
Errare humanum est. Człowiek broni błędów, które lubi. Biedny Vivaldi przeze mnie dziś się do kościoła spóźni. Ogolić się nie zdążył. Radość Ojca z powrotu syna marnotrawnego bywa wielką. Kaczyński też bez Tuska żyć nie może.
I jakie mniemanie o sobie :(
Ego rozdęte do granic możliwości, już CI kiedyś pisałem "wyluzuj, bo CI żyłka pęknie".....
Zastanawiam się czasem, dlaczego gdy spytać mieszkańców Pcimia, którego wójta cenili bardziej, żaden nie wspomni Ciebie, a każdy powie Obajtek? Złośliwi tacy, czy co?
A gdyby ten Obajtek był z PO, to też by miał takie uznanie u ciebie?
Domorośli ankieterzy się znaleźli. Dobrze, niech pamięć o Andrzeju przynajmniej na forum wskrzeszają. Skoro Pcim zapomniał. Pozwólmy się im rozwijać. Tyle ich. Jak się ożywili? Przynajmniej o audycie zapomnieli. Zamiast audytu, Andrzej i Seneka Młodszy. Tak trzymać.
Z jakiegoś powodu zapomnianio. nic nie dzieje się bez przyczyny,
Już wiem, że jesteś nakręcony i ukierunkowany i nie rozumiesz słowa pisanego ale za to masz sprecyzowane cele. Mandat nie był za VAT :-))) ....ale mniejsza z tym szkoda głową o mur tłuc. PO mi nawet pierwszego nie podarował choć de facto nie było faktu mandatowego ale musiałem wziąć udział na sprzedaż biletów NBP na spektakl "Zapłacicie za deficyt by żyło się lepiej".
Co do Twoich źródeł, wierze Ci. Czcionka na to wskazuje i jej błędy :-))) ktoś Ci to pisze i Ty tylko kopiujesz czy sam czerpiesz?
Zostawmy historię. Ad REM Kaczyński straszył pierwotniakami uchodźców teraz seksualizacją dzieci i LGBT straszy. Wróg przed wyborami wskazany. Jeszcze 500+ zabiorą, wiek emerytalny podniosą. Wybierzcie nas, to rozdawać będziemy dalej. Do rozdawnictwa dodał strach. A ja dostrzegłem strach w jego oczach. Szkoda, że nie ma u nas muzułmanów, bo Kaczyński miałby sojusznika w walce z seksualizacją w szkołach. Orban wyrzucany z EPL sojusz z PiSem w PE deklaruje. Obecnie rządząca UE koalicja ma ponad 66% poparcia i jest rzeczą niemożliwą, aby jej poparcie spadło poniżej 50%, czyli rządzić będzie dalej. Orbana może w d. kopnąć. Jakie znaczenie dla niej ma czy PiS uzyska 22 czy 23 mandaty? Jedynie wygrana Koalicji Europejskiej przekonać może Europę, że Polski kopnąć w d. jak Węgier nie należy. I tyle. I aż tyle. Straszmy się dalej pierwotniakami, walczmy z wiatrakami wymyślanymi przez Kaczyńskiego i dławmy w dobrobycie przez PiS stworzonym. Gdzie tam Europie do nas?
Popiół z paperosa a piana na ustach. Leci to wszystko na klawiature i póżniej wyskakują Ci "bukwy" tu i ówdzie. "Po owocach ich poznacie" - ulubiony cytal Luli, myślę że pasuje tutaj doskonale.
https://www.youtube.com/watch?v=BsNqORI78JU
a to nie jakoś tak Twój wzorzec mówił ??? Brak Ci spójności czy za dużo emocji?
Carpent tua pomma nepotes. Jestem spokojny. Stoicy takimi sprawami się nie zajmują. Gorzej jak drzewo nie rodzi, bo i zbierać nie ma co i oceniać też. Chciałem tylko ostudzić emocje związane z audytem i przypomnieć, że jesteśmy po Środzie Popielcowej. Bądź pozdrowiony.
przez jedno "m"
a przy okazji stoicyzm głosi, że jednym z warunków szczęścia i prawdziwej wolności jest zobojętnienie wobec cierpień i niepowodzeń. Zaczynam powoli rozumieć dlaczego tak Ci na rękę z PO. Po trupach byle do przodu. Uuuuuu sporo ryzykujesz w życiu. Przyjaciół to Ty jakiś masz wokół siebie? Czy może siedzisz teraz samiutki, bo nie ma nawet do kogo gęby otworzyć? Będzie miał kto z wieńcem przyjść na końcu i świeczkę zapalić? Ale wiem....stoicy takimi sprawami się nie zajmują - owoce swojej pracy i życia zbierają.
Wstaje dzień więc: بارك الله في اليوم الجديد
Buenos diaz queridos amicos.
https://www.youtube.com/watch?v=iWWZyH1QQnY
Dostałeś+
Bieńkowska, komisarz UE, jest w TVP w każdym serwisie, w związku z zatrzymaniem grupy ludzi kradnących pieniądze i żona mnie woła i mówi patrz Bieńkowska kierowała grupą przestępczą z Brukseli, jeszcze jej nie zamknęli, bo ma immunitet deputowanej.
Patrzę a rzeczywiście grupa zatrzymań i Bieńkowska na pierwszym planie.
Musiała franca do Brukseli wyjechać aby się ukryć w przestępczej działalności. Jakie to sprytne.
A olała by to PO- mówi żona i przyjęła święcenia PiS i miała by spokój.
A w Warszawie, woła żona z przed TVP, to dzieci się mogą już masturbować na oczach rodziców.
Uspokoiłem ją, że nie ma wymogu aby na oczach rodziców.
Trzaskowski zastąpił Gronkiewicz - Waltz w *****izyjnym przekazie dla wyznawców jedynej słusznej partyi. Mój papierek lakmusowy, kierowca jednego z busów, osobnik łączący w sobie wszystkie cechy wyznawcy, utyskiwał ostatnio nad małżeństwami dla homo, które w Warszawie wprowadzono. Ten Trzaskowski ich drażni wielce. Jego wygrana była szokiem. Tyle plucia na Waltz i wygrywa Trzaskowski. Nie oglądam *****izji, bo żona dostaje wścieklizny przez ten przekaz. Na stare lata rozwód byłby niewskazany. Papierek lakmusowy w busie o nastrojach i efektach propagandy mnie doskonale informuje. Biedny się tak męczy, że kiedyś o mało do rowu nie wpadł, przeżywając informacje z poprzedniego dnia. Widzę, jak ta propaganda wyzwala w ludziach najgorsze instynkty, jak się męczą. Dostali paliwo przed wyborami. A Bieńkowska to dopiero początek. Będzie się działo. PS Proszę się nie przerażać, jak zgubię literę, dodam lub kliknę inną. Piszę na klawiaturze z bukwami. Taka jest cena. Zresztą niechże korekta przyniesie innym trochę radości. Tak mało jej na świecie. Kiedyś za korektę celowo zrobionego błędu premiowałem. Nie podam nazwy premii, bo śledczy forumowy się uruchomi. Zapomniałem dodać, że to słoiki, wieśniaki, co się wsi wstydzą i naszego kochanego ludu Trzaskowskiego wybrały. My mamy rosołem pachnącą Panią Premier i ten zapach rosołu do Brukseli popniemy.
Chodzi ci o tego rozgadanego, siwawego busiarza co jezdzi trasa po drugiej stronie Raby :)?
Trasa ta, ale zostawmy szczegóły. Chodzi o proces socjologiczny. Bądź pozdrowiony.
Ten czlowiek jezdzi i buzia sie mu nie zamyka. Zawsze gada "we swiat", wiec specjalnie bym sie nie przejmowal tym co gada.
https://forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/1402338,gdyby-prl-skonczyl-sie-w-1960-r-mielibysmy-o-nim-dobre-zdanie.html?utm_source=dziennik.pl&utm_medium=site&utm_campaign=cross-linking
Dr Marcin Piątkowski: Często bezwiednie zakłada się, że gdyby po 1945 r. Polska nie dostała się w sferę wpływu ZSRR, to jako kraj kapitalistyczny rozwinęłaby się jak nigdy dotąd. Sądzę jednak, że sukces takiej alternatywnej Polski wcale nie byłby pewny, z tych samych powodów dla których nasza gospodarka nie potrafiła dogonić Zachodu przez 500 lat wcześniej. Głównym hamulcem rozwoju był oligarchiczny system społeczno-gospodarczy, który służył tylko wąskim elitom i blokował rozwój większości społeczeństwa.
Taka szkodliwa struktura społeczna byłaby najprawdopodobniej odtworzona po 1945 r, tak jak ją odtworzono po 1918 r. Dopiero PRL dokonał społecznej rewolucji, wyeliminował stare, oligarchiczne i często jeszcze feudalne elity i po raz pierwszy w historii stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój.
Zdaje się, że elity wyeliminowała już II Wojna Światowa, w trakcie której mordowano polską inteligencję, polską arystokrację i polskich przedsiębiorców.
To oczywiście wielka tragedia narodowa, ale elity te funkcjonowały w ramach systemu, który szkodził rozwojowi gospodarczemu. II RP to wielki sukces patriotyczny, ale porażka gospodarcza, bo poziom dochodu Polaka w stosunku do Zachodu w 1938 r. był niższy niż w 1913 r. Praktycznie nigdy nie mieliśmy też rodzimych przedsiębiorców, a w czasie II RP nie powstała żadna duża firma prywatna!
Zaraz – a Lilpop, Łukasiewicz i inni?
Jeden był imigrantem, a biznes drugiego skończył się wraz z jego śmiercią. Polscy przedsiębiorcy w XIX w. i w XX w. przed II Wojną Światową stanowili mniejszość. Większość przemysłowców na naszym terytorium stanowili Niemcy, Żydzi oraz inni imigranci. Było tak nie bez powodu. To wielowiekowej świadomej polityki szlachty polskiej, która od XIV w. tworzyła i utrwalała w Polsce oligarchiczny system polityczno-gospodarczy. Mieszczaństwo i chłopstwo to siły, które uznawała za potencjalnie wrogie, a nie chciała, by ktokolwiek zagroził jej uprzywilejowanemu statusowi. Wobec tego chłopstwu zabrała wolność osobistą, a mieszczaństwu polskiemu utrudniała, jak mogła prowadzenie interesów.
Na początku XVI wieku zabroniono np. polskim kupcom eksportu zboża, oddając go w ręce Niemców i Holendrów, a do końca XVIII w. kupiectwo było uznawane za zajęcie haniebne, które szlachcica mogło pozbawić tytułów. Szlachta wiedziała jednak, że z samego chłopstwa nie wyżyje, więc sprowadzała kupców i przemysłowców z zagranicy, pozwalając im działać w specjalnych rewirach. Oddanie biznesu w ręce mniejszości, które nie miały siły politycznej, było sposobem na czerpanie zysków bez ryzyka utraty władzy i zmiany systemu. Oto jeden z powodów, dlaczego przez 500 lat, aż do wybuchu największej wojny światowej w dziejach nie udało nam się osiągnąć sukcesu gospodarczego.
Przecież po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. nasza gospodarka – z problemami – ale ruszyła, czy nie tak?
Ruszyła wszędzie w Europie, tylko w Polsce mniej niż gdzie indziej. Elity arystokratyczne były zbyt mocno historycznie zakorzenione i uprzywilejowane, by Polska mogła się zmodernizować w dwadzieścia lat. Były uprzywilejowane tak mocno, że nie potrafili zmienić tego nawet reformatorsko nastawieni przywódcy niepodległej Polski, zachłyśnięci przecież socjalizmem i egalitaryzmem. Upraszczając, cały dorobek II RP to Gdynia, której odpowiedniki budujemy dzisiaj za unijne pieniądze raz na kwartał, niedokończony Centralny Okręg Przemysłowy, który nie wiadomo, czy przetrwałby na wolnym rynku i dwie potiomkinowskie reformy rolne, które niczego nie zmieniły, bo mimo całej propagandy rozparcelowano mniej niż 10 proc. ziemi. Elity wciąż trzymały się mocno. Odsetek ludzi idących na studia wynosił w 1938 r. zaledwie 1,2 proc. i dziwnym trafem na studia szły dzieci z bogatych rodzin. Dzisiaj ten wskaźnik to 55 proc. Dzisiejsi polscy przedsiębiorcy, w przeciwieństwie do tych sprzed 1939 r., noszą mało szlacheckie nazwiska i są, z kilkoma wyjątkami, prawdziwymi „self-made menami”.
Zorientowani wolnorynkowo ekonomiści uważają PRL za stratę czasu i marnowanie zasobów. Niesłusznie?
Realny socjalizm świetnie sobie radził przez pierwsze 15 lat istnienia: do 1960 r. Polska rozwijała się równie szybko, jak na przykład Hiszpania. Dopiero później PRL wpadł w stagnację i skończył się gospodarczą katastrofą. Gdyby PRL skończył się w 1960 r. a nie w 1989 r., to mielibyśmy o nim całkiem dobre zdanie, podobnie jak dzisiaj mówi się o autorytarnym sukcesie Singapuru, Tajwanu czy Korei Południowej. PRL miał jednak jedną wielką zaletę: otworzył na oścież polskie społeczeństwo, zlikwidował przywileje klasowe, wyedukował, uprzemysłowił i unowocześnił społeczeństwo. Dla przykładu, już w 1960 r. na uniwersytetach studiowało 7 proc. Polaków, prawie tyle samo, ile w kilkakrotnie bogatszej Francji. PRL również oderwał od archaicznego rolnictwa prawie 30 proc. społeczeństwa i przeniósł do przemysłu, 30-krotnie przekraczając COP-u (chociaż jakoś nikt nie zamierza budować pomników np. Hilaremu Mincowi).
Krótko mówiąc, PRL stworzył inkluzywne, otwarte, egalitarne społeczeństwo, które stało się fundamentem polskiego bezprecedensowego sukcesu po 1989 r.
Jaka więc była rola reform po 1989 roku?
Zasługą reformatorów po 1989 r. było wykorzystanie pozostawionego po PRL ludzkiego potencjału, uwolnienie gospodarki od wcześniejszych absurdów, i włączenie nas w nurt rozwoju globalnego. Byliśmy jak łódka w martwym dorzeczu Amazonki, która po 1989 r. nagle znów uzyskała łączność z nurtem. Wreszcie mogliśmy zarabiać i się bogacić.
"II RP to wielki sukces patriotyczny, ale porażka gospodarcza, bo poziom dochodu Polaka w stosunku do Zachodu w 1938 r. był niższy niż w 1913 r."
Czy Polska historia była wyjątkowa?
Nie jest wyjątkowa w tym sensie, że — jak pokazuję w swojej książce – przejście od społeczeństwa oligarchicznego, które hamuje rozwój, do społeczeństwa inkluzywnego, które go wspiera, na przestrzeni wieków wymagało radykalnych, krwawych i siłą narzucanych zmian społecznych. To jednak nie jest wiedza powszechna. Daron Acemoglu i James Robinson, autorzy znanej książki pt. „Dlaczego państwa przegrywają”, analizują znaczenie instytucji dla rozwoju gospodarczego, ale skupiają się na Wielkiej Brytanii, Holandii czy Francji, które na różnym etapie przeżyły egalitarystyczne rewolucje, ale ja popatrzyłem szerzej – na wszystkie rozwinięte kraje świata. Pokazuję, że na 44 państwa, które Bank Światowy definiuje jako kraje wysoko rozwinięte – z wyłączeniem krajów posiadających ropę i małych krajów wyspiarskich – przeważająca większość ma taki moment w historii, w którym doszło do eliminacji bądź znacznego osłabienia starych, oligarchicznych elit, najczęściej w wyniku zewnętrznej interwencji. Czym dla Europy Zachodniej był Napoleon, tym Amerykanie dla Japonii, Tajwanu i Korei, i Stalin dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Popatrzmy zaś na kraje, w których wciąż rządzą takie klasyczne, klanowe elity, np. na Nigerię. Od ogłoszenia niepodległości w latach 60. XX w. kraj ten uzyskał ok. 800 mld dol. przychodów z ropy i co? Wciąż 40 proc. Nigeryjczyków żyje w skrajnej biedzie. Afryka jako taka jest świetnym przykładem mojej tezy, że społeczeństwa oligarchiczne same się prawie nigdy nie reformują. Mimo, że w ramach pomocy międzynarodowej przez ostatnie dziesięciolecia przekazano Afryce już kilka bilionów dolarów, w relacji do np. Azji kontynent ten się cofa.
Instytucje międzynarodowe od dekad próbują instalować tam zachodni model gospodarczy i to się nie udaje. Może trzeba interwencji siłowej? Czy to nie wniosek z pańskich badań?
Każdy szef afrykańskiego rządu wie albo łatwo może się dowiedzieć, jaką prowadzić politykę gospodarczą, aby się rozwijać. Problem jednak w tym, że elity krajów oligarchicznych nie zawsze chcą zmian, bo wygodnie im tak, jak jest. Na tym polega oligarchiczne, wykluczające społeczeństwo – że garstka tworzy instytucje dla siebie, dzięki czemu wyzyskuje innych. To jest fakt historyczny, że właściwie jedynym skutecznym sposobem na zmianę tego stanu rzeczy jest jakaś forma interwencji zewnętrznej, rewolucji, a w najgorszym razie – wojny.
Oczywiście, nie można nawoływać do przemocy, ponadto dzisiaj prowadzenie wojen mających na celu otwieranie rynków i demokratyzację nie działa. Wychodzą z tego różne „Iraki” i „Afganistany”. Stąd w państwach biednych potrzeba raczej strategii małych kroków, np. wspierania masowej edukacji, podnoszenia podatków dla bogatych, demonopolizacji rynków, a także wiary, że kiedyś suma tych działań zadziała. Warto też uważać, żeby nie paść ofiarą propagandy części elit Zachodu, które we własnym interesie promują retorykę niskich podatków, wąskiej roli państwa, braku regulacji. To szkodliwe idee, utrwalające podziały i nierówności.
Trump obniża podatki. Amerykańska elita szkodzi sama sobie?
Trump robi ze Stanów społeczeństwo oligarchiczne. Oszukał Amerykanów.
Oszukał?
Oczywiście. Przekonując swoich wyborców, że obniżki podatków będą dla ich dobra, a nie dla dobra tylko 1 proc. czy 10 proc. najbogatszych Amerykanów. Obniżki podatków utrwalą katastrofalny model amerykańskiego rozwoju, w ramach którego od 40 lat prawie cały wzrost PKB jest przejmowany przez 10 proc. najbogatszych, a dochody biedniejszej połowy społeczeństwa się nie zmieniają.
Zastanawia mnie, jak w świetle pańskich tez wypadają Chiny, państwo, w którym Mao Zedong bardzo radykalnie „spłaszczył” strukturę społeczną. Da się go obronić?
Są świetnym przykładem na potwierdzenie tego, co mówię! Tam także przez wieki przed 1945 r. dominował ustrój oligarchiczny. Aż do Rewolucji Przemysłowej, która zapoczątkowała rozwój gospodarczy, cały świat był biedny jak mysz kościelna, a ponad 80 proc. społeczeństwa żyło w skrajnej biedzie. Chinom nie udało się jednak wykorzystać Rewolucji Przemysłowej. Dodatkowo, Chiny padły ofiarą zachodniego imperializmu, zostały od Zachodu uzależnione i upokorzone, bo innego słowa Chińczycy na traktowanie ich przez Brytyjczyków, Francuzów, Rosjan, czy Niemców w XIX w. nie mają. Po upadku cesarstwa w 1911 r., Chiny rozpadły się wewnętrznie, rząd w prowincjach objęli lokalni watażkowie, ichnia „szlachta”, i dalej utrwalano system oligarchiczny. Aż do czasów Mao.
Oczywiście, nijak nie można usprawiedliwić ofiar rewolucji kulturalnej i wielkiego skoku naprzód, ale trzeba odnotować fakt, że to Mao zniszczył wielowiekowe instytucje oligarchiczne, które hamowały chiński rozwój i położył podwaliny pod największy w historii cud gospodarczy: w ciągu ostatnich 40 lat Chiny pomnożyły dochód na mieszkańca ponad 25 razy.
Chiny pozostały krajem autorytarnym, monopartyjnym. Elita wciąż czerpie korzyści kosztem reszty społeczeństwa. Aż tak wiele się zmieniło?
Dzisiejsze Chiny trudno wpisać w jakiś model uniwersalny. To zupełnie wyjątkowy przypadek. Owszem, to wciąż są rządy elit, tam komunistycznych, ale elit merytokratycznych i świadomych, że zwykły Chińczyk musi się bogacić, by bogacić mogły się i one. To elity bardzo pragmatyczne, kierujące się dewizą ukutą przez Deng Xiaopinga, największego reformatora Chin i jednego z największych reformatorów świata, by „szukać prawdy w faktach” i „przekraczać rzekę ostrożnie stąpając po kamieniach”. Chińczycy stawiają na rozwiązania sprawdzone i nie robią niczego pośpiesznie.
I kierując się tą dewizą rozpoczęły w latach 80. XX w. wprowadzanie reform od kopiowania modelu gospodarczego Hongkongu, najbardziej wolnorynkowego państwa świata, a nie np. krajów skandynawskich, które wówczas rozwijały swoje struktury socjalne i redystrybucyjne. Z pańskich wypowiedzi a z kolei, że to właśnie takie mieszane modele: otwarte rynki plus element socjalny są dla współczesnych gospodarek najlepsze.
Chiny są wyjątkowe i trudno przykładać do nich znane miary. To np. jedyny rozwijający się kraj, w którym to władza kontroluje biznes, a nie biznes władzę, jak jest np. w krajach Ameryki Łacińskiej. Co więcej, żyje z tym biznesmen w symbiozie. Członkowie partii to miliarderzy. Jack Ma, właściciel Alibaby, ujawnił np. niedawno, że należy do partii komunistycznej. Ale uwaga – nie znaczy to, że partyjni miliarderzy są bogaci, bo ich rodzice byli bogaci. To również, tak jak Ma, self-made mani. Tak, jak żadnego zachodniego modelu nie można do końca skopiować w Chinach i Chiny jednak nie są Hongkongiem-bis, tak nie można skopiować chińskiego modelu w innych krajach. Stąd na przykład a słabość teorii Justina Yifu Lina, byłego głównego ekonomisty Banku Światowego, promującego teorię, że dla rozwoju gospodarczego wystarczy zidentyfikowanie przez rząd tzw. ukrytych przewag komparatywnych i próba ich „wydobycia” na światło dzienne. To byłoby zbyt łatwe.
"Mao zniszczył wielowiekowe instytucje oligarchiczne, które hamowały chiński rozwój i położył podwaliny pod największy w historii cud gospodarczy: w ciągu ostatnich 40 lat Chiny pomnożyły dochód na mieszkańca ponad 25 razy."
Kraje biedne muszą przede wszystkim mieć elity, które chcą zmian, a strategia Yifu Lina skierowana jest do krajów, które chcą prowadzić politykę gospodarczą dobrą dla całego społeczeństwa. Takich krajów niestety nie jest zbyt wiele. Ja mam wrażenie, że teoria Lina to głównie wyjaśnienie ex post sukcesu Chin, a nie uniwersalne narzędzie polityki gospodarczej. W tej nie ma – jak przekonaliśmy się, odkąd upadł konsensus waszyngtoński oparty na prywatyzacji i stabilizacji – rozwiązań typu „jeden rozmiar dla wszystkich”.
Wróćmy wobec tego do realiów polskich. Do naszej polskiej gospodarczej łódki. Co zrobić, żeby szybciej płynęła po Amazonce globalnego rozwoju?
Pytanie nie o to, co zrobić, żeby płynęła szybko, a o to, co zrobić, żeby po prostu płynęła spokojnie w mniej więcej równym tempie przez wiele dziesięcioleci. Kraje stają się bogate nie dlatego, że rosną szybko przez krótki czas, ale dlatego, że rosną w dobrym tempie przez długi czas. Taka np. Dania jest bogata dlatego, że od ponad 100 lat rośnie w tempie ok. 2 proc. rocznie, unikając przy tym głębokich kryzysów. Odpowiedź na pytanie, co robić, jest więc dość jasna: nie kołysać naszą łódką, niech płynie, skoro już płynie od 30 lat.
Wydaje mi się, że polska polityka gospodarcza sprzyja dzisiaj spokojnemu doganianiu innych łódek – chociaż zawsze wiele jeszcze można zrobić, o czym szczegółowo piszę w książce. Czasem machamy prawym wiosłem mocniej niż lewym, czasem odwrotnie, ale machamy.
Rozmawiał Sebastian Stodolak
Dr Marcin Piątkowski – ekonomista, który pracuje w Pekinie, adiunkt w Akademii Leona Koźmińskiego, autor książki o polskim sukcesie gospodarczym pt. „Europe’s Growth Champion: Insights from the Economic Rise of Poland” wydanej nakładem Oxford University Press. Rozmowę przeprowadzono dzięki uprzejmości Akademii Leona Koźmińskiego w trakcie konferencji „W poszukiwaniu lepszego świata. Ekonomia i polityka”.
[cytat]Taka szkodliwa struktura społeczna byłaby najprawdopodobniej odtworzona po 1945 r, tak jak ją odtworzono po 1918 r. Dopiero PRL dokonał społecznej rewolucji, wyeliminował stare, oligarchiczne i często jeszcze feudalne elity i po raz pierwszy w historii stworzył społeczeństwo inkluzywne, dając wszystkim, szczególnie tym najsłabszym, szanse na rozwój.[/cytat]
Rozumiem, ze inkluzywne w swej biedzie? Co to za dyrdymaly? To za PRL ludzie dostawali punkty za pochodzenie na "studia".
Poslugiwanie sie sformulowaniami ktorych sie nie rozumie jest zalosne.
Dalej nie czytalem tych bzdur. Szkoda czasu.
Bono jakbys mogl na przyszlosc jak cos wrzucasz wrzucac to w tag cytatu byloby super - lepiej sie czyta. Dzieki z gory.
https://forsal.pl/gospodarka/pkb/artykuly/1402416,pkb-panstw-i-regionow-w-unii-europejskiej-dane-eurostat-tabele.html?utm_source=dziennik.pl&utm_medium=site&utm_campaign=cross-linking
Warto spojrzeć na PKB.
Mazowieckie na 19 pozycji ale w euro to 26 500,
okręg bratysławski 8 pozycja w euro 36 700
Tyrol w Austrii miejsce 30 ale z w euro 45 200.
Kwestia tego jak przyjete sa w danym kraju regiony statystyczne. W naszy mto wojewodztwa. Gdyby Warszawa miala status miasta wydzielonego jak Praga, byla by wyzej. Mowa o PPS - parytecie sily nabywczej