Bo wierzący chcą mieć podane wszystko na tacy, aby za nich ktoś myślał. To wygodne i zwalnia z odpowiedzialności. Dostaję rozgrzeszenie po wyznaniu grzechu i życie trwa po rozgrzeszeniu dalej.
Niewierzący idą do psychologa i tam wyznają swoje grzechy, płacą fortunę za seanse.
Natomiast, nie miałbym odwagi poniżać innych religii tylko dlatego, że urodziłem się w świecie katolickim.
Gdyby moja matka wyszła za muzułmanina i urodziłbym się w tamtej religii, byłbym muzułmaninem.
Trudno oczekiwać od urodzonego w Birmie aby uznał kościół katolicki za swoją wiarę, bo coś go oświeciło, że Bóg katolików to ten właściwy , a Budda to fałszywa wiara.
Najlepiej uznać (to dla tych, którzy bywają w wielu kulturach religijnych), że Bóg jest ten sam dla każdej religii, a pośrednicy są różni.
Fundamentaliści, bywający najdalej w Rzymie, okrzykną mnie heretykiem, jak kiedyś Lutra czy Kalwina, ale myślenie nie boli więc nie dbam o to.
Patrząc na 3 największe religie świata, faktycznie Bóg jest jeden. Tysiące odmian religii jak mormoni czy swiadkowie Jehowy również mają tego samego Boga. Tylko proroków różnych i nieco różne święte pisma. Ciekawe natomiast jest to, że w każdej religii Bóg objawia światu swoje słowo przez jakiegoś proroka. Nie przychodzi po prostu do wszystkich jednocześnie, ani nawet do tegoż jednego proroka ale przy obecności innych ludzi, tylko bierze chłopa na stronę i mówi mu po cichu coś, co ten ma następnie ogłosić światu. A świat ma mu uwierzyć. Defacto wszystkie te religię wierzą nie tyle w Boga, co opowieści o nim, zaczerpnięte od nie do końca wiarygodnych ludzi (których zapewne możnaby uznać za czubków lub manipulatorów).
Patrząc na 3 największe religie świata, faktycznie Bóg jest jeden. Tysiące odmian religii jak mormoni czy swiadkowie Jehowy również mają tego samego Boga. Tylko proroków różnych i nieco różne święte pisma.
ale w żadnej wierze nie jest powiedziane i dane, że będzie łatwo, miło i przyjemnie a niektórzy tutaj na to liczą i są rozczarowani brakiem sielanki.
Ależ jest wręcz odwrotnie. W każdej religii jesteś zwolniony z myślenia. Musisz tylko wierzyć w to, co powiedział prorok. Co nie jest bardzo trudne, bo każdy z nich mówi w większości to, co chciałbyś usłyszeć.
powiedz mi co Ty masz z tymi cytatami, bo warto z nich czerpać ale nie da się nimi żyć. Ciekaw jestem jak Ty z nich czerpiesz, bo skoro sypiesz cytatami z biblii a Twoje owoce to buddyzm i stan nirwany to weź proszę Cię toż to hipokryzja.
Vivaldi, Vivaldi, cóżem Ci uczyniła?
Skąd możesz wiedzieć jakie są owoce moich działań?
Musiałbyś zapytać o nie osoby, którym pomagam. Obawiam się, że wieloma tymi osobami byś pogardzał, bo błądzili i mówiąc delikatnie robili bardzo niewłaściwe rzeczy. A jak widzę tutaj po Twoich wpisach, to zdaje się, że czasem oceniasz ludzi nie mając o nich praktycznie żadnej wiedzy. (?) Tak przynajmniej to odbieram. Zachęcałabym Cię do takiego patrzenia na ludzi, jakby każdy z nich był Twoim bratem/siostrą. Wtedy zobaczysz, że więcej nas łączy, niż dzieli.
Dla mnie każdy człowiek jest dziełem Boga i w każdym bez wyjątku jest pierwiastek Boży, inaczej mówiąc pierwiastek Miłości. Wszak Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo. Choć oczywiście są osoby, których niektóre zachowania mnie denerwują. Jednak popatrzenie na nie przez taki pryzmat, jak napisałam wyżej pozwala na większą wyrozumiałość.
Moim zdaniem każdy ma do przejścia swoją własną drogę, aby ten pierwiastek Miłości, to ziarno Miłości mogło skiełkować, wzrastać i przynosić owoce. I czasem w trakcie tej podróży gubi się, popełnia błędy. Ale nie mnie oceniać ludzi. Mogę jedynie służyć innym, by nie ustawali w drodze poszukiwania własnej prawdy, poszukiwania Boga/Miłości i urzeczywistniania owoców tej Miłości. Swoim zachowaniem i swoimi słowami mogę dawać świadectwo, mogę zachęcać. Mogę dzielić się sobą i być wsparciem. Zrozumiałam, że nie mam prawa nikomu niczego narzucać, do niczego zmuszać. Każdy z nas ma wolną wolę, a Bóg, jak mi się zdaje nie potrzebuje niewolników. Bo czyż można zmusić do Miłości? Śmiem twierdzić, że nie, ponieważ wg. mnie Miłość jest wyborem. I to wyborem, który trzeba stale potwierdzać, gdyż życie wciąż niesie kolejne sytuacje, kiedy tego wyboru musimy na nowo dokonać.
I jeszcze jedna ważna sprawa: Dla Boga większa jest radość z jednego nawróconego grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych.
Mk 2,13-17:
"I wyszedł znów nad morze, i wszystek lud przychodził do niego, a On ich nauczał. A gdy przechodził, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego przy cle, i rzekł mu: Pójdź za mną. I wstał, i poszedł za nim. A kiedy potem siedział przy stole w domu jego, siedziało z Jezusem i jego uczniami wielu celników i grzeszników, bo wielu ich było, którzy chodzili za nim. A gdy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widzieli, że je z grzesznikami i celnikami, rzekli do uczniów jego: Czemu je z celnikami i grzesznikami?
A Jezus, usłyszawszy to, rzekł im:
Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają; nie przyszedłem wzywać do opamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników."
Pouczająca jest też historia nawrócenia Szawła z Tarsu. Człowiek, który był gorliwym prześladowcą chrześcijan, który czynił zło stał się apostołem Jezusa.
Vivaldi czy wg. Ciebie Jan Paweł II był hipokrytą modląc się z buddystami i mówiąc z szacunkiem o ich duchowości?
Jan Paweł II: "W Korei docenia buddyzm i konfuncjonizm uznając jego duchowość, która przejawia się w "głębokim szacunku dla życia i natury, poszukiwaniu prawdy i harmonii, wyrzeczeniu się siebie i współczuciu, nieustannym dążeniu do samoprzezwyciężenia".
Jan Paweł II: W 1989 w Watykanie do wspólnie modlących się mnichów chrześcijańskich i buddyjskich mówi o religijnym przeżyciu w duchu wzajemnego zaufania i szacunku:
"najlepiej można to uczynić w ciszy wypełnionej modlitwą".
... wzywa do "zastanowienia się nad tym, co łączy wyznawców różnych religii, a nie tak bardzo nad tym, co ich dzieli".
Jan Paweł II - "Pojednanie światów. Dialog z religiami."
W każdej religii jesteś zwolniony z myślenia. Musisz tylko wierzyć w to, co powiedział prorok.
Kto Ci to wmówił? Prorocy dali Ci tylko ramy, u nas jest to 10 przykazań + wolna wola. To właśnie nad wolną wolą musisz pracować aby bezmyślnie nie tłumaczyć wszystkich swoich wad jako spełnienia w ramach przykazań. To jest coś jak w sporcie : jesteś dobry regionalnie to jest parcie na ogólnokrajowy wynik, jesteś dobry na poziomie kraju to oczekiwanie jest olimpijskie itd itd ale nadal zasady Twojej dziedziny sportu są takie same a nawet czy wyżej tym trudniej. Takiej pracy oczekuje się od wierzącego. Gdy oddasz kromkę chleba głodnemu nikt Ci nie obieca że królestwo już masz załatwione tą bułką, podobnie jak BEZMYŚLNE klepanie paciorka jak małe dziecko wieczorem i (może) rano lub latanie na msze (niektórzy codziennie) nie otworzy Ci bramy niebieskie. Msza, święta, modlitwa (ale jakościowa a nie wierszyk) to są zasady/wymogi naszej wiary ale nie są to absolutnie żadne klucze do sukcesu.
ZdolnaZDolnego napisał/a:
Musisz tylko wierzyć w to, co powiedział prorok.
Wg mnie nie wiesz o czym mówisz a dodatkowo jesteś ignorantem który spłycił kontekst wiary do samego wierzenia. Możesz wierzyć, że osiągniesz sukces zawodowy, rodzinny lub życiowy ale samą wiarą go nie osiągniesz, potrzeba jest dużo dużo pracy w zawodzie=nauki i wykształcenia oraz praktyki, w rodzinie=miłości, cierpliwości, wybaczenia i mądrości, a w życiu=to co powyżej a dodatkowo celu np może to być dobrze zrozumiana wiara.
Sam zatem widzisz, że opowiadasz bzdury twierdząc, że wiara = bezmyślność. Bluźnisz tymi słowami bowiem czy wystarczy aby maż czy żona wierzyła w Ciebie aby z miłością wychować Wasze dzieci, przekazać im to co najlepsze, wykształcić, nakarmić? Mogłaby poprzestać na wierze w związek wierząc, że własne obowiązki zrobią się same a co więcej on wierzy, że Ty ogarniesz całą resztę ona będzie leżeć i pachnieć, bo na to pozwala jej wiara w Ciebie. Bez sensu ten Twój wywód, nieprawdaż?
Kto Ci to wmówił? Prorocy dali Ci tylko ramy, u nas jest to 10 przykazań + wolna wola. To właśnie nad wolną wolą musisz pracować aby bezmyślnie nie tłumaczyć wszystkich swoich wad jako spełnienia w ramach przykazań. To jest coś jak w sporcie : jesteś dobry regionalnie to jest parcie na ogólnokrajowy wynik, jesteś dobry na poziomie kraju to oczekiwanie jest olimpijskie itd itd ale nadal zasady Twojej dziedziny sportu są takie same a nawet czy wyżej tym trudniej. Takiej pracy oczekuje się od wierzącego. Gdy oddasz kromkę chleba głodnemu nikt Ci nie obieca że królestwo już masz załatwione tą bułką, podobnie jak BEZMYŚLNE klepanie paciorka jak małe dziecko wieczorem i (może) rano lub latanie na msze (niektórzy codziennie) nie otworzy Ci bramy niebieskie. Msza, święta, modlitwa (ale jakościowa a nie wierszyk) to są zasady/wymogi naszej wiary ale nie są to absolutnie żadne klucze do sukcesu.
Wg mnie nie wiesz o czym mówisz a dodatkowo jesteś ignorantem który spłycił kontekst wiary do samego wierzenia. Możesz wierzyć, że osiągniesz sukces zawodowy, rodzinny lub życiowy ale samą wiarą go nie osiągniesz, potrzeba jest dużo dużo pracy w zawodzie=nauki i wykształcenia oraz praktyki, w rodzinie=miłości, cierpliwości, wybaczenia i mądrości, a w życiu=to co powyżej a dodatkowo celu np może to być dobrze zrozumiana wiara.
Sam zatem widzisz, że opowiadasz bzdury twierdząc, że wiara = bezmyślność. Bluźnisz tymi słowami bowiem czy wystarczy aby maż czy żona wierzyła w Ciebie aby z miłością wychować Wasze dzieci, przekazać im to co najlepsze, wykształcić, nakarmić? Mogłaby poprzestać na wierze w związek wierząc, że własne obowiązki zrobią się same a co więcej on wierzy, że Ty ogarniesz całą resztę ona będzie leżeć i pachnieć, bo na to pozwala jej wiara w Ciebie. Bez sensu ten Twój wywód, nieprawdaż?
Tak w skrócie:
Wszystko co się tyczy wiary, to to, co powiedzieli ludziom prorocy. Bóg "objawił" się takiemu dajmy na to Mojżeszowi, gdzieś tam cichcem w odosobnieniu, nawet po te przykazania samemu mu iść kazał, a następnie dopiero obwieścić ludowi wybranemu boże słowa. To trochę jak w filmach: kosmici zawsze wybierają Amerykę, a Bóg wybrał tylko garstkę śniadych mężczyzn:)
Mój wywód nie jest bez sensu właśnie dlatego, co napisałeś. Wiara nie jest bezczynnością, z samej zasady wiąże się ze spełnianiem jej założeń. Z resztą to nic nie wnosi do tematu mojego posta. To Twój wywód jest bez sensu.
Nawiązując do tematu niniejszego wątku: "Czy można żyć blisko Boga i daleko od kościoła?" przychodzi mi refleksja: można żyć blisko Boga i daleko od kościoła. Jak również można żyć blisko kościoła i daleko od Boga!
W nawiązaniu do moich słów z 6.01.2019r podaję jeden z wielu argumentów:
"Watykan: papież Franciszek przyznał po raz pierwszy, że księża i biskupi wykorzystywali siostry zakonne. (...)"
"Z ujawnionych przez miesięcznik informacji wynika, że niektóre siostry zakonne pod presją duchowych dokonywały aborcji, a inne w tajemnicy rodziły dzieci, które nigdy nie poznały swoich prawdziwych ojców-księży.
(...)
Franciszek podkreślił też, Stolica Apostolska musi podjąć zdecydowane działania i robić więcej, by walczyć z molestowaniem i "niewolnictwem seksualnym" w Kościele. (...)"
"Z ujawnionych przez miesięcznik informacji wynika, że niektóre siostry zakonne pod presją duchowych dokonywały aborcji, a inne w tajemnicy rodziły dzieci, które nigdy nie poznały swoich prawdziwych ojców-księży.
(...)
Franciszek podkreślił też, Stolica Apostolska musi podjąć zdecydowane działania i robić więcej, by walczyć z molestowaniem i "niewolnictwem seksualnym" w Kościele. (...)"
Moim zdaniem ludzie, którzy żyją blisko Boga, a daleko od kościoła, to ludzie na tyle inteligentni, aby dostrzec sprzeczności i nonsensy w religii głoszonej przez kościół, nie mogący zaakceptować braku konsekwencji w jego postawie, ale jednocześnie na tyle słabi, żeby nie wysnuć z tego ostatecznych wniosków, a mianowicie że cała religia jest tylko zmyślnym narzędziem, w dodatku wcale nie oryginalnym, żadną prawda objawioną.
A ja uważam że kombinacji w stylu bliżej Boga bliżej kościoła, bliżej Boga daleko od kościoła, daleko od Boga blisko kościoła czy daleko od Boga dalego od kościoła jest tak wiele jak wiele jest ludzi a ta dyskusja to dyskusja nad cienką granicą pomiędzy.
"Z ujawnionych przez miesięcznik informacji wynika, że niektóre siostry zakonne pod presją duchowych dokonywały aborcji, a inne w tajemnicy rodziły dzieci, które nigdy nie poznały swoich prawdziwych ojców-księży.
(...)
Franciszek podkreślił też, Stolica Apostolska musi podjąć zdecydowane działania i robić więcej, by walczyć z molestowaniem i "niewolnictwem seksualnym" w Kościele. (...)"
Co znaczy wykorzystywali siostry zakonne? Roboli to zgodnie z naturą,
Chyba ze siostry były gwałcone, jeżeli robili to za przyzwoleniem to był religijny swingers klub.
To nie było wbrew naturze a wbrew celibatowi kościoła.
Lepsze to niż molestowanie chłopców na parafiach czyli wykorzystywanie dzieci.
Przeważnie tym którzy jakoś nie chcą potępić praktyk używania dzieci jak lalek z seks stopu, przeszkadzają homo, którzy rodzą się z wadą genetyczna jak głuchoniemi czy niewidomi, pragną żyć w zgodzie ze swoimi odpowiednikami, nie gwałcą, nie wykorzystują, nie krzywdzą. Ale taki ortodoks jeden z drugim w nich widzi szatana ( mimo ze za zgodą ich Boga przyszli na świat z defektem) , zaś kościelny zbok wkładający dziecku genitalia tam gdzie mu, się chce, jest przez te święte osoby, rozgrzeszanych i może odprawiać msze i pokazywać się jak bohater w świątyniach, tłumom wiernych.
Co znaczy wykorzystywali siostry zakonne? Roboli to zgodnie z naturą,
Chyba ze siostry były gwałcone, jeżeli robili to za przyzwoleniem to był religijny swingers klub.
To nie było wbrew naturze a wbrew celibatowi kościoła.
Lepsze to niż molestowanie chłopców na parafiach czyli wykorzystywanie dzieci.
Przeważnie tym którzy jakoś nie chcą potępić praktyk używania dzieci jak lalek z seks stopu, przeszkadzają homo, którzy rodzą się z wadą genetyczna jak głuchoniemi czy niewidomi, pragną żyć w zgodzie ze swoimi odpowiednikami, nie gwałcą, nie wykorzystują, nie krzywdzą. Ale taki ortodoks jeden z drugim w nich widzi szatana ( mimo ze za zgodą ich Boga przyszli na świat z defektem) , zaś kościelny zbok wkładający dziecku genitalia tam gdzie mu, się chce, jest przez te święte osoby, rozgrzeszanych i może odprawiać msze i pokazywać się jak bohater w świątyniach, tłumom wiernych.
Sądzę, że chodzi o wykorzystanie pewnego rodzaju władzy nad nimi do tego, aby skłonić je do współżycia. Dziwię się, że te, które czuły się wykorzystywane i nie chciały w tym uczestniczyć, nie ujawniły tego od razu albo wręcz nie odeszły z zakonu. Moim zdaniem to wszystko śmierdzi jakaś konkretną patologią moralną.
Przeważnie tym którzy jakoś nie chcą potępić praktyk używania dzieci jak lalek z seks stopu, przeszkadzają homo, którzy rodzą się z wadą genetyczna jak głuchoniemi czy niewidomi, pragną żyć w zgodzie ze swoimi odpowiednikami, nie gwałcą, nie wykorzystują, nie krzywdzą. Ale taki ortodoks jeden z drugim w nich widzi szatana ( mimo ze za zgodą ich Boga przyszli na świat z defektem) , zaś kościelny zbok wkładający dziecku genitalia tam gdzie mu, się chce, jest przez te święte osoby, rozgrzeszanych i może odprawiać msze i pokazywać się jak bohater w świątyniach, tłumom wiernych.
Już o tym było. Jedni się nadają do roboty a inni nie. To taka sama robota jak każda inna tylko lepiej są przygotowani i wykształceni w technikach psychologicznych. Podobnie jak lekarz potrafi nadużyć swojej wiedzy lub stanowiska, albo inaczej niewiedzy pacjenta, jak policjant może nie chronić i służyć ale nadużywać stanowiska, nauczyciel nie uczyć ale narzucać i wiele innych zawodów w których możesz trafić na osoby nie nadające się do tego co robią. Wielu managerom do 40-tki odbija, najpierw następuje wypalenie zawodowe a potem normalnie szajba objawiająca na początku nie dawaniem sobie rady z własnymi emocjami. Jeden przypali zioło, drugi wciągnie, trzeci pije itd. Tacy sami ludzie lądują na lekcjach religii, w konfesjonale, po kolędzie. Problem w tym, że byli kryci podobnie z resztą jak policjant "ochroni" swojego kolegę policjanta, sędzia nie skarze sędziego a nauczyciel nie doniesie że np. wali się wódę w pokoju nauczycielskim czy kantorku WFistów (tylko przykłady). Owszem kategorie czynów inne ale działanie to samo. A Twój problem i wielu ludzi w Polsce polega na tym, że wszyscy o tym mówią ale lokalnie w sumie po to aby pogadać. Czy możesz wskazać ze swojego otoczenia takiego księdza? Myśle, że odsetek pedofilów wśród nich jest dużo mniejszy niż np wśród sędziów.
Film KLER był bardziej potrzebny dla kleru niż dla nas wszystkich. Ci którzy chodzą na mszę a nie do kościoła bedą nadal chodzić, Ci którzy chodzą do kościoła a nie na mszę znajdą każdą wymówkę aby do kościoła nie iść, Ci którzy ani do kościoła ani na mszę to chyba im taki ksiądz nie zaszkodził, choć ponowie pytanie : masz w okolicy, słyszałeś lub spotkałeś takiego księdza?
Oczywiście Franciszek powinien się tym zająć dawno, sądzić po udowodnieniu powinno się jak zwykłych zwyrodnialców sądami powszechnymi, a całość afery tylko pomoże oczyścić środowisko.
Ty kolego piszesz zawsze obok tematu.
Tekst był o takich jak Ty, którym wrodzona przypadłość , czyli homoseksualizm ( gejów jest tyle samo co lesbijek) raczej kalectwo bardziej przeszkadza niż inne wrodzone przypadłości. Napiętnujesz i opluwasz błąd genetyczny i przypisujesz go tym ludziom.
Tak myślę co byś zrobił, gdybyś się dowiedział , że jedno z twoich dzieci jest homo. Opluł byś córkę czy syna, wyrzucił z domu, znienawidził, poddał byś nieistniejącemu leczeniu ( czyli wypędzaniu diabła)
Znam ten problem, bo moi bliscy byli tacy jak Ty, do czasu gdy jako ostatni w śród im bliskich, dowiedzieli się że jedno z dzieci jest homo. I to które najbardziej kochali. Wygadywali przez lata brednie, a inni to tolerowali, wiedząc, że ich dziecko jest homo. Naraz wszystko się zmieniło- wreszcie, i kochają dalej a ich tolerancja do przyprowadzanych do domu odmiennych znajomych obojga płci, się zupełnie zmieniła.
To są naprawdę wspaniali ludzie, tu uwaga to niezauważalna orientacja, nie transwestyci, czy jacyś przebierańcy.
Spotykają się w swoich restauracjach w dużych miastach i gdy przyprowadzają do domu znajomych, nagle przecierasz oczy ze zdumienia, tego i tego znasz, jednego z ekranu innego z polityki jeszcze innego pedagoga czy lekarza i również duchownego.
Taki jak ty dzisiaj, gdy jeszcze nie wiesz że dotyczy to również ciebie, chciałbyś wszystkich powystrzelać, gdy się dowiesz, że to twoja córeczka też, zmienisz zdanie.
Co 16 osoba jest homo.
Nigdy nie twierdziłem, że to nie jest choroba. Ta inność. Pisałem wtedy o albinosach jako chichocie natury. Wtedy napisałem, że kompletnie mi to nie przeszkadza, mogą żyć po sąsiedzku byleby ta mniejszość nie mówiła mi co dla mnie dobre skoro wiem, że tak nie jest. Wiem, że przypiłeś do mnie ws.Biedronia. Tam się wypowiadałem. Stróżaninek wtedy bidował, że nie może się do szpitala dostać i czegoś dowiedzieć o partnerze tylko szkoda, że partner nie dał sądowej zgody na informacje ale to już inny temat. Zacząłeś temat o kościele. Tak ksiądz pedofil to zwyrodnialec, Ci którzy ich ukrywają nie mniejsi, natomiast pedofil (dopóki dzieci nie wychowuje) to człek chory i o ile w swojej chorobie nie zaczyna się obnosić i żądać uprawnień pozanormatywnych, pozanaturalnych to mi nie przeszkadza. Jeśli to chciałeś usłyszeć to tak dokładnie jest. Tak na prawdę zacząłeś o pedofilii w kościele i gejostwie. Wg mnie to trzy różne tematy, pedofilia, wykorzystanie seksualne, gejostwo i kościół/kler. To są 3-4 tematy do osobnych rozważeń, osobne tematy, występujące w przyrodzie osobno.
Z Twoich danych wynika, że co 16 osoba jest pedofilem. Raczej to skrzywiona statystyka albo ja spotkałem bardzo mało takich ludzi. Jeszcze mniej a w sumie żadnej w kościele a raban jest zrobiony na grubo. Temat jest i nie ma co zaprzeczać ale czy nie podany na grubo, ponieważ podstawą jest powód czyli hipokryzja przesłania które powinni nieść pracownicy kościoła? Kłopot w tym, że w mojej ocenie to może max 5% księży nie trafionych z powołaniem a w dodatku z zaburzeniami psychiatrycznymi, chorzy przestępcy i tyle a cień pada na 95% pozostałych robiących dobrą robotę. Nie bez winy jest sam kościół ale tak się kończy zamiatanie pod dywan. Już to pisałem w innym temacie uciekając od własnych kłamstw trzeba mieć świadomość, że prawdopodobnie kiedyś zostaną dogonione. I tak się dzieje, to samo było z IPNem i teczkami, z Bolkiem, obecnie Tusk sam już nie wie kiedy prawdę gada a kiedy kłamie. W każdej materii tak jest.
Ja mam taką teorię, że pociąg do tej samej płci nie jest chorobą ani wada genetyczną, wręcz ma uzasadnienie w naturze, natomiast inną kwestią jest brak pociągu do płci przeciwnej. Ta sytuacja jest nieco z punktu widzenia natury chora...
Podsumowując: biseksualizm jest normalny, homoseksualizm już niekoniecznie. Nie piętnuje absolutnie tych osób, bo to nie jest ich wina. Tacy są i dopóki nikomu krzywdy nie wyrządzają ani dopóki nie wiemy, czy i jak można na to coś poradzić, nie powinniśmy im przeszkadzać. Nie mam nic przeciwko legalizacji takich związków. Jedynie adopcje dzieci przez takie pary wolałabym raczej odpuścić, ale nie z względu na jakieś podejrzenia czy zarzuty wobec tych osób, tylko z uwagi na sytuację tych dzieci.
Ja mam taką teorię, że pociąg do tej samej płci nie jest chorobą ani wada genetyczną, wręcz ma uzasadnienie w naturze, natomiast inną kwestią jest brak pociągu do płci przeciwnej. Ta sytuacja jest nieco z punktu widzenia natury chora...
Podsumowując: biseksualizm jest normalny, homoseksualizm już niekoniecznie. Nie piętnuje absolutnie tych osób, bo to nie jest ich wina. Tacy są i dopóki nikomu krzywdy nie wyrządzają ani dopóki nie wiemy, czy i jak można na to coś poradzić, nie powinniśmy im przeszkadzać. Nie mam nic przeciwko legalizacji takich związków. Jedynie adopcje dzieci przez takie pary wolałabym raczej odpuścić, ale nie z względu na jakieś podejrzenia czy zarzuty wobec tych osób, tylko z uwagi na sytuację tych dzieci.
To może napisać tylko kobieta. Wy tak macie my nie, biseksualizm u mężczyzn nie istnieje bo staje się homoseksualizmem.
Stąd tolerancja dla homo, przez kobiety jest praktycznie całkowita, to mężczyźni nie mogą sobie wyobrazić dwóch samców, dwie samice i owszem.
Tak nas zaprogramowano i jak wypisuje bzdury ten "mądry" Vuvaldi, że to choroba, to ma nierówno pod sufitem, tak jakby o głuchoniemym, czy niewidomym napisał że to choroba, albo o swoim IQ że to choroba.
Ale na niego nie zwracamy uwagi.
To może napisać tylko kobieta. Wy tak macie my nie, biseksualizm u mężczyzn nie istnieje bo staje się homoseksualizmem.
Stąd tolerancja dla homo, przez kobiety jest praktycznie całkowita, to mężczyźni nie mogą sobie wyobrazić dwóch samców, dwie samice i owszem.
Tak nas zaprogramowano i jak wypisuje bzdury ten "mądry" Vuvaldi, że to choroba, to ma nierówno pod sufitem, tak jakby o głuchoniemym, czy niewidomym napisał że to choroba, albo o swoim IQ że to choroba.
Ale na niego nie zwracamy uwagi.
Ależ istnieje biseksualizm męski. Wielu homoseksualistów nie ma wstrętu/braku pociągu do kobiet, po prostu wybrało bardziej odpowiadającą im opcję. Tylko część, zaryzykuję stwierdzenie, że całkiem nieduża, jest całkowicie pozbawiona pociągu do kobiet. I to jest sytuacja zastanawiająca, której przyczyn możnaby szukać gdzieś w psychologii lub być może genetyce.
Tak nas zaprogramowano i jak wypisuje bzdury ten "mądry" Vuvaldi, że to choroba, to ma nierówno pod sufitem, tak jakby o głuchoniemym, czy niewidomym napisał że to choroba, albo o swoim IQ że to choroba.
Ale na niego nie zwracamy uwagi.
interpretujesz po swojemu. Każde skrzywienie genetyczne jest z założenia chorobą. Jesli dla Ciebie przeziębienie jest chorobą a brak słuchu nie to oznacza że brak słuchu jest normą? Można być chorym albo nazwijmy to innym bez objawów choroby. https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba
oczywiście Tobie trzeba wszystko pokazać palcem bo jedyne słuszne są Twoje wizje, co z tego że chore ale inne i chore mają być wg Ciebie słuszne. I takie pitolenie w każdym temacie głupiomądrego Bono.
Zajechać, zapisać bzdurami, powymyślać tematy, zagoniony ucieka do nowego tematu i od nowa bzdury. Weźże się ogarnij. Uwierz mi w uszach szumi i w oczach szczypie jak się te Twoje wywody czyta, w każdym temacie.
interpretujesz po swojemu. Każde skrzywienie genetyczne jest z założenia chorobą. Jesli dla Ciebie przeziębienie jest chorobą a brak słuchu nie to oznacza że brak słuchu jest normą? Można być chorym albo nazwijmy to innym bez objawów choroby. https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba
oczywiście Tobie trzeba wszystko pokazać palcem bo jedyne słuszne są Twoje wizje, co z tego że chore ale inne i chore mają być wg Ciebie słuszne. I takie pitolenie w każdym temacie głupiomądrego Bono.
Zajechać, zapisać bzdurami, powymyślać tematy, zagoniony ucieka do nowego tematu i od nowa bzdury. Weźże się ogarnij. Uwierz mi w uszach szumi i w oczach szczypie jak się te Twoje wywody czyta, w każdym temacie.
Czy twoje IQ, to też choroba?
Czy wzrost Gortata jest chorobą a Kaczyńskiego normą?
którego z nich byś leczył?
Chorobą mój drogi jest to co można leczyć, reszta przypadłością, ewentualnie wadą.
Patrząc na 3 największe religie świata, faktycznie Bóg jest jeden. Tysiące odmian religii jak mormoni czy swiadkowie Jehowy również mają tego samego Boga. Tylko proroków różnych i nieco różne święte pisma. Ciekawe natomiast jest to, że w każdej religii Bóg objawia światu swoje słowo przez jakiegoś proroka. Nie przychodzi po prostu do wszystkich jednocześnie, ani nawet do tegoż jednego proroka ale przy obecności innych ludzi, tylko bierze chłopa na stronę i mówi mu po cichu coś, co ten ma następnie ogłosić światu. A świat ma mu uwierzyć. Defacto wszystkie te religię wierzą nie tyle w Boga, co opowieści o nim, zaczerpnięte od nie do końca wiarygodnych ludzi (których zapewne możnaby uznać za czubków lub manipulatorów).
Owszem
https://gazetakrakowska.pl/jan-pawel-ii-i-inne-religie-nauczyl-szanowac-zydow-i-muzulmanow/ar/3415415
ale w żadnej wierze nie jest powiedziane i dane, że będzie łatwo, miło i przyjemnie a niektórzy tutaj na to liczą i są rozczarowani brakiem sielanki.
Ależ jest wręcz odwrotnie. W każdej religii jesteś zwolniony z myślenia. Musisz tylko wierzyć w to, co powiedział prorok. Co nie jest bardzo trudne, bo każdy z nich mówi w większości to, co chciałbyś usłyszeć.
Vivaldi, Vivaldi, cóżem Ci uczyniła?
Skąd możesz wiedzieć jakie są owoce moich działań?
Musiałbyś zapytać o nie osoby, którym pomagam. Obawiam się, że wieloma tymi osobami byś pogardzał, bo błądzili i mówiąc delikatnie robili bardzo niewłaściwe rzeczy. A jak widzę tutaj po Twoich wpisach, to zdaje się, że czasem oceniasz ludzi nie mając o nich praktycznie żadnej wiedzy. (?) Tak przynajmniej to odbieram. Zachęcałabym Cię do takiego patrzenia na ludzi, jakby każdy z nich był Twoim bratem/siostrą. Wtedy zobaczysz, że więcej nas łączy, niż dzieli.
Dla mnie każdy człowiek jest dziełem Boga i w każdym bez wyjątku jest pierwiastek Boży, inaczej mówiąc pierwiastek Miłości. Wszak Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo. Choć oczywiście są osoby, których niektóre zachowania mnie denerwują. Jednak popatrzenie na nie przez taki pryzmat, jak napisałam wyżej pozwala na większą wyrozumiałość.
Moim zdaniem każdy ma do przejścia swoją własną drogę, aby ten pierwiastek Miłości, to ziarno Miłości mogło skiełkować, wzrastać i przynosić owoce. I czasem w trakcie tej podróży gubi się, popełnia błędy. Ale nie mnie oceniać ludzi. Mogę jedynie służyć innym, by nie ustawali w drodze poszukiwania własnej prawdy, poszukiwania Boga/Miłości i urzeczywistniania owoców tej Miłości. Swoim zachowaniem i swoimi słowami mogę dawać świadectwo, mogę zachęcać. Mogę dzielić się sobą i być wsparciem. Zrozumiałam, że nie mam prawa nikomu niczego narzucać, do niczego zmuszać. Każdy z nas ma wolną wolę, a Bóg, jak mi się zdaje nie potrzebuje niewolników. Bo czyż można zmusić do Miłości? Śmiem twierdzić, że nie, ponieważ wg. mnie Miłość jest wyborem. I to wyborem, który trzeba stale potwierdzać, gdyż życie wciąż niesie kolejne sytuacje, kiedy tego wyboru musimy na nowo dokonać.
I jeszcze jedna ważna sprawa: Dla Boga większa jest radość z jednego nawróconego grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych.
http://www.biblijni.pl/czytania/4500_w_niebie_wieksza_bedzie_radosc_z_jednego_grzesznika_ktory_sie_nawraca_niz_z_dziewiecdziesieciu_dziewieciu_sprawiedliwych_ktorzy_nie_potrzebuja_nawrocenia_lk_15_7.html
Mk 2,13-17:
"I wyszedł znów nad morze, i wszystek lud przychodził do niego, a On ich nauczał. A gdy przechodził, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego przy cle, i rzekł mu: Pójdź za mną. I wstał, i poszedł za nim. A kiedy potem siedział przy stole w domu jego, siedziało z Jezusem i jego uczniami wielu celników i grzeszników, bo wielu ich było, którzy chodzili za nim. A gdy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widzieli, że je z grzesznikami i celnikami, rzekli do uczniów jego: Czemu je z celnikami i grzesznikami?
A Jezus, usłyszawszy to, rzekł im:
Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają; nie przyszedłem wzywać do opamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników."
http://www.dobrypasterz.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=91:ew-marka-2-przyjaciel-grzesznikow&catid=41:niedzielne-homilie&Itemid=85
Pouczająca jest też historia nawrócenia Szawła z Tarsu. Człowiek, który był gorliwym prześladowcą chrześcijan, który czynił zło stał się apostołem Jezusa.
http://www.nasza-arka.pl/2006/rozdzial.php?numer=11&rozdzial=5
Vivaldi czy wg. Ciebie Jan Paweł II był hipokrytą modląc się z buddystami i mówiąc z szacunkiem o ich duchowości?
Jan Paweł II: "W Korei docenia buddyzm i konfuncjonizm uznając jego duchowość, która przejawia się w "głębokim szacunku dla życia i natury, poszukiwaniu prawdy i harmonii, wyrzeczeniu się siebie i współczuciu, nieustannym dążeniu do samoprzezwyciężenia".
Jan Paweł II: W 1989 w Watykanie do wspólnie modlących się mnichów chrześcijańskich i buddyjskich mówi o religijnym przeżyciu w duchu wzajemnego zaufania i szacunku:
"najlepiej można to uczynić w ciszy wypełnionej modlitwą".
... wzywa do "zastanowienia się nad tym, co łączy wyznawców różnych religii, a nie tak bardzo nad tym, co ich dzieli".
Jan Paweł II - "Pojednanie światów. Dialog z religiami."
Kto Ci to wmówił? Prorocy dali Ci tylko ramy, u nas jest to 10 przykazań + wolna wola. To właśnie nad wolną wolą musisz pracować aby bezmyślnie nie tłumaczyć wszystkich swoich wad jako spełnienia w ramach przykazań. To jest coś jak w sporcie : jesteś dobry regionalnie to jest parcie na ogólnokrajowy wynik, jesteś dobry na poziomie kraju to oczekiwanie jest olimpijskie itd itd ale nadal zasady Twojej dziedziny sportu są takie same a nawet czy wyżej tym trudniej. Takiej pracy oczekuje się od wierzącego. Gdy oddasz kromkę chleba głodnemu nikt Ci nie obieca że królestwo już masz załatwione tą bułką, podobnie jak BEZMYŚLNE klepanie paciorka jak małe dziecko wieczorem i (może) rano lub latanie na msze (niektórzy codziennie) nie otworzy Ci bramy niebieskie. Msza, święta, modlitwa (ale jakościowa a nie wierszyk) to są zasady/wymogi naszej wiary ale nie są to absolutnie żadne klucze do sukcesu.
Wg mnie nie wiesz o czym mówisz a dodatkowo jesteś ignorantem który spłycił kontekst wiary do samego wierzenia. Możesz wierzyć, że osiągniesz sukces zawodowy, rodzinny lub życiowy ale samą wiarą go nie osiągniesz, potrzeba jest dużo dużo pracy w zawodzie=nauki i wykształcenia oraz praktyki, w rodzinie=miłości, cierpliwości, wybaczenia i mądrości, a w życiu=to co powyżej a dodatkowo celu np może to być dobrze zrozumiana wiara.
Sam zatem widzisz, że opowiadasz bzdury twierdząc, że wiara = bezmyślność. Bluźnisz tymi słowami bowiem czy wystarczy aby maż czy żona wierzyła w Ciebie aby z miłością wychować Wasze dzieci, przekazać im to co najlepsze, wykształcić, nakarmić? Mogłaby poprzestać na wierze w związek wierząc, że własne obowiązki zrobią się same a co więcej on wierzy, że Ty ogarniesz całą resztę ona będzie leżeć i pachnieć, bo na to pozwala jej wiara w Ciebie. Bez sensu ten Twój wywód, nieprawdaż?
Vivaldi
staram się między innymi wprowadzać w swoje życie niniejsze zasady:
"Mimo wszystko
Ludzie są nierozumni, nielogiczni i samolubni
Kochaj ich, mimo wszystko
Jeśli czynisz dobro, oskarżają cię o egoizm
Czyń dobro, mimo wszystko
Jeśli odnosisz sukcesy,
zyskujesz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów
Odnoś sukcesy, mimo wszystko
Twoja dobroć zostanie zapomniana już jutro,
Bądź dobry, mimo wszystko
Szlachetność i szczerość czynią cię podatnym na zranienie
Bądź szlachetny i szczery mimo wszystko
To, co budujesz latami może runąć w ciągu jednej nocy
Buduj, mimo wszystko
Ludzie naprawdę potrzebują twojej pomocy,
mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz
Pomagaj, mimo wszystko
Dając światu najlepsze, co posiadasz, otrzymujesz ciosy,
Dawaj światu najlepsze, co posiadasz,
Mimo wszystko"
Autor: Kent M. Keith
Tak w skrócie:
Wszystko co się tyczy wiary, to to, co powiedzieli ludziom prorocy. Bóg "objawił" się takiemu dajmy na to Mojżeszowi, gdzieś tam cichcem w odosobnieniu, nawet po te przykazania samemu mu iść kazał, a następnie dopiero obwieścić ludowi wybranemu boże słowa. To trochę jak w filmach: kosmici zawsze wybierają Amerykę, a Bóg wybrał tylko garstkę śniadych mężczyzn:)
Mój wywód nie jest bez sensu właśnie dlatego, co napisałeś. Wiara nie jest bezczynnością, z samej zasady wiąże się ze spełnianiem jej założeń. Z resztą to nic nie wnosi do tematu mojego posta. To Twój wywód jest bez sensu.
W nawiązaniu do moich słów z 6.01.2019r podaję jeden z wielu argumentów:
"Watykan: papież Franciszek przyznał po raz pierwszy, że księża i biskupi wykorzystywali siostry zakonne. (...)"
https://polskatimes.pl/watykan-papiez-franciszek-przyznal-po-raz-pierwszy-ze-ksieza-i-biskupi-wykorzystywali-siostry-zakonne/ar/13866052
"Z ujawnionych przez miesięcznik informacji wynika, że niektóre siostry zakonne pod presją duchowych dokonywały aborcji, a inne w tajemnicy rodziły dzieci, które nigdy nie poznały swoich prawdziwych ojców-księży.
(...)
Franciszek podkreślił też, Stolica Apostolska musi podjąć zdecydowane działania i robić więcej, by walczyć z molestowaniem i "niewolnictwem seksualnym" w Kościele. (...)"
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,24432535,papiez-franciszek-o-molestowaniu-zakonnic-sa-ksieza-i-biskupi.html
Moim zdaniem ludzie, którzy żyją blisko Boga, a daleko od kościoła, to ludzie na tyle inteligentni, aby dostrzec sprzeczności i nonsensy w religii głoszonej przez kościół, nie mogący zaakceptować braku konsekwencji w jego postawie, ale jednocześnie na tyle słabi, żeby nie wysnuć z tego ostatecznych wniosków, a mianowicie że cała religia jest tylko zmyślnym narzędziem, w dodatku wcale nie oryginalnym, żadną prawda objawioną.
Czyli tzw "słabi agnostycy".
A ja uważam że kombinacji w stylu bliżej Boga bliżej kościoła, bliżej Boga daleko od kościoła, daleko od Boga blisko kościoła czy daleko od Boga dalego od kościoła jest tak wiele jak wiele jest ludzi a ta dyskusja to dyskusja nad cienką granicą pomiędzy.
Co znaczy wykorzystywali siostry zakonne? Roboli to zgodnie z naturą,
Chyba ze siostry były gwałcone, jeżeli robili to za przyzwoleniem to był religijny swingers klub.
To nie było wbrew naturze a wbrew celibatowi kościoła.
Lepsze to niż molestowanie chłopców na parafiach czyli wykorzystywanie dzieci.
Przeważnie tym którzy jakoś nie chcą potępić praktyk używania dzieci jak lalek z seks stopu, przeszkadzają homo, którzy rodzą się z wadą genetyczna jak głuchoniemi czy niewidomi, pragną żyć w zgodzie ze swoimi odpowiednikami, nie gwałcą, nie wykorzystują, nie krzywdzą. Ale taki ortodoks jeden z drugim w nich widzi szatana ( mimo ze za zgodą ich Boga przyszli na świat z defektem) , zaś kościelny zbok wkładający dziecku genitalia tam gdzie mu, się chce, jest przez te święte osoby, rozgrzeszanych i może odprawiać msze i pokazywać się jak bohater w świątyniach, tłumom wiernych.
Sądzę, że chodzi o wykorzystanie pewnego rodzaju władzy nad nimi do tego, aby skłonić je do współżycia. Dziwię się, że te, które czuły się wykorzystywane i nie chciały w tym uczestniczyć, nie ujawniły tego od razu albo wręcz nie odeszły z zakonu. Moim zdaniem to wszystko śmierdzi jakaś konkretną patologią moralną.
Już o tym było. Jedni się nadają do roboty a inni nie. To taka sama robota jak każda inna tylko lepiej są przygotowani i wykształceni w technikach psychologicznych. Podobnie jak lekarz potrafi nadużyć swojej wiedzy lub stanowiska, albo inaczej niewiedzy pacjenta, jak policjant może nie chronić i służyć ale nadużywać stanowiska, nauczyciel nie uczyć ale narzucać i wiele innych zawodów w których możesz trafić na osoby nie nadające się do tego co robią. Wielu managerom do 40-tki odbija, najpierw następuje wypalenie zawodowe a potem normalnie szajba objawiająca na początku nie dawaniem sobie rady z własnymi emocjami. Jeden przypali zioło, drugi wciągnie, trzeci pije itd. Tacy sami ludzie lądują na lekcjach religii, w konfesjonale, po kolędzie. Problem w tym, że byli kryci podobnie z resztą jak policjant "ochroni" swojego kolegę policjanta, sędzia nie skarze sędziego a nauczyciel nie doniesie że np. wali się wódę w pokoju nauczycielskim czy kantorku WFistów (tylko przykłady). Owszem kategorie czynów inne ale działanie to samo. A Twój problem i wielu ludzi w Polsce polega na tym, że wszyscy o tym mówią ale lokalnie w sumie po to aby pogadać. Czy możesz wskazać ze swojego otoczenia takiego księdza? Myśle, że odsetek pedofilów wśród nich jest dużo mniejszy niż np wśród sędziów.
Film KLER był bardziej potrzebny dla kleru niż dla nas wszystkich. Ci którzy chodzą na mszę a nie do kościoła bedą nadal chodzić, Ci którzy chodzą do kościoła a nie na mszę znajdą każdą wymówkę aby do kościoła nie iść, Ci którzy ani do kościoła ani na mszę to chyba im taki ksiądz nie zaszkodził, choć ponowie pytanie : masz w okolicy, słyszałeś lub spotkałeś takiego księdza?
Oczywiście Franciszek powinien się tym zająć dawno, sądzić po udowodnieniu powinno się jak zwykłych zwyrodnialców sądami powszechnymi, a całość afery tylko pomoże oczyścić środowisko.
Ty kolego piszesz zawsze obok tematu.
Tekst był o takich jak Ty, którym wrodzona przypadłość , czyli homoseksualizm ( gejów jest tyle samo co lesbijek) raczej kalectwo bardziej przeszkadza niż inne wrodzone przypadłości. Napiętnujesz i opluwasz błąd genetyczny i przypisujesz go tym ludziom.
Tak myślę co byś zrobił, gdybyś się dowiedział , że jedno z twoich dzieci jest homo. Opluł byś córkę czy syna, wyrzucił z domu, znienawidził, poddał byś nieistniejącemu leczeniu ( czyli wypędzaniu diabła)
Znam ten problem, bo moi bliscy byli tacy jak Ty, do czasu gdy jako ostatni w śród im bliskich, dowiedzieli się że jedno z dzieci jest homo. I to które najbardziej kochali. Wygadywali przez lata brednie, a inni to tolerowali, wiedząc, że ich dziecko jest homo. Naraz wszystko się zmieniło- wreszcie, i kochają dalej a ich tolerancja do przyprowadzanych do domu odmiennych znajomych obojga płci, się zupełnie zmieniła.
To są naprawdę wspaniali ludzie, tu uwaga to niezauważalna orientacja, nie transwestyci, czy jacyś przebierańcy.
Spotykają się w swoich restauracjach w dużych miastach i gdy przyprowadzają do domu znajomych, nagle przecierasz oczy ze zdumienia, tego i tego znasz, jednego z ekranu innego z polityki jeszcze innego pedagoga czy lekarza i również duchownego.
Taki jak ty dzisiaj, gdy jeszcze nie wiesz że dotyczy to również ciebie, chciałbyś wszystkich powystrzelać, gdy się dowiesz, że to twoja córeczka też, zmienisz zdanie.
Co 16 osoba jest homo.
http://nielekajciesie.org.pl/wp-content/uploads/2019/02/Report_POLISH.pdf
Miłej lektury :)
Nigdy nie twierdziłem, że to nie jest choroba. Ta inność. Pisałem wtedy o albinosach jako chichocie natury. Wtedy napisałem, że kompletnie mi to nie przeszkadza, mogą żyć po sąsiedzku byleby ta mniejszość nie mówiła mi co dla mnie dobre skoro wiem, że tak nie jest. Wiem, że przypiłeś do mnie ws.Biedronia. Tam się wypowiadałem. Stróżaninek wtedy bidował, że nie może się do szpitala dostać i czegoś dowiedzieć o partnerze tylko szkoda, że partner nie dał sądowej zgody na informacje ale to już inny temat. Zacząłeś temat o kościele. Tak ksiądz pedofil to zwyrodnialec, Ci którzy ich ukrywają nie mniejsi, natomiast pedofil (dopóki dzieci nie wychowuje) to człek chory i o ile w swojej chorobie nie zaczyna się obnosić i żądać uprawnień pozanormatywnych, pozanaturalnych to mi nie przeszkadza. Jeśli to chciałeś usłyszeć to tak dokładnie jest. Tak na prawdę zacząłeś o pedofilii w kościele i gejostwie. Wg mnie to trzy różne tematy, pedofilia, wykorzystanie seksualne, gejostwo i kościół/kler. To są 3-4 tematy do osobnych rozważeń, osobne tematy, występujące w przyrodzie osobno.
Z Twoich danych wynika, że co 16 osoba jest pedofilem. Raczej to skrzywiona statystyka albo ja spotkałem bardzo mało takich ludzi. Jeszcze mniej a w sumie żadnej w kościele a raban jest zrobiony na grubo. Temat jest i nie ma co zaprzeczać ale czy nie podany na grubo, ponieważ podstawą jest powód czyli hipokryzja przesłania które powinni nieść pracownicy kościoła? Kłopot w tym, że w mojej ocenie to może max 5% księży nie trafionych z powołaniem a w dodatku z zaburzeniami psychiatrycznymi, chorzy przestępcy i tyle a cień pada na 95% pozostałych robiących dobrą robotę. Nie bez winy jest sam kościół ale tak się kończy zamiatanie pod dywan. Już to pisałem w innym temacie uciekając od własnych kłamstw trzeba mieć świadomość, że prawdopodobnie kiedyś zostaną dogonione. I tak się dzieje, to samo było z IPNem i teczkami, z Bolkiem, obecnie Tusk sam już nie wie kiedy prawdę gada a kiedy kłamie. W każdej materii tak jest.
Ja mam taką teorię, że pociąg do tej samej płci nie jest chorobą ani wada genetyczną, wręcz ma uzasadnienie w naturze, natomiast inną kwestią jest brak pociągu do płci przeciwnej. Ta sytuacja jest nieco z punktu widzenia natury chora...
Podsumowując: biseksualizm jest normalny, homoseksualizm już niekoniecznie. Nie piętnuje absolutnie tych osób, bo to nie jest ich wina. Tacy są i dopóki nikomu krzywdy nie wyrządzają ani dopóki nie wiemy, czy i jak można na to coś poradzić, nie powinniśmy im przeszkadzać. Nie mam nic przeciwko legalizacji takich związków. Jedynie adopcje dzieci przez takie pary wolałabym raczej odpuścić, ale nie z względu na jakieś podejrzenia czy zarzuty wobec tych osób, tylko z uwagi na sytuację tych dzieci.
To może napisać tylko kobieta. Wy tak macie my nie, biseksualizm u mężczyzn nie istnieje bo staje się homoseksualizmem.
Stąd tolerancja dla homo, przez kobiety jest praktycznie całkowita, to mężczyźni nie mogą sobie wyobrazić dwóch samców, dwie samice i owszem.
Tak nas zaprogramowano i jak wypisuje bzdury ten "mądry" Vuvaldi, że to choroba, to ma nierówno pod sufitem, tak jakby o głuchoniemym, czy niewidomym napisał że to choroba, albo o swoim IQ że to choroba.
Ale na niego nie zwracamy uwagi.
Ależ istnieje biseksualizm męski. Wielu homoseksualistów nie ma wstrętu/braku pociągu do kobiet, po prostu wybrało bardziej odpowiadającą im opcję. Tylko część, zaryzykuję stwierdzenie, że całkiem nieduża, jest całkowicie pozbawiona pociągu do kobiet. I to jest sytuacja zastanawiająca, której przyczyn możnaby szukać gdzieś w psychologii lub być może genetyce.
interpretujesz po swojemu. Każde skrzywienie genetyczne jest z założenia chorobą. Jesli dla Ciebie przeziębienie jest chorobą a brak słuchu nie to oznacza że brak słuchu jest normą? Można być chorym albo nazwijmy to innym bez objawów choroby.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroba
oczywiście Tobie trzeba wszystko pokazać palcem bo jedyne słuszne są Twoje wizje, co z tego że chore ale inne i chore mają być wg Ciebie słuszne. I takie pitolenie w każdym temacie głupiomądrego Bono.
Zajechać, zapisać bzdurami, powymyślać tematy, zagoniony ucieka do nowego tematu i od nowa bzdury. Weźże się ogarnij. Uwierz mi w uszach szumi i w oczach szczypie jak się te Twoje wywody czyta, w każdym temacie.
Czy twoje IQ, to też choroba?
Czy wzrost Gortata jest chorobą a Kaczyńskiego normą?
którego z nich byś leczył?
Chorobą mój drogi jest to co można leczyć, reszta przypadłością, ewentualnie wadą.
Dodała bym, że chorobą jest to,.co jest wywołane przez jakiś czynnik chorobotwórczy.
Choroba jest chamstwo wyssane z cycka matki.
Czy to nie słowo obelżywe i o kimś i o matce ? Ciekawa sprawa z tymi chorobami które można wyssać.