Forum » Społeczeństwo

religia jak supermarket?

  • 4 sty 2010

    dlatego nie trzeba dawać to spokornieją

    1 Cytuj
  • 4 sty 2010

    Amen.

    1 Cytuj
  • 6 sty 2010

    pewnie powiecie, że jestem monotematyczny, ale niech tam, pal to diabli!!!
    pokuszę się o zaprezentowanie kolejnego kontrowersyjnego artykułu z Interii na temat naszej religii. Nie jest to może tak do końca pogląd z którym się identyfikuję - szczególnie w drugiej części, ale może warto się zastanowić ......

    Bałwochwalcza wiara
    Autor: Anthony Ivanowitz

    Czy codzienna rzeczywistość Kościola Rzymskokatolickiego, da się "obronić" w świetle Biblii i nauczania Chrystusa?
    Wielokrotnie zastanawiałem się jakie mechanizmy psychologiczne, socjologiczne i społeczne, decydują o obliczu moralnym i etycznym duchowieństwa rzymsko - katolickiego. Jeśli ja - laik w sprawach świętych ksiąg chrześcijaństwa, po przeczytaniu Biblii widzę czarno na białym, że cały Kościół katolicki skażony jest ciężkim grzechem bałwochwalstwa, to czy nie dostrzegają tego "biegli w księgach": księża, klerycy, zakonnicy?
    Jeśli istotą chrześcijaństwa w wydaniu watykańskim są modły wznoszone do drewnianych, metalowych, plastikowych i gipsowych figurek, do obrazków, chorągiewek, proporczyków, do... szyb, na których po umyciu jakimś przeterminowanym specyfikiem, pojawił się Pan Jezus lub Jego Matka, to dla każdego rozumnego człowieka, który choćby "liznął" Biblii jest oczywiste, że praktyki takie są bałwochwalstwem czystej wody, ciężkim grzechem napiętnowanym w świętej Księdze chrześcijan!
    Zakładam, że kapłani (i kandydaci na nich) to ludzie obdarzeni rozumem. Obserwując codzienną rzeczywistość Kościoła i konfrontując ją z nakazami Biblii chcąc nie chcąc, muszą oni dojść do wniosku, że służą grzesznej sprawie! Jeśli tak, to co oni robią w Kościele? Co ich tam trzyma? Obłuda, fałsz, zakłamanie, chęć robienia kasy na naiwnych? Ilu z pośród nich wierzy w Boga, a ci którzy wierzą (sądzę, że nieliczni), jak sobie radzą z własnym sumieniem, które stale przypomina, że żyją w grzechu?
    Skoro każdy średnio rozgarnięty absolwent liceum ma ogólną wiedzę na temat ogromu zbrodni popełnionych z inspiracji Kościoła, bądź przez ludzi Kościoła w ciągu wielu wieków jego istnienia, to tym bardziej wiedzę taką muszą posiadać księża i klerycy! Dlaczego więc idą służyć instytucji odpowiedzialnej za morze niewinnie przelanej krwi milionów ludzi na całym świecie??? Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Byliby oni tak zdeprawowani, że wszystko im jedno komu służą byleby była z tego kasa?
    Czy kandydaci na księży, młodzi (i chyba wrażliwi, przynajmniej na początku kariery duchownej) ludzie nie widzą dramatycznego rozdźwięku pomiędzy nauczaniem Chrystusa, a codziennym życiem duchowieństwa? Nie bulwersują ich biskupie i księżowskie pałace, ich luksusowe samochody, wystawny tryb życia, skandale obyczajowe, finansowe i seksualne, w sytuacji gdy miliony ludzi wokół nich żyje w biedzie i nędzy?
    Czy ci chłopcy nie odczuwają zażenowania na widok biskupa wystrojonego (na podobieństwo szamana z afrykańskiego buszu) w pstrokate przepaski, narzuty, wdzianka, obwieszonego paciorkami, jakimiś medalami, obrazkami? (Brakuje im tylko obrączek powbijanych do nosa i uszu, oraz piór i muszelek powtykanych w zakamarki groteskowego stroju). Dlaczego więc oni - kandydaci na "dobrodziejów" - dobrowolnie przyłączają się do środowiska, którego styl życia jest całkowitym zaprzeczeniem nauczania i życia Chrystusa?
    Na postawione wyżej pytania nie jestem w stanie odpowiedzieć, jednak instynktownie przeczuwam, że magnesem przyciągającym ludzi - o pewnych specyficznych cechach charakteru - do stanu duchownego, jest bezmiar patologii, w których to środowisko jest pogrążone po uszy. Sądzę, że ludzie społecznie nieprzystosowani, dotknięci różnymi kompleksami, fobiami, obsesjami i zboczeniami, odnajdują w środowisku kościelnym, miejsca w których łatwo zaspakajają swoje przeróżne, dewiacyjne potrzeby.
    Dlaczego miliony ludzi na całym świecie popiera chorą moralnie instytucję jaką jest Kościół katolicki i łoży na jego utrzymanie gigantyczne pieniądze? Na czym polega magiczna siła przyciągania Kościoła i głoszonej przez niego anty - religii, która jest zaprzeczeniem chrystianizmu? Wobec tych pytań jestem bezradny.
    Z tego co napisałem powyżej, nie należy wyciągać wniosku, że byłbym "fanem" katolicyzmu gdyby funkcjonował on zgodnie z nauczaniem Chrystusa. Chrystanizm w czystej, nieskażonej postaci wyznają Świadkowie Jehowy. Darzę tych ludzi wielkim szacunkiem (gdyż są to z reguły ludzie porządni i uczciwi), jednak trudno zaakceptować mi ich fanatyczną, bezgraniczną wiarę w ideę mocno... naiwną, jeśli przyjrzeć się jej bez emocji. W cóż bowiem wierzą chrześcijanie?? Wierzą w to, że Bóg wysłał na ziemię swego syna z zamiarem... pozbawienia go życia, rękoma ludzi!!! Syn Boży miałby odkupić grzechy ludzi własną, okrutną, męczeńską śmiercią. Mowiąc inaczej: Bóg stworzył człowieka ułomnym i grzesznym i by naprawić swój błąd... zamordował swojego syna! Gdzie w tej historyjce jest jakiś sens? Jeśli Bóg jest wszechmocny, to nie prościej było Mu "poprawić" człowieka, jeśli za pierwszym "podejściem", wyszedł on "tworem" nieudanym? Po co było mordować własnego syna, skoro mógł Bóg rozwiązać problem na nieskończoną ilość innych sposobów???
    Idea Boga - Człowieka który ginie z rąk ludzkiej tłuszczy by odkupić ich grzechy, mogła zrodzić się tylko w umysłach ludzi okrutnych i dzikich, dla których życie człowieka i życie Boga, nie miało żadnej wartości.
    Ojciec, który by nie pospieszył z pomocą własnemu mordowanemu dziecku, byłby do końca swoich dni obiektem pogardy i drwin ludzi, wśród których przyszło mu żyć. Bóg który zamordował (choć nie musiał) własnego syna, (nie osiągnąwszy zresztą celu, bo człowiek jaki grzeszny był, taki i pozostał) jest czczony przez miliony ludzi na całym świecie. Religia oparta na wierze w tak okrutnego Boga wzbudza moje przerażenie, które każe mi trzymać się od niej z daleka.

    1 Cytuj
  • 6 sty 2010

    nad czym sie tu wiesniaku zastanawiac ,prawda jest jedna ,PILNUJ SIEBIE BĘDZIESZ W NIEBIE

    Cytuj
  • 10 sty 2010

    Prawda jest taka ....wszystko to co powyżej to jedna wielka bzdura, obejrzyjcie sobie Zagheist i pomyślcie i zastanówcie się w co wierzycie.

    Cytuj
  • 10 sty 2010

    a co to takiego i gdzie to znaleźć?

    Cytuj
  • 11 sty 2010

    DOTYCZY ARTYKUŁU NA TEMAT SPOWIEDZI:
    Poniżej komentuję jedynie stan obecny.

    Ja bardzo sobie cenię sakrament spowiedzi i dziękuję za to że jest. Jestem wdzięczny za tą spowiedź, która była dla mnie dość nieprzyjemna, bo była owocna...
    Przede wszystkim chrześcijanie powinni tak żyć, aby mogli w pełni uczestniczyć w Eucharystii bez konieczności spowiadania się...
    Czy przez to że są nadużycia w ZUSie mamy zlikwidować emerytury? Oczywiście nie.

    "Trudno wymyślić większy paradoks. "
    tak można powiedzieć jedynie wówczas gdy patrzy się na sprawę po ludzku, a nie po bożemu.

    "Ponadto zyskano jeszcze coś - otóż zbawienie bez pośrednika (duchownego) stało się niemożliwe."
    Nieprawda.

    "Wprowadzenie tego <tzn spowiedzi przynajmniej raz w roku> obowiązku (niedopełnienie jest grzechem śmiertelnym) miało na celu funkcje typowo kontrolne."
    Słaby argument.
    Po pierwsze każdy może sobie wybrać spowiednika.
    Po drugie tajemnica spowiedzi polega min na tym, że tego co biskup usłyszy na spowiedzi nie może brać pod uwagę w trakcie podejmowania różnych decyzji, np. o przeniesieniu księdza. Zreszta gdybym ja był prawdziwym biskupem, to unikał bym jak ognia spowiadania ksieży...
    Po trzecie miałbym wątpliwości, czy nie dopełnienie obowiązku wielkanocnej spowiedzi można nazwać grzechem śmiertelnym...

    Cytuj
  • 11 sty 2010

    "Jeśli istotą chrześcijaństwa w wydaniu watykańskim są modły wznoszone do drewnianych, metalowych, plastikowych i gipsowych figurek, do obrazków, chorągiewek, proporczyków, do... szyb, na których po umyciu jakimś przeterminowanym specyfikiem,"

    Autor opierając się na powyższym błędnym wniosku popełniał kolejne błędy w swoim rozumowaniu. Nastąpiło to pomieszanie z poplątaniem. Ja nie modlę się do obrazu Matki Bożej Myślenickiej. Taka modlitwa gdyby była w pełni świadoma i dobrowolna to była by bardzo poważnym grzechem, choć trudno mi sobie wyobrazić, aby ktoś w pełni świadomie modlił się w ten sposób. Zdarza mi się niekiedy modlić się do Maryi przed cudownym obrazem Matki Bożej Myślenickiej, ale do Maryi, a nie do obrazu.

    Użycie w powyższym cytacie słów "istotą chrześcijaństwa w wydaniu watykańskim" to już jest brednia. wtykań podchodzi z dużą ostrożnością do niby cudownie powstałych obrazów na szybie itp. spraw. A jeżeli nawet jakieś tego typu objawienia uznaje za prawdziwe (np fatimskie) to bynajmniej nie wymaga od wiernych aby w nie uwierzyli...

    Cytuj
  • jeden język a dwoje uszu 11 sty 2010

    czemu raz mogę a innym razem nie dam rady napisać odpowiedzi do tematu będąc zalogowanym - tego nie rozumiem.

    Cytuj
  • 8 lut 2010

    Co symbolizuje krzyż w urzędzie?

    Wiele się ostatnio dyskutuje na temat miejsca krzyża w urzędach czy innych miejscach publicznych. Jednak bez zrozumienia tła historycznego, to tylko jałowe dyskusje o zwalczaniu katolików przez ateistów i na odwrót.
    Chrześcijaństwo a katolicyzm
    W rozwoju chrześcijaństwa musimy wyodrębnić cztery etapy. Chrześcijaństwo pierwszych wieków do Konstantyna Wielkiego, okres tworzenia się chrześcijaństwa instytucjonalnego do schizmy wschodniej, okres chrześcijaństwa średniowiecznego do reformacji i okres współczesny po reformacji. Chrześcijaństwo  dziś, to cztery religie główne. Katolicyzm ok. 1.3 miliardów wyznawców, protestantyzm z różnymi odłamami ok. 590 milionów. prawosławie ok. 310 milionów i Żydzi mesjanistyczni ok. 1.5 miliona. Rozbieżności doktrynalne między chrześcijaństwem pierwszych wieków a katolicyzmem są dziś ogromne, w głównej mierze w doktrynie, ale o tym później. Można z pewnością powiedzieć, że dziś w sumie najbliższe chrześcijaństwu pierwszych wieków są niektóre odłamy protestantyzmu.
    Chrześcijaństwo pierwszych wieków
    Chrześcijaństwo pierwszych wieków opiera się na prawach miłości. Każdy jest sobie równy, wszyscy tworzą gminę. Naukę przekazują apostołowie, którymi najpierw są uczniowie Jezusa a później ich uczniowie. Brak nauczycieli w coraz większej liczbie powstających gmin uzupełniany jest ewangeliami, których powstaje wiele.  Głównym znakiem chrześcijan jest symbol ryby, jako symbol chrześcijanie stosują również symbol krzyża, lecz jest to symbol w tamtym okresie rzadko spotykany. W miejscach spotkań chrześcijan nieliczne są znaki krzyża, choć zachował się rysunek mający na celu ich ośmieszenie. Rysunek ten prezentuje obraz osła na tle krzyża. A więc jeżeli osoba chcąca ośmieszyć tę religię, sięgnęła po symbol krzyża, znak ten był rozpoznawalny również przez osoby nie związane z chrześcijaństwem. Trzeba tu wspomnieć, że symbol krzyża jest symbolem spotykanym w wielu religiach i jest to symbol poświęcony słońcu.
    Okres tworzenia chrześcijaństwa instytucjonalnego
    W Rzymie symbol cesarza jako boga zaczyna się dewaluować, potrzebny jest nowy symbol, który potwierdzałby, że władza pochodzi od bogów a nie od ludzi. Momentem przełomowym dla chrześcijaństwa jest bitwa przy moście Mulwijskim (312 rok) w której to Konstantyn pokonuje trzykrotnie większe siły Maksencjusza i staje się samodzielnym władcą Rzymu.  Wtedy to chrześcijaństwo rozpoczyna drogę ku religii państwowej. Następują gwałtowne zmiany. Rok 319 Konstantyn zwalnia dotychczasowych nauczycieli-kapłanów z podatków i obowiązku służby w armii. Tak powstaje kler, grupa zawodowych kapłanów. Rok 321 Konstantyn nakazuje święcić niedzielę zamiast dotychczasowej soboty, która była dniem świętym dla chrześcijan pierwszych wieków (proces ten zapoczątkowany jest trochę wcześniej, i wynika z tego, że chrześcijanie chcieli się odróżnić się od Żydów, z którymi ich większość równa).
    Rok 325, na soborze nicejskim Konstantyn ustanawia kanon pisma "świętego", odrzucając pozostałe istniejące wtedy ewangelie i "dwójcę świętą" - Jezus zasiada po prawicy Ojca. Określony zostaje również dzień narodzenia Chrystusa jako dzień 25 grudnia. (Jak wykazują badania Jezus prawdopodobnie przyszedł na świat wiosną). Rok 330 wprowadzony zostaje zwyczaj czczenia świętych i ich relikwii. Rok 355 r. Biskupi zostają uwolnieni spod nadzoru sądów świeckich.  Zaczyna powstawać dwuwładza: władza świecka i kościelna, tak istotna dla naszych późniejszych rozważań. Rok 381, do obowiązującej dotychczas "Dwójcy Świętej" cesarz Teodozjusz dołączył trzecia osobę, "Ducha Świętego" (sobór w Konstantynopolu). Przeskoczmy więc kilkaset lat i pomińmy okres podziału dwóch ośrodków kształtowania chrześcijaństwa Rzym i Konstantynopol.
    Katolicyzm średniowieczny czyli okres po schizmie
    Katolicyzm, który wyłonił się właśnie po wielkiej schizmie, a więc rozdzieleniu tych dwóch ośrodków, kształtowany jest przez centra religijne położone na terenach niemieckich. Jest to przypomnę, okres ostrego sporu kompetencyjnego miedzy cesarzem Niemiec a papieżem. Tam kształtowana jest polityka, stamtąd wywodzą się misjonarze nawracający ludność w Europie. Jest to religia na którą kolejne ludy nawracane są ogniem i mieczem. Kolejno podbijane są i germanizowane kolejne ludy słowiańskie na terenach na zachód od Odry.
    Jest to religia kształtująca i umacniająca państwo feudalne, potwierdzająca podboje władców katolickich na terenach wyznawców innych religii, a państwo widziane jako dwuwładza (władza biskupa i władza księcia). Te dwie władze konkurują ze sobą ale są również od siebie uzależnione. Bez zgody księcia kandydat na biskupa, biskupem nie zostanie lecz równocześnie bez wyświęcenia przez biskupa kandydat na księcia władcą nie zostanie. Strona kościelna ma jeszcze jeden mocny argument, stosowany w sporach między &#8222;pomazańcami bożymi&#8221;, jest nim ekskomunika stosowana zarówno w konfliktach między władzą świecką a władzą kościelną jak i w konfliktach wewnątrz kościoła, a czym jest ekskomunika jak nie cofnięciem praw, jakie &#8222;bóg&#8221; nadaje &#8222;pomazańcowi&#8221;.
    Tak więc istotą katolicyzmu jest potwierdzenie boskiego pochodzenia władzy pomazańca, rozumianej jako władcy świeckiego i władcy kościelnego nad pozostałymi obywatelami. I to właśnie są główne, doktrynalne różnice między chrześcijaństwem i katolicyzmem.
    Majątki kościoła
    W Polsce sprawa z majątkami jest pogmatwana. Ogromny wpływ na to miał okres rozbicia dzielnicowego, gdzie za poparcie, w staraniach książęta szafowali przywilejami, lecz również późniejsza słaba władza królewska owocowała licznymi nadawanymi przywilejami. Szczególne znaczenie dla sprawy majątków ma zjazd w Łęczycy 1180, który znosi obowiązujące na zachodzie Europy &#8222;prawo łupu&#8221; (po śmierci biskupa cały majątek ruchomy i nieruchomy przechodził na własność władcy, a ten najczęściej przekazywał go nowemu biskupowi, lecz wcale nie musiał) wnosząc następujące postanowienie "(...) ktokolwiek zmarłego biskupa zagarnie dobra lub każe zagarnąć, czyli by księciem był czy jakąkolwiek znakomitą osobą lub urzędnikiem, bez wszelkiej różnicy, niech będzie wyklęty(...)". Na mocy tego postanowienia majątek społeczny kościoła staje się majątkiem organizacji kościelnej. Jeszcze inną sprawą są zakony, są to jednostki eksterytorialne na terenach danego kraju. Nie podlegają ani władzy świeckiej ani lokalnej władzy kościelnej. Podlegają tylko swoim centrom zarządzania i papieżowi.
    Tak więc zostawmy Polskę, gdzie kościół zapewnił sobie nienaruszalność majątków a popatrzmy na zachód. Tam majątek kościoła traktowany jest jako własność społeczna. Każdy pan ziemski zobowiązany jest zapewnić swoim poddanym dostęp do miejsca sprawowania kultu albo przez sponsorowanie najbliższego kościoła lub też przez ufundowanie własnego kościoła na własnej ziemi. Kościół jako i majątek ruchomy służący do liturgii jest własnością pana feudalnego, później, po okresie Reformacji w pewnych odłamach chrześcijaństwa społeczności, a księża stanowią w nim tylko posługę kapłańską. Ten wzór został zachowany  w protestantyzmie, gdzie kapłan jest osobą zatrudnianą dla spełniania posługi kapłańskich oraz sprawowania czynności gospodarczych, w kościele stanowiącym własność gminy.
    Przechodzenie darowizn na cele społeczne na własność kościoła
    Jak wiadomo, praktycznie do XX w. śmiertelność we wszystkich grupach wiekowych była duża, stąd też duża była liczba sierot i innych osób potrzebujących pomocy. Pomoc społeczna jak również edukacja to dziedziny, w których łatwo znaleźć sponsorów przekazujących część ze swego majątku na uznawane za społecznie użyteczne. Nie jeden z rodów bogatych stawia na swych gruntach przytułki, schroniska, szkoły, a następnie przekazuje te dobra do prowadzenia działalności zakonom, czy też innym instytucjom kościelnym, jako najlepiej do tego przygotowanym. Dziś budynki szkolne, szpitale, sierocińce traktujemy jako dobro społeczne, wtedy kościół traktował je jako swoją własność.  Z tego właśnie biorą się dziś ogromne majątki KK jak i majątki o które kościół dziś się upomina, a w rzeczywistości majątek &#8222;kościoła&#8221; jest majątkiem &#8222;Kościoła&#8221;, rozumianego jako społeczeństwo, które na niego łożyło i nadal łoży a w przeszłości budowało.
    Krzyż w urzędzie, szkole
    Symbolami Polski, zgodnie z konstytucją RP jest flaga biało-czerwona i godło (biały orzeł na czerwonym tle). Takie symbole winny wisieć w urzędach i innych instytucjach państwowych na eksponowanych miejscach. Jaką więc funkcję ma więc spełniać krzyż wieszany obok tych symboli? Krzyż w tym miejscu ma właśnie symbolizować dwuwładzę: władzę państwowa i władzę kościelną. Takie jest znaczenie tego symbolu. Czy dziś możemy mówić o dwuwładzy w urzędach, ministerstwach, sejmie, czy też w szkołach? Dziś, sądząc po zapisach w Konstytucji RP, jeszcze nie. Stąd też sprzeciw przeciw uzurpacji dwuwładzy w państwie, które konstytucyjnie nadal jest świeckie, nie jest walką z chrześcijaństwem, próbą jego osłabiania, próbą wprowadzenia innej religii lecz jest właśnie sprzeciwem przeciw nieuprawnionemu stosowaniu symboliki dwuwładzy.
    I wcale nie chodzi o to, że symbol krzyża komuś szkodzi
    Doświadczenia wykazują, że hierarcha kościelna (nie mylić z Kościołem) działa małymi kroczkami. Przykładem niech będzie powrót religii do szkół. Początkowo chodziło o dzieci i młodzież, aby skomasowanie zajęć w jednym miejscu w godzinach rannych zapewniło im bezpieczeństwo, a także czas na ewentualne zajęcia popołudniowe. Później okazało się, że jeżeli zajęcia odbywają się w szkole to Ministerstwo Edukacji winno zapewnić pensje i wszystkie inne przywileje nauczycielom nauczającym w szkołach (katechetom). Kolejnym krokiem było wprowadzenie religii jako przedmiotu maturalnego, bo przecież to jeden z przedmiotów wykładanych w szkole.  Tak więc widząc politykę małych kroczków, ukierunkowaną na zacieranie różnic między pojęciami, należy wyraźnie odróżniać pojęcia Chrześcijaństwo &#8211; Katolicyzm, własność Kościoła i własność hierarchii kościelnej. Katolik jest chrześcijaninem lecz nie każdy chrześcijanin jest katolikiem, majątek kościelny należy do &#8222;Kościoła" nie instytucji katolickiej.
    Należy jednak podkreślić, że krzyż ma szczególne znaczenie w kulturze naszego kraju i szacunek winien mu oddawać każdy obywatel naszego kraju, tak jak powinniśmy również szanować każdy symbol kultu religijnego bez względu na to, czy będzie to krzyż, krzyż prawosławny, półksiężyc, gwiazda, czy też symbole religijne naszych przodków krzyż Swarożyca, swastyka i inne. Jednak miejscem tych symboli są miejsca kultu jak kościoły kapliczki, miejsca uznawane za święte, cmentarze, ewentualnie miejsca nauczania religii. Lecz w pierwszym rzędzie miejsce tego symbolu jest w &#8222;sercach&#8221; wiernych i kto ma tam ten symbol na niego patrzeć już nie musi. a przede wszystkim serca osób wierzących lecz nie urzędy i gmachy publiczne.
    Krzyż w chrześcijaństwie to symbol miłości, miłości jaka miał Chrystus oddając swe życie za zbawienie ludzkości, a nie symbol drogi po władzę. Jeżeli chcemy w katolicyzmie zachować resztki chrześcijaństwa, a więc równości wszystkich ludzi, co choćby ma symbolizować wielkanocny zwyczaj obmywania przez papieża stóp biedaków, nie możemy krzyża traktować jako narzędzia okazywania siły, symbolu świata w którym ludzi dzielono na wierzących i martwych.

    1 Cytuj
  • 14 mar 2010

    czy ktoś może jest zorientowany w jaką aferę seksualną zamieszany był opat ze Szczyrzyca

    1 Cytuj
  • 31 mar 2010

    Nawiązując do starej tradycji, kiedy to w pierwszych wiekach chrześcijaństwa głoszono katechezy dla lepszego zrozumienia liturgii i tajemnic sakralnych, wracamy do źródeł, by czerpiąc z dokumentów Kościoła, lepiej przeniknąć tajemnicę Świąt Paschalnych. Rozpoczniemy od wyjaśnienia nazwy świąt zwanych Świętym Triduum Paschalnym lub prościej Święta Paschalne, albo Święta Wielkanocne. Jak mamy rozumieć słowo "święte"? Mianowicie pierwsze i podstawowe znaczenie słowa święty to inny lub wyłączony, oddzielony od codzienności. Oznacza to dla nas chrześcijan, że całym sercem poświęcamy się tajemnicy paschalnej i nic nie jest dla nas tak ważne, jak pochylanie się nad Misterium Męki Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa. W tych dniach nie powinniśmy zajmować się tym, czym zajmujemy się przez cały rok - pracą, sprzątaniem. W tych dniach wszystko, całe nasze przeżywanie koncentruje się na Jezusie; te dni są dla Niego konsekrowane. Konsekrowane, to znaczy poświęcone Bogu. Przykładowo, gdybyśmy użyli kielicha mszalnego do zwykłych celów, np. posiłku, byłoby to świętokradztwo, gdyż naczynie to zostało poświęcone dla celów liturgicznych. Tak samo te trzy dni są dniami liturgicznymi poświęconymi Panu, więc nie możemy ich sobie przywłaszczać. Zrozumiejmy istotę tych dni. Święta Wielkanocne są największym i najważniejszym świętem chrześcijańskim. Nie ma ważniejszych świąt. Ani święta Bożego Narodzenia, ani uroczystość ślubu, ani święcenia kapłańskie nie mogą być ważniejsze niż te dni Paschy. Niektórzy ludzie są przekonani, że te trzy dni są przygotowaniem do świąt Wielkanocnych, które rozpoczynają się, według nich, w Wielką Niedzielę rano. Dlatego też Wielki Czwartek, Piątek i Sobotę poświęcają na przygotowania, sprzątanie, pieczenie, zakupy itd., by dopiero w niedzielę rano po procesji przystąpić do świętowania. Tymczasem w Niedzielę Święto zbliża się ku końcowi.

    Triduum znaczy trzy dni, ale dlaczego mówimy o Trzech Dniach Paschalnych skoro od czwartku do niedzieli mijają cztery dni? Te dni trzeba liczyć na sposób żydowski i liturgiczny, zgodnie z którym początek nowego dnia następuje wieczorem dnia poprzedniego. Nie wolno też ich oddzielać od siebie. Nie są to trzy święta, ale jedno Święto trwające trzy dni, gdzie najważniejszą częścią jest noc z soboty na niedzielę. Osobnego wyjaśnienia wymaga także słowo "Pascha". W języku hebrajskim "pesach" oznacza przechodzenie, wychodzenie. Chodzi tu najpierw o przejście anioła śmierci przez Egipt, który zabijał wszystko pierworodne, co nie było naznaczone krwią baranka. Następnie oznacza przejście Izraelitów z ziemi Egipskiej do Ziemi Obiecanej, przejście ze śmierci do życia. Izrael w Egipcie to naród, który nie widzi swojej przyszłości, jest skazany na śmierć poprzez zabójczą pracę, nawet nowonarodzeni chłopcy mają być zabici. Przejście ze śmierci do życia dokonuje się poprzez wyjście z Egiptu, przebycie Morza Czerwonego i dojście do Ziemi Obiecanej. Pascha to przede wszystkim przejście Chrystusa ze śmierci do życia. W Nim dokonuje się nasze Przejście. Z powodu grzechu grozi nam niewola udręczenie i śmierć. Jesteśmy śmiertelnie zranieni poprzez grzech, który okalecza nasze ciało, uczucia, wolę i rozum. Chrystus przyjął nasze zdruzgotanie, abyśmy upodobnieni do Niego mogli razem z Nim przejść do życia. Musimy się jednak na to zgodzić, musimy pozwolić Bogu działać. Żydzi na pamiątkę wyjścia z Egiptu obchodzili co roku święta Paschalne. Było to święto wyzwolenia, niepodległości. My świętujemy nasze wyzwolenie na pamiątkę przejścia Jezusa ze śmierci do życia. Święta Paschalne rozpoczynają się Mszą Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek. W tym dniu obchodzimy ustanowienie sakramentu Kapłaństwa i Eucharystii. Dlatego też sprawuje się tylko jedną Mszę św., która jest modelem, wzorem dla wszystkich Eucharystii w ciągu roku, stąd jej wyjątkowo uroczysty charakter. Podczas tej Mszy św. dokonuje się obmycie nóg. Obrzęd ten, chociaż ma miejsce tylko raz w roku, stanowi wzór postępowania dla prezbiterów, którzy zawsze powinni mieć świadomość, że są sługami ludu Bożego.Wzorcowa jest także procesja z darami. Wierni mają przynieść dary ołtarza, bo taka jest ich funkcja i rola. Prezbiter ma przewodniczyć zgromadzeniu, ale nie do niego należy przygotowanie darów ofiarnych. Razem z darami ofiarnymi przynosi się także dziesięcinę, aby przypomnieć nam, że jesteśmy zobowiązani utrzymać Kościół i prezbiterów, by nie stawali się oni żebrakami.

    Modelem jest też procesja z jałmużną wielkopostną. Jest ona wynikiem naszego umartwienia. Dajemy nie z tego, co nam zbywa, ale dajemy to, co jest owocem naszych wyrzeczeń. Wymiarem Eucharystii jest bowiem składanie ofiary z samego siebie.
    Po zakończeniu liturgii Wielkoczwartkowej obnaża się ołtarz na znak dokonanego spustoszenia, zdrady i opuszczenia Jezusa.
    W Wielki Piątek, cały dzień jest wypełniony liturgią, w centrum znajduje się zasłonięty krzyż. Zasłanianie krzyża jest starochrześcijańską tradycją. Zasłanianie krzyża ma wymiar psychologiczny. Jeżeli ciągle na coś patrzymy, to uodporniamy się i z czasem staje się to dla nas niezauważalne. Trzeba coś zasłonić na jakiś czas, żeby potem na nowo odkryć. Zasłaniamy krzyż, by po odczytaniu Męki Pańskiej i odsłonięciu go na nowo nam zajaśniał, byśmy na nowo go odkryli.
    Wiemy, że w Kościele rozpowszechniona jest praktyka umieszczania krzyża prawie wszędzie na obrusach, konfesjonałach, ambonie, szatach liturgicznych, itd. W ten sposób niknie czytelność znaku. Dlatego też w czasie liturgii Wielkiego Piątku Mszał Rzymski przewiduje do adoracji tylko jeden krzyż. Aby znak był czytelny, musi być wyeksponowany jeden krzyż. Nie powinno być kilku krzyży do adoracji nawet ze względu na brak czasu. W tych dniach powinniśmy znaleźć czas, gdyż są to dni w całości poświęcone Panu. Sprawia to niesamowite wrażenie, gdy długi sznur ludzi idzie w procesji pod krzyż. To tak, jakby cały świat przychodził w pielgrzymce pod krzyż Chrystusa. Sprawdza się to, co Jezus zapowiedział: (...)"A ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony przyciągnę wszystkich do siebie"(...) (J 12,32).
    W Wielki Piątek Kościół nie sprawuje Liturgii Eucharystycznej (Mszy św.). W tym dniu pochylamy się nad tajemnicą Krzyża świętego poprzez liturgię Męki Pańskiej i spożywamy chleb konsekrowany podczas Mszy świętej Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek. W ten sposób bardzo czytelnie ukazywane jest połączenie uczty eucharystycznej z ofiarą krzyża. Eucharystia jest owocem drzewa krzyża. Tak jak drzewo rajskie przyniosło człowiekowi śmierć, tak drzewo krzyża przynosi nam życie. (...)"Kto spożywa Moje Ciało, ma życie w sobie." (...) (por. J 6.24) Chrystus daje nam do spożywania owoc drzewa krzyża, abyśmy mieli życie.
    Wielki Piątek to dzień postu, modlitwy i wyciszenia. Często myślimy, że świętowanie polega na obfitym jedzeniu, radości i śpiewaniu. Tymczasem różne są formy świętowania. Wielki Piątek wymaga świętowania przez post i wyciszenie. Dlatego zachowujemy milczenie, jesteśmy powściągliwi, mówimy tyle, ile trzeba żeby nic nam nie przesłaniało Chrystusa, który cierpi, dźwiga krzyż i na nim kona. W Wielki Piątek świętujemy nie tyle śmierć Chrystusa, co Jego zwycięstwo osiągnięte przez śmierć. Na krzyż musimy patrzeć z perspektywy zwycięstwa. Pragniemy w tym dniu przyjąć dar krzyża, który jawi się nam pełen blasku i chwały. Krzyż nie jest jak drzewo rajskie, w którym zmieszane było dobro i zło. Drzewo krzyża nie przynosi śmierci, nie wyrzuca z raju, ale do niego wprowadza. Krzyż będzie dla ciebie chlubą, gdy rzeczywiście ukrzyżujesz ten świat dla siebie, gdy zadasz śmierć światu, gdy nie będziesz miał nic wspólnego z grzechem. Ten krzyż, który ty sam dźwigasz, który ciebie przygniata do ziemi, krzyż którym może być mąż pijak, żona, z którą się nie rozumiesz, twój syn, twoja córka, sąsiad, teściowa, brak pieniędzy, pracy, choroba, nałogi, ten krzyż możesz odrzucać i będzie dla ciebie ciężarem i zgorszeniem, lecz jeżeli go przyjmiesz, zaakceptujesz, powierzysz Jezusowi, to stanie się dla ciebie siłą i mocą, stanie się promiennym uśmiechem Boga w twoim życiu.

    1 Cytuj
  • 1 kwi 2010

    Myśleniczaninie napisałeś: "Ten krzyż, który ty sam dźwigasz, który ciebie przygniata do ziemi, krzyż którym może być mąż pijak, żona, z którą się nie rozumiesz, twój syn, twoja córka, sąsiad, teściowa, brak pieniędzy, pracy, choroba, nałogi, ten krzyż możesz odrzucać i będzie dla ciebie ciężarem i zgorszeniem, lecz jeżeli go przyjmiesz, zaakceptujesz, powierzysz Jezusowi, to stanie się dla ciebie siłą i mocą, stanie się promiennym uśmiechem Boga w twoim życiu."

    Drogi Myśleniczaninie
    to nie takie proste. Pojmowanie krzyża, pojmowanie cierpienia może być bardzo wypaczone i często niestety takie jest. Dużo by można o tym pisać. W ogromnym skrócie: podejmując cierpienie, biorąc na ramiona krzyż należy odpowiedzieć sobie na pytanie czy to poświęcenie coś zbuduje?, czy to cierpienie przyczyni się do mojego rozwoju?, może do rozwoju innych ludzi? Warto odróżnić cierpienie od cierpiętnictwa, by nie popełnić błędu, nie brać za miłość czegoś, co nią nie jest. Posłużę się tekstem P. Wandy Sztander, bo przedstawia to, o czym chciałabym powiedzieć:
    http://www.terapia.rubikon.net.pl/html/2002/pdfy/polskie%20zony.pdf

    1 Cytuj
  • 31 maj 2010

    A co powiecie na to:
    starsza wiekowo pani wychodząc z niedzielnej mszy krytykuje leżące na chodniku liście i chce wymusić ich sprzątnięcie w niedzielę (a wiadomo "pamiętaj, abyś dzień święty święcił"). Czyli przymusza bliźniego do popełnienia grzechu. Myślicie, że się wyspowiada z tego? ;) Ja myślę, że nie, bo przecież odklepała wszystkie zdrowaśki i belki w swym oku nie widzi.

    Luna - słusznie wyodrębniłaś zjawisko "cierpiętnictwem" zwane. Artykuł świetny, w kościołach powinny leżeć jego kserokopie do pobrania.

    1 Cytuj
  • jeden język a dwoje uszu 3 cze 2010

    Drogi mieszkańcu wioski!
    Identyczny artykuł można znaleźć w interii.
    W związku z tym pytanie: Czy inne twoje imię to Analityk, czy też ktoś popełnił tu plagiat?

    Cytuj
  • jeden język a dwoje uszu 3 cze 2010

    [quote]"Krzyż w tym miejscu ma właśnie symbolizować dwuwładzę: władzę państwowa i władzę kościelną. Takie jest znaczenie tego symbolu"[/quote]

    Jakoś mi nie przyszło do głowy, że Krzyż zawieszony w szkole czy urzędzie może kojarzyć się z "władzą kościelną"...

    Gdy kilka tygodni temu w słabości popełniałem pewien grzech w pewnym momencie popatrzyłem na wiszący nieopodal na ścianie Krzyż. Zrobiło mi się głupio. Poczułem się jak Judasz zdradzający Jezusa - tego którego świadomie i dobrowolnie uznałem za swojego Pana, Zbawiciela i Boga.

    Już w naszej polskiej historii zdarzało się, że w zakładach pracy ludzie wieszali Krzyż, a potem Te same osoby go zdejmowały, bo głupio im było przy krzyżu "załatwiać paliwo"

    Dostrzegam dwa główne powody zdejmowania Krzyży w obecnych czasach:
    - bo trudniej w obecności Krzyża krzywdzić innych ludzi lub samego siebie
    - uleganie rogaczowi, który z reguły zło czyni pod pozorem dobra.

    cdn

    Cytuj
  • 19 cze 2010

    Trochę inny obszar ale też dotyczy religii i jej wyznawców:
    "(...) Tymczasem ekscesy seksualne arcybiskupa były horrendalne. Molestowanie kleryków trwało latami, w sposób niemalże otwarty. Zgorszenie tą sytuacją było oczywiste dla każdego, kto miał choć trochę oleju w głowie i choć trochę niezdeprawowane sumienie. A jednak struktury kościelne, które powinny bronić tych młodych chłopców i bronić elementarnego poczucia sprawiedliwości wśród wiernych, broniły hierarchy, który nie panował nad swoimi popędami. Mało tego: nielicznych sprawiedliwych w Kościele poznańskim, którzy odważyli się nazwać rzecz po imieniu, spotkały poważne szykany. Taki był m.in. los ks. Tomasza Węcławskiego, który kilka lat później opuścił stan kapłański, a nawet ogłosił apostazję. Nie wykluczam, że ten radykalizm decyzji Węcławskiego, pokazujący, moim zdaniem, jakąś emocjonalną destabilizację, był spowodowany losem, jaki mu zgotowano w Poznaniu. Węcławski (i paru innych, nielicznych) zamiast nagrody za odwagę bronienia elementarnych wartości chrześcijańskich i - po prostu - ludzkich, był systematycznie sekowany. Zasmucająca historia. (...)" Źródło:
    http://fakty.interia.pl/felietony/graczyk/news/abp-paetz-wstyd-i-hipokryzja,1494472

    Cytuj
  • 19 cze 2010

    Tak się składa, że odkąd bez skrępowania mówię o swoim ateizmie przyciągam ludzi różnych religii. Ma się rozumieć najliczniej lgną do mnie duchowni katoliccy. Początek znajomości jest nastawiony na nawracanie, ale gdy natrafiają na mocno ugruntowany mur zaczyna się normalna znajomość. I oto wiara schodzi na dalszy plan, a pojawia się mocny rys zachłanności, władzy gdzie nauka Jezusa jest jedynie efemerycznym wspomnieniem. Kiedyś jeden proboszcz opowiedział o heroicznej walce o pieniądze z UE, że Unia dała pieniądze na tylko na działania społeczne nie na obiekt kultu religijnego. Więc trzeba było znaleźć sposób na obejście sprawy, i sposób się znalazł. Otóż wybudowano drogę krzyżową ale miejsce to przez pięć kolejnych lat nie może być tak nazwane więc nazwano ją ścieżką zdrowia. I tak wierni będą chodzić na drogę krzyżową po ścieżce zdrowia:) Zapytałam go czy to aby nie jest oszustwo, kłamstwo? Oburzył się sromotnie, przecież on walczy z Unią o pieniądze dla wiernych, a unia ma obowiązek... Tak więc ksiądz mnie rozbroił bo miałam cień nadziei, że może dało by się działać uczciwie. To jeden z kilku śmiesznych przykładów jakie udało mi się zarejestrować w przeciągu kilku lat.

    Cytuj
  • 19 cze 2010

    Prawda jest taka że księża swoim postępowaniem sprowadzają to takiego stanu rzeczy.
    Ksiądz jak dla mnie powinien być przykładem skromności, tymczasem wożą się lśniącymi autkami za które wykonano by niejeden remont czy też zainwestowano to w ludzi którzy tego potrzebują.

    Cytuj
  • 19 cze 2010

    Odnoszę nieraz wrażenie że modnie być ateistą,tak na marginesie mnie tylko dziwi postawa niektórych ateistów (uwagi z własnych obserwacji znajomych) dlaczego dla tzn. świętego spokoju zadeklarowani ateiści chrzczą, posyłają do pierwszej komunii swoje dzieci????

    Cytuj
  • 19 cze 2010

    Nie łatwo być ateistą w kraju o tak silnej tradycji katolickiej i wielu niewierzących ulega pewnym zachowaniom np chrzest, tłumacząc to dobrem dziecka i świętym spokojem. Pytanie czy ochrzczenie dziecka zapewnia im święty spokój. Według mnie nie. Uważam, że robią to ze strachu przed ostracyzmem społecznym i pokazują, że nie są silni w swoich przekonaniach. Pytanie czy są ateistami faktycznie czy tylko chwilowo nie wierzą, ewentualnie wierzą w boga ale nie po drodze im z religią katolicką. Szminka zapytaj swoich znajomych ateistów czy dokonali aktu apostazji, jeśli nie to dlaczego? Ci którzy są apostatami na pewno nie ochrzczą swoich dzieci.

    Cytuj
  • 20 cze 2010

    Powiem szczerze że mało mnie to interesuje czy dokonali aktu apostazji czy nie bo to ich sprawa, tyle że śmieszy mnie to i jednocześnie denerwuje,że na każdym kroku drwią z mojej wiary katolickiej, ośmieszają ją a jednak ich dzieciaki przystępują do sakramentów świętych. Szacunek należy się tym którzy mają odwagę w społeczeństwie katolickim bronić swojej odrębności i swe przekonania wyrażać czynami.Podobnie było w komunie gdy praktykujący katolik na tzn. stanowisku to była odwaga. Myślę Marla że jesteś ateistką przez duże A:) a tak naprawdę to wyznanie każdego z nas powinno być wyłącznie naszą prywatną sprawą.Dla mnie liczy się człowiek i to w co wierzy czy nie wierzy

    Cytuj
  • 20 cze 2010

    [quote]Dla mnie liczy się człowiek i to w co wierzy czy nie wierzy[/quote]
    Nie bardzo rozumiem.

    Odnośnie wyśmiewania wiary takiej czy innej przez "ateistów", zastanawiam się jakim prawem ktoś kto wyzbył sie wiary, może wyśmiewać tysiącletnie tradycje niejedokrotnie nie mając o nich pojęcia. Innym zagadnieniem jest "ateizm" byłych katolików którzy jak pisze szminka nadal praktykują wybrane sakramenty ze wzglądu na strach przed otoczeniem. Wiec zastanówcie sie proszę nad jednym faktem, proszę sie zadeklarować albo ateizm albo katolicyzm. Dzisiaj pełno jest pseudo ateistów-katolików któzy świetnie pasują do tematu tej dyskusji. Traktuja religię jak supermarket. "Kupują" tylko wybrane "obrzędy" i sakramenty, wyśmiewając wszystko inne. Wszystkiemu winne jest lenistwo i nieuctwo. Brak wiedzy powoduje lakonizm i wybiórczość pod sztandarem ateizmu. Mnie takich ludzi jest naprawdę żal, że nie potrafią się określić. M007.

    Cytuj
  • 21 cze 2010

    Nie znam ateistów, którzy wyśmiewają jakąkolwiek wiarę, ale zdarza się, że śmiejemy się z religii ich obrzędów, duchownych. Osoba wierząca nie zdobędzie się na dystans wobec wyżej wymienionych ponieważ uzna to za świętokradztwo. Jeśli ktoś wyśmiewa się z wiary i twierdzi, że jest ateistą to mniemam, że jest frustratem podszywistą i prawdopodobnie wierzy. Ateista nie ma powodu wyśmiewać boga skoro go nie ma. Równie dobrze mógłby się śmiać z mitów greckich. Znam ludzi, którzy mówią o sobie, że są ateistami ale poddają się zachowaniom obcym ateistom np ślub kościelny bo rodzina nie wyobraża sobie innego. Problem w tym że, większość ateistów jest ochrzczonych i wychowanych w wierze katolickiej. Czy zdajecie sobie sprawę jak ciężko jest po powiedzmy 30-stu latach życia będąc katolikiem nie ważne czy praktykującym lub nie, wymazać wszystko czego nauczył się o życiu przez pryzmat biblii? To jest proces i nie była bym tak surowa dla tych ludzi. Mało tego Myśleniczanin pisze "Mnie takich ludzi jest naprawdę żal, że nie potrafią się określić" Rozumiem że czujesz się komfortowo bo się określasz mianem powiedzmy katolika. Ja nie wierzę od bardzo dawna, a tak na prawdę od paru lat mogę powiedzieć, że jestem ateistką i nie chodzi mi o to co ludzie powiedzą ale o wewnętrzną zgodę i spójność z tym wyznaniem. Wyprany mózg potrzebuje dużo czasu na regenerację.
    I jeszcze jedno. Parę lat temu przyszedł do mojej pracy zakonnik, po paru miesiącach znajomości zapytał do jakiego zgromadzenia katolickiego należę? Odparłam, że nie należę do żadnego, kiedy naciskał, że muszę gdzieś działać odparłam, że nie działam ponieważ jestem ateistką. I tu nastąpiło zaskoczenie, niedowierzanie, zakłopotanie, kapitulacja. Nastąpił schemat myślowy, że jeśli robisz coś dobrego dla innych to musisz być wierzący bo jeśli nie wierzysz to jesteś w rękach zła. Znajomość z panem zakonnikiem trwa do dzisiaj, obydwoje darzymy się szacunkiem.

    Cytuj
  • 21 cze 2010

    Marla, w moim pojęciu określić się, oznacza świadomy wybór pomiedzy byciem katolikiem lub też ateistą w podanym przeze mnie przykładzie. Skoro opisywany przez Szminkę przykład osób które żyją na krawędzi, korzystając a raczej wykorzystując sytuację "być i nie być" ukazuje doskonale problem opisany w temacie tego wątku, mnie jednak jawi się on jako niedoskonałość rozumienia religii lub z drugiej strony jej odrzucenia ze względu na potrzebę chwili.
    To tak jakby rownocześnie popierało sie dwie konkurujące ze sobą partie. Kiedy potrzeba chodzi się na spotkania partii A a jak wygodniej z partią B to wyśmiewa sie kandydatów partii A.

    Nie miej mi za złe Marla, nie mam nic przeciwko zadeklarowanemu ateizmowi. Jest to sposób na życie bez zobowiązań i niepotrzebnego zajmowania sobie głowy zjawiskami ponadnaturalnymi. Zdaję sobie również sprawę że jest to świadomy wybór ludzi o silnej psychice, którym niepotrzebna jest świadomość istnienia czuwającej opatrzności jaką religia oferuje swoim wyznawcom. Mnie irytuje jedynie brak konsekwencji w wyborze w przypadku opisywanym przez Szminkę do którego odniosłem się w moim poprzednim poście. Żeby postawić sprawę jasno; Albo na lewo, albo na prawo. Życie w rozkroku powoduje niemożność wykonania kroku naprzód. M007

    Cytuj

Odpowiedz