Jeśli dobrze zrozumiałem to twierdzisz, że panaceum na odwrót wiernych od kościoła jest sztuczne podgrzewanie konfliktów religijnych w sytuacji kiedy nie jest to trudne. Odpowiem w ten sposób - konflikt na tle religijnym jest nieunikniony w obecnej Europie, inaczej - chodzi o starcie religii z ateistycznym podejściem do życia. I bynajmniej nie religii chrześcijańskiej, która na razie spełnia rolę strażnika - sygnalizatora, a że jest słaba jak wspomniałeś to łatwo jest jej zadawać ciosy, nie dostrzegając realnego zagrożenia ze strony ekspansywnego islamu. Zastanawiam się tylko jak długo będące w istocie w opozycji do siebie światopoglądy - jeden prezentowany przez Ciebie - prostolinijnie postępowy, drugi przez skrajny islam - fundamentalistycznie religijny - będą współegzystowały w tej "zagranicy" o której tak chwalebnie się wypowiadasz. Kiedy dojdzie do zwarcia, którego pojedyncze symptomy już się pojawiają (przykładowo sprawa reżysera holenderskiego Theo van Gogha)? Póki co bijmy chrześcijaństwo, dopieszczajmy muzułmanów bo stanowią egzotykę w Europie, a to z uwagi na świętą i nienaruszalną tolerancję, a na koniec jak przyjdzie się sprzeciwić ich nadmiernie roszczeniowej postawie, zawsze można powiedzieć jak Myśleniczanin007 - to kościół podgrzewa konflikt na tle religijnym, tyle, że wtedy nie będzie już to takie zabawne.
Rozumiem, że dla Ciebie racjonalna polemika to polemika pozorna, z osobami o tych samych poglądach, zatem pewnie z osobami, z którymi w istocie nie można polemizować. Chyba, że jedynie za granicą żyją jednostki, które są godne mistrza, i prezentują jego poziom intelektualny, zaś w Polsce to sam ciemnogród i wsteczniactwo. Oj, źle się dzieje w państwie duńskim. Źle.
I miałem już w zasadzie kończyć ale zauważyłem dopiero teraz ostatni margines Twojej wypowiedzi. Masz rację Boga nie ma - jest to "fakt niepodważalny" - demagogicznie uzasadniony - naukowo niepotwierdzony. Amen.
Zadziwia mnie Twoje podejscie do roli katolicyzmu jako "strażnika - sygnalizatora" dla współczesnej Europy. Zastanówmy się przez chwilę, co autor miał na myśli? Może to że katolicyzm jako religia która rozpanoszyła sie w Europie przez tysiąclecia wycinając w pień innowierców pod sztandarem krzewienia "jedynej prawdziwej wiary"? Ogniem i mieczem zapewniła sobie wyłączność na proceder ubezwłasnowolnienia państw europejskich i zrobienia sobie z nich wasali dla ówczesnego Rzymu a późniejszego Watykanu.
I może dla tego zadziwiająca jest bojażń w związku z ekspansją innowierców, emigrantów z różnych stron świata którzy stanowia zagrożenie dla jedynie "słusznej" religii Swiata?
Zauważmy pewną prawidłowość, dopóki państwa Europejskie stanowiły hermetyczne kraje, problem nie istniał wcale lub też był w tak znikomym stopniu że nikomu to nie przeszkadzało.
Jednak w momencie polużnienia (smyczy) stosunków między krajami europy, migracja ludzka spowodowała tworzenie się większych skupień emigrantów a co za tym poszło centralizacje i umocnienie innych grup wyznaniowych. A to już stanowi zagrożenie dla tej "jedynej". Coraz więcej nieochrzczonych heretyckich dzieci "łazi" po ulicach Paryża, Madrytu, Londynu, Frankfurtu czy Warszawy. Coraz więcej młodych zaczyna zadawać coraz więcej trudnych pytań związanych z rewelacjami o dotąd ukrywanym życiu za kulisami Kościoła. A to burzy "odwieczny boski porządek"
Maka Paka, użyję Twoich własnych słów które paradoksalnie doskonale komponują sie w całość odnośnie Kościoła Katolickiego;
[quote=maka paka] "Poza sporem jest raczej rozrośnięta machineria biurokratyczna i niewydolność administracyjna [...], również nie można negować tego o czym uprzejmy byłeś wspomnieć poprzez analogię do państwa polskiego, a mianowicie prywaty i pędu ku władzy. Natomiast olbrzymią równie destrukcyjną siłą była zapaść obyczajów, brak moralnej dyscypliny i poczucia tożsamości.[...][/quote]
Każde imperium rozrośnięte do rozmiaru nad którym głowa nie ma już kontroli staje sie hybrydą zjadającą własny ogon, gdzie rozpad na części pierwotne jest tylko kwestią nieubłaganego czasu.
Nota bene, ja wcale nie wychwalam ludzkości jako bytu doskonałego, wręcz przeciwnie, uważam że jesteśmy tak zapatrzeni we własną doskonałość że niszczymy sie wzajemnie w prześciganiu się która nacja, wyznanie, płeć, rasa jest lepsza niż pozostałe...
Luno zręcznie wymigam się od rozbudowanego komentarza, opisując moje zapatrywanie na otaczający mnie świat słowami wspomnianego przez Ciebie Alberta Einsteina;
"Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona."
[quote=Mysleniczanin007] Każde imperium rozrośnięte do rozmiaru nad którym głowa nie ma już kontroli staje sie hybrydą zjadającą własny ogon, gdzie rozpad na części pierwotne jest tylko kwestią nieubłaganego czasu.
[/quote]
To właśnie sedno. Ludzie wracają do korzeni własnej tożsamości.
[quote=Mysleniczanin007] Nota bene, ja wcale nie wychwalam ludzkości jako bytu doskonałego, wręcz przeciwnie, uważam że jesteśmy tak zapatrzeni we własną doskonałość że niszczymy sie wzajemnie w prześciganiu się która nacja, wyznanie, płeć, rasa jest lepsza niż pozostałe... [/quote]
Rywalizacja oparta na podporządkowaniu, a gdy to niemożliwe, to na niszczeniu przeciwnika.
Polecam książkę "Zabójcze tożsamości", której autorem jest Amin Maalouf. Bardzo ważna w dobie globalizacji i ruchów przeciwnych temu zjawisku. Wiele wyjaśnia w temacie konfliktów religijnych.
"Esej o "zabójczych tożsamościach" - napisany z pasją i nie stroniący od autobiograficznych wątków - częstokroć wywraca na nice nasze szablonowe i obiegowe przekonania. Dotyczy najbardziej żywych i i wymownych dramatów tożsamości w świecie współczesnym - tych chociażby, które objawiają się poprzez różne wojny "plemienne" i religijne, poprzez czystki etniczne i rzezie w społecznościach lokalnych całego globu. Dziś, w dobie zawrotnie szybkiego obiegu informacji oraz nieustannego przemieszczania się ludzi i mieszania się ras, pozostawanie przy "plemiennej" koncepcji tożsamości grozi - zdaniem Maaloufa - nieustannymi konfliktami. Oznacza bowiem wybór miedzy fanatyzmem a dezintegracją. Ci, którzy okażą się niezdolni do wzięcia odpowiedzialności za swe wielorakie przynależności, i ci, którzy nie będą potrafili pogodzić się w pełni ze złożonością własnej biografii, mogą okazać się okrutnymi fanatykami, jeśli zaczną mścić się na innych za to, że uosabiają tę część ich samych, o której chcieliby zapomnieć." http://merlin.pl/Zabojcze-tozsamosci_Amin-Maalouf/browse/product/1,306100.html
Myśleniczanienie997:
Znowu w ten sam sposób przeinaczasz moją wypowiedź, unikając odpowiedzi na proste pytania. Naprawdę przy takiej sofistyce wnoszę, że jesteś politykiem, a jeśli nie to powinieneś zboczyć w tę stronę - sukces murowany - ludzie z reguły są niewymagający.
Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mówiąc o "rodzącym się państwie polskim" chodziło Ci o X wiek i Chrzest Polski - myślałem że polemizujemy na poważnie. W dodatku odpowiedź poprzez odesłanie mnie do Wikipedii mówi samo przez się - spokojnie Myśleniczaninie007, tylko spokój nas uratuje.
Mimo wszystko ponawiam prośbę o odpowiedź na pytania, które Ci zadałem, ja jak pewnie zauważyłeś odnoszę się (przynajmniej staram) do każdej Twojej myśli - bo tego wymaga szacunek dla adwersarza. Więc żeby nie być gołosłownym:
Wciąż i wciąż wałkujemy od nowa ten sam temat - przewiny kościoła rzutujące na jego dzisiejsze postrzeganie, nie będę już po raz kolejny pisał o różnicach między kościołem jako instytucją a religią wiernych (odsyłam do poprzednich postów), bo ten argument jest dla Ciebie niestrawny. Bez obrazy za zwrot ad personam ale swoim uporem sprawiasz wrażenie osoby, która uczepiła się jednego wózka i jedzie na nim, mimo że kółka już dawno odpadły.
"I może dla tego zadziwiająca jest bojażń w związku z ekspansją innowierców, emigrantów z różnych stron świata którzy stanowia zagrożenie dla jedynie "słusznej" religii Swiata?" - masz rację, z tym tylko zastrzeżeniem, że jedynie co do "może". Chyba mnie błędnie oceniłeś, nie występuję z pozycji bezrefleksyjnego brytana Watykanu ds. krzewienia wiary, w swoim rozumowaniu opieram się nie na dogmatach - choć pewnie powinienem jako osoba wierząca - lecz wbrew pozorom na racjonalizmie. Dlatego moje nawiązanie do "wojującego" islamu nie ma na celu obrony wiary czy religii - jak wolisz - ale tożsamości europejskiej w sensie ogólnym. Dorobku kulturowego, dzięki któremu możemy dzisiaj swobodnie prowadzić tą dyskusję, nie obawiając się, że spotkają nas przykre tego konsekwencje - włącznie z dekapitacją na oczach rodziny.
Dorobku wynikającego w równej mierze z nauki społecznej kościoła katolickiego jak i laickich prądów umysłowych.
"Zadziwia mnie Twoje podejscie do roli katolicyzmu jako "strażnika - sygnalizatora" dla współczesnej Europy. Zastanówmy się przez chwilę, co autor miał na myśli? Może to że katolicyzm jako religia która rozpanoszyła sie w Europie przez tysiąclecia wycinając w pień innowierców pod sztandarem krzewienia "jedynej prawdziwej wiary"? Ogniem i mieczem zapewniła sobie wyłączność na proceder ubezwłasnowolnienia państw europejskich i zrobienia sobie z nich wasali dla ówczesnego Rzymu a późniejszego Watykanu.” - odpowiadam: autor miał na myśli współczesny kościół, który przestrzega przed niebezpieczeństwami związanymi z fanatyzmem religijnym, zagrożeniem, które sam kiedyś - bardzo dawno temu - stwarzał, w tym sensie przestrzega przed powielaniem własnych błędów. Niestety niektórzy są tak zacietrzewieni i pałają jakąś niezrozumiałą, chyba genetyczną, nienawiścią do kościoła katolickiego, że gotowi są stawiać na jednej szali współczesny islam z współczesnym chrześcijaństwem!
Dziwnym zbiegiem okoliczności najczęściej są to osoby, które hołdują niemal bezwzględnie pojmowanej wolności, a pod pojęciem postępu widzą wypaczone równouprawnienie wszystkich i wszystkiego, nie dostrzegając, że w istocie takie rozumowanie prowadzi do autodestrukcji.
Tolerancyjnym należy być, ale w granicach zdrowego rozsądku tzn. nie może to być ślepa akceptacja dla każdej odmienności, która rodzi zagrożenie w bliższej bądź dalszej perspektywie.
Czy naprawdę nie dostrzega mój szanowny interlokutor tego o czym mówi się już od dawna, że powoli nasz kontynent zamienia się w Eurabię?
Może i widzi ale zgodnie z duchem dziwnie pojmowanego postępu, zdaje się przyjmować, że jest to nieuniknione i nieodwracalne, a może po prostu akceptuje ten stan bo jest mu to obojętne. Czy naprawdę wierzy, że imigranci zasymilują się z ludnością tubylczą?
Przecież zdaje się ironizować: "Coraz więcej nieochrzczonych heretyckich dzieci "łazi" po ulicach Paryża, Madrytu, Londynu, Frankfurtu czy Warszawy. Coraz więcej młodych zaczyna zadawać coraz więcej trudnych pytań związanych z rewelacjami o dotąd ukrywanym życiu za kulisami Kościoła. A to burzy "odwieczny boski porządek” - szanowny Myśleniczaninie, kolejny wybieg z gatunku demagogii, charakterystycznej polityce.
Sugerujesz, że jestem przeciwny imigrantom, ponieważ snują się po ulicach europejskich metropolii, tylko dlatego, że są wyznawcami innej od - jak łaskawy byłeś to ująć - "jedynie słusznej religii".
Otóż rozczaruję Cię, nie ma dla mnie żadnego znaczenia wyznanie tych, którzy "łażą" po ulicach. Jeżeli nie ograniczają niczyjej wolności, mogą być nawet wyznawcami Najwyższego Uzależnionego - nie ma to dla mnie znaczenia. Problem zaczyna się wówczas gdy wkraczają z własnymi regułami w zastane obyczaje i normy (i nie chodzi mi tutaj o normy właściwe jedynie chrześcijaństwu), narzucając swoją wizję świata i własne prawo - być może brzmi to niegroźnie i dla niektórych pachnie folklorem ale w dłuższej perspektywie może okazać się druzgocące.
Wydaje mi się, że nie jest Ci obojętny los naszego kontynentu skoro czujesz taką sympatię do "zagranicy". Czy nie przeszkadza Ci to - mój drogi polemisto - że jesteś skłonny atakować kościół, który tak naprawdę globalnie nie wyrządza już nikomu krzywdy (tylko nie pisz po raz kolejny ile to spraw zamiata pod dywan), zamiast ostrze swojej krytyki skierować w inne realne zagrożenia dla ideałów, którym zdajesz się hołdować, podobnie zresztą jak ja?
Tak na marginesie to nie wiem czy zauważyłeś ale wierni kościoła katolickiego już od dłuższego czasu spełniają rolę chłopców do bicia, a w niektórych regionach globu są wprost ofiarami prześladowań. Czy nie uważasz, że ten fakt wystarcza ażeby odkupić to czego dopuściła się władza kościelna na przestrzeni wieków? A może trzeba go zmieć z powierzchni ziemi, żeby inne naprawdę ekspansywne religię miały miejsce?
Luna pisze o tożsamości, która jest elementem właściwym gatunkowi ludzkiemu od zarania dziejów, a która kształtowała się w sposób długotrwały. Myślę, że ta wartość, stanowiąca immanentny składnik istoty rozumnej, spełnia przede wszystkim rodzaj mechanizmu obronnego, sprawiając jednocześnie, że świat jest ciekawszy. Obronnego dlatego, że ostrzega przed zagrożeniem obcą tożsamością - nie wartościując oczywiście. Dopóki istniejemy na świecie zawsze będzie obecne zagrożenie ze strony innego, obcego kulturowo elementu i nie sugeruję bynajmniej, że niebawem będziemy wszyscy pokazywać się publicznie w burce, nikabie czy czadorze albo pląsać w rytm punjabskich czy koreańskich zaśpiewek - to by było nawet na swój sposób zabawne.
Chodzi mi o zagrożenie dla obyczajów bez których dzisiaj raczej nie potrafilibyśmy żyć, a które dla innych są niepożądane i dlatego rugowane. Oczywiście można mówić - wszystko jest ok, trzeba szanować odmienności - owszem szanujmy lecz jednocześnie nie dajmy się zdominować, bo wtedy pozostanie już tylko pokora.
Warto to rozważyć, chyba że atrakcyjniejsze jest bicie w czambuł katolicyzmu. Można wybierać - wolna wola jest olbrzymią naszą wartością - więc cieszmy się nią bo być może niedługo już z niej nie będziemy mogli korzystać.
Przepraszam Myśleniczaninie007 za to, że przetransformowałem Twój nick w pierwszym poście. Dopiero teraz zauważyłem. Nie było to moim zamiarem - po prostu lapsus wynikający z pośpiechu i zmęczenia.
Na trudne pytania najlepsze są proste odpowiedzi, na które Kościoła niestety nie stać. Jest już tak uwikłany we własnych krętactwach że proste odpowiedzi będą rodzić kolejną falę jeszcze trudniejszych pytań.
W temacie Kościół a Wiara postawię tezę, do czego jest mnie wiernemu, potrzebny Kościół jako instytucja?
Opierając się na Piśmie Świętym wystarczy mi ono do kontaktu z Bogiem czyli modlitwy. Zapisane są tam wszystkie informacje które sa potrzebne do obcowania z tajemnicą powstania Świata, korzeni judaizmu i chrześcijaństwa, męka Chrystusa i objawienie cudu zmartwychwstania. I tyle.
Nie muszę udowadniać swojej wiary we wspólnotach, zgromadzeniach na których nie omawia się Pisma Świętego tylko czeka się na sakramentalne "Idźcie, ofiara spełniona". Nie muszę wyznawać "grzechów" księdzu bo nie jest dla mnie telefonem lub mikrofonem do kontaktu z Bogiem. Nie muszę również odwiedzać murów Kościoła który zawłaszczył sobie wyłączność na kontakt z Bogiem. Dla mnie każdy dzień jest święty w pojęciu Biblijnym, dla mnie ważniejsza jest czynna pomoc bliźniemu niż pieniądze rzucone na składkę. Chrzest nie znaczy dla mnie nic ponieważ nie był to mój świadomy wybór. O hebrajskiej inicjacji (bierzmowanie) nawet nie wspomnę. Dla mnie małżeństwo to nie jest sakrament który "dokonuje się" w obliczu księdza, którego słowa przysięgi znaczą tyle co późniejsze rozwody. Dla mnie to partnerstwo, uczciwość i zaufanie. A tego nie gwarantuje mi ani ksiądz, ani mury Bazyliki Sykstyńskiej, ani nawet sam Papież. Nie potrzebuje też namaszczenia i odkupienia grzechów po śmierci, to nie jest licytacja kto da, kto nie da i ile. I żadnego pochówku, do pieca i prochy rozrzucić. Z prochu powstałeś...
Ja nie chce rozgrzeszenia, odkupienia, życia wiecznego. Ja chcę by ludzie traktowali mnie tak samo jak ja traktuje ich, w myśl Dekalogu. Nie chcę by ludzie którzy chodzą klęczeć w kościele nie stosowali się do tych prostych dziesięciu zdań. Nie chcę by matka mojego Boga miała rozgłośnie radiową w której sługa boży podżega i nawołuje do nienawiści. Nie chcę żeby traktowano mnie jako ateistę, bluźniercę czy adwersarza gdy wypowiadam się negatywnie wobec tych którzy nadużywają i przeinaczają Słowo Boże.
Słabi są ci katolicy ktorzy nawet nie zaglądneli do Biblii, nie przeczytali ani jednego wersu. Ci właśnie krzyczą najwięcej. Faceci w czerni karmią ich powtarzanymi na okrągło Lectio Continuas, a sami zagadnięci o niuanse Biblijne najpierw starają udowodnić że jesteś w błędzie i nie znasz Pisma Świętego jednak z biegiem konwersacji z braku argumentów miękną i chcą wymigać się kontrapostem lub obracają wszystko w niesmaczny żart. Jeden nawet chciał mnie ekskomunikować ;) za dyskusje z proboszczem, jak czyta to pozdrawiam! Dla mnie wiara to jest dogłębna wiedza o moim Bogu i stosowanie się do praw jakimi rządzi sie religia, obojętnie jaka by nie była. Miernikiem wiary nie są dla mnie zaliczone obrządki czy odprawione msze i święta, wyklepane bezmyślnie paciorki i "zdrowaśki", miarą wiary dla mnie jest to jakim jestem człowiekiem i czy potrafię wobec swojego Boga powiedzieć tak; Panie, Twój Dekalog to moja mantra na życie, żyje według niego sam i kieruje się nim wobec moich bliźnich. Dlatego właśnie do wyznania mojej wiary nie jest mi potrzebna armia „przedstawicieli Boga na ziemi”, nie są mi potrzebne medaliki, koraliki, naklejki na szyby, obrazki, i wszyscy święci aby sie pomodlić. Wystarczy mi 10 minut na refleksję, wyciszenie, zrozumienie tego świata i mojego miejsca w nim. Bez zbędnej otoczki, bałwochwalczej celebracji która sprzeniewierza pryncypia ustanowione przez Chrystusa. Czekam z niecierpliwością na dzień kiedy znów wejdzie do kościoła, rozgoni motłoch i powywraca im obrazy, posągi i stragany z dewocjonaliami, przypominając im wszystkim o co tak na prawdę w tym wszystkim chodzi. Tak szczerze to właśnie instytucja kościoła dała przykład swoim wiernym jak korzystać z religii jak supermarketu. Wybiera sobie co się podoba, zmienia co jest niewygodne. Dostosowuje Biblię do własnych upodobań. Niestety coraz większej ilości wiernych przestaje się to podobać dlatego odwracają się od instytucji. Przestają być naiwni i podatni na manipulację. Dlatego Kościół będzie musiał zmienić swoje oblicze albo podzieli losy pomniejszych religii które przez tysiąclecia zwalczał tak skutecznie. Pismem wojował, od Pisma zginie.
To diabelsko szczere i wręcz wzruszające wyznanie M007- chylę czoła. Obawiam się jednak, że maka paka nie zrozumie z tego ani słowa, ba nawet znaki interpunkcyjne będą nie zrozumiałe;)
Combo de la Muerte - może bez przesady z tymi znakami interpunkcyjnymi, widać że główni wypowiadający się są osobami inteligentnymi, Twoja uwaga zamiast odnosić się do sprawy - ocenia osoby (których chyba nie znasz tak dobrze żeby móc je oceniać?).
Nie mniej jednak bardziej podoba mi się prosty, konkretny i zrozumiały przekaz Mysleniczanina007 niż pseudointelektualne o wszystkim i o niczym maka paki. Z którego niewiele wynika - chyba wypada postarać się bardziej, jeśli chce się kogoś do czegoś przekonać.
Mysleniczaninie jest mi bardzo bliskie to, co napisałeś. Jednak taki sposób życia zakłada analizowanie, refleksję, otwartość na polemikę. Zakłada poszukiwanie własnej drogi. Łatwiej iść utartym szlakiem, szerokim gościńcem niż wąską, mniej uczęszczaną ścieżką. Trzeba być wewnętrznie zintegrowanym, wolnym człowiekiem, by nie potrzebować zewnętrznej struktury w postaci Kościoła i jego zasad. To droga dla mniejszości niestety...
Na chwilę odbiegnę nieco od głównego nurtu naszego tematu i zaprezentuję przykład wspominanej przeze mnie wcześniej podwójnej moralności, podwójnych norm w Kościele. Dla mnie to jest przykład przerażającego okrucieństwa wobec tych najsłabszych – wobec dzieci.
Proszę zwrócić uwagę na oświadczenie siostry przełożonej broniącej oskarżonych zakonnic:
„(...) Przełożona generalna kongregacji, s.Alberta - Barbara Groń, wyraziła w imieniu zakonnic ogromne ubolewanie z powodu rozpowszechniania przez media "potwornie zniekształconych faktów, związanych ze sprawą molestowania seksualnego wśród wychowanków Specjalnego Ośrodka Wychowawczego w Zabrzu".
"Ferowanie wyroków, dokonane przez media przed wyrokiem sądu wobec pracujących tam Sióstr, jest nie tylko bolesne, ale głęboko niesprawiedliwe i krzywdzące" - czytamy w oświadczeniu.” http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/katowice/news/siostry-boromeuszki-oburzone,1092363,3321
Proszę zobaczyć jak łagodna kara została orzeczona w I instancji:
„Na kary 2 lat i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu skazane zostały w czwartek dwie siostry boromeuszki z prowadzonego przez zakon ośrodka wychowawczego w Zabrzu. Odpowiadały m.in. za bicie i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między wychowankami.” http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/zabrze/news/zakonnice-skazane-za-przemoc-i-bicie,1532572,4477
Ostatecznie nieco zaostrzono karę ale tylko wobec jednej siostry zakonnej.
„(...) Stosowano przemoc fizyczną i psychiczną
Według prokuratury, odpowiadające w procesie z wolnej stopy b. dyrektor ośrodka i jej podwładna miały m.in. zlecać wykonanie kar fizycznych na dzieciach innym wychowankom oraz same stosować wobec podopiecznych przemoc fizyczną i psychiczną.
Jeden z zarzutów dotyczył gwałtu na chłopcu, którego Agnieszka F. zamknęła na noc w pokoju z dwoma innymi wychowankami. Zdaniem prokuratury okoliczności tego zdarzenia wskazują, że zakonnica zaniedbała wówczas swe obowiązki, pomagając w ten sposób w tzw. doprowadzeniu do poddania się czynności seksualnej osoby poniżej 15. roku życia.
Prokuratorskie śledztwo w sprawie przemocy w zabrzańskim ośrodku boromeuszek było konsekwencją innego postępowania prowadzonego przez gliwicką prokuraturę - w sprawie zabójstwa w lutym 2006 r. ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. Ciała chłopca dotąd nie odnaleziono.(...)” http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/news/surowsza-kara-za-przemoc-w-osrodku-wychowawczym,1643634
O misji zgromadzenia można przeczytać:
„Istotą naszej duchowości jest całkowite oddanie się Bogu, które wyrasta z kontemplacji i przyjęcia daru Jego miłosiernej miłości, a w odpowiedzi owocuje miłosierdziem, czyli całkowitym i stałym poświęceniem się służbie potrzebującym bliźnim na wzór Chrystusa, w duchu ewangelicznej miłosiernej miłości: "idź i ty czyn podobnie" (Łk 10,37).
Dlatego nasza czynna miłość bliźniego czerpie wzór i siłę ze zjednoczenia z Chrystusem przez modlitwę i kontemplację.
Fundament naszej duchowości zakonnej znajdujemy w otrzymanych na chrzcie św. zdolnościach praktykowania cnót Boskich: wiary, nadziei i miłości oraz w głębokiej czci dla Maryi, jakiej dała nam przykład Matka Anne Royer. (...)” http://www.boromeuszki.pl/kim.html
„Zgodnie z apostolskim celem naszego Zgromadzenia, obejmujemy troską i pomocą bliźnich, którzy cierpią z powodu braku dóbr materialnych, zdrowia, zrozumienia, radości, miłości i wiary.” http://www.boromeuszki.pl/co.html
„Istotą naszej duchowości jest całkowite oddanie się Bogu, które wyrasta z kontemplacji i przyjęcia daru Jego miłosiernej miłości, a w odpowiedzi owocuje miłosierdziem, czyli całkowitym i stałym poświęceniem się służbie potrzebującym bliźnim na wzór Chrystusa, w duchu ewangelicznej miłosiernej miłości: "idź i ty czyn podobnie" (Łk 10,37).
Dlatego nasza czynna miłość bliźniego czerpie wzór i siłę ze zjednoczenia z Chrystusem przez modlitwę i kontemplację.
Fundament naszej duchowości zakonnej znajdujemy w otrzymanych na chrzcie św. zdolnościach praktykowania cnót Boskich: wiary, nadziei i miłości oraz w głębokiej czci dla Maryi, jakiej dała nam przykład Matka Anne Royer. (...)”
Polecam czerwcowe Zwierciadło, a w nim min. tekst Aliny Gutek pt: "Dwa życia siostry Matyldy"
Traktuje on o brutalnym zderzeniu wzniosłych ideałów życia zakonnego z realiami zakonu. Siostra Matylda pracuje z dziećmi w Domu Dziecka. Kiedy tworzy im bezpieczne i stabilne miejsce, gdy nawiązuje z nimi bliską więź obdarzając miłością zostaje odsunięta od nich i od pracy w placówce. Zdruzgotana odchodzi z zakonu... Tekst zawiera wypowiedzi siostry Matyldy ale też innych osób.
„Do zakonu szła z głową pełną ideałów: o niesieniu dobra, żarliwej modlitwie, tworzeniu pięknych relacji. Dziś mówi: „Większość z nich to fikcja. Po tamtej stronie muru dominuje pycha, poczucie wyższości, przedmiotowe traktowanie człowieka” (...) /s. Matylda/
Najbardziej bolało mnie przedmiotowe traktowanie mnie i dzieci. Czułam, że odsunięcie mnie od dzieci jest strasznie niesprawiedliwe, ze jest efektem walki z moimi ideałami.(...) /s. Matylda/
Zapytałam znajomego księdza, jak to możliwe, żeby w ten sposób potraktować tak zasłużoną i uwielbianą przez dzieci siostrę. Odpowiedział: „Widocznie była za dobra. Jak ktoś jest za dobry, to go się odsuwa”. (...) /Monika Dębicka – wolontariuszka/
Nie wszystkie siostry nadają się do pracy z dziećmi. Nawet gdy same to wiedzą, nie mają wyboru. Jedna z nich, 26-letnia, nie miała cierpliwości do dzieci i bardzo prosiła, żeby pozwolono jej robić co innego. Zresztą w dokumentacji było napisane czarno na białym: „zakaz pracy z dziećmi”. Ale tego nie przestrzegano. Kiedyś rzuciła chłopcem o podłogę tak, że rozciął głowę. Oczywiście, że zgłaszałam problem siostrze przełożonej, nie reagowała. (...) /s. Matylda/
Habit otwiera drogę. Wszystko jest zorganizowane i podane na tacy. Po jakimś czasie takiego życia mało się jednak rozumie ludzi, ma się postawę roszczeniową, poczucie wyższości. Te dwa światy powinny się uzupełniać A rozmijają się.”
Tymi słowami s. Matylda kończy swoje smutne wyznania.
Są jeszcze w Kościele Katolickim księża, którzy nie tuszują pedofiili wśrod kapłanów:
"(...) pedofilia i molestowanie nieletnich to problemy społeczne; duchowni, którzy się ich dopuszczają, przychodzą do seminariów, a potem wykorzystują swój status moralny i religijny do realizacji patologicznych impulsów i pragnień. Dla mnie to osoby głęboko zaburzone i cierpiące, niestety zdolne do okłamywania siebie i otoczenia.
Od Kościoła oczekuję jednak reagowania na ludzką krzywdę w odpowiednim czasie i z uwzględnieniem właściwych środków. Dobro Kościoła nie może być pojmowane w sposób, który urąga Ewangelii. Ofiary nie są abstrakcyjnymi bytami. To konkretne osoby, które spotkały się z misterium zła. To w Kościele zostały skrzywdzone i Kościół nie może traktować ich jak wyrzutków. Ich głos jest głosem Jezusa. Ich zranione ciała to Jego umęczone ciało. Ich poczucie bezradności to wielkopiątkowy krzyk Jezusa. Temu się nie można po prostu przyglądać. Tutaj trzeba się opowiedzieć.
Dlaczego dobrze wykształceni księżą o otwartych umysłach coraz częściej odchodzą z Kościoła? Dlaczego już nie ma tam dla nich miejsca?
"To już trzecie w niedługim czasie odejście wybitnego duchownego. Ile musi ich się uzbierać, by biskupi zajęli się tą sprawą: dlaczego księża tacy jak Węcławski, Obirek, Bartoś nie zmieścili się w Kościele polskim nowego stulecia? Czy ich racje nie powinny zostać jakoś uwzględnione, a przynajmniej rozważone, z pożytkiem dla tych, którzy chcą w Kościele zostać? Moim zdaniem, utrata takich księży jest sygnałem kryzysu w Kościele poważniejszego niż kryzys na tle lustracji."
Po prostu teraz łatwiej unieważnić małżeństwo niż kilkanaście lat temu(najlepszym przykładem sprawa znanego aktora) i świadczy to raczej o kryzysie instytucji rozpatrującej te sprawy niż o kryzysie małżeństwa.
Szanowny taki_gościu
rozumiem, że chcesz pokazać wskazane przeze mnie treści w wersji taniej sensacji. W takim razie podam link do książki "Przeinaczanie Jezusa. Kto i dlaczego zmieniał Biblię". Napisał ją profesor religioznawstwa na University of North Carolina (USA) i światowej sławy specjalista w dziedzinie badań nad historią Nowego Testamentu - Bart D. Ehrman:
Warto przeczytać zamieszczony na powyższej stronie fragment, by przekonać się ile przekłamań wprowadzili do Biblii kopiści.
Ps. Niestrudzenie poszukuję Prawdy, stąd moje dociekania jak było, jak jest i jak będzie...
Rudolf Steiner - Filozofia Wolności (fragment):
„Prawdy szukajmy obaj, ty na zewnątrz w życiu, ja wewnątrz
W sercu, i w ten sposób każdy z nas niechybnie ją znajdzie.
Jeśli oko masz zdrowe, spotkasz na zewnątrz Stwórcę;
Gdy takie masz serce, z pewnością stanie się świata zwierciadłem”
Jeśli dobrze zrozumiałem to twierdzisz, że panaceum na odwrót wiernych od kościoła jest sztuczne podgrzewanie konfliktów religijnych w sytuacji kiedy nie jest to trudne. Odpowiem w ten sposób - konflikt na tle religijnym jest nieunikniony w obecnej Europie, inaczej - chodzi o starcie religii z ateistycznym podejściem do życia. I bynajmniej nie religii chrześcijańskiej, która na razie spełnia rolę strażnika - sygnalizatora, a że jest słaba jak wspomniałeś to łatwo jest jej zadawać ciosy, nie dostrzegając realnego zagrożenia ze strony ekspansywnego islamu. Zastanawiam się tylko jak długo będące w istocie w opozycji do siebie światopoglądy - jeden prezentowany przez Ciebie - prostolinijnie postępowy, drugi przez skrajny islam - fundamentalistycznie religijny - będą współegzystowały w tej "zagranicy" o której tak chwalebnie się wypowiadasz. Kiedy dojdzie do zwarcia, którego pojedyncze symptomy już się pojawiają (przykładowo sprawa reżysera holenderskiego Theo van Gogha)? Póki co bijmy chrześcijaństwo, dopieszczajmy muzułmanów bo stanowią egzotykę w Europie, a to z uwagi na świętą i nienaruszalną tolerancję, a na koniec jak przyjdzie się sprzeciwić ich nadmiernie roszczeniowej postawie, zawsze można powiedzieć jak Myśleniczanin007 - to kościół podgrzewa konflikt na tle religijnym, tyle, że wtedy nie będzie już to takie zabawne.
Rozumiem, że dla Ciebie racjonalna polemika to polemika pozorna, z osobami o tych samych poglądach, zatem pewnie z osobami, z którymi w istocie nie można polemizować. Chyba, że jedynie za granicą żyją jednostki, które są godne mistrza, i prezentują jego poziom intelektualny, zaś w Polsce to sam ciemnogród i wsteczniactwo. Oj, źle się dzieje w państwie duńskim. Źle.
I miałem już w zasadzie kończyć ale zauważyłem dopiero teraz ostatni margines Twojej wypowiedzi. Masz rację Boga nie ma - jest to "fakt niepodważalny" - demagogicznie uzasadniony - naukowo niepotwierdzony. Amen.
[quote=maka paka]
Zatem Myśleniczaninie007:
Napisz mi proszę kiedy kościół został "ożeniony" z rodzącym się państwem polskim. [/quote]
http://pl.wikipedia.org/wiki/Chrzest_Polski
Zadziwia mnie Twoje podejscie do roli katolicyzmu jako "strażnika - sygnalizatora" dla współczesnej Europy. Zastanówmy się przez chwilę, co autor miał na myśli? Może to że katolicyzm jako religia która rozpanoszyła sie w Europie przez tysiąclecia wycinając w pień innowierców pod sztandarem krzewienia "jedynej prawdziwej wiary"? Ogniem i mieczem zapewniła sobie wyłączność na proceder ubezwłasnowolnienia państw europejskich i zrobienia sobie z nich wasali dla ówczesnego Rzymu a późniejszego Watykanu.
I może dla tego zadziwiająca jest bojażń w związku z ekspansją innowierców, emigrantów z różnych stron świata którzy stanowia zagrożenie dla jedynie "słusznej" religii Swiata?
Zauważmy pewną prawidłowość, dopóki państwa Europejskie stanowiły hermetyczne kraje, problem nie istniał wcale lub też był w tak znikomym stopniu że nikomu to nie przeszkadzało.
Jednak w momencie polużnienia (smyczy) stosunków między krajami europy, migracja ludzka spowodowała tworzenie się większych skupień emigrantów a co za tym poszło centralizacje i umocnienie innych grup wyznaniowych. A to już stanowi zagrożenie dla tej "jedynej". Coraz więcej nieochrzczonych heretyckich dzieci "łazi" po ulicach Paryża, Madrytu, Londynu, Frankfurtu czy Warszawy. Coraz więcej młodych zaczyna zadawać coraz więcej trudnych pytań związanych z rewelacjami o dotąd ukrywanym życiu za kulisami Kościoła. A to burzy "odwieczny boski porządek"
Maka Paka, użyję Twoich własnych słów które paradoksalnie doskonale komponują sie w całość odnośnie Kościoła Katolickiego;
[quote=maka paka] "Poza sporem jest raczej rozrośnięta machineria biurokratyczna i niewydolność administracyjna [...], również nie można negować tego o czym uprzejmy byłeś wspomnieć poprzez analogię do państwa polskiego, a mianowicie prywaty i pędu ku władzy. Natomiast olbrzymią równie destrukcyjną siłą była zapaść obyczajów, brak moralnej dyscypliny i poczucia tożsamości.[...][/quote]
Każde imperium rozrośnięte do rozmiaru nad którym głowa nie ma już kontroli staje sie hybrydą zjadającą własny ogon, gdzie rozpad na części pierwotne jest tylko kwestią nieubłaganego czasu.
Nota bene, ja wcale nie wychwalam ludzkości jako bytu doskonałego, wręcz przeciwnie, uważam że jesteśmy tak zapatrzeni we własną doskonałość że niszczymy sie wzajemnie w prześciganiu się która nacja, wyznanie, płeć, rasa jest lepsza niż pozostałe...
Luno zręcznie wymigam się od rozbudowanego komentarza, opisując moje zapatrywanie na otaczający mnie świat słowami wspomnianego przez Ciebie Alberta Einsteina;
"Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona."
[quote=Mysleniczanin007] Każde imperium rozrośnięte do rozmiaru nad którym głowa nie ma już kontroli staje sie hybrydą zjadającą własny ogon, gdzie rozpad na części pierwotne jest tylko kwestią nieubłaganego czasu.
[/quote]
To właśnie sedno. Ludzie wracają do korzeni własnej tożsamości.
[quote=Mysleniczanin007] Nota bene, ja wcale nie wychwalam ludzkości jako bytu doskonałego, wręcz przeciwnie, uważam że jesteśmy tak zapatrzeni we własną doskonałość że niszczymy sie wzajemnie w prześciganiu się która nacja, wyznanie, płeć, rasa jest lepsza niż pozostałe... [/quote]
Rywalizacja oparta na podporządkowaniu, a gdy to niemożliwe, to na niszczeniu przeciwnika.
Polecam książkę "Zabójcze tożsamości", której autorem jest Amin Maalouf. Bardzo ważna w dobie globalizacji i ruchów przeciwnych temu zjawisku. Wiele wyjaśnia w temacie konfliktów religijnych.
"Esej o "zabójczych tożsamościach" - napisany z pasją i nie stroniący od autobiograficznych wątków - częstokroć wywraca na nice nasze szablonowe i obiegowe przekonania. Dotyczy najbardziej żywych i i wymownych dramatów tożsamości w świecie współczesnym - tych chociażby, które objawiają się poprzez różne wojny "plemienne" i religijne, poprzez czystki etniczne i rzezie w społecznościach lokalnych całego globu. Dziś, w dobie zawrotnie szybkiego obiegu informacji oraz nieustannego przemieszczania się ludzi i mieszania się ras, pozostawanie przy "plemiennej" koncepcji tożsamości grozi - zdaniem Maaloufa - nieustannymi konfliktami. Oznacza bowiem wybór miedzy fanatyzmem a dezintegracją. Ci, którzy okażą się niezdolni do wzięcia odpowiedzialności za swe wielorakie przynależności, i ci, którzy nie będą potrafili pogodzić się w pełni ze złożonością własnej biografii, mogą okazać się okrutnymi fanatykami, jeśli zaczną mścić się na innych za to, że uosabiają tę część ich samych, o której chcieliby zapomnieć."
http://merlin.pl/Zabojcze-tozsamosci_Amin-Maalouf/browse/product/1,306100.html
Myśleniczanienie997:
Znowu w ten sam sposób przeinaczasz moją wypowiedź, unikając odpowiedzi na proste pytania. Naprawdę przy takiej sofistyce wnoszę, że jesteś politykiem, a jeśli nie to powinieneś zboczyć w tę stronę - sukces murowany - ludzie z reguły są niewymagający.
Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mówiąc o "rodzącym się państwie polskim" chodziło Ci o X wiek i Chrzest Polski - myślałem że polemizujemy na poważnie. W dodatku odpowiedź poprzez odesłanie mnie do Wikipedii mówi samo przez się - spokojnie Myśleniczaninie007, tylko spokój nas uratuje.
Mimo wszystko ponawiam prośbę o odpowiedź na pytania, które Ci zadałem, ja jak pewnie zauważyłeś odnoszę się (przynajmniej staram) do każdej Twojej myśli - bo tego wymaga szacunek dla adwersarza. Więc żeby nie być gołosłownym:
Wciąż i wciąż wałkujemy od nowa ten sam temat - przewiny kościoła rzutujące na jego dzisiejsze postrzeganie, nie będę już po raz kolejny pisał o różnicach między kościołem jako instytucją a religią wiernych (odsyłam do poprzednich postów), bo ten argument jest dla Ciebie niestrawny. Bez obrazy za zwrot ad personam ale swoim uporem sprawiasz wrażenie osoby, która uczepiła się jednego wózka i jedzie na nim, mimo że kółka już dawno odpadły.
"I może dla tego zadziwiająca jest bojażń w związku z ekspansją innowierców, emigrantów z różnych stron świata którzy stanowia zagrożenie dla jedynie "słusznej" religii Swiata?" - masz rację, z tym tylko zastrzeżeniem, że jedynie co do "może". Chyba mnie błędnie oceniłeś, nie występuję z pozycji bezrefleksyjnego brytana Watykanu ds. krzewienia wiary, w swoim rozumowaniu opieram się nie na dogmatach - choć pewnie powinienem jako osoba wierząca - lecz wbrew pozorom na racjonalizmie. Dlatego moje nawiązanie do "wojującego" islamu nie ma na celu obrony wiary czy religii - jak wolisz - ale tożsamości europejskiej w sensie ogólnym. Dorobku kulturowego, dzięki któremu możemy dzisiaj swobodnie prowadzić tą dyskusję, nie obawiając się, że spotkają nas przykre tego konsekwencje - włącznie z dekapitacją na oczach rodziny.
Dorobku wynikającego w równej mierze z nauki społecznej kościoła katolickiego jak i laickich prądów umysłowych.
"Zadziwia mnie Twoje podejscie do roli katolicyzmu jako "strażnika - sygnalizatora" dla współczesnej Europy. Zastanówmy się przez chwilę, co autor miał na myśli? Może to że katolicyzm jako religia która rozpanoszyła sie w Europie przez tysiąclecia wycinając w pień innowierców pod sztandarem krzewienia "jedynej prawdziwej wiary"? Ogniem i mieczem zapewniła sobie wyłączność na proceder ubezwłasnowolnienia państw europejskich i zrobienia sobie z nich wasali dla ówczesnego Rzymu a późniejszego Watykanu.” - odpowiadam: autor miał na myśli współczesny kościół, który przestrzega przed niebezpieczeństwami związanymi z fanatyzmem religijnym, zagrożeniem, które sam kiedyś - bardzo dawno temu - stwarzał, w tym sensie przestrzega przed powielaniem własnych błędów. Niestety niektórzy są tak zacietrzewieni i pałają jakąś niezrozumiałą, chyba genetyczną, nienawiścią do kościoła katolickiego, że gotowi są stawiać na jednej szali współczesny islam z współczesnym chrześcijaństwem!
Dziwnym zbiegiem okoliczności najczęściej są to osoby, które hołdują niemal bezwzględnie pojmowanej wolności, a pod pojęciem postępu widzą wypaczone równouprawnienie wszystkich i wszystkiego, nie dostrzegając, że w istocie takie rozumowanie prowadzi do autodestrukcji.
Tolerancyjnym należy być, ale w granicach zdrowego rozsądku tzn. nie może to być ślepa akceptacja dla każdej odmienności, która rodzi zagrożenie w bliższej bądź dalszej perspektywie.
Czy naprawdę nie dostrzega mój szanowny interlokutor tego o czym mówi się już od dawna, że powoli nasz kontynent zamienia się w Eurabię?
Może i widzi ale zgodnie z duchem dziwnie pojmowanego postępu, zdaje się przyjmować, że jest to nieuniknione i nieodwracalne, a może po prostu akceptuje ten stan bo jest mu to obojętne. Czy naprawdę wierzy, że imigranci zasymilują się z ludnością tubylczą?
Przecież zdaje się ironizować: "Coraz więcej nieochrzczonych heretyckich dzieci "łazi" po ulicach Paryża, Madrytu, Londynu, Frankfurtu czy Warszawy. Coraz więcej młodych zaczyna zadawać coraz więcej trudnych pytań związanych z rewelacjami o dotąd ukrywanym życiu za kulisami Kościoła. A to burzy "odwieczny boski porządek” - szanowny Myśleniczaninie, kolejny wybieg z gatunku demagogii, charakterystycznej polityce.
Sugerujesz, że jestem przeciwny imigrantom, ponieważ snują się po ulicach europejskich metropolii, tylko dlatego, że są wyznawcami innej od - jak łaskawy byłeś to ująć - "jedynie słusznej religii".
Otóż rozczaruję Cię, nie ma dla mnie żadnego znaczenia wyznanie tych, którzy "łażą" po ulicach. Jeżeli nie ograniczają niczyjej wolności, mogą być nawet wyznawcami Najwyższego Uzależnionego - nie ma to dla mnie znaczenia. Problem zaczyna się wówczas gdy wkraczają z własnymi regułami w zastane obyczaje i normy (i nie chodzi mi tutaj o normy właściwe jedynie chrześcijaństwu), narzucając swoją wizję świata i własne prawo - być może brzmi to niegroźnie i dla niektórych pachnie folklorem ale w dłuższej perspektywie może okazać się druzgocące.
Wydaje mi się, że nie jest Ci obojętny los naszego kontynentu skoro czujesz taką sympatię do "zagranicy". Czy nie przeszkadza Ci to - mój drogi polemisto - że jesteś skłonny atakować kościół, który tak naprawdę globalnie nie wyrządza już nikomu krzywdy (tylko nie pisz po raz kolejny ile to spraw zamiata pod dywan), zamiast ostrze swojej krytyki skierować w inne realne zagrożenia dla ideałów, którym zdajesz się hołdować, podobnie zresztą jak ja?
Tak na marginesie to nie wiem czy zauważyłeś ale wierni kościoła katolickiego już od dłuższego czasu spełniają rolę chłopców do bicia, a w niektórych regionach globu są wprost ofiarami prześladowań. Czy nie uważasz, że ten fakt wystarcza ażeby odkupić to czego dopuściła się władza kościelna na przestrzeni wieków? A może trzeba go zmieć z powierzchni ziemi, żeby inne naprawdę ekspansywne religię miały miejsce?
Luna pisze o tożsamości, która jest elementem właściwym gatunkowi ludzkiemu od zarania dziejów, a która kształtowała się w sposób długotrwały. Myślę, że ta wartość, stanowiąca immanentny składnik istoty rozumnej, spełnia przede wszystkim rodzaj mechanizmu obronnego, sprawiając jednocześnie, że świat jest ciekawszy. Obronnego dlatego, że ostrzega przed zagrożeniem obcą tożsamością - nie wartościując oczywiście. Dopóki istniejemy na świecie zawsze będzie obecne zagrożenie ze strony innego, obcego kulturowo elementu i nie sugeruję bynajmniej, że niebawem będziemy wszyscy pokazywać się publicznie w burce, nikabie czy czadorze albo pląsać w rytm punjabskich czy koreańskich zaśpiewek - to by było nawet na swój sposób zabawne.
Chodzi mi o zagrożenie dla obyczajów bez których dzisiaj raczej nie potrafilibyśmy żyć, a które dla innych są niepożądane i dlatego rugowane. Oczywiście można mówić - wszystko jest ok, trzeba szanować odmienności - owszem szanujmy lecz jednocześnie nie dajmy się zdominować, bo wtedy pozostanie już tylko pokora.
Warto to rozważyć, chyba że atrakcyjniejsze jest bicie w czambuł katolicyzmu. Można wybierać - wolna wola jest olbrzymią naszą wartością - więc cieszmy się nią bo być może niedługo już z niej nie będziemy mogli korzystać.
Przepraszam Myśleniczaninie007 za to, że przetransformowałem Twój nick w pierwszym poście. Dopiero teraz zauważyłem. Nie było to moim zamiarem - po prostu lapsus wynikający z pośpiechu i zmęczenia.
Na trudne pytania najlepsze są proste odpowiedzi, na które Kościoła niestety nie stać. Jest już tak uwikłany we własnych krętactwach że proste odpowiedzi będą rodzić kolejną falę jeszcze trudniejszych pytań.
W temacie Kościół a Wiara postawię tezę, do czego jest mnie wiernemu, potrzebny Kościół jako instytucja?
Opierając się na Piśmie Świętym wystarczy mi ono do kontaktu z Bogiem czyli modlitwy. Zapisane są tam wszystkie informacje które sa potrzebne do obcowania z tajemnicą powstania Świata, korzeni judaizmu i chrześcijaństwa, męka Chrystusa i objawienie cudu zmartwychwstania. I tyle.
Nie muszę udowadniać swojej wiary we wspólnotach, zgromadzeniach na których nie omawia się Pisma Świętego tylko czeka się na sakramentalne "Idźcie, ofiara spełniona". Nie muszę wyznawać "grzechów" księdzu bo nie jest dla mnie telefonem lub mikrofonem do kontaktu z Bogiem. Nie muszę również odwiedzać murów Kościoła który zawłaszczył sobie wyłączność na kontakt z Bogiem. Dla mnie każdy dzień jest święty w pojęciu Biblijnym, dla mnie ważniejsza jest czynna pomoc bliźniemu niż pieniądze rzucone na składkę. Chrzest nie znaczy dla mnie nic ponieważ nie był to mój świadomy wybór. O hebrajskiej inicjacji (bierzmowanie) nawet nie wspomnę. Dla mnie małżeństwo to nie jest sakrament który "dokonuje się" w obliczu księdza, którego słowa przysięgi znaczą tyle co późniejsze rozwody. Dla mnie to partnerstwo, uczciwość i zaufanie. A tego nie gwarantuje mi ani ksiądz, ani mury Bazyliki Sykstyńskiej, ani nawet sam Papież. Nie potrzebuje też namaszczenia i odkupienia grzechów po śmierci, to nie jest licytacja kto da, kto nie da i ile. I żadnego pochówku, do pieca i prochy rozrzucić. Z prochu powstałeś...
Ja nie chce rozgrzeszenia, odkupienia, życia wiecznego. Ja chcę by ludzie traktowali mnie tak samo jak ja traktuje ich, w myśl Dekalogu. Nie chcę by ludzie którzy chodzą klęczeć w kościele nie stosowali się do tych prostych dziesięciu zdań. Nie chcę by matka mojego Boga miała rozgłośnie radiową w której sługa boży podżega i nawołuje do nienawiści. Nie chcę żeby traktowano mnie jako ateistę, bluźniercę czy adwersarza gdy wypowiadam się negatywnie wobec tych którzy nadużywają i przeinaczają Słowo Boże.
Słabi są ci katolicy ktorzy nawet nie zaglądneli do Biblii, nie przeczytali ani jednego wersu. Ci właśnie krzyczą najwięcej. Faceci w czerni karmią ich powtarzanymi na okrągło Lectio Continuas, a sami zagadnięci o niuanse Biblijne najpierw starają udowodnić że jesteś w błędzie i nie znasz Pisma Świętego jednak z biegiem konwersacji z braku argumentów miękną i chcą wymigać się kontrapostem lub obracają wszystko w niesmaczny żart. Jeden nawet chciał mnie ekskomunikować ;) za dyskusje z proboszczem, jak czyta to pozdrawiam! Dla mnie wiara to jest dogłębna wiedza o moim Bogu i stosowanie się do praw jakimi rządzi sie religia, obojętnie jaka by nie była. Miernikiem wiary nie są dla mnie zaliczone obrządki czy odprawione msze i święta, wyklepane bezmyślnie paciorki i "zdrowaśki", miarą wiary dla mnie jest to jakim jestem człowiekiem i czy potrafię wobec swojego Boga powiedzieć tak; Panie, Twój Dekalog to moja mantra na życie, żyje według niego sam i kieruje się nim wobec moich bliźnich. Dlatego właśnie do wyznania mojej wiary nie jest mi potrzebna armia „przedstawicieli Boga na ziemi”, nie są mi potrzebne medaliki, koraliki, naklejki na szyby, obrazki, i wszyscy święci aby sie pomodlić. Wystarczy mi 10 minut na refleksję, wyciszenie, zrozumienie tego świata i mojego miejsca w nim. Bez zbędnej otoczki, bałwochwalczej celebracji która sprzeniewierza pryncypia ustanowione przez Chrystusa. Czekam z niecierpliwością na dzień kiedy znów wejdzie do kościoła, rozgoni motłoch i powywraca im obrazy, posągi i stragany z dewocjonaliami, przypominając im wszystkim o co tak na prawdę w tym wszystkim chodzi. Tak szczerze to właśnie instytucja kościoła dała przykład swoim wiernym jak korzystać z religii jak supermarketu. Wybiera sobie co się podoba, zmienia co jest niewygodne. Dostosowuje Biblię do własnych upodobań. Niestety coraz większej ilości wiernych przestaje się to podobać dlatego odwracają się od instytucji. Przestają być naiwni i podatni na manipulację. Dlatego Kościół będzie musiał zmienić swoje oblicze albo podzieli losy pomniejszych religii które przez tysiąclecia zwalczał tak skutecznie. Pismem wojował, od Pisma zginie.
To diabelsko szczere i wręcz wzruszające wyznanie M007- chylę czoła. Obawiam się jednak, że maka paka nie zrozumie z tego ani słowa, ba nawet znaki interpunkcyjne będą nie zrozumiałe;)
Combo de la Muerte - może bez przesady z tymi znakami interpunkcyjnymi, widać że główni wypowiadający się są osobami inteligentnymi, Twoja uwaga zamiast odnosić się do sprawy - ocenia osoby (których chyba nie znasz tak dobrze żeby móc je oceniać?).
Nie mniej jednak bardziej podoba mi się prosty, konkretny i zrozumiały przekaz Mysleniczanina007 niż pseudointelektualne o wszystkim i o niczym maka paki. Z którego niewiele wynika - chyba wypada postarać się bardziej, jeśli chce się kogoś do czegoś przekonać.
Dyskusja ciekawa :)
Mysleniczaninie jest mi bardzo bliskie to, co napisałeś. Jednak taki sposób życia zakłada analizowanie, refleksję, otwartość na polemikę. Zakłada poszukiwanie własnej drogi. Łatwiej iść utartym szlakiem, szerokim gościńcem niż wąską, mniej uczęszczaną ścieżką. Trzeba być wewnętrznie zintegrowanym, wolnym człowiekiem, by nie potrzebować zewnętrznej struktury w postaci Kościoła i jego zasad. To droga dla mniejszości niestety...
Na chwilę odbiegnę nieco od głównego nurtu naszego tematu i zaprezentuję przykład wspominanej przeze mnie wcześniej podwójnej moralności, podwójnych norm w Kościele. Dla mnie to jest przykład przerażającego okrucieństwa wobec tych najsłabszych – wobec dzieci.
Proszę zwrócić uwagę na oświadczenie siostry przełożonej broniącej oskarżonych zakonnic:
„(...) Przełożona generalna kongregacji, s.Alberta - Barbara Groń, wyraziła w imieniu zakonnic ogromne ubolewanie z powodu rozpowszechniania przez media "potwornie zniekształconych faktów, związanych ze sprawą molestowania seksualnego wśród wychowanków Specjalnego Ośrodka Wychowawczego w Zabrzu".
"Ferowanie wyroków, dokonane przez media przed wyrokiem sądu wobec pracujących tam Sióstr, jest nie tylko bolesne, ale głęboko niesprawiedliwe i krzywdzące" - czytamy w oświadczeniu.”
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/katowice/news/siostry-boromeuszki-oburzone,1092363,3321
Proszę zobaczyć jak łagodna kara została orzeczona w I instancji:
„Na kary 2 lat i 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu skazane zostały w czwartek dwie siostry boromeuszki z prowadzonego przez zakon ośrodka wychowawczego w Zabrzu. Odpowiadały m.in. za bicie i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między wychowankami.”
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/zabrze/news/zakonnice-skazane-za-przemoc-i-bicie,1532572,4477
Ostatecznie nieco zaostrzono karę ale tylko wobec jednej siostry zakonnej.
„(...) Stosowano przemoc fizyczną i psychiczną
Według prokuratury, odpowiadające w procesie z wolnej stopy b. dyrektor ośrodka i jej podwładna miały m.in. zlecać wykonanie kar fizycznych na dzieciach innym wychowankom oraz same stosować wobec podopiecznych przemoc fizyczną i psychiczną.
Jeden z zarzutów dotyczył gwałtu na chłopcu, którego Agnieszka F. zamknęła na noc w pokoju z dwoma innymi wychowankami. Zdaniem prokuratury okoliczności tego zdarzenia wskazują, że zakonnica zaniedbała wówczas swe obowiązki, pomagając w ten sposób w tzw. doprowadzeniu do poddania się czynności seksualnej osoby poniżej 15. roku życia.
Prokuratorskie śledztwo w sprawie przemocy w zabrzańskim ośrodku boromeuszek było konsekwencją innego postępowania prowadzonego przez gliwicką prokuraturę - w sprawie zabójstwa w lutym 2006 r. ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. Ciała chłopca dotąd nie odnaleziono.(...)”
http://polskalokalna.pl/wiadomosci/slaskie/news/surowsza-kara-za-przemoc-w-osrodku-wychowawczym,1643634
O misji zgromadzenia można przeczytać:
„Istotą naszej duchowości jest całkowite oddanie się Bogu, które wyrasta z kontemplacji i przyjęcia daru Jego miłosiernej miłości, a w odpowiedzi owocuje miłosierdziem, czyli całkowitym i stałym poświęceniem się służbie potrzebującym bliźnim na wzór Chrystusa, w duchu ewangelicznej miłosiernej miłości: "idź i ty czyn podobnie" (Łk 10,37).
Dlatego nasza czynna miłość bliźniego czerpie wzór i siłę ze zjednoczenia z Chrystusem przez modlitwę i kontemplację.
Fundament naszej duchowości zakonnej znajdujemy w otrzymanych na chrzcie św. zdolnościach praktykowania cnót Boskich: wiary, nadziei i miłości oraz w głębokiej czci dla Maryi, jakiej dała nam przykład Matka Anne Royer. (...)”
http://www.boromeuszki.pl/kim.html
„Zgodnie z apostolskim celem naszego Zgromadzenia, obejmujemy troską i pomocą bliźnich, którzy cierpią z powodu braku dóbr materialnych, zdrowia, zrozumienia, radości, miłości i wiary.”
http://www.boromeuszki.pl/co.html
„Istotą naszej duchowości jest całkowite oddanie się Bogu, które wyrasta z kontemplacji i przyjęcia daru Jego miłosiernej miłości, a w odpowiedzi owocuje miłosierdziem, czyli całkowitym i stałym poświęceniem się służbie potrzebującym bliźnim na wzór Chrystusa, w duchu ewangelicznej miłosiernej miłości: "idź i ty czyn podobnie" (Łk 10,37).
Dlatego nasza czynna miłość bliźniego czerpie wzór i siłę ze zjednoczenia z Chrystusem przez modlitwę i kontemplację.
Fundament naszej duchowości zakonnej znajdujemy w otrzymanych na chrzcie św. zdolnościach praktykowania cnót Boskich: wiary, nadziei i miłości oraz w głębokiej czci dla Maryi, jakiej dała nam przykład Matka Anne Royer. (...)”
co za bełkot!
Polecam czerwcowe Zwierciadło, a w nim min. tekst Aliny Gutek pt: "Dwa życia siostry Matyldy"
Traktuje on o brutalnym zderzeniu wzniosłych ideałów życia zakonnego z realiami zakonu. Siostra Matylda pracuje z dziećmi w Domu Dziecka. Kiedy tworzy im bezpieczne i stabilne miejsce, gdy nawiązuje z nimi bliską więź obdarzając miłością zostaje odsunięta od nich i od pracy w placówce. Zdruzgotana odchodzi z zakonu... Tekst zawiera wypowiedzi siostry Matyldy ale też innych osób.
„Do zakonu szła z głową pełną ideałów: o niesieniu dobra, żarliwej modlitwie, tworzeniu pięknych relacji. Dziś mówi: „Większość z nich to fikcja. Po tamtej stronie muru dominuje pycha, poczucie wyższości, przedmiotowe traktowanie człowieka” (...) /s. Matylda/
Najbardziej bolało mnie przedmiotowe traktowanie mnie i dzieci. Czułam, że odsunięcie mnie od dzieci jest strasznie niesprawiedliwe, ze jest efektem walki z moimi ideałami.(...) /s. Matylda/
Zapytałam znajomego księdza, jak to możliwe, żeby w ten sposób potraktować tak zasłużoną i uwielbianą przez dzieci siostrę. Odpowiedział: „Widocznie była za dobra. Jak ktoś jest za dobry, to go się odsuwa”. (...) /Monika Dębicka – wolontariuszka/
Nie wszystkie siostry nadają się do pracy z dziećmi. Nawet gdy same to wiedzą, nie mają wyboru. Jedna z nich, 26-letnia, nie miała cierpliwości do dzieci i bardzo prosiła, żeby pozwolono jej robić co innego. Zresztą w dokumentacji było napisane czarno na białym: „zakaz pracy z dziećmi”. Ale tego nie przestrzegano. Kiedyś rzuciła chłopcem o podłogę tak, że rozciął głowę. Oczywiście, że zgłaszałam problem siostrze przełożonej, nie reagowała. (...) /s. Matylda/
Habit otwiera drogę. Wszystko jest zorganizowane i podane na tacy. Po jakimś czasie takiego życia mało się jednak rozumie ludzi, ma się postawę roszczeniową, poczucie wyższości. Te dwa światy powinny się uzupełniać A rozmijają się.”
Tymi słowami s. Matylda kończy swoje smutne wyznania.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,9723789,Beda_niesc_fiolke_z_krwia_Jana_Pawla_II_przez_Warszawe.html
zachęcam do poczytania komentarzy, ludzie mają już dość tego typu imprez, a to dopiero początek.
Są jeszcze w Kościele Katolickim księża, którzy nie tuszują pedofiili wśrod kapłanów:
"(...) pedofilia i molestowanie nieletnich to problemy społeczne; duchowni, którzy się ich dopuszczają, przychodzą do seminariów, a potem wykorzystują swój status moralny i religijny do realizacji patologicznych impulsów i pragnień. Dla mnie to osoby głęboko zaburzone i cierpiące, niestety zdolne do okłamywania siebie i otoczenia.
Od Kościoła oczekuję jednak reagowania na ludzką krzywdę w odpowiednim czasie i z uwzględnieniem właściwych środków. Dobro Kościoła nie może być pojmowane w sposób, który urąga Ewangelii. Ofiary nie są abstrakcyjnymi bytami. To konkretne osoby, które spotkały się z misterium zła. To w Kościele zostały skrzywdzone i Kościół nie może traktować ich jak wyrzutków. Ich głos jest głosem Jezusa. Ich zranione ciała to Jego umęczone ciało. Ich poczucie bezradności to wielkopiątkowy krzyk Jezusa. Temu się nie można po prostu przyglądać. Tutaj trzeba się opowiedzieć.
Smuci fakt, że tak bolesne sprawy muszą się przedostać aż do mediów, aby osoby odpowiedzialne za Kościół zaczęły uzmysławiać sobie skalę problemu. (...)
źródło: http://tygodnik.onet.pl/0,7490,molestowanie_i_kosciol,komentarz.html
Dlaczego dobrze wykształceni księżą o otwartych umysłach coraz częściej odchodzą z Kościoła? Dlaczego już nie ma tam dla nich miejsca?
"To już trzecie w niedługim czasie odejście wybitnego duchownego. Ile musi ich się uzbierać, by biskupi zajęli się tą sprawą: dlaczego księża tacy jak Węcławski, Obirek, Bartoś nie zmieścili się w Kościele polskim nowego stulecia? Czy ich racje nie powinny zostać jakoś uwzględnione, a przynajmniej rozważone, z pożytkiem dla tych, którzy chcą w Kościele zostać? Moim zdaniem, utrata takich księży jest sygnałem kryzysu w Kościele poważniejszego niż kryzys na tle lustracji."
źródło: http://www.polityka.pl/kraj/212691,1,opcja-zerowa.read
I jeszcze jedno. Mamy kryzys nie tylko wśród osób duchownych. Coraz więcej wiernych składa pozwy o unieważnienie sakramentu małżeństwa:
"(...) W ciągu roku do polskich sądów biskupich trafia 3,5 tysiąca wniosków o orzeczenie nieważności sakramentu małżeństwa. To daje nam drugie miejsce na świecie, za Włochami. To chyba dużo. (...)"
źródło: http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100123/MAGAZYN/174411799
http://wadowice24.pl/wydarzenia/kosciol/936-po-rozwod-kocielny-na-franciszkask-3
Myślę ,że to nerwicowe reakcje.
Po prostu teraz łatwiej unieważnić małżeństwo niż kilkanaście lat temu(najlepszym przykładem sprawa znanego aktora) i świadczy to raczej o kryzysie instytucji rozpatrującej te sprawy niż o kryzysie małżeństwa.
Nowy kościół w Trzemeśni jest tak duży, że bez problemu można rozłożyć w nim półki i towary (albo otworzyć dyskotekę, jak ma to w zamyśle Marcin).
Raczej nie wyjdzie to nikomu za złe. Może kilku babciom, które nie będą wiedziały na czym bardziej się skupić - na liturgii czy cukrze.
Dawno nie widziałam Cię na forum Krasnalu:)
Kilka interesujących informacji...
http://www.youtube.com/watch?v=YL-EQqKmego&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=BeqPj7rrXzE&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=wkcZD1W8NP4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=K4ly7iReaaw&feature=related
[quote=Luna] Dawno nie widziałam Cię na forum Krasnalu:)
Kilka interesujących informacji...
http://www.youtube.com/watch?v=YL-EQqKmego&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=BeqPj7rrXzE&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=wkcZD1W8NP4&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=K4ly7iReaaw&feature=related [/quote]
To jest podobnie interesujące jak książki Dana Browna :)
Szanowny taki_gościu
rozumiem, że chcesz pokazać wskazane przeze mnie treści w wersji taniej sensacji. W takim razie podam link do książki "Przeinaczanie Jezusa. Kto i dlaczego zmieniał Biblię". Napisał ją profesor religioznawstwa na University of North Carolina (USA) i światowej sławy specjalista w dziedzinie badań nad historią Nowego Testamentu - Bart D. Ehrman:
http://merlin.pl/Przeinaczanie-Jezusa-Kto-i-dlaczego-zmienial-Biblie_Bart-D-Ehrman/browse/product/1,660795.html#fullinfo
Warto przeczytać zamieszczony na powyższej stronie fragment, by przekonać się ile przekłamań wprowadzili do Biblii kopiści.
Ps. Niestrudzenie poszukuję Prawdy, stąd moje dociekania jak było, jak jest i jak będzie...
Rudolf Steiner - Filozofia Wolności (fragment):
„Prawdy szukajmy obaj, ty na zewnątrz w życiu, ja wewnątrz
W sercu, i w ten sposób każdy z nas niechybnie ją znajdzie.
Jeśli oko masz zdrowe, spotkasz na zewnątrz Stwórcę;
Gdy takie masz serce, z pewnością stanie się świata zwierciadłem”