Bono ale wierzę że Ty zrobiłbyś to lepiej.Czemu z lektora nie poszłeś dalej zrobiłbyś zawrotną karierę i myślę że razem z ks.Bonieckim,Sową itp zawrócilibyście Kościół ze złej drogi.
Nie będę się zniżał do twojego poziomu więc zostawiam te wypociny bez komentarza.
@krowka123
Weź zluzuj! Bono to poczciwa porządna osoba, wydaje się naprawdę poszukiwać właściwych odpowiedzi, tylko... No właśnie tu jest pies (nomen omen :-D) pogrzebany, że strasznie podatny jest na złe wpływy i co jakiś czas trzeba mu wyprostować pod sufitem:-).
@bono
pytanie na inteligencję, skup się: wraca Jasio ze szkoły i mówi że matematyka jest głupia. Czy to znaczy, że faktycznie tak jest, czy raczej że to Jasio jest głąbem?
Wchodzi Bono na forum i pisze że Kościół jest tępy. O czyjej tępocie to świadczy?
Masz jakieś dowody na to? Bo ja w zeszłym roku udowodniłem Ci że nie masz racji. Może przeczytaj sobie tamte posty jeszcze raz, zanim znów zaczniesz głupoty wypisywać.
Pozdrawiam
LR
PS. I co z tego że Franciszek był chemikiem? Uważasz że umiejętność myślenia zależy od dziedziny uprawianej nauki?
Nie znajdziesz nigdzie nauczania Jezusa polegającego na oddawani jemu samemu korzyści a przecież kościół ma być jego ramieniem. Jezus mówi aby być mądrym, umiejętnie budować dom, aby nie został zalany a nie na terenie zalewowym ( i szukaniu winnych), należy dbać o zdrowie uczy Jezus, czyli robić badania okresowe, korzystać z bieżącej wiedzy i osiągnięć techniki a nie olewać wypracowaną mądrość pokoleń a później liczenie na modły, które mają chronić dom przed powodzą albo niszczącego zdrowie chronić przed jego utratą.
Wiara to przede wszystkim mądrość, wiedza, nauka i ciągłe parcie do przodu, przeciwieństwem wiary jest świadoma żebranina i lenistwo.
Bardzo trafna i ciekawa wypowiedź. Co do tekstu o ślepym zawierzeniu Bogu całego życia (tzn. oparciu życia TYLKO na modlitwie, pomijając zdrowe myślenie) przykładem może być Matka Teresa z Kalkuty, która zamiast leczyć ludzi, kazała im się modlić w cierpieniu. Wszystko byłoby piękne, gdyż modlitwa faktycznie uzdrawia (polecam !), ale niestety nie może być alternatywą dla nauki i medycyny. Miliony dolarów na koncie Matki Teresy mogły wyleczyć tysiące ludzi, których MT zmuszała do śmierci w cierpieniu i bez dostępu do rozwiniętej medycyny (idąc ideologią - kto cierpi, ten umiera świętym). To przykre przykłady nadinterpretacji słowa Bożego i działaniu przeciwko przykazaniu "miłuj bliźniego swego jak siebie samego".
Idąc dalej - znam ludzi, którzy zrezygnowali z leczenia raka i zdecydowali się głęboką modlitwę. Modlitwa pomogła - ludzie Ci czuli się duchowo znacznie silniej w trakcie choroby, niż dotychczas. Ale obaj umarli po krótkim czasie. Oczywiście - to był ich wybór. Ale każdy, kto wie, że ma rodzinę, że jest potrzebny na ziemi - nie powinien podejmować tak pochopnych decyzji, tak samolubnych. Modlitwa i wiara jest wspaniałym orężem przeciwko chorobie, która bez medycyny życia nam nie uratuje... (pomijając cuda, które zdarzają się z łaski Boga. Chociaż patrząc na nas, czasami mu się dziwię, że jeszcze ma serce nam pomagać.)
@bono
pytanie na inteligencję, skup się: wraca Jasio ze szkoły i mówi że matematyka jest głupia. Czy to znaczy, że faktycznie tak jest, czy raczej że to Jasio jest głąbem?
To znaczy, że szkoła jest bardzo słaba i nie zainteresowała Jasia matematyką!
Lambzer napisał/a:
@ Bo ja w zeszłym roku udowodniłem Ci że nie masz racji. Może przeczytaj sobie tamte posty jeszcze raz, zanim znów zaczniesz głupoty wypisywać.
Nie wiem co mi w zeszłym roku udowodniłeś, jakoś cie nie zapamiętałem.
Lambzer napisał/a:
@
PS. I co z tego że Franciszek był chemikiem? Uważasz że umiejętność myślenia zależy od dziedziny uprawianej nauki?
To bardzo dobrze, że był chemikiem. Zdecydowanie, wykształcenie wpływa na sposób myślenia, nie wiedziałeś o tym?
ładny ten ostatni akapit, ale reszta... Lepiej przystopujcie trochę z bono w tym temacie, bo wchodzicie na bardzo cienki lód i jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że faktycznie uważacie, że Kościół stawia modlitwę ponad medycynę!
BZDURA
Kościół nawet udzielając Sakramentu Chorych podkreśla, że ma on za zadanie umocnić wewnętrznie cierpiących w walce z chorobą. Głównym zadaniem modlitwy nie jest fizyczne uzdrowienie chorego, ale właśnie umocnienie psychiczne i wsparcie w trudnych chwilach, wsparcie w próbie zrozumienia sensu swojego cierpienia, wsparcie w przyjmowaniu nawet najgorszych wiadomości. (na marginesie można wspomnieć o tym, że często dobry stan psychiczny może pozytywnie wpłynąć na efekty leczenia, ale dzieje się to przy okazji).
def_ibrylator napisał/a:
...Matka Teresa (...) zamiast leczyć ludzi, kazała im się modlić w cierpieniu.
(...)
...MT zmuszała [ludzi] do śmierci w cierpieniu i bez dostępu do rozwiniętej medycyny...
Cooooo??? Przyznaję że nie jestem obeznany w biografii Świętej, ale z tego co kojarzę, to ona zajmowała się pomaganiem ludziom UMIERAJĄCYM, którzy nikogo nie obchodzili i odchodzili w samotności. Faktycznie bywała krytykowana za to, że udzielała swojej pomocy także osobom, które mogłyBY przeżyć, ale nie czarujmy się, i tak by nie przeżyły, bo przecież nikt inny im nie pomagał!
Tak, w pewnym stopniu wylewała dziecko z kąpielą, ale co mogła zrobić innego? Hipotetycznie mogła oczywiście pokalkulować inaczej: dobra, tamci niech sobie zdychają na ulicy, tak jak kiedyś, w samotności. Im nie pomogę, bo faktycznie szkoda na nich pieniędzy, i tak przecież umrą. Lepiej poszukajmy wśród nich takich, dla których jest nadzieja i ich ratujmy. Zamiast tego skupiła się na każdym cierpiącym, zapewniając mu skromne minimum pomocy i wsparcia, bez kalkulowania, czy da się go uratować, czy nie. Zapewniam, że obecność drugiej osoby, kogoś dzięki komuś ci umierający choć przez chwilę w trakcie swojej śmierci mogli poczuć się ważni dla kogoś, była dla nich bezcenna.
Poza tym wyobraźmy sobie, jak by to miało wyglądać: bierzemy na badania okresowe wszystkich umierających i cierpiących z ulic Kalkuty. Na koniec jednym finansujemy terapie, a pozostałym mówimy, żeby sobie poszli, bo i tak umrą, więc nie pomożemy im.
Łatwo się krytykuje, ale to nie była prosta decyzja.
Tymi naukami Jezus nie wymagał ślepego oddania, czy ślepej wiary. Nauczał i dawał wędkę a lud miał za pomocą tej wędki zam zorganizować sobie pokarm.
Jeszcze weź napisz, że w wolnych chwilach Jezus pisał poradniki dla perfekcyjnych pań domu!
Co to za brednie! Nie, Jezus nie mówił o pokarmie doczesnym, ale o pokarmie dającym życie wieczne. Jezus nie nauczał ani praw fizyki (najpewniej sam wierzył, że Ziemia jest płaska i Słońce kręci się wokół niej), ani budowlanki (podawał przykład z życia wzięty po to, żeby ludzie zrozumieli jego naukę). Nawijał, żeby nie skupiać się na doczesności, ale na tym co nieprzemijające. Jako wzorce ludziom wskazywał ptaki, które nie martwią się o to, co będą jeść i w co będą się ubierać.
CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM :P
Jak to nie wymagał ślepego oddania! Jak powoływał Apostołów, to rzucał im krótkie zdania typu: pójdźcie za mną, uczynię was rybakami ludzi. A oni zostawiali wszystko i szli za nim. A jak kazał św. Piotrowi chodzić po wodzie, to już w ogóle był nie lada Einsteinem.
A ślepej wiary? Św. Tomasz musiał dotknąć, żeby uwierzyć. I co usłyszał w odpowiedzi? "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
Na temat pierwszeństwa między rozumem oraz wiarą napisano wiele mądrych książek, może poszukaj którejś z nich. Obecnie jesteś w błędzie na samym początku toku swojego myślenia i kombinujesz sobie jakiś własny system wierzeń, z którym - uwierz mi - Jezus nie miał nic wspólnego.
To znaczy, że szkoła jest bardzo słaba i nie zainteresowała Jasia matematyką!
A prosiłem, żebyś się skupił ;P. Cóż, odpowiem ci. Pomijając fakt tragicznego poziomu szkolnictwa w Polsce, Jasio tak stwierdził, gdyż nie poznał matematyki. Niezależnie od tego, czy sam był pod tym względem oporny, czy nauczycielka była kiepska.
Tak samo jest właśnie z Tobą. Nawet nie zadałeś sobie trudu, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat stosunku Kościoła do nauki i wypisujesz brednie. Najgorsze jest to, że zauważysz jakieś odchylenie od normy, będące zjawiskiem marginalnym, ubierasz je do rangi standardowego i budujesz na tej bazie jakieś swoje kosmiczne wybujałe teorie w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości.
bono napisał/a:
To bardzo dobrze, że był chemikiem. Zdecydowanie, wykształcenie wpływa na sposób myślenia, nie wiedziałeś o tym?
Pytałem o dziedzinę uprawianej nauki, a nie o wykształcenie. Różnica między jednym a drugim jest jak między kompromisem i kompromitacją. Ale w sumie możemy poruszyć obydwie kwestie.
1. Wykształcenie
Nie, szczególnie w polskich realiach, nie uważam aby wykształcenie miało pozytywny wpływ na sposób myślenia! Uważam że szkoła i nauka zabija myślenie. Małe dzieci fascynują się otaczającym ich światem, z entuzjazmem podchodzą do możliwości poznawania otaczającej je rzeczywistości, zadają miliardy pytań.
A później idą do szkoły...
A Bill Gates czy Steve Jobs to jakie studia ukończyli, hę?
2. Dziedzina nauki
Zauważyłem, że stawiasz nauki ścisłe ponad humanistycznymi czy społecznymi. Większość studentów uważa że to ich kierunek jest najważniejszą nauką spośród pozostałych. Dopiero kiedy rozpoczynają studia na kolejnych fakultetach, uczą się pokory i dostrzegania tego, jak ważne i istotne są także pozostałe dziedziny. Moje spostrzeżenia są takie, że bardzo często inżynierowie świetnie łapią się w różnych algorytmach, schematach, systemach, ale właśnie... mają problemy z elementarnym logicznym myśleniem. To że ktoś umie dodawać, czy nawet całkować, wcale nie znaczy że umie myśleć. Też zapisywałem na studiach całe tablice wzorami składającymi się ze znaczków przypominających pismo arabskie, ale równie pasjonującym wyzwaniem dla mojego umysłu były zajęcia z filozofii czy psychologii. Zamiast wyczytywać głupoty w Internecie, weź może do ręki jakieś dialogi Platona czy św. Augustyna. Gwarantuję, że będą one niejednokrotnie bardziej intensywnym ćwiczeniem dla umysłu niż zajmowanie się materią nauk ścisłych.
Albo jakiś tomik poezji sobie przeczytaj, napisany przez humanistę, a jakże! Nie wiem jak Ty wspominasz swoje lekcje z języka polskiego, ale moja nauczycielka przede wszystkim uczyła nas myśleć (prawie jak w "Młodych gniewnych", hehe :D, jeśli nie widziałeś, to polecam.
Często jest też tak, że inżynierzy to są bardzo cenne narzędzia w rękach humanistów, którzy wiedzą, jak ich użyć. Pod koniec lat 80. w Krakowie studenci walczyli z komuną na ulicach. Ruchem kierowali głównie prawnicy i historycy z UJ, ale siła uderzenia zależała głównie od studentów AGH, którzy umieli i wiedzieli jak uderzyć. Oczywiście teraz cynicznie pewnie napiszesz mi, że ważniejsza jest siła mięśnia niż głowa, która tym mięśniem kieruje. Ale ja i tak będę uważał, że i jedno i drugie jest istotne, tak samo jak i każda nauka wnosi istotny wkład w rozwój ludzkości. I że ukończone studia wcale nie są dowodem na to, że absolwent potrafi myśleć, bądź robi to lepiej niż inni.
Zauważ też, że dla komunistów Wojtyła był jakimś tam właśnie niegroźnym humanistą, filozofem, ale to właśnie w głównej mierze on przyczynił się w dużej mierze do rozwalenia ich systemu. Nie inżynier, nie żaden chemik.
A ślepej wiary? Św. Tomasz musiał dotknąć, żeby uwierzyć. I co usłyszał w odpowiedzi? "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
Na temat pierwszeństwa między rozumem oraz wiarą napisano wiele mądrych książek, może poszukaj którejś z nich. Obecnie jesteś w błędzie na samym początku toku swojego myślenia i kombinujesz sobie jakiś własny system wierzeń, z którym - uwierz mi - Jezus nie miał nic wspólnego.
Pozdrawiam,
LR
Lepiej nie bierz się za interpretowanie Pisma Świętego, bo zupełnie nie masz do tego głowy. Chcesz być mądrzejszy od innych, z epitetami o bredniach, ale to tak nie działa, nawet oplucie przeciwnika nie robi z maluczkiego osoby wielkiej.
A prosiłem, żebyś się skupił ;P. Cóż, odpowiem ci. Pomijając fakt tragicznego poziomu szkolnictwa w Polsce, Jasio tak stwierdził, gdyż nie poznał matematyki. Niezależnie od tego, czy sam był pod tym względem oporny, czy nauczycielka była kiepska.
Tak samo jest właśnie z Tobą. Nawet nie zadałeś sobie trudu, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat stosunku Kościoła do nauki i wypisujesz brednie. Najgorsze jest to, że zauważysz jakieś odchylenie od normy, będące zjawiskiem marginalnym, ubierasz je do rangi standardowego i budujesz na tej bazie jakieś swoje kosmiczne wybujałe teorie w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości.
Pytałem o dziedzinę uprawianej nauki, a nie o wykształcenie. Różnica między jednym a drugim jest jak między kompromisem i kompromitacją. Ale w sumie możemy poruszyć obydwie kwestie.
1. Wykształcenie
Nie, szczególnie w polskich realiach, nie uważam aby wykształcenie miało pozytywny wpływ na sposób myślenia! Uważam że szkoła i nauka zabija myślenie. Małe dzieci fascynują się otaczającym ich światem, z entuzjazmem podchodzą do możliwości poznawania otaczającej je rzeczywistości, zadają miliardy pytań.
A później idą do szkoły...
A Bill Gates czy Steve Jobs to jakie studia ukończyli, hę?
2. Dziedzina nauki
Zauważyłem, że stawiasz nauki ścisłe ponad humanistycznymi czy społecznymi. Większość studentów uważa że to ich kierunek jest najważniejszą nauką spośród pozostałych. Dopiero kiedy rozpoczynają studia na kolejnych fakultetach, uczą się pokory i dostrzegania tego, jak ważne i istotne są także pozostałe dziedziny. Moje spostrzeżenia są takie, że bardzo często inżynierowie świetnie łapią się w różnych algorytmach, schematach, systemach, ale właśnie... mają problemy z elementarnym logicznym myśleniem. To że ktoś umie dodawać, czy nawet całkować, wcale nie znaczy że umie myśleć. Też zapisywałem na studiach całe tablice wzorami składającymi się ze znaczków przypominających pismo arabskie, ale równie pasjonującym wyzwaniem dla mojego umysłu były zajęcia z filozofii czy psychologii. Zamiast wyczytywać głupoty w Internecie, weź może do ręki jakieś dialogi Platona czy św. Augustyna. Gwarantuję, że będą one niejednokrotnie bardziej intensywnym ćwiczeniem dla umysłu niż zajmowanie się materią nauk ścisłych.
Albo jakiś tomik poezji sobie przeczytaj, napisany przez humanistę, a jakże! Nie wiem jak Ty wspominasz swoje lekcje z języka polskiego, ale moja nauczycielka przede wszystkim uczyła nas myśleć (prawie jak w "Młodych gniewnych", hehe :D, jeśli nie widziałeś, to polecam.
Często jest też tak, że inżynierzy to są bardzo cenne narzędzia w rękach humanistów, którzy wiedzą, jak ich użyć. Pod koniec lat 80. w Krakowie studenci walczyli z komuną na ulicach. Ruchem kierowali głównie prawnicy i historycy z UJ, ale siła uderzenia zależała głównie od studentów AGH, którzy umieli i wiedzieli jak uderzyć. Oczywiście teraz cynicznie pewnie napiszesz mi, że ważniejsza jest siła mięśnia niż głowa, która tym mięśniem kieruje. Ale ja i tak będę uważał, że i jedno i drugie jest istotne, tak samo jak i każda nauka wnosi istotny wkład w rozwój ludzkości. I że ukończone studia wcale nie są dowodem na to, że absolwent potrafi myśleć, bądź robi to lepiej niż inni.
Zauważ też, że dla komunistów Wojtyła był jakimś tam właśnie niegroźnym humanistą, filozofem, ale to właśnie w głównej mierze on przyczynił się w dużej mierze do rozwalenia ich systemu. Nie inżynier, nie żaden chemik.
Pozdrawiam,
LR
Piszesz bardzo dużo, ale bez sensu, te twoje teksty są jałowe i tępe.
Pisz treściwie, krótko i nie tak chaotycznie. Zawsze najpierw przemyśl jak streścić swoje myśli a nie wal wszystko co ci ślina na usta niesie, na tekst.
Lepiej nie bierz się za interpretowanie Pisma Świętego, bo zupełnie nie masz do tego głowy.
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
bono napisał/a:
Chcesz być mądrzejszy od innych, z epitetami o bredniach, ale to tak nie działa, nawet oplucie przeciwnika nie robi z maluczkiego osoby wielkiej.
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
bono napisał/a:
Piszesz bardzo dużo, ale bez sensu, te twoje teksty są jałowe i tępe.
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
bono napisał/a:
Pisz treściwie, krótko i nie tak chaotycznie. Zawsze najpierw przemyśl jak streścić swoje myśli a nie wal wszystko co ci ślina na usta niesie, na tekst.
Jak nie doczekasz się już odpowiedzi na twe teksty, to nie przypisuj sobie jakiejś wygranej, czy też, że coś mi udowodniłeś.
Po prostu nie chce mi się z tobą polemizować .
No właśnie pisząc je miałem taką myśl że to może być jak dla Ciebie za dużo i za trudne. Ale nie przejmuj się, zauważyłem że w swoich późniejszych tekstach zdarza Ci się używać moich sformułowań. Więc coś jednak zostaje i może kiedyś zakiełkuje.
Wątpię by komukolwiek wygrana z Tobą podnosiła wartość. Mnie wystarczy, że Ci wyjaśniłem kilka kwestii i już nie będziesz opowiadał, że np. nauczanie Jezusa dotyczyło spraw praktycznych typu budowanie domów na terenie zalewowym :-D.
Każdy z nas jest w jakiś sposób zawstydzony wobec zaistniałej sytuacji bez względu kim jesteśmy (prawdziwi nie prawdziwi) w pewnej chwili dochodzimy do strefy,w której pozostaje tylko wstyd za słowa biskupa i chęć sk....ia mu t...a.
@jasmin
Mnie zawstydziło to, że ludzie dali się kolejny raz ponieść taniej sensacji powstałej w wyniku wyrwania z kontekstu wypowiedzi biskupa.
Ktoś z was w ogóle przeczytał to, co faktycznie zostało powiedziane?
Zauważyłem, że stawiasz nauki ścisłe ponad humanistycznymi czy społecznymi.
Nie wiem jak Ty wspominasz swoje lekcje z języka polskiego, ale moja nauczycielka przede wszystkim uczyła nas myśleć (prawie jak w "Młodych gniewnych", hehe :D, jeśli nie widziałeś, to polecam.
Często jest też tak, że inżynierzy to są bardzo cenne narzędzia w rękach humanistów, którzy wiedzą, jak ich użyć.
LR
Chcesz koniecznie się dowartościować, nie pomogę ci w tym.
Matura z języka polskiego była u mnie na sześć i byłem jednym z lepszych humanistów w klasie.
Humanistyka jest dalej moim hobby i traktuje to jako uzupełnienie studiów technicznych.
Uważam, że zawsze należy mieć zawód a dopiero później bawić się w filozofię i inne nauki humanistyczne, jako uzupełnienie tego zawodu (Leonardo da Vinci)
Wybrałem studia nie humanistyczne ponieważ uznałem, że materii nie budują humaniści a bez niej świat nie istnieje.
To tęgie umysły ścisłe, wytwarzają taki produkt, że z powodu nadmiaru ludzi do pracy tworzy się zajęcia dodatkowe, zwane humanistycznymi.
Kto jest zainteresowany humanistyką w plemionach indiańskich? Na co przydała by się wiedza humanistyczna Adamowi i Ewie? Do dzisiaj gdyby żyli wiecznie chodzili by po drzewach.
To tyle o humanizmie.
Zrób to co ja, ukończ obydwa fakultety w tedy, szybciej zrozumiesz ludzi a jednocześnie swoje odkrycie będziesz mógł sam wdrożyć w życie.
Ten pierwszy ścisły fakultet wymagał ode mnie sporego wysiłku, ten drugi to była sama przyjemność ot hobby.
Bono, akurat DaVinci to bardzo nie trafiony przykład, nie wspominając juz o postaciach fikcyjnych Raju Utraconego. Oprócz fakultetów z nauk ścisłych i humanistyki polecam również któryś kierunek zwiazany z historią, moze bedzie wtedy mniej śmiesznie ale z pewnością rzetelnie.
no to gratulacje :). W ogóle ciekawy post, jakby się dało, to bym go zalajkował;).
Tylko co Ty tak z tym dowartościowywaniem??? Uważaj z formułowaniem sądów o ludziach, o których wiesz niewiele albo nic.
W pełni podzielam Twoje zdanie - studia humanistyczne są mało praktyczne i faktycznie bardziej korzystnymi są te techniczne.
Innym tematem jest sama użyteczność humanistyki - w tym względzie albo się mylisz, albo nie wyraziłeś w pełni swoich poglądów. Nauki ścisłe są bowiem efektem głębszych i szerszych rozmyślań filozoficznych (tak, tak) nad naturą i celowością istnienia świata. Posługując się przykładem, po co mi nawet najlepiej zbudowana droga (studia techniczne), jeśli nie będę widział, w jakim celu poruszam się po niej (studia humanistyczne). Zauważ że w tym względzie nauki humanistyczne stoją chyba jednak wyżej od technicznych, bo dotykają czegoś o wiele istotniejszego od praktycznej sfery życia. Dotykają sensu naszego istnienia, czyli zagadnień, do których inżynieria niespecjalnie się nawet zbliża. Co jest ważniejsze? Jesteśmy sumą procesów chemicznych i biologicznych zachodzących w naszym organizmie, czy jednak mamy jakąś duszę, jakiś pierwiastek którego nie da się skwantyfikować i opisać wzorami? Jeśli tak jest i faktycznie jesteśmy czymś więcej niż materią, to w przypadku badania natury człowieka nauki ścisłe jednak wymiękają.
Uwzględniając powyższe i wracając do naszej kości niezgody:
- podtrzymuję moje zdanie, że nauki ścisłe nie wpływają na umiejętność myślenia lepiej niż nauki humanistyczne;
- działalność chemika Bergoglio była praktyczną i użyteczną emanacją głębszych rozmyślań filozofa Wojtyły.
Bono, akurat DaVinci to bardzo nie trafiony przykład,.
Czyż nie był charakteryzowany jako: malarz, architekt, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca, geolog.
W okresie florenckim był malarzem,
ale okres mediolański to inżynieria i projektowanie i konstrukcje budowlane.
Jeżeli widzisz w nim tylko filozofa i artystę, to twoja sprawa,
a może o reszcie jego umiejętności nie wiedziałeś?
To że Bergoglio jest chemikiem, nie dyskwalifikuje go jako filozofa, czyż nie?
Czy ja napisałem, że jest inaczej? Gdzie?
Spośród wszystkich niewątpliwie cennych zalet Franciszka, Ty właśnie podkreśliłeś to, że był chemikiem. A to akurat będzie wpływało na jego pontyfikat raczej w dużo mniejszym stopniu niż inne fakty z jego życia. I wcale nie oznacza też, że ci, którzy nie byli chemikami, mieli by być z tego powodu gorszymi papieżami.
Chcesz koniecznie udowodnić, że człowiek z umysłem ścisłym, nie może być lepszy od umysłu humanistycznego.
Może. Papież Franciszek, nie został papieżem z uwagi na swoje umiejętności chemiczne, to oczywiste, niemniej widzę w jego działaniu i postępowaniu cechy charakterystyczne dla umysłu ścisłego, które w połączeniu z jego humanizmem, wyjątkowo procentują w sposobie zarządzania, zwięzłych wypowiedzi i skracania dystansu w stosunku do odbiorcy. (tzw.krótka piłka)
Nie bijąc w nauki humanistyczne, ale słuchając humanistów, (nie wiem czemu to przypisać, może złe kształcenie), można odnieść wrażenie, ze są po innych uczelniach, a interpretacja tego samego materiału, jest zupełnie dowolna.
Tworzy to w odbiorcy poczucie wodolejstwa i gadanie dla gadania. Nasi profesorowie wybitni nauczyciele, nie zarażają, skromnością swoich studentów.
Naraz oni chłoną nowe wiadomości, wcześniej nie tak oczywiste i staja się autorytetami sami dla siebie. Nabierają takiej pewności siebie, że każdy widzi się managerem, ministrem, premierem i w większości odrzucają autorytety, stając ponad nimi.
Nie będę się zniżał do twojego poziomu więc zostawiam te wypociny bez komentarza.
http://mateusz.pl/czytania/wj/318.asp
@krowka123
Weź zluzuj! Bono to poczciwa porządna osoba, wydaje się naprawdę poszukiwać właściwych odpowiedzi, tylko... No właśnie tu jest pies (nomen omen :-D) pogrzebany, że strasznie podatny jest na złe wpływy i co jakiś czas trzeba mu wyprostować pod sufitem:-).
@bono
pytanie na inteligencję, skup się: wraca Jasio ze szkoły i mówi że matematyka jest głupia. Czy to znaczy, że faktycznie tak jest, czy raczej że to Jasio jest głąbem?
Wchodzi Bono na forum i pisze że Kościół jest tępy. O czyjej tępocie to świadczy?
Masz jakieś dowody na to? Bo ja w zeszłym roku udowodniłem Ci że nie masz racji. Może przeczytaj sobie tamte posty jeszcze raz, zanim znów zaczniesz głupoty wypisywać.
Pozdrawiam
LR
PS. I co z tego że Franciszek był chemikiem? Uważasz że umiejętność myślenia zależy od dziedziny uprawianej nauki?
Bardzo trafna i ciekawa wypowiedź. Co do tekstu o ślepym zawierzeniu Bogu całego życia (tzn. oparciu życia TYLKO na modlitwie, pomijając zdrowe myślenie) przykładem może być Matka Teresa z Kalkuty, która zamiast leczyć ludzi, kazała im się modlić w cierpieniu. Wszystko byłoby piękne, gdyż modlitwa faktycznie uzdrawia (polecam !), ale niestety nie może być alternatywą dla nauki i medycyny. Miliony dolarów na koncie Matki Teresy mogły wyleczyć tysiące ludzi, których MT zmuszała do śmierci w cierpieniu i bez dostępu do rozwiniętej medycyny (idąc ideologią - kto cierpi, ten umiera świętym). To przykre przykłady nadinterpretacji słowa Bożego i działaniu przeciwko przykazaniu "miłuj bliźniego swego jak siebie samego".
Idąc dalej - znam ludzi, którzy zrezygnowali z leczenia raka i zdecydowali się głęboką modlitwę. Modlitwa pomogła - ludzie Ci czuli się duchowo znacznie silniej w trakcie choroby, niż dotychczas. Ale obaj umarli po krótkim czasie. Oczywiście - to był ich wybór. Ale każdy, kto wie, że ma rodzinę, że jest potrzebny na ziemi - nie powinien podejmować tak pochopnych decyzji, tak samolubnych. Modlitwa i wiara jest wspaniałym orężem przeciwko chorobie, która bez medycyny życia nam nie uratuje... (pomijając cuda, które zdarzają się z łaski Boga. Chociaż patrząc na nas, czasami mu się dziwię, że jeszcze ma serce nam pomagać.)
To znaczy, że szkoła jest bardzo słaba i nie zainteresowała Jasia matematyką!
To bardzo dobrze, że był chemikiem. Zdecydowanie, wykształcenie wpływa na sposób myślenia, nie wiedziałeś o tym?
@def_ibrylator
ładny ten ostatni akapit, ale reszta... Lepiej przystopujcie trochę z bono w tym temacie, bo wchodzicie na bardzo cienki lód i jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że faktycznie uważacie, że Kościół stawia modlitwę ponad medycynę!
BZDURA
Kościół nawet udzielając Sakramentu Chorych podkreśla, że ma on za zadanie umocnić wewnętrznie cierpiących w walce z chorobą. Głównym zadaniem modlitwy nie jest fizyczne uzdrowienie chorego, ale właśnie umocnienie psychiczne i wsparcie w trudnych chwilach, wsparcie w próbie zrozumienia sensu swojego cierpienia, wsparcie w przyjmowaniu nawet najgorszych wiadomości. (na marginesie można wspomnieć o tym, że często dobry stan psychiczny może pozytywnie wpłynąć na efekty leczenia, ale dzieje się to przy okazji).
Cooooo??? Przyznaję że nie jestem obeznany w biografii Świętej, ale z tego co kojarzę, to ona zajmowała się pomaganiem ludziom UMIERAJĄCYM, którzy nikogo nie obchodzili i odchodzili w samotności. Faktycznie bywała krytykowana za to, że udzielała swojej pomocy także osobom, które mogłyBY przeżyć, ale nie czarujmy się, i tak by nie przeżyły, bo przecież nikt inny im nie pomagał!
Tak, w pewnym stopniu wylewała dziecko z kąpielą, ale co mogła zrobić innego? Hipotetycznie mogła oczywiście pokalkulować inaczej: dobra, tamci niech sobie zdychają na ulicy, tak jak kiedyś, w samotności. Im nie pomogę, bo faktycznie szkoda na nich pieniędzy, i tak przecież umrą. Lepiej poszukajmy wśród nich takich, dla których jest nadzieja i ich ratujmy. Zamiast tego skupiła się na każdym cierpiącym, zapewniając mu skromne minimum pomocy i wsparcia, bez kalkulowania, czy da się go uratować, czy nie. Zapewniam, że obecność drugiej osoby, kogoś dzięki komuś ci umierający choć przez chwilę w trakcie swojej śmierci mogli poczuć się ważni dla kogoś, była dla nich bezcenna.
Poza tym wyobraźmy sobie, jak by to miało wyglądać: bierzemy na badania okresowe wszystkich umierających i cierpiących z ulic Kalkuty. Na koniec jednym finansujemy terapie, a pozostałym mówimy, żeby sobie poszli, bo i tak umrą, więc nie pomożemy im.
Łatwo się krytykuje, ale to nie była prosta decyzja.
Pozdrawiam,
LR
Jeszcze weź napisz, że w wolnych chwilach Jezus pisał poradniki dla perfekcyjnych pań domu!
Co to za brednie! Nie, Jezus nie mówił o pokarmie doczesnym, ale o pokarmie dającym życie wieczne. Jezus nie nauczał ani praw fizyki (najpewniej sam wierzył, że Ziemia jest płaska i Słońce kręci się wokół niej), ani budowlanki (podawał przykład z życia wzięty po to, żeby ludzie zrozumieli jego naukę). Nawijał, żeby nie skupiać się na doczesności, ale na tym co nieprzemijające. Jako wzorce ludziom wskazywał ptaki, które nie martwią się o to, co będą jeść i w co będą się ubierać.
CZYTAJ ZE ZROZUMIENIEM :P
Jak to nie wymagał ślepego oddania! Jak powoływał Apostołów, to rzucał im krótkie zdania typu: pójdźcie za mną, uczynię was rybakami ludzi. A oni zostawiali wszystko i szli za nim. A jak kazał św. Piotrowi chodzić po wodzie, to już w ogóle był nie lada Einsteinem.
A ślepej wiary? Św. Tomasz musiał dotknąć, żeby uwierzyć. I co usłyszał w odpowiedzi? "Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli".
Na temat pierwszeństwa między rozumem oraz wiarą napisano wiele mądrych książek, może poszukaj którejś z nich. Obecnie jesteś w błędzie na samym początku toku swojego myślenia i kombinujesz sobie jakiś własny system wierzeń, z którym - uwierz mi - Jezus nie miał nic wspólnego.
Pozdrawiam,
LR
A prosiłem, żebyś się skupił ;P. Cóż, odpowiem ci. Pomijając fakt tragicznego poziomu szkolnictwa w Polsce, Jasio tak stwierdził, gdyż nie poznał matematyki. Niezależnie od tego, czy sam był pod tym względem oporny, czy nauczycielka była kiepska.
Tak samo jest właśnie z Tobą. Nawet nie zadałeś sobie trudu, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na temat stosunku Kościoła do nauki i wypisujesz brednie. Najgorsze jest to, że zauważysz jakieś odchylenie od normy, będące zjawiskiem marginalnym, ubierasz je do rangi standardowego i budujesz na tej bazie jakieś swoje kosmiczne wybujałe teorie w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości.
Pytałem o dziedzinę uprawianej nauki, a nie o wykształcenie. Różnica między jednym a drugim jest jak między kompromisem i kompromitacją. Ale w sumie możemy poruszyć obydwie kwestie.
1. Wykształcenie
Nie, szczególnie w polskich realiach, nie uważam aby wykształcenie miało pozytywny wpływ na sposób myślenia! Uważam że szkoła i nauka zabija myślenie. Małe dzieci fascynują się otaczającym ich światem, z entuzjazmem podchodzą do możliwości poznawania otaczającej je rzeczywistości, zadają miliardy pytań.
A później idą do szkoły...
A Bill Gates czy Steve Jobs to jakie studia ukończyli, hę?
2. Dziedzina nauki
Zauważyłem, że stawiasz nauki ścisłe ponad humanistycznymi czy społecznymi. Większość studentów uważa że to ich kierunek jest najważniejszą nauką spośród pozostałych. Dopiero kiedy rozpoczynają studia na kolejnych fakultetach, uczą się pokory i dostrzegania tego, jak ważne i istotne są także pozostałe dziedziny. Moje spostrzeżenia są takie, że bardzo często inżynierowie świetnie łapią się w różnych algorytmach, schematach, systemach, ale właśnie... mają problemy z elementarnym logicznym myśleniem. To że ktoś umie dodawać, czy nawet całkować, wcale nie znaczy że umie myśleć. Też zapisywałem na studiach całe tablice wzorami składającymi się ze znaczków przypominających pismo arabskie, ale równie pasjonującym wyzwaniem dla mojego umysłu były zajęcia z filozofii czy psychologii. Zamiast wyczytywać głupoty w Internecie, weź może do ręki jakieś dialogi Platona czy św. Augustyna. Gwarantuję, że będą one niejednokrotnie bardziej intensywnym ćwiczeniem dla umysłu niż zajmowanie się materią nauk ścisłych.
Albo jakiś tomik poezji sobie przeczytaj, napisany przez humanistę, a jakże! Nie wiem jak Ty wspominasz swoje lekcje z języka polskiego, ale moja nauczycielka przede wszystkim uczyła nas myśleć (prawie jak w "Młodych gniewnych", hehe :D, jeśli nie widziałeś, to polecam.
Często jest też tak, że inżynierzy to są bardzo cenne narzędzia w rękach humanistów, którzy wiedzą, jak ich użyć. Pod koniec lat 80. w Krakowie studenci walczyli z komuną na ulicach. Ruchem kierowali głównie prawnicy i historycy z UJ, ale siła uderzenia zależała głównie od studentów AGH, którzy umieli i wiedzieli jak uderzyć. Oczywiście teraz cynicznie pewnie napiszesz mi, że ważniejsza jest siła mięśnia niż głowa, która tym mięśniem kieruje. Ale ja i tak będę uważał, że i jedno i drugie jest istotne, tak samo jak i każda nauka wnosi istotny wkład w rozwój ludzkości. I że ukończone studia wcale nie są dowodem na to, że absolwent potrafi myśleć, bądź robi to lepiej niż inni.
Zauważ też, że dla komunistów Wojtyła był jakimś tam właśnie niegroźnym humanistą, filozofem, ale to właśnie w głównej mierze on przyczynił się w dużej mierze do rozwalenia ich systemu. Nie inżynier, nie żaden chemik.
Pozdrawiam,
LR
Lepiej nie bierz się za interpretowanie Pisma Świętego, bo zupełnie nie masz do tego głowy. Chcesz być mądrzejszy od innych, z epitetami o bredniach, ale to tak nie działa, nawet oplucie przeciwnika nie robi z maluczkiego osoby wielkiej.
Piszesz bardzo dużo, ale bez sensu, te twoje teksty są jałowe i tępe.
Pisz treściwie, krótko i nie tak chaotycznie. Zawsze najpierw przemyśl jak streścić swoje myśli a nie wal wszystko co ci ślina na usta niesie, na tekst.
Rozkład wartości merytorycznej postów bono:
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
merytoryka, konkrety, dowody: 0%
bluzgi: 100%
dyskusja z Tobą to sama przyjemność (sarkazm).
Lambzer
Jak nie doczekasz się już odpowiedzi na twe teksty, to nie przypisuj sobie jakiejś wygranej, czy też, że coś mi udowodniłeś.
Po prostu nie chce mi się z tobą polemizować .
No właśnie pisząc je miałem taką myśl że to może być jak dla Ciebie za dużo i za trudne. Ale nie przejmuj się, zauważyłem że w swoich późniejszych tekstach zdarza Ci się używać moich sformułowań. Więc coś jednak zostaje i może kiedyś zakiełkuje.
pozdrawiam,
LR
Schlebiasz sobie, ale jak to cie dowartościowuje, to lepsze to niż malkontenctwo.
Wątpię by komukolwiek wygrana z Tobą podnosiła wartość. Mnie wystarczy, że Ci wyjaśniłem kilka kwestii i już nie będziesz opowiadał, że np. nauczanie Jezusa dotyczyło spraw praktycznych typu budowanie domów na terenie zalewowym :-D.
Pozdrawiam
LR
@jasmin
Mnie zawstydziło to, że ludzie dali się kolejny raz ponieść taniej sensacji powstałej w wyniku wyrwania z kontekstu wypowiedzi biskupa.
Ktoś z was w ogóle przeczytał to, co faktycznie zostało powiedziane?
Pozdrawiam,
LR
Chcesz koniecznie się dowartościować, nie pomogę ci w tym.
Matura z języka polskiego była u mnie na sześć i byłem jednym z lepszych humanistów w klasie.
Humanistyka jest dalej moim hobby i traktuje to jako uzupełnienie studiów technicznych.
Uważam, że zawsze należy mieć zawód a dopiero później bawić się w filozofię i inne nauki humanistyczne, jako uzupełnienie tego zawodu (Leonardo da Vinci)
Wybrałem studia nie humanistyczne ponieważ uznałem, że materii nie budują humaniści a bez niej świat nie istnieje.
To tęgie umysły ścisłe, wytwarzają taki produkt, że z powodu nadmiaru ludzi do pracy tworzy się zajęcia dodatkowe, zwane humanistycznymi.
Kto jest zainteresowany humanistyką w plemionach indiańskich? Na co przydała by się wiedza humanistyczna Adamowi i Ewie? Do dzisiaj gdyby żyli wiecznie chodzili by po drzewach.
To tyle o humanizmie.
Zrób to co ja, ukończ obydwa fakultety w tedy, szybciej zrozumiesz ludzi a jednocześnie swoje odkrycie będziesz mógł sam wdrożyć w życie.
Ten pierwszy ścisły fakultet wymagał ode mnie sporego wysiłku, ten drugi to była sama przyjemność ot hobby.
Bono, akurat DaVinci to bardzo nie trafiony przykład, nie wspominając juz o postaciach fikcyjnych Raju Utraconego. Oprócz fakultetów z nauk ścisłych i humanistyki polecam również któryś kierunek zwiazany z historią, moze bedzie wtedy mniej śmiesznie ale z pewnością rzetelnie.
@bono
no to gratulacje :). W ogóle ciekawy post, jakby się dało, to bym go zalajkował;).
Tylko co Ty tak z tym dowartościowywaniem??? Uważaj z formułowaniem sądów o ludziach, o których wiesz niewiele albo nic.
W pełni podzielam Twoje zdanie - studia humanistyczne są mało praktyczne i faktycznie bardziej korzystnymi są te techniczne.
Innym tematem jest sama użyteczność humanistyki - w tym względzie albo się mylisz, albo nie wyraziłeś w pełni swoich poglądów. Nauki ścisłe są bowiem efektem głębszych i szerszych rozmyślań filozoficznych (tak, tak) nad naturą i celowością istnienia świata. Posługując się przykładem, po co mi nawet najlepiej zbudowana droga (studia techniczne), jeśli nie będę widział, w jakim celu poruszam się po niej (studia humanistyczne). Zauważ że w tym względzie nauki humanistyczne stoją chyba jednak wyżej od technicznych, bo dotykają czegoś o wiele istotniejszego od praktycznej sfery życia. Dotykają sensu naszego istnienia, czyli zagadnień, do których inżynieria niespecjalnie się nawet zbliża. Co jest ważniejsze? Jesteśmy sumą procesów chemicznych i biologicznych zachodzących w naszym organizmie, czy jednak mamy jakąś duszę, jakiś pierwiastek którego nie da się skwantyfikować i opisać wzorami? Jeśli tak jest i faktycznie jesteśmy czymś więcej niż materią, to w przypadku badania natury człowieka nauki ścisłe jednak wymiękają.
Uwzględniając powyższe i wracając do naszej kości niezgody:
- podtrzymuję moje zdanie, że nauki ścisłe nie wpływają na umiejętność myślenia lepiej niż nauki humanistyczne;
- działalność chemika Bergoglio była praktyczną i użyteczną emanacją głębszych rozmyślań filozofa Wojtyły.
Pozdrawiam,
LR
Czyż nie był charakteryzowany jako: malarz, architekt, filozof, muzyk, pisarz, odkrywca, matematyk, mechanik, anatom, wynalazca, geolog.
W okresie florenckim był malarzem,
ale okres mediolański to inżynieria i projektowanie i konstrukcje budowlane.
Jeżeli widzisz w nim tylko filozofa i artystę, to twoja sprawa,
a może o reszcie jego umiejętności nie wiedziałeś?
To że Bergoglio jest chemikiem, nie dyskwalifikuje go jako filozofa, czyż nie?
Najlepiej łączyć te umiejętności.
Czy ja napisałem, że jest inaczej? Gdzie?
Spośród wszystkich niewątpliwie cennych zalet Franciszka, Ty właśnie podkreśliłeś to, że był chemikiem. A to akurat będzie wpływało na jego pontyfikat raczej w dużo mniejszym stopniu niż inne fakty z jego życia. I wcale nie oznacza też, że ci, którzy nie byli chemikami, mieli by być z tego powodu gorszymi papieżami.
Pozdrawiam,
LR
Chcesz koniecznie udowodnić, że człowiek z umysłem ścisłym, nie może być lepszy od umysłu humanistycznego.
Może. Papież Franciszek, nie został papieżem z uwagi na swoje umiejętności chemiczne, to oczywiste, niemniej widzę w jego działaniu i postępowaniu cechy charakterystyczne dla umysłu ścisłego, które w połączeniu z jego humanizmem, wyjątkowo procentują w sposobie zarządzania, zwięzłych wypowiedzi i skracania dystansu w stosunku do odbiorcy. (tzw.krótka piłka)
Nie bijąc w nauki humanistyczne, ale słuchając humanistów, (nie wiem czemu to przypisać, może złe kształcenie), można odnieść wrażenie, ze są po innych uczelniach, a interpretacja tego samego materiału, jest zupełnie dowolna.
Tworzy to w odbiorcy poczucie wodolejstwa i gadanie dla gadania. Nasi profesorowie wybitni nauczyciele, nie zarażają, skromnością swoich studentów.
Naraz oni chłoną nowe wiadomości, wcześniej nie tak oczywiste i staja się autorytetami sami dla siebie. Nabierają takiej pewności siebie, że każdy widzi się managerem, ministrem, premierem i w większości odrzucają autorytety, stając ponad nimi.
A ja uważam że Franciszek został Papieżem bo Bóg tak chciał a nie Bono.
Co innego mnie zawsze zastanawiało,pogoń kościoła za nowoczesności,ą i przypodobania się takim jak Ty.Sprawa tzw.szafarzy,ludzie idą do komunii której dotychczas udzielał kapłan a teraz gość oderwany od pługa może udzielać komunii i potem są takie wyniki
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/pozar-w-jastrzebiu-zdroju-dariusz-p-wsciek-sie-bo-mysla-ze-rodzina-nie-sponea_388958.html
Jak to działa na wiernych?
Stawiasz mnie na równi z Bogiem, kto by pomyślał, wiesz jak dobrze się poczułem, że mogę wpływać na losy kościoła i świata?
Coraz bardziej Cię lubię!