religijni trafny cytat. Co zrobilibyście gdyby ktoś z waszych znajomych krzywdził by swoją siostre psychicznie i fizycznie. Czy mogę zareagować mimo iż ona sobie tego nie życzy z obawy, że straci swoje dziecko??? Próbowałam pomóc ale ona kategorycznie nie chce pomocy. Co robić w takiej sytuacji? Co wy byście zrobili???
W myśl ustawy która weszła w życie 01.08.2010r. oczywiście reagować bez dwóch zdań. I najlepiej przy wsparciu fachowców nie samodzielnie. Nie może być jakiegokolwiek przyzwolenia na przemoc w żadnej formie.
No tak reagować ale w jaki sposób. Jeśli pójdę na policję i zgłoszę, że pan X bije swoją siostrę i grozi jej wyrzuceniem z domu i pozbawieniem praw rodzicielskich to mundurowi owszem powinni to sprawdzić. Ale co jeśli pokrzywdzona się do tego nie przyzna? Będę miała problemy...
Policja to faktycznie nie najlepszy pomysł.Zdecydowanie zaczął bym od MGOPS na ul.Słowackiego 82 i odpowiedniego pracownika socjalnego dla danego rejonu miasta lub gminy lub Centrum Profilaktyczno Dydaktycznego w "Sokole".
Absolutnie tak. Niestety duża część naszego społeczeństwa jest skażona przez komunę. Niejednokrotnie spotykam się z tym ze zareagowanie do odpowiednich służb ze u sąsiada dzieje się coś niedobrego w mniemaniu ogólnym kojarzy się z donosicielstwem nic bardziej mylnego. Widzę-reaguje. To nie te Bogu dzięki czasy i po sprawdzeniu sygnału albo jeżeli jest potrzeba podejmowane są działania jeżeli nie to nie a czasem faktycznie wychodzi cała masa drobnych problemów którym trzeba zaradzić aby nie przerodziły się w większe.Co do dyskrecji to jest ona zapewniona i nie ma możliwości aby coś wyciekło.
Domagaj się, by policjanci sporządzili notatkę służbową w systemie procedury Niebieskiej Karty. Jeśli mąż (partner) jest agresywny, zażądaj, by funkcjonariusze zatrzymali go na 48 godzin, a jeżeli pijany - zabrali do izby wytrzeźwień.
O tym w jaki sposób będzie zakończona interwencja decyduje dowódca patrolu. O zatrzymaniu decyduje prokurator bądź sąd a nie osoby zgłaszające. A za izbę trzeba zapłacić z własnej kieszeni - ok. 250 -300 zł.
Jak to jest? Wg. przepisów prawa przemoc w rodzinie jest przestępstwem ściganym z urzędu czyli każdy może o niej zawiadomić i urzędy powinny podjąć działania zmierzające do ochrony ofiary i ukarania sprawcy. A jak to wygląda w praktyce? Ciekawe jaki macie spostrzeżenia i doświadczenia. Z moich obserwacji przebiegu takich spraw dość często wygląda to zupełnie inaczej.
Jeśli uda się doprowadzić do zawiadomienia o przestępstwie (w sprawach, które znam musiało być wniesione osobiście przez osobę poszkodowaną) to potem jeszcze trzeba czekać na decyzję prokuratora, który może odmówić wszczęcia dochodzenia ze względu na niską szkodliwość czynu albo poinformuje osobę pokrzywdzoną, by wniosła oskarżenie z powództwa cywilnego, co wiąże się z koniecznością poniesienia przez nią kosztów. W sytuacji gdy znęcanie się wyczerpuje znamiona czynu karalnego: np. przemoc trwa latami, dochodzi do uszkodzeń ciała, występują groźby karalne, poniżanie werbalne itd. odmowa wszczęcia dochodzenia jest dla mnie niezrozumiała. To jak nasze państwo chroni osoby poszkodowane?
agresja i alkohol to podstawa każdego westernu! Myślisz, że taki John Wayne nie tłukł swoich dzieci? Pewnie, że tłukł!
W niektórych regionach naszego kraju funkcjonuje takie powiedzonko: "jak nie przypieprzysz, to nie będzie lepszy". To doskonale obrazuje ludzką mentalność. Mały klaps rozpoczyna lawinę kolejnych!
WITAM
MAM PROBLEM W MOJEJ RODZINIE BRAT I OJCIEC, SĄ ALKOCHOLIKAMI BURDY W DOMU NON STOP CO Z TEGO ŻE POLICJA CZASAMI , KURATORA MAJA I TAK ROBIĄ CO CHCĄ CO MAM ROBIĆ POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Calineczko
skorzystaj ze wsparcia Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa w Myślenicach przy ul. Jagiellońskiej (były internat LO), tel. 271 04 29. Tam uzyskasz pomoc oraz informację o innych instytucjach, które mogą pomóc Tobie i Twojej rodzinie.
Nie zostawaj ze swoim problemem sama, bo będzie Ci ciężko. Alkoholicy potrafią zatruć życie swoim bliskim. Trzeba sojuszników, by móc się przed nimi obronić i pozwolić im ponosić konsekwencje.
"Zwłoki dwójki dzieci - czteroipółletniej dziewczynki i siedmioletniego chłopca - odkryli we wtorek po południu policjanci w jednym z mieszkań przy ul. Szpitalnej w Łodzi. Dzieci prawdopodobnie zostały uduszone.(...)
Policjanci zatrzymali w mieszkaniu 42-letniego ojca dzieci; miał ok. 2 promili alkoholu w organizmie - poinformowała podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.(...)" http://polskalokalna.pl/wiadomosci/lodzkie/lodz/news/rodzinny-dramat-w-lodzi-ojciec-zabil-dzieci,1574355
Takie tragedie nie powinny się wydarzać. Ile trzeba jeszcze cierpienia i śmierci niewinnych, zanim w naszym społeczeństwie nastąpią zmiany? Kiedy wreszcie członkowie rodziny, sąsiedzi, znajomi, wychowawcy, nauczyciele, pracownicy socjalni, przedstawiciele kościoła, placówek opieki medycznej itd. będą informować policję bądź sąd o podejrzeniu przemocy?
Znalazłem dzisiaj ciekawy artykuł którym chciałbym się z Wami podzielić;
"Matki przestępców"
Kiedy Marianna dowiedziała się, że jej syn został aresztowany za brutalny gwałt na własnej córce, wpadła w szał. Nie dlatego, że syn zgwałcił, tylko dlatego, że synowa wezwała policję. I za karę zerwała z nią wszelkie stosunki. Wnuczki też nie chce widzieć, a syna - i owszem - Marianna odwiedza w więzieniu.
Syn Marianny ma 47 lat i przez całe swoje zawodowe życie był kierowcą tirów. W domu nie było go więcej niż był. A kiedy był - to głównie pił. I przyglądał się dorastającym córkom. - Najpierw jakoś tak się o mnie ocierał - niechętnie opowiada 13-letnia Małgosia. - Unikałam go, jak mogłam, często uciekałam przed nim, szczególnie, jak był pijany. Pewnego dnia wieczorem dopadł mnie w oborze, pchnął na ścianę i zrobił to.
Dziewczynka milknie. Mocniej zaciska nogi. Nie chce wracać do tamtego wieczoru. Pamięta tylko jeszcze policjantów, krzyk matki: coś ty jej zrobił, sukinsynu. A potem już taty nie widziała.
- Dostał sześć lat za gwałt ze szczególnym okrucieństwem - mówi cicho Marianna. - Mój syn. Sześć lat. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego dzwoniła po policję? Przecież on był pijany, nie wiedział, co robi. A teraz gnije w więzieniu.
Marianna jeździ do syna na widzenia. Rozmawia z nim. Wybaczyła mu to, co zrobił, a synowej nie chce znać. To wódka zrobiła, a nie on, tłumaczy sama sobie. Tym bardziej, że syn jest bardzo skruszony. Nie może sobie darować tego, co się stało.
- Matki przestępców zachowują się różnie - mówi Marta, pracownica aresztu śledczego w Poznaniu od ponad 20 lat. - Niektóre, tak jak pani Marianna, nie mogą się pogodzić z winą syna. Wybaczają, płaczą na wizytach, ślą paczki, choć to one, starsze panie raczej potrzebują wsparcia i pomocy finansowej. A synowie bardzo często to wykorzystują. Manipulują matkami, wymuszają jeszcze więcej paczek i jeszcze więcej pieniędzy. Zwłaszcza, kiedy wyparli ze świadomości to, co zrobili. Albo kiedy czują się po prostu niewinni.
- Bywają matki totalnie destrukcyjne - wyjaśnia Mariusz Paplaczyk, adwokat z Poznania. - Nie są one wsparciem ani dla syna-przestępcy, ani tym bardziej dla jego obrońcy. Takie matki liczą na sprawiedliwy sąd, który uniewinni jej synka i wypuści go na wolność. A potem, kiedy tak się nie dzieje, pomstują na źle rozpoznane zażalenie na areszt, niesprawiedliwość, w ogóle na cały świat. Wszyscy są winni, tylko nie ich dziecko, choćby ono zabiło.
Inne matki to takie, które zaciskają zęby i ze wszystkich sił starają się pomóc synowi czy córce. Jak mama Jakuba Tomczaka, oskarżonego o gwałt i pobicie w Wielkiej Brytanii. - Ona jest przykładem idealnie współpracującej z adwokatem mamy - mówi Mariusz Paplaczyk, który prowadził tę sprawę. - Z jednej strony ta pani funkcjonuje normalnie, pracuje zawodowo, a z drugiej strony prowadzi swoje prywatne śledztwo, które ma pomóc wyjaśni, co naprawdę zdarzyło się w Exeter. Chce poznać prawdę, szuka nowych świadków, wynajmuje detektywów i biegłych i tak już od czterech lat walczy o sprawiedliwość dla syna. Teraz czeka na rozpatrzenie prośby o ułaskawienie, złożonej w kancelarii Prezydenta RP.
Mecenas Paplaczyk pamięta też bardzo zaangażowaną mamę asystenta posła Józefa Gruszki. - Tego młodego człowieka oskarżono o szpiegostwo. Matka przez cały czas walczyła o sprawiedliwy proces i w rezultacie jej syn został uniewinniony od zarzutu współpracy z wywiadem rosyjskim - mówi Paplaczyk.
Czy 40, 50, 60 lat temu, też miało miejsce tak dużo aktów przemocy względem dzieci, czy ludzie zdziczeli, czy może wtedy zamiatano wszystko pod dywan, a teraz trudniej to ukryć.
Zastanawia mnie to dlatego, że zdarza mi się słyszeć słowa ...dawniej tak nie było...
Nie mogę zrozumieć dlaczego tak mało robi się, by chronić dzieci przed przemocą w rodzinie. Niby jest coraz głośniej o samym zjawisku ale czy to się przekłada na przeciwdziałanie brutalnym aktom? Moim zdaniem nie. Wiele osób, które pochodzi z domów, gdzie dochodziło do przemocy przenosi taki wzorzec zachowań do zakładanych przez siebie rodzin. Konieczne jest podjęcie terapii, konieczna jest edukacja w temacie radzenia sobie z emocjami oraz w kwestii nauczenia się rozpoznawania i zaspokajania potrzeb dzieci. Bycie rodzicem zobowiązuje, bo mama i tata odpowiadają za drugie życie. Dziecko jest zupełnie bezbronne i dlatego potrzebuje opieki rodziny i państwa.
Kolejna tragiczna sytuacja, która nie powinna się zdarzyć:
"Matka też jest patologiczna, bowiem musiała widzieć jak jej partner znęca się nad dzieckiem, z pewnością w tym uczestniczyła i na to pozwalała. Prawdopodobnie sama była w dzieciństwie bita i
poniżana i dlatego też nie widziała w niestosownym zachowaniu partnera niczego zdrożnego. Patologia rodzi patologię, jest jej coraz więcej dookoła. Odpowiednie służby i organizacje nie chcą tego widzieć bo wolą mieć święty spokój, dopiero jak zdarzy się tragedia w postaci śmierci niewinnego dziecka - wszyscy podnoszą larum."
Źródło: http://polskalokalna.pl/wiadomosci/kujawsko-pomorskie/znin/news/dwuletnia-wiktoria-nie-zyje-skatowal-ja-ojciec/komentarze,1588592,,35116460
"FDN: Co trzeci polski nastolatek doświadczył przemocy
17 proc. nastolatków doświadczyło przemocy fizycznej ze strony dorosłego, 4 proc. zostało zgwałconych, 11 proc. padło ofiarą rozboju, 9 proc. dziewcząt i 6 proc. chłopców miało kontakty seksualne z osobami dorosłymi - wynika z badania Fundacji Dzieci Niczyje.(...)
2010 r. ponad 80 proc. nastolatków w wieku 15-18 lat doświadczyło jakiejś formy wiktymizacji (działanie wyrządzające komuś krzywdę, sprawiające, że dana osoba staje się jego ofiarą). 17 proc. nastolatków doświadczyło przemocy fizycznej ze strony osoby dorosłej - w większości przypadków sprawcami byli członkowie rodziny.
11 proc. padło ofiarą rozboju - odebrano im ich własność przy użyciu siły lub groźby. 4 proc. zostało zgwałconych lub siłą zmuszanych do kontaktów seksualnych, 9 proc. dziewcząt i 6 proc. chłopców przed ukończeniem 15. roku życia miało kontakty seksualne z osobami dorosłymi.
Znaczna część badanych pesymistycznie ocenia możliwość otrzymania pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. 37 proc. młodych ludzi nie ma nadziei, że ktoś pomógłby im, gdyby doświadczali przemocy w rodzinie. Blisko jedna trzecia badanych (30 proc.) myśli, że byliby pozostawieni sami sobie w sytuacji wymuszania na nich kontaktów seksualnych przez znajomą osobę dorosłą.
Blisko połowa respondentów (44 proc.) sądzi, że nie znaleźliby pomocy, gdyby padli ofiarą cyberprzemocy ze strony swoich rówieśników.(...)"
"(...) Sytuacja w szkołach robi się trudniejsza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo zarówno dzieci, jak i nauczycieli. Tej tezy nie trzeba nikomu specjalnie udowadniać. Nie będzie specjalną przesadą stwierdzenie, że szykuje się nam psychologiczno-społeczna bomba - pokolenie dotknięte przemocą podobnie jak weterani wojny w Wietnamie. Ludzie doświadczający bezsensownej przemocy w trakcie kształtowania się swojej osobowości, bezradni wobec niej sami, a także obserwujący bezradność swoich wychowawców, nauczycieli w szkołach. Najstarsi przedstawiciele tego pokolenia mają teraz dwadzieścia parę lat i powoli zaczynają wchodzić w dorosłe życie z bagażem traum, nieufności wobec ludzi, przekonani, że poznając kogoś, należy na wszelki wypadek zdobyć nad nim kontrolę poprzez przemoc, by ta druga osoba nie zrobiła tego wcześniej. Jednocześnie w przypadkach tego typu przemocy wręcz instynktowną reakcją jest poszukiwanie winnego. Osoby, wydarzenia, struktury. Tymczasem tego typu śledztwa powodują, że osoby, których bezpośrednio dotykają przypadki przemocy, czują się jeszcze bardziej bezradne, winne, zaszczute. A to uczucia, które zwiększają, a nie zmniejszają prawdopodobieństwo przemocy w szkole.
Myślę, że w celu zmniejszenia krzywd, które dotykają całe środowisko szkolne, należy zmienić perspektywę, a co za tym idzie - pytanie. Z: "kto jest temu winien?" na: "jak możemy pomóc?". Polska (i nie tylko) szkoła - jako system - jest na razie na tyle bezsilna, że sama sobie nie pomoże. Podobnie jak rodzina, gdzie każdy z każdym walczy. Nikomu się to nie podoba, nikt nie jest w stanie sam tego zmienić. Potrzeba pomocy z zewnątrz, by stanąć na nogi. A można zrobić wiele, by pomóc. Po pierwsze, przyznać, że "mamy problem z agresją w szkołach". Nie "szkoła ma problem" tylko my - społeczeństwo. Bo konsekwencje tego problemu dotyczą nie tylko rodziców, którzy posyłają dzieci do szkoły, lecz wszystkich przechodniów, którzy mogą zostać napadnięci w biały dzień, emerytów, którym agresywne społeczeństwo będzie odmawiało pieniędzy, mieszkańców dzielnic, o które nikt nie będzie dbał, etc.
źródło: http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,8366681,List__Przemoc_w_szkole_to_problem_nas_wszystkich.html
religijni trafny cytat. Co zrobilibyście gdyby ktoś z waszych znajomych krzywdził by swoją siostre psychicznie i fizycznie. Czy mogę zareagować mimo iż ona sobie tego nie życzy z obawy, że straci swoje dziecko??? Próbowałam pomóc ale ona kategorycznie nie chce pomocy. Co robić w takiej sytuacji? Co wy byście zrobili???
W myśl ustawy która weszła w życie 01.08.2010r. oczywiście reagować bez dwóch zdań. I najlepiej przy wsparciu fachowców nie samodzielnie. Nie może być jakiegokolwiek przyzwolenia na przemoc w żadnej formie.
No tak reagować ale w jaki sposób. Jeśli pójdę na policję i zgłoszę, że pan X bije swoją siostrę i grozi jej wyrzuceniem z domu i pozbawieniem praw rodzicielskich to mundurowi owszem powinni to sprawdzić. Ale co jeśli pokrzywdzona się do tego nie przyzna? Będę miała problemy...
Policja to faktycznie nie najlepszy pomysł.Zdecydowanie zaczął bym od MGOPS na ul.Słowackiego 82 i odpowiedniego pracownika socjalnego dla danego rejonu miasta lub gminy lub Centrum Profilaktyczno Dydaktycznego w "Sokole".
A jest możliwe, że pozostane anonimowa?
Absolutnie tak. Niestety duża część naszego społeczeństwa jest skażona przez komunę. Niejednokrotnie spotykam się z tym ze zareagowanie do odpowiednich służb ze u sąsiada dzieje się coś niedobrego w mniemaniu ogólnym kojarzy się z donosicielstwem nic bardziej mylnego. Widzę-reaguje. To nie te Bogu dzięki czasy i po sprawdzeniu sygnału albo jeżeli jest potrzeba podejmowane są działania jeżeli nie to nie a czasem faktycznie wychodzi cała masa drobnych problemów którym trzeba zaradzić aby nie przerodziły się w większe.Co do dyskrecji to jest ona zapewniona i nie ma możliwości aby coś wyciekło.
Hm spróbuję jeszcze raz przekonać pokrzywdzoną aby sama wzięła sprawy w swoje ręce a później zobaczymy...
Domagaj się, by policjanci sporządzili notatkę służbową w systemie procedury Niebieskiej Karty. Jeśli mąż (partner) jest agresywny, zażądaj, by funkcjonariusze zatrzymali go na 48 godzin, a jeżeli pijany - zabrali do izby wytrzeźwień.
O tym w jaki sposób będzie zakończona interwencja decyduje dowódca patrolu. O zatrzymaniu decyduje prokurator bądź sąd a nie osoby zgłaszające. A za izbę trzeba zapłacić z własnej kieszeni - ok. 250 -300 zł.
Jeżeli chodzi o Niebieską Kartę to chyba sama pokrzywdzona musi zgłosić tą sprawe a nie osoby z zewnątrz.
Jak to jest? Wg. przepisów prawa przemoc w rodzinie jest przestępstwem ściganym z urzędu czyli każdy może o niej zawiadomić i urzędy powinny podjąć działania zmierzające do ochrony ofiary i ukarania sprawcy. A jak to wygląda w praktyce? Ciekawe jaki macie spostrzeżenia i doświadczenia. Z moich obserwacji przebiegu takich spraw dość często wygląda to zupełnie inaczej.
Jeśli uda się doprowadzić do zawiadomienia o przestępstwie (w sprawach, które znam musiało być wniesione osobiście przez osobę poszkodowaną) to potem jeszcze trzeba czekać na decyzję prokuratora, który może odmówić wszczęcia dochodzenia ze względu na niską szkodliwość czynu albo poinformuje osobę pokrzywdzoną, by wniosła oskarżenie z powództwa cywilnego, co wiąże się z koniecznością poniesienia przez nią kosztów. W sytuacji gdy znęcanie się wyczerpuje znamiona czynu karalnego: np. przemoc trwa latami, dochodzi do uszkodzeń ciała, występują groźby karalne, poniżanie werbalne itd. odmowa wszczęcia dochodzenia jest dla mnie niezrozumiała. To jak nasze państwo chroni osoby poszkodowane?
jeśli sprawca przemocy posiada broń, wszystko, co najgorsze może sie zdarzyć. agresja + alkohol to nieprzewidywalność
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/news/strzelanina-w-rybniku-sa-ranni,1524473
agresja i alkohol to podstawa każdego westernu! Myślisz, że taki John Wayne nie tłukł swoich dzieci? Pewnie, że tłukł!
W niektórych regionach naszego kraju funkcjonuje takie powiedzonko: "jak nie przypieprzysz, to nie będzie lepszy". To doskonale obrazuje ludzką mentalność. Mały klaps rozpoczyna lawinę kolejnych!
krasnalu nie można bić dzieci, bez względu na ich wiek i zachowanie. są inne metody wychowawcze, które świadczą o inteligencji i miłości rodzca
WITAM
MAM PROBLEM W MOJEJ RODZINIE BRAT I OJCIEC, SĄ ALKOCHOLIKAMI BURDY W DOMU NON STOP CO Z TEGO ŻE POLICJA CZASAMI , KURATORA MAJA I TAK ROBIĄ CO CHCĄ CO MAM ROBIĆ POMOCY!!!!!!!!!!!!!!!!!!
@ nie można
Marcin był bity i wyrósł na porządnego człowieka. Starsze panie mówią o nim, że jest gentlemanem!
Calineczko
skorzystaj ze wsparcia Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa w Myślenicach przy ul. Jagiellońskiej (były internat LO), tel. 271 04 29. Tam uzyskasz pomoc oraz informację o innych instytucjach, które mogą pomóc Tobie i Twojej rodzinie.
Nie zostawaj ze swoim problemem sama, bo będzie Ci ciężko. Alkoholicy potrafią zatruć życie swoim bliskim. Trzeba sojuszników, by móc się przed nimi obronić i pozwolić im ponosić konsekwencje.
a co robić jeśli jest przemoc psychiczna w sąsiedztwie? Błagam o pomoc, bo już nie wytrzymam
akcja warta zaszczepienia w naszym środowisku. trzeba przeciwstawiać się przemocy wobec kobiet
http://www.niebieskalinia.pl/newsy.php?id=3079
"Zwłoki dwójki dzieci - czteroipółletniej dziewczynki i siedmioletniego chłopca - odkryli we wtorek po południu policjanci w jednym z mieszkań przy ul. Szpitalnej w Łodzi. Dzieci prawdopodobnie zostały uduszone.(...)
Policjanci zatrzymali w mieszkaniu 42-letniego ojca dzieci; miał ok. 2 promili alkoholu w organizmie - poinformowała podinsp. Joanna Kącka z łódzkiej policji.(...)"
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/lodzkie/lodz/news/rodzinny-dramat-w-lodzi-ojciec-zabil-dzieci,1574355
Takie tragedie nie powinny się wydarzać. Ile trzeba jeszcze cierpienia i śmierci niewinnych, zanim w naszym społeczeństwie nastąpią zmiany? Kiedy wreszcie członkowie rodziny, sąsiedzi, znajomi, wychowawcy, nauczyciele, pracownicy socjalni, przedstawiciele kościoła, placówek opieki medycznej itd. będą informować policję bądź sąd o podejrzeniu przemocy?
Znalazłem dzisiaj ciekawy artykuł którym chciałbym się z Wami podzielić;
"Matki przestępców"
Kiedy Marianna dowiedziała się, że jej syn został aresztowany za brutalny gwałt na własnej córce, wpadła w szał. Nie dlatego, że syn zgwałcił, tylko dlatego, że synowa wezwała policję. I za karę zerwała z nią wszelkie stosunki. Wnuczki też nie chce widzieć, a syna - i owszem - Marianna odwiedza w więzieniu.
Syn Marianny ma 47 lat i przez całe swoje zawodowe życie był kierowcą tirów. W domu nie było go więcej niż był. A kiedy był - to głównie pił. I przyglądał się dorastającym córkom. - Najpierw jakoś tak się o mnie ocierał - niechętnie opowiada 13-letnia Małgosia. - Unikałam go, jak mogłam, często uciekałam przed nim, szczególnie, jak był pijany. Pewnego dnia wieczorem dopadł mnie w oborze, pchnął na ścianę i zrobił to.
Dziewczynka milknie. Mocniej zaciska nogi. Nie chce wracać do tamtego wieczoru. Pamięta tylko jeszcze policjantów, krzyk matki: coś ty jej zrobił, sukinsynu. A potem już taty nie widziała.
- Dostał sześć lat za gwałt ze szczególnym okrucieństwem - mówi cicho Marianna. - Mój syn. Sześć lat. Dlaczego ona to zrobiła? Dlaczego dzwoniła po policję? Przecież on był pijany, nie wiedział, co robi. A teraz gnije w więzieniu.
Marianna jeździ do syna na widzenia. Rozmawia z nim. Wybaczyła mu to, co zrobił, a synowej nie chce znać. To wódka zrobiła, a nie on, tłumaczy sama sobie. Tym bardziej, że syn jest bardzo skruszony. Nie może sobie darować tego, co się stało.
- Matki przestępców zachowują się różnie - mówi Marta, pracownica aresztu śledczego w Poznaniu od ponad 20 lat. - Niektóre, tak jak pani Marianna, nie mogą się pogodzić z winą syna. Wybaczają, płaczą na wizytach, ślą paczki, choć to one, starsze panie raczej potrzebują wsparcia i pomocy finansowej. A synowie bardzo często to wykorzystują. Manipulują matkami, wymuszają jeszcze więcej paczek i jeszcze więcej pieniędzy. Zwłaszcza, kiedy wyparli ze świadomości to, co zrobili. Albo kiedy czują się po prostu niewinni.
- Bywają matki totalnie destrukcyjne - wyjaśnia Mariusz Paplaczyk, adwokat z Poznania. - Nie są one wsparciem ani dla syna-przestępcy, ani tym bardziej dla jego obrońcy. Takie matki liczą na sprawiedliwy sąd, który uniewinni jej synka i wypuści go na wolność. A potem, kiedy tak się nie dzieje, pomstują na źle rozpoznane zażalenie na areszt, niesprawiedliwość, w ogóle na cały świat. Wszyscy są winni, tylko nie ich dziecko, choćby ono zabiło.
Inne matki to takie, które zaciskają zęby i ze wszystkich sił starają się pomóc synowi czy córce. Jak mama Jakuba Tomczaka, oskarżonego o gwałt i pobicie w Wielkiej Brytanii. - Ona jest przykładem idealnie współpracującej z adwokatem mamy - mówi Mariusz Paplaczyk, który prowadził tę sprawę. - Z jednej strony ta pani funkcjonuje normalnie, pracuje zawodowo, a z drugiej strony prowadzi swoje prywatne śledztwo, które ma pomóc wyjaśni, co naprawdę zdarzyło się w Exeter. Chce poznać prawdę, szuka nowych świadków, wynajmuje detektywów i biegłych i tak już od czterech lat walczy o sprawiedliwość dla syna. Teraz czeka na rozpatrzenie prośby o ułaskawienie, złożonej w kancelarii Prezydenta RP.
Mecenas Paplaczyk pamięta też bardzo zaangażowaną mamę asystenta posła Józefa Gruszki. - Tego młodego człowieka oskarżono o szpiegostwo. Matka przez cały czas walczyła o sprawiedliwy proces i w rezultacie jej syn został uniewinniony od zarzutu współpracy z wywiadem rosyjskim - mówi Paplaczyk.
Źródło Onet.pl Autor Ola Miedziejko
Czy 40, 50, 60 lat temu, też miało miejsce tak dużo aktów przemocy względem dzieci, czy ludzie zdziczeli, czy może wtedy zamiatano wszystko pod dywan, a teraz trudniej to ukryć.
Zastanawia mnie to dlatego, że zdarza mi się słyszeć słowa ...dawniej tak nie było...
Cygnusie prawda jest taka, że cofamy się w rozwoju zamiast stawiać się bardziej cywilizowanymi i bardziej świadomymi ludźmi. Kolejny przypadek znęcania się nad dziećmi:
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/mazowieckie/radom/news/matki-urzadzily-libacje-w-mieszkaniu-byly-dzieci,1582233
Nie mogę zrozumieć dlaczego tak mało robi się, by chronić dzieci przed przemocą w rodzinie. Niby jest coraz głośniej o samym zjawisku ale czy to się przekłada na przeciwdziałanie brutalnym aktom? Moim zdaniem nie. Wiele osób, które pochodzi z domów, gdzie dochodziło do przemocy przenosi taki wzorzec zachowań do zakładanych przez siebie rodzin. Konieczne jest podjęcie terapii, konieczna jest edukacja w temacie radzenia sobie z emocjami oraz w kwestii nauczenia się rozpoznawania i zaspokajania potrzeb dzieci. Bycie rodzicem zobowiązuje, bo mama i tata odpowiadają za drugie życie. Dziecko jest zupełnie bezbronne i dlatego potrzebuje opieki rodziny i państwa.
Kolejna tragiczna sytuacja, która nie powinna się zdarzyć:
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/kujawsko-pomorskie/znin/news/dwuletnia-wiktoria-nie-zyje-skatowal-ja-ojciec,1588592
W komentarzach pod tekstem ktoś napisał:
"Matka też jest patologiczna, bowiem musiała widzieć jak jej partner znęca się nad dzieckiem, z pewnością w tym uczestniczyła i na to pozwalała. Prawdopodobnie sama była w dzieciństwie bita i
poniżana i dlatego też nie widziała w niestosownym zachowaniu partnera niczego zdrożnego. Patologia rodzi patologię, jest jej coraz więcej dookoła. Odpowiednie służby i organizacje nie chcą tego widzieć bo wolą mieć święty spokój, dopiero jak zdarzy się tragedia w postaci śmierci niewinnego dziecka - wszyscy podnoszą larum."
Źródło:
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/kujawsko-pomorskie/znin/news/dwuletnia-wiktoria-nie-zyje-skatowal-ja-ojciec/komentarze,1588592,,35116460
Bardzo niepokojące i alarmujące statystyki:
"FDN: Co trzeci polski nastolatek doświadczył przemocy
17 proc. nastolatków doświadczyło przemocy fizycznej ze strony dorosłego, 4 proc. zostało zgwałconych, 11 proc. padło ofiarą rozboju, 9 proc. dziewcząt i 6 proc. chłopców miało kontakty seksualne z osobami dorosłymi - wynika z badania Fundacji Dzieci Niczyje.(...)
2010 r. ponad 80 proc. nastolatków w wieku 15-18 lat doświadczyło jakiejś formy wiktymizacji (działanie wyrządzające komuś krzywdę, sprawiające, że dana osoba staje się jego ofiarą). 17 proc. nastolatków doświadczyło przemocy fizycznej ze strony osoby dorosłej - w większości przypadków sprawcami byli członkowie rodziny.
11 proc. padło ofiarą rozboju - odebrano im ich własność przy użyciu siły lub groźby. 4 proc. zostało zgwałconych lub siłą zmuszanych do kontaktów seksualnych, 9 proc. dziewcząt i 6 proc. chłopców przed ukończeniem 15. roku życia miało kontakty seksualne z osobami dorosłymi.
Znaczna część badanych pesymistycznie ocenia możliwość otrzymania pomocy w trudnych sytuacjach życiowych. 37 proc. młodych ludzi nie ma nadziei, że ktoś pomógłby im, gdyby doświadczali przemocy w rodzinie. Blisko jedna trzecia badanych (30 proc.) myśli, że byliby pozostawieni sami sobie w sytuacji wymuszania na nich kontaktów seksualnych przez znajomą osobę dorosłą.
Blisko połowa respondentów (44 proc.) sądzi, że nie znaleźliby pomocy, gdyby padli ofiarą cyberprzemocy ze strony swoich rówieśników.(...)"
źródło: http://polskalokalna.pl/wiadomosci/mazowieckie/news/fdn-co-trzeci-polski-nastolatek-doswiadczyl-przemocy,1600133,217
"(...) Sytuacja w szkołach robi się trudniejsza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo zarówno dzieci, jak i nauczycieli. Tej tezy nie trzeba nikomu specjalnie udowadniać. Nie będzie specjalną przesadą stwierdzenie, że szykuje się nam psychologiczno-społeczna bomba - pokolenie dotknięte przemocą podobnie jak weterani wojny w Wietnamie. Ludzie doświadczający bezsensownej przemocy w trakcie kształtowania się swojej osobowości, bezradni wobec niej sami, a także obserwujący bezradność swoich wychowawców, nauczycieli w szkołach. Najstarsi przedstawiciele tego pokolenia mają teraz dwadzieścia parę lat i powoli zaczynają wchodzić w dorosłe życie z bagażem traum, nieufności wobec ludzi, przekonani, że poznając kogoś, należy na wszelki wypadek zdobyć nad nim kontrolę poprzez przemoc, by ta druga osoba nie zrobiła tego wcześniej. Jednocześnie w przypadkach tego typu przemocy wręcz instynktowną reakcją jest poszukiwanie winnego. Osoby, wydarzenia, struktury. Tymczasem tego typu śledztwa powodują, że osoby, których bezpośrednio dotykają przypadki przemocy, czują się jeszcze bardziej bezradne, winne, zaszczute. A to uczucia, które zwiększają, a nie zmniejszają prawdopodobieństwo przemocy w szkole.
Myślę, że w celu zmniejszenia krzywd, które dotykają całe środowisko szkolne, należy zmienić perspektywę, a co za tym idzie - pytanie. Z: "kto jest temu winien?" na: "jak możemy pomóc?". Polska (i nie tylko) szkoła - jako system - jest na razie na tyle bezsilna, że sama sobie nie pomoże. Podobnie jak rodzina, gdzie każdy z każdym walczy. Nikomu się to nie podoba, nikt nie jest w stanie sam tego zmienić. Potrzeba pomocy z zewnątrz, by stanąć na nogi. A można zrobić wiele, by pomóc. Po pierwsze, przyznać, że "mamy problem z agresją w szkołach". Nie "szkoła ma problem" tylko my - społeczeństwo. Bo konsekwencje tego problemu dotyczą nie tylko rodziców, którzy posyłają dzieci do szkoły, lecz wszystkich przechodniów, którzy mogą zostać napadnięci w biały dzień, emerytów, którym agresywne społeczeństwo będzie odmawiało pieniędzy, mieszkańców dzielnic, o które nikt nie będzie dbał, etc.
źródło:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,8366681,List__Przemoc_w_szkole_to_problem_nas_wszystkich.html