To że do kościoła chodzi coraz mniej osób (a i tak o wiele więcej niż lewacy prognozowali dwadzieścia lat temu) wcale nie koniecznie musi oznaczać, że z Kościołem jest coraz gorzej.
Dopóki są pieniądze, kościół istnieje. Bez pieniędzy nie ma kościoła, są tylko wierzący.
Na pustyni nie ma kościoła, ale Bóg tam jest, sam go spotkałem. Podobnie na Syberii i w Himalajach.
Bóg, to nie kościół, kościół to nie Bóg.
Bóg bez kościoła się obroni, na odwrót nie.
Staruszek u spowiedzi:
- Proszę księdza, w czasie wojny ukrywałem Żyda u mnie w piwnicy.
- To bardzo dobry uczynek, nawet chwalebny.
- Ale proszę księdza, za każdy dzień musiał mi płacić 10 dolarów.
- To zrozumiałe, ryzykowałeś życiem, to żaden grzech.
- Co za ulga - mówi staruszek, oddala się na parę kroków, jednak po chwili wraca i niepewnie pyta:
- A może powinienem mu powiedzieć, że wojna się już skończyła?
- Powiedz, bo teraz to już dopłacasz do interesu.
Jechał ksiądz, a chodnikiem szła zakonnica, którą zobaczył. Zapytał, czy ją podwieźć, a ona się zgodziła.
Gdy wsiadła do samochodu, jej habit część nogi odsłonił, a była to noga piękna i ponętna nadzwyczaj. Ręka księdza opadła na nogę siostry, a ona zapytała:
- Bracie, czy pamiętasz psalm 129?
A on rękę zabrał i przepraszać począł.
Zatrzymali się u bram klasztoru, a ona podążyła do środka. On zaś Pismo otworzył i przeczytał psalm 129:
- "Idź dalej przed siebie i szukaj, w górze czeka Cię nagroda".
"Bzdury, jakie ostatnio wygłaszał abp. Jędraszewski, że powstanie warszawskie było po to, żeby nie było in vitro."
Nie wiem czy to kawał czy rzeczywistość.
"Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się w przyszłym roku w Krakowie będą słono kosztować - nie wiadomo jeszcze, w jakiej dokładnie sumie zamknie się organizacja imprezy, ale wiadomo, że środków jest za mało i trwa gorączkowe rozglądanie się za funduszami, które załatają dziurę w budżecie. Część duchownych, na których w związku z organizacją nałożono dodatkowe opłaty, ani myśli dokładać do interesu. Zbuntowani duchowni mówią, że pieniędzy w kościelnej skarbonce na takie cele nie mają.
Wokół Światowych Dni Młodzieży już parokrotnie robiło się gorąco. Raz kiedy się okazało, że wolontariusze muszą płacić za to, że są wolontariuszami, a dwa - kiedy wyszło na jaw, że Kraków będzie musiał zostać hojnym sponsorem imprezy, chociaż początkowo nie było o tym mowy. Władze miasta oszacowały, że będą musiały wydać na ten cel ok. 200 mln zł. Na organizację ŚDM swoje dorzuci jeszcze państwo, prywatni sponsorzy i sam Kościół.
Jak się okazuje, nie wszyscy duchowni tak chętnie chcą wspierać ten projekt. Wrocławskie parafie, które przez swojego abp. Józefa Kupnego zostały zobowiązane do uiszczania specjalnej opłaty za parafian, już się zbuntowały, część z nich nie chce się zrzucać na ŚDM.
Dodatkowa opłata w wysokości 1,20 zł za każdego wiernego należącego do parafii, zdaniem duchownych przewyższa ich budżetowe możliwości. Za niesubordynację i nieuiszczanie tej swoistej daniny na krakowską imprezę grożą ponoć srogie konsekwencje, a nieposłuszni proboszczowie w najgorszym wypadku mogą stracić swoją parafię." (czyt. franchising)
Wkurza mnie oszustwo w Watykanie, zagarniania nie swoich pieniędzy.
Zawsze mi się wydawało, że ksiądz to taki boski wybraniec. A awansują ci jeszcze bliżej Boga. A w Watykanie, to już prawie święci.
I jak moja babcia daje te ofiary dla ubogich a zamiast nich kasą się bawią baronowie kościoła, przez babcie uznawani za świętych takich co babcia zawsze w rękę ucaluje, to myślę sobie, że z tą świętością jest jak z uczciwością volkswagena- Das auto, a w Watykanie- das small.
Ja nie daję.
Nie mam zaufania do pośredników, którym nie wolno patrzyć na ręce.
Żal mi tylko staruszek, jak moja babcia, której wydaje się, że wskrzesza umarłych,
czyli przywraca do życia umierających, a jakże się myli,
daje na paliwo do helikoptera
którym baron kościelny, przez babcię uważany za apostoła, wybiera wykończenie swojego 700m apartamentu w Watykanie. ( tak się tańczy).
Daję na tacę, bo nikt za darmo nie będzie mnie posługiwał i tu pełna zgoda. natomiast wszelakie datki dobroczynne winny oddawać parafie w moim imieniu, proporcjonalnie do zamożności parafii.
Wystawiane puszki na kolejne zbiórki, omijam z daleka.
Nie widzę efektów, nie daję.
Jeżeli parafia daje ma prawo sprawdzić co się dalej z kasą dzieje, jeżeli parafia daje swoje, ma interes w tym aby sprawdzać ich przeznaczenie.
To tak jak z komórką dla dziecka. Jak płacisz rachunki za tel. to przychodzą coraz wyższe. Jak przeznaczysz dziecku stała kwotę, to jeszcze zrobi z niej oszczędności.
Będzie beatyfikacja misjonarzy, którzy zginęli na misjach.
Mam dylemat, czy każdy kto przypadkowo zginął na służbie a jest duchownym,
z automatu staje się kandydatem na świętego?
A jeżeli zginął razem z misjonarzami kościelny czy organista, pani która ubiera kościół i jest jego gospodarzem, to oni już nie zasługują na świętość?
A polski inżynier, katolik któremu poderżnięto gardło to on o świętości musi tylko pomarzyć?
No bo gdyby ci misjonarze jechali na misje i wiedzieli , że co trzeci zostaje zabity i z tą świadomością wybierali to miejsce, to zgoda.
Ale jak taki duchowny wpadnie do studni na misjach to też ma być beatyfikowany?
Przecież stan duchowny to jego profesja, nikt mu nie każe być policjantem żołnierzem.
A jak taki Andrzej Kmicic narażał życie pod Częstochową, to nikt nawet w powieści nie zająknął się aby go beatyfikować.
Tak sobie myślę, że gdybym chciał być beatyfikowany z założenia, to powinienem ukończyć seminarium a następnie w publicznych okolicznościach narażać życie aż do spektakularnego skutku.
Koledzy mówili by o mnie wariat, ale po śmierci byłbym beatyfikowany.
Celem mojego wywodu jest pytanie, czy świętość w 98% zarezerwowana jest tylko dla kleru?
Bo za Boga ginęły tłumy rycerzy, nie znam ani jednego który został świętym, sorry Św Franciszek, ale ten w drugiej połowie życia postanowił odpokutować.
A czy święci to tylko kler? Zastanów się czasami, zanim coś napiszesz.
Jest wiele przypadków świeckich beatyfikowanych czy wyświęconych przez kościół katolicki.
Myślę, że więcej, niż 2%. Kalendarza że świętymi nie będę przeglądał, litanii do wszystkich świętych też nie. Jak gugiel mi nie powie, to sam sobie licz :p
No i po Ci po śmierci być świętym? Po śmierci nie ma już nic.
Zerknij na Koh 9, 4-5 :p
A jesli wierzysz, to na Koh 12, 12-14
Zazdrosny czy co?
Podczas wczorajszej (co miesięcznej zresztą) transmisji Mszy Świętej na TV Trwam było to ciekawie wyjaśnione o tym dlaczego tak a nie inaczej z tymi beatyfikacjami jest.
bono napisał/a:
A polski inżynier, katolik któremu poderżnięto gardło to on o świętości musi tylko pomarzyć?
Jego kierownik mówił zupełnie co innego!
bono napisał/a:
Ale jak taki duchowny wpadnie do studni na misjach to też ma być beatyfikowany?
Przeczytaj sobie chłopie definicję chrześcijańskiego męczennika, bo najwyraźniej jej nie znasz.
bono napisał/a:
Bo za Boga ginęły tłumy rycerzy, nie znam ani jednego który został świętym, sorry Św Franciszek, ale ten w drugiej połowie życia postanowił odpokutować.
Szkoda że nie oglądałeś filmu Cristiada - filmu mimo znakomitej obsady dziwnie omijanego szerokim łukiem przez kina
Dopóki są pieniądze, kościół istnieje. Bez pieniędzy nie ma kościoła, są tylko wierzący.
Na pustyni nie ma kościoła, ale Bóg tam jest, sam go spotkałem. Podobnie na Syberii i w Himalajach.
Bóg, to nie kościół, kościół to nie Bóg.
Bóg bez kościoła się obroni, na odwrót nie.
Wy tu sobie gadu gadu o Kościele dobrym i złym, a w Warszawie modlą się na całego:
https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/2015/07/30/to-nie-syria-i-nie-afganistan-to-sie-dzieje-w-warszawie/
"Pozamiatane", to chyba dobre słowo?
https://www.youtube.com/watch?v=vXqS-FjKmiw taki komentarz do dyskusji
Staruszek u spowiedzi:
- Proszę księdza, w czasie wojny ukrywałem Żyda u mnie w piwnicy.
- To bardzo dobry uczynek, nawet chwalebny.
- Ale proszę księdza, za każdy dzień musiał mi płacić 10 dolarów.
- To zrozumiałe, ryzykowałeś życiem, to żaden grzech.
- Co za ulga - mówi staruszek, oddala się na parę kroków, jednak po chwili wraca i niepewnie pyta:
- A może powinienem mu powiedzieć, że wojna się już skończyła?
- Powiedz, bo teraz to już dopłacasz do interesu.
Jechał ksiądz, a chodnikiem szła zakonnica, którą zobaczył. Zapytał, czy ją podwieźć, a ona się zgodziła.
Gdy wsiadła do samochodu, jej habit część nogi odsłonił, a była to noga piękna i ponętna nadzwyczaj. Ręka księdza opadła na nogę siostry, a ona zapytała:
- Bracie, czy pamiętasz psalm 129?
A on rękę zabrał i przepraszać począł.
Zatrzymali się u bram klasztoru, a ona podążyła do środka. On zaś Pismo otworzył i przeczytał psalm 129:
- "Idź dalej przed siebie i szukaj, w górze czeka Cię nagroda".
"Bzdury, jakie ostatnio wygłaszał abp. Jędraszewski, że powstanie warszawskie było po to, żeby nie było in vitro."
Nie wiem czy to kawał czy rzeczywistość.
Od poniedziałku śpiewanie "Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie", będzie zakazane.
Uważaj bono, bo zaraz administracja zamknie na ten wątek, jak ten o imigrantach.
"Światowe Dni Młodzieży, które odbędą się w przyszłym roku w Krakowie będą słono kosztować - nie wiadomo jeszcze, w jakiej dokładnie sumie zamknie się organizacja imprezy, ale wiadomo, że środków jest za mało i trwa gorączkowe rozglądanie się za funduszami, które załatają dziurę w budżecie. Część duchownych, na których w związku z organizacją nałożono dodatkowe opłaty, ani myśli dokładać do interesu. Zbuntowani duchowni mówią, że pieniędzy w kościelnej skarbonce na takie cele nie mają.
Wokół Światowych Dni Młodzieży już parokrotnie robiło się gorąco. Raz kiedy się okazało, że wolontariusze muszą płacić za to, że są wolontariuszami, a dwa - kiedy wyszło na jaw, że Kraków będzie musiał zostać hojnym sponsorem imprezy, chociaż początkowo nie było o tym mowy. Władze miasta oszacowały, że będą musiały wydać na ten cel ok. 200 mln zł. Na organizację ŚDM swoje dorzuci jeszcze państwo, prywatni sponsorzy i sam Kościół.
Jak się okazuje, nie wszyscy duchowni tak chętnie chcą wspierać ten projekt. Wrocławskie parafie, które przez swojego abp. Józefa Kupnego zostały zobowiązane do uiszczania specjalnej opłaty za parafian, już się zbuntowały, część z nich nie chce się zrzucać na ŚDM.
Dodatkowa opłata w wysokości 1,20 zł za każdego wiernego należącego do parafii, zdaniem duchownych przewyższa ich budżetowe możliwości. Za niesubordynację i nieuiszczanie tej swoistej daniny na krakowską imprezę grożą ponoć srogie konsekwencje, a nieposłuszni proboszczowie w najgorszym wypadku mogą stracić swoją parafię." (czyt. franchising)
Powtarzam kolejny raz
To się nazywa plagiat, który bywa karalny.
http://natemat.pl/160063,ksieza-nie-chca-sie-zrzucac-na-swiatowe-dni-mlodziezy-wola-poczekac-az-dorzuci-im-panstwo-i-sponsorzy
Ale odnośnie czego piszesz o plagiacie, bo nie rozumiem?
Piękny wywiad z ks. Kaczkowskim
http://fakty.interia.pl/autor/katarzyna-pruszkowska/news-ks-jan-kaczkowski-im-wiekszy-sojusz-tronu-z-oltarzem-tym-gor,nId,1913603
Wkurza mnie oszustwo w Watykanie, zagarniania nie swoich pieniędzy.
Zawsze mi się wydawało, że ksiądz to taki boski wybraniec. A awansują ci jeszcze bliżej Boga. A w Watykanie, to już prawie święci.
I jak moja babcia daje te ofiary dla ubogich a zamiast nich kasą się bawią baronowie kościoła, przez babcie uznawani za świętych takich co babcia zawsze w rękę ucaluje, to myślę sobie, że z tą świętością jest jak z uczciwością volkswagena- Das auto, a w Watykanie- das small.
To nie dawaj im swoich pieniędzy. Niech dają Ci którzy wierzą w księży lub/i księżom.
Ja nie daję.
Nie mam zaufania do pośredników, którym nie wolno patrzyć na ręce.
Żal mi tylko staruszek, jak moja babcia, której wydaje się, że wskrzesza umarłych,
czyli przywraca do życia umierających, a jakże się myli,
daje na paliwo do helikoptera
którym baron kościelny, przez babcię uważany za apostoła, wybiera wykończenie swojego 700m apartamentu w Watykanie. ( tak się tańczy).
Daję na tacę, bo nikt za darmo nie będzie mnie posługiwał i tu pełna zgoda. natomiast wszelakie datki dobroczynne winny oddawać parafie w moim imieniu, proporcjonalnie do zamożności parafii.
Wystawiane puszki na kolejne zbiórki, omijam z daleka.
Nie widzę efektów, nie daję.
Jeżeli parafia daje ma prawo sprawdzić co się dalej z kasą dzieje, jeżeli parafia daje swoje, ma interes w tym aby sprawdzać ich przeznaczenie.
To tak jak z komórką dla dziecka. Jak płacisz rachunki za tel. to przychodzą coraz wyższe. Jak przeznaczysz dziecku stała kwotę, to jeszcze zrobi z niej oszczędności.
"Magnificencjo, Ojcze Rektorze Założycielu, Magnificencji Ojcze Rektorze, Eminencjo, Najprzewielebniejszy Księże Kardynale, Ekscelencje Księża Biskupi, Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego, Szanowni Wykładowcy, Drodzy Studenci, Panie i Panowie"
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19235844,list-dudy-do-uczelni-ojca-rydzyka-zwroccie-uwage-jak-zwraca.html#Czolka3Img
Będzie beatyfikacja misjonarzy, którzy zginęli na misjach.
Mam dylemat, czy każdy kto przypadkowo zginął na służbie a jest duchownym,
z automatu staje się kandydatem na świętego?
A jeżeli zginął razem z misjonarzami kościelny czy organista, pani która ubiera kościół i jest jego gospodarzem, to oni już nie zasługują na świętość?
A polski inżynier, katolik któremu poderżnięto gardło to on o świętości musi tylko pomarzyć?
No bo gdyby ci misjonarze jechali na misje i wiedzieli , że co trzeci zostaje zabity i z tą świadomością wybierali to miejsce, to zgoda.
Ale jak taki duchowny wpadnie do studni na misjach to też ma być beatyfikowany?
Przecież stan duchowny to jego profesja, nikt mu nie każe być policjantem żołnierzem.
A jak taki Andrzej Kmicic narażał życie pod Częstochową, to nikt nawet w powieści nie zająknął się aby go beatyfikować.
Tak sobie myślę, że gdybym chciał być beatyfikowany z założenia, to powinienem ukończyć seminarium a następnie w publicznych okolicznościach narażać życie aż do spektakularnego skutku.
Koledzy mówili by o mnie wariat, ale po śmierci byłbym beatyfikowany.
Celem mojego wywodu jest pytanie, czy świętość w 98% zarezerwowana jest tylko dla kleru?
Bo za Boga ginęły tłumy rycerzy, nie znam ani jednego który został świętym, sorry Św Franciszek, ale ten w drugiej połowie życia postanowił odpokutować.
A czy święci to tylko kler? Zastanów się czasami, zanim coś napiszesz.
Jest wiele przypadków świeckich beatyfikowanych czy wyświęconych przez kościół katolicki.
Rzuć mi procentami, czy to te 2 pozostałe procenty?
Myślę, że więcej, niż 2%. Kalendarza że świętymi nie będę przeglądał, litanii do wszystkich świętych też nie. Jak gugiel mi nie powie, to sam sobie licz :p
No i po Ci po śmierci być świętym? Po śmierci nie ma już nic.
Zerknij na Koh 9, 4-5 :p
A jesli wierzysz, to na Koh 12, 12-14
Zazdrosny czy co?
Podczas wczorajszej (co miesięcznej zresztą) transmisji Mszy Świętej na TV Trwam było to ciekawie wyjaśnione o tym dlaczego tak a nie inaczej z tymi beatyfikacjami jest.
Jego kierownik mówił zupełnie co innego!
Przeczytaj sobie chłopie definicję chrześcijańskiego męczennika, bo najwyraźniej jej nie znasz.
Szkoda że nie oglądałeś filmu Cristiada - filmu mimo znakomitej obsady dziwnie omijanego szerokim łukiem przez kina
Bo będą się do mnie modlić, a ja sobie wybiorę kogo uszczęśliwić a kogo nie.
Raczej Cię pokroją na kawałki i będą całować na ołtarzach. A palców będziesz miał 44.
Ale wybiorę kto ma wygrać w LOTTO, i komu pomóc w egzaminie, będę patrzył z góry jak się moja figura kurczy rozdrapywana , a kolana będą wypolerowane.
Już taki był w niebie - bez miłości i ............................................... . Nazywa się Lucyfer