W tym rzecz, że oni to już mają i mieli, a my nie zadłużeni, mamy jakieś 1/4 tego co oni. Na przykładzie autostrad my 2 tyś oni nie całe 7 tyś.
Jeżeli km autostrady kosztuje 9.4 mln euro ( w Polsce) to na autostradach są do przodu ok 50 mld.
Gdy weźmiemy pod uwagę ich kapitał i paru miliarderów nie licząc potęg jak Fiat czy Magneti Marelli, ERMENEGILDO ZEGNA, TOD’S ,
BRUNELLO CUCINELLI, BRUNELLO CUCINELLI, Intesa Sanpaolo,
Eni, UniCredit Group, Generali Group, Telecom Italia, Atlantia,
............to przed nami jest jeszcze Garanti Bank z Turcji a dopiero na 713 miejscu największa polska firma PKN Orlen.
To oni to zadłużenie przelali na to co mają z dużym plusem,
więc to że my nie mamy aż takiego zadłużenia, nie mając ich kapitału w użyciu czy infrastrukturze stawia nas do kąta, czyż nie?
W tym rzecz, że oni to już mają i mieli, a my nie zadłużeni, mamy jakieś 1/4 tego co oni. Na przykładzie autostrad my 2 tyś oni nie całe 7 tyś.
Jeżeli km autostrady kosztuje 9.4 mln euro ( w Polsce) to na autostradach są do przodu ok 50 mld.
Gdy weźmiemy pod uwagę ich kapitał i paru miliarderów nie licząc potęg jak Fiat czy Magneti Marelli, ERMENEGILDO ZEGNA, TOD’S ,
BRUNELLO CUCINELLI, BRUNELLO CUCINELLI, Intesa Sanpaolo,
Eni, UniCredit Group, Generali Group, Telecom Italia, Atlantia,
............to przed nami jest jeszcze Garanti Bank z Turcji a dopiero na 713 miejscu największa polska firma PKN Orlen.
To oni to zadłużenie przelali na to co mają z dużym plusem,
więc to że my nie mamy aż takiego zadłużenia, nie mając ich kapitału w użyciu czy infrastrukturze stawia nas do kąta, czyż nie?
Masz podlinkowane do ich historii ekonomicznej, oraz skąd się wzięło ich bogactwo. Wystarczy, żebyś to przeczytał ze zrozumieniem i wydedukował: Polska nie była języczkiem uwagi, jak Włochy po 1989 roku. Polska uzyskała wolność nie po II Wojnie, a w89 roku, Polska nie miała planu Marshalla, Polska nie była włączona do okresu silnej industrializacji.
Gdy Włosi rosneli i budowali swoje bogactwo i infrastrukturę, w Polsce była bieda i plan 30sto letni. Pretensje do pokolenia współczesnych 50, 60, 70, 80 latków, że tak długo im zajęła walka o wolną Polskę.
Gdy już to sobie weźmiesz pod uwagę, będziesz miał odpowiedź na swoje pytanie. Branie się za analizę bogactwa kraju, bez holistycznej analizy historii tego kraju jest bezesensem.
[cytat]Many of the problems can be traced back to the construction boom of the 1960s, when bridges, roads, buildings and schools were being built, often with weak or cheap material to increase profits, and ending up in the hands of the mafia.[/cytat]
I jeszcze jedno, najsilniejsze trzęsienie ziemi w Polsce miało siłę 6 stopni w skalii Richtera i było w XIII wieku, Włochy są aktywne sejsmicznie non-stop - ich infrastruktura może się rozlecieć w pył bardzo szybko, a pieniążków na nową nie będą mieć, bo są zadłużeni. Oczywiście nie życzę im tego, ale życie w regionie aktywnym sejsmicznie, z kilkoma wulkanami, w tym dwoma najgroźniejszymi w Europie raczej nie rozpieszcza.
Dług publiczny Włoch z chwilą ustanowienia kryteriów zbieżności wynosił 102% PKB. Z resztą podlinkowałem ci na poprzedniej stronie artykuły jak przebiegał ich rozwój w 1945 - 2000 więc wystarczy, żebyś przeczytał to będziesz wiedzieć.
No więc to zadłużenie nasze 50% PKB w razie tąpnięcia czy kataklizmu robi nas bezpiecznymi bardziej niż Włochów z 4 razy bogatszą gospodarką i 2.6 większym długiem?
No więc to zadłużenie nasze 50% PKB w razie tąpnięcia czy kataklizmu robi nas bezpiecznymi bardziej niż Włochów z 4 razy bogatszą gospodarką i 2.6 większym długiem?
My nie pisaliśmy o tym, nie czytasz ze zrozumieniem.
Podajesz koronny argument, że oni mają infrastrukturę - podałem linka, który trochę obala to co mówisz, bo jakość infrastruktury jest taka jak bloków z wielkiej płyty z końca lat 80tych, kiedy już niczego nie było.
Ja tylko kontruje, że państwo mające dług, nie jest elastyczne. Polska weźmie kredyt przy katakliźmie - kto da kredyt Włochom, kiedy ich zadłużenie jest długie najwyższe po Grekach i Eurozona, dostała kur.wi...y, jak tylko Włosi chcieli zwiększyć deficyt bieżący w swoim budżecie na rok 2018/2019.
Przeczytaj linki, które ci podałem. Zacznij myśleć. Włochy to chyba najgorszy "role model" jaki można sobie wziąć.
Wielka płyta z lat 60 i 70 tak, jednak nie ta, która była budowana mniej więcej od połowy lat 80tych, bo już niczego nie było - zapraszam na wycieczkę na Ruczaj i Kurdwanów Nowy w Krakowie
Zrzuci się, zabierając wszystko co wartościowe dla siebie i narzucając restrykcyjne rozwiązania, jak to robi w Grecji, gdzie minister finansów stoi na baczność przed panami z Niemiec :)
A na dobranoc, żebyś poczytał o historii gospodarczej jeszcze raz.
[cytat]
However, the new geopolitical logic of the Cold War made possible that the former enemy Italy, a hinge-country between Western Europe and the Mediterranean, and now a new, fragile democracy threatened by the proximity of the Iron Curtain and the presence of a strong Communist party,[5] was considered by the USA as an important ally for the Free World, and therefore a re*****nt of the generous aid provided by the Marshall Plan, receiving $1.5 billion from 1948 to 1952. The end of the Plan, that could have stopped the recovery, coincided with the crucial point of the Korea War (1950–1953), whose demand for metal and other manufactured products was a further stimulus to the growth of every kind of industry in Italy. In addition, the creation in 1957 of the European Common Market, of which Italy was among the founder members, provided more investments and eased exports.
The above-mentioned highly favorable historical backgrounds, combined with the presence of a large and cheap stock of labour force, laid the foundations of a spectacular economic growth. The boom lasted almost uninterrupted until the "Hot Autumn's" massive strikes and social unrest of 1969–1970, that combined with the later 1973 oil crisis, gradually cooled the economy, which has never returned to its heady post-war growth rates. The Italian economy experienced an average rate of growth of GDP of 5.8% per year between 1951 and 1963, and 5.0% per year between 1964 and 1973.[6] Italian rates of growth were second only, but very close, to the German rates, in Europe, and among the OEEC countries only Japan had been doing better.[7] In 1963, US President John F. Kennedy personally praised Italy's extraordinary economic growth at an official dinner with Italian President Antonio Segni in Rome, stating that "the growth of [...] nation's economy, industry, and living standards in the postwar years has truly been phenomenal. A nation once literally in ruins, beset by heavy unemployment and inflation, has expanded its output and assets, stabilized its costs and currency, and created new jobs and new industries at a rate unmatched in the Western world".[8]
The needs of a modernizing economy and society created a great demand for new transport and energy infrastructures. Thousands of miles of railways and highways were completed in record times to connect the main urban areas, while dams and power plants were built all over Italy, often without regard for geological and environmental conditions. A concomitant boom of the real estate market, increasingly under pressure by strong demographic growth and internal migrations, led to the explosion of urban areas. Vast neighborhoods of low-income apartments and social housing were built in the outskirts of many cities, leading over the years to severe problems of congestion, urban decay and street violence
Despite these important achievements, the country's economy today suffers from structural and non-structural problems. Annual growth rates have often been below the EU average with Italy being hit particularly hard by the late-2000s recession. Massive government spending from the 1980s onwards has produced a severe rise in public debt. In addition, Italian living standards have a considerable North–South divide: the average GDP per capita in Northern and Central Italy significantly exceeds the EU average, while some regions and provinces in Southern Italy are dramatically below.[29]In recent years, Italy's GDP per capita growth slowly caught-up with the Eurozoneaverage[30] while its employment rate still lags behind; however, economists dispute the official figures because of the large number of informal jobs (estimated between 10% and 20% of the labour force) that lift the inactivity or unemployment rates.[31]
(…)
he economic recession went on into the mid-1980s until a set of reforms led to the independence of the Bank of Italy[50] and a big reduction of the indexation of wages[51] that strongly reduced inflation rates, from 20.6% in 1980 to 4.7% in 1987.[52]
(…)
However, the Italian economy of the 1980s presented a problem: it was booming, thanks to increased productivity and surging exports, but unsustainable fiscal deficits drove the growth.[53] In the 1990s, the new Maastricht criteria boosted the urge to curb the public debt, already at 104% of GDP in 1992.[55]
Zrzuci się, zabierając wszystko co wartościowe dla siebie i narzucając restrykcyjne rozwiązania, jak to robi w Grecji, gdzie minister finansów stoi na baczność przed panami z Niemiec :)
Przed bankiem i jego poborcami każdy dłużnik stoi na baczność nie tylko w Grecji.
Chyba, że udaje Greka.
Przed bankiem i jego poborcami każdy dłużnik stoi na baczność nie tylko w Grecji.
Chyba, że udaje Greka.
Czyli właśnie dałeś odpowiedź, że nie należy wstępować do strefy euro, żeby nie stać przed Niemcem na baczność ;)
A tutaj masz jeszcze w temacie Włoch bardzo dobrze wyjaśnione - na dole źródło.
[cytat]Italy is one of the most indebted countries in the world, with a public debt at 132,6% of its GDP. Italian public debt has been a financial problem for decades, and the current political situation lacks commitment to budget dis*****line, troubling even more reduction prospects. But how was the problem originated?[/cytat]
[cytat]The debt is a legacy of the eighties, when the minister of the Treasury, Beniamino Andreatta, and the governor of the Bank of Italy, Carlo Azeglio Ciampi, signed the “divorce” between the two institutions. Before, the Bank had to buy the government’s bonds that were not placed on the market, assuming this way the burden of financing state requirements. Basically, the Bank was assuring the success of government bonds’ auctions by printing the money necessary to buy the unsold bonds. The divorce enshrined the independence between the ministry and the Bank and had multiple reasons behind it.[/cytat]
Dopiero w latach 80tych, Włosi przestali skupować własny dług :D, a tak to, bank centrlany kupował dług rządu i tak to się kręciło.
Dodam, że obecnie takie coś oznacza, że 4 kryterium konwergencji - niezależność banku centralnego - jest niespełnione. Każdy bank centralny w unii europejskiej nie może kupować obligacji rządowych.
[cytat]The Italian lira was devalued by 40% against the dollar and in this context Andreatta and Ciampi decided to sign the divorce, freeing the bank from the obligation of buying the unsold bonds which could not be placed in the market.[/cytat]
[cytat]In 1980 the Italian public debt was at 57,7% and by 1994 it grew by 124,3%.[/cytat]
I jeszcze jedno, jak się ma zadłużenie Włoch do ich infrastruktury, autostrady, kurorty, przedsiębiorstwa, marki... przecież w tym biją nas na głowę.
Bono hmmmm uważam patrząc na Włochów i Niemców, Austryjaków że jednak trzeba było przegrać wojnę. Wygraliśmy ale okupacji było jeszcze 40 lat, zaryzykowałbym stwierdzenie 50. Wiem, że byś chciał już dzisiaj tu i teraz ale fizycznie ciężko rozkręcić się od nowa, zbudować od nowa Państwo. Dlatego dziwię się ws.negatywnych głosów o reparacjach. Gdyby dzisiaj wyrównać nasze straty Polska wciąga nosem każdy kraj w Europie, buduje samochody czy przemysł każdego rodzaju. Weź sobie to wyobraź.
Niestety wielu o tym wie, jest im nie na rękę, wiedzą, że do roboty jeździliby ....do Polski.
A tak na marginesie. Sporo o tym o co pytasz jest i było wiadome kiedy rozpoczynałeś tą dyskusję. Tak mnie trochę dziwią pytania o oczywiste sprawy. Kiedyś zafiksowałeś się, że chcesz za lizaka płacić w Euro i już, teraz zaczynasz dopytywać bardzo szczegółowo. Czy Ty aby jakiegoś egzaminu czy podyplomowki nie podjąłeś :-))) ? Nauczycieli będą szukać za niedługo :-)))
Stróżaninek podstawia Ci tak profesjonalne odpowiedzi, że są to wręcz gotowce pod egzamin (lub inny cel). Gość jest tutaj niepodważalnie autorytetem w tej materii. Sporo jest spraw oczywistych ale przedstawia to w takiej formie i w tak poukładanej kolejności, że czapki z głów.
Czyli właśnie dałeś odpowiedź, że nie należy wstępować do strefy euro, żeby nie stać przed Niemcem na baczność ;)
To jest zawsze kwestią wyboru, czy być Holandią, Austrią,Danią.....
czy wybrać drogę np. Turcji, choć tak naprawdę zawsze przed kimś trzeba stanąć na baczność czy to USA czy Chiny czy Rosja.
Jak mówił pewien poznany przeze mnie Chińczyk, my wielcy zawsze się dogadamy, problem pozostanie na zawsze u was pozostałych, komu się kłaniać.
Mój polski kolega z Kanady (przesiedleniec) mówi, że te USA to mendy, oni wjeżdżają do nas online, nas zawsze zatrzymują na granicy i sprawdzają paszporty. Życie bez zależności traci urok.
To jest zawsze kwestią wyboru, czy być Holandią, Austrią,Danią.....
czy wybrać drogę np. Turcji, choć tak naprawdę zawsze przed kimś trzeba stanąć na baczność czy to USA czy Chiny czy Rosja.
Jak mówił pewien poznany przeze mnie Chińczyk, my wielcy zawsze się dogadamy, problem pozostanie na zawsze u was pozostałych, komu się kłaniać.
Mój polski kolega z Kanady (przesiedleniec) mówi, że te USA to mendy, oni wjeżdżają do nas online, nas zawsze zatrzymują na granicy i sprawdzają paszporty. Życie bez zależności traci urok.
Można wybrać własna drogę.
[cytat]Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska.
Opis: wykład dla OKP podczas wizyty w Polsce w 1989 roku.[/cytat]
Teoretycznie i prosto czyli w doskonałych warunkach. Ale czy uważasz, że jesteśmy w stanie obrać własną drogę skoro my zawsze zaczynamy od nowa? Niemcy nas w tej dziedzinie przewyższają, kontynuują (w większości obszarów gospodarki) poczynania poprzedników. Mam wrażenie jakby byli sterowani, mieli jeden cel, a kolejne rządy analizują i modyfikują raz obraną drogę. U nas to nie możliwe. My musimy się porozumieć na początek sami ze sobą. Mam cichą nadzieję, że jesteśmy w ostatniej fazie kapitalizmu stabilnego, że zrozumiemy w końcu obrany punkt. http://www.instytutgm.uni.lodz.pl/wgrane_pliki/przemiany-w-gospodarce-swiatowej-z-perspektywy-przedsiebiorstwa-fazy-rozwoju-kapitalizmu-i-ich-konsekwencje-dla-podmiot1.pdf
To nie jest wina Miltona Friedmana, że Polskie rządy nie kontynuują pracy poprzedników i że nie ma myślenia w polskich politykach na 10, 30, 50 lat. Ale fakty są takie, że możemy mieć własną drogę, własny przepis na "sukces gospodarczy" lub "cud", bo potencjał jest.
Jednak jeśli jedni mówią o dorżnięciu watachy, a drudzy mówią o ludziach niegodnych wspólnoty narodowej, to jak my możemy zbudować coś w długim okresie czasu? - tu jest problem pogrzebany, nie w niemcach, nie w rosjanach i nie w amerykanach - w Polakach.
toż własnie o tym mówię, a oceniam nas jako potencjał jeden z większych w UE, zwłaszcza potencjał intelektualny. Nawet wyższe koszty pracy nie są w stanie zdewaluować intelektu. Straszono już nie raz, że będą wychodzić z Polski ponieważ rosną koszty pracy a tymczasem outsourcing rośnie z roku na rok. Owszem to nie tylko wpływ intelektu i możliwości jednak trend pokazuje.
Reasumując boli to, ze nasz rozwój rozwija się oddolnie, do tej pory zbyt mało było sprecyzowanych planów odgórnych i trzymania się jakiegoś celu. Wszystko co ratuje kraj znów jest w rekach prywatnych a w mojej ocenie powinno się sektor prywatny dokładać do szerszego planu.
[cytat]On just about every level, Poland and Australia are poles apart, but somehow they share the same economic success story: 27 years of uninterrupted economic growth. What’s their secret?
15563.97 km and one hemisphere separate Warsaw and Canberra. Factor in environment, language, culture, sport, history and pierogi, and the divide is even larger. But there is one number that unites both countries, a figure no other national economy in the world has ever reached in the history of capitalism: 27.[/cytat]
[cytat]Piñerúa then reinforced Poland’s outlook by returning to its solid past. “In 2008, for example, the government was able to spend its way out of the recession because they hadn’t spent a lot of money before and they had the buffers, if you will. They could go ahead and spend more, expand monetary policy, let the exchange rate be more flexible … And I think there is a success story here to be told.”[/cytat]
[cytat]Fortune had also arrived in Poland at a timely hour. In 2007, the Polish government had passed a series of tax reforms with an implementation date of 2009. Whether it was happenstance or an act of great foresight is up for debate, but there is no denying that the tax cuts provided just the right amount of fiscal stimulus at just the right time. On top of that, Rzońca added, “The stimulus was amplified by a large increase in government investment financed mostly by an inflow of EU funds.”[/cytat]
[cytat]“From my perspective, Poland’s key strength is its diversified economy. No one sector dominates, and this protects the economy from downturns (like the GFC),” said Weymouth. [/cytat]
Artykuł jest napisany przez obcokrajowca, nie jest to więc laurka "rzondu", a raczej obiektywne spojrzenie na dokonania Polski. A zespół dziennikarski, to świetnie wykształceni specjaliści, mający doświadczenie w prawie, gospodarce, ekonomii, czy piszący chociażby dla prestiżowego "Politico" kto oglądał House of Cards to kojarzyć będzie, czy dla "The Economist", "Bloomberg" "The Guardian", "Newsweek", "Rzeczpospolita" czy "The Telegraph".
Generalnie polecam czytać o Polsce w anglojęzycznych / niemieckojęzycznych i francuskojęzycznych mediach. Takie spojrzenie na Polskę, spoza wojny Polsko-Polskiej, pomaga nabrać dystansu.
Rzońcę Andrzeja, na którego powołuje się mi. artykuł,
przywoływałem już:
bono 14.11.2017 - 13:28
Wtedy mówił tak:
"Jaka siła polityczna ponownie podwyższy wiek emerytalny, skoro wówczas inne ugrupowanie natychmiast weźmie odwrócenie tych zmian na sztandary? Andrzej Rzońca, ekonomista były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Nie lubię etykietek. To będzie spojrzenie opierające się na ekonomii. Specjalizuję się w teorii wzrostu, badawczo interesuję się finansami publicznymi i polityką makroekonomiczną. Dziś w Polsce brakuje ekonomistów w kreowaniu polityki gospodarczej, ona nie bazuje na faktach. Gdy ostatnio byłem w Australii, tamtejszy rząd akurat podjął decyzję w sprawie podwyżki płacy minimalnej. Tam odmiennie niż u nas przedstawia się twarde fakty. Pokazuje się, jakie będą korzyści danego posunięcia, a jakie jego koszty. Do tych faktów odnoszą się poszczególne ugrupowania i na podstawie swojego programu wyjaśniają, jaką wagę i dlaczego przykładają do poszczególnych skutków. U nas polityka sprowadza się do łgania.
Iluzja darmowości. Wierzymy, że rząd potrafi rozdawać własne ciastka, nie pożerając zarazem naszych,
mamy kolejny rok gospodarczego wzrostu, rosnące wpływy budżetowe i najdłuższy okres bez procedury nadmiernego deficytu.
To nie zasługa tego rządu. W latach 2008-2015 byliśmy liderem wzrostu dochodu na mieszkańca w Europie, podczas gdy 4,2 proc. wzrostu prognozowane na ten rok będzie dopiero siódmym wynikiem w UE. Na świecie jest najlepsza koniunktura od lat, która wspiera wzrost także tam, gdzie szkodzi mu własny rząd. Wszyscy rosną szybciej, dlatego warto się przyjrzeć, w jakim tempie redukujemy lukę w dochodzie na mieszkańca wobec "starej" Unii. Według nowej prognozy Komisji Europejskiej ma ono spaść z 3,2 proc. w latach 2008-2015 do 2,1 proc. w latach 2016-2019 - przy założeniu, że zagranicą nie wydarzy się żaden wstrząs, na który polska gospodarka nie jest dziś przygotowana. Jeśli spojrzymy na ścieżkę zmniejszania deficytu przyjętą przez rząd Platformy Obywatelskiej w 2015 roku, to do 2018 r. miał on spaść do 1,2 proc. PKB, a dziś rząd zapowiada 2,7 proc, mimo dużo lepszego niż oczekiwano w 2015 r. otoczenia gospodarczego, obcięcia inwestycji publicznych, wyższej od zakładanej wtedy stawki VAT i wprowadzenia nowych podatków. W przyszłym roku 9 krajów, w tym Grecja, ma mieć nadwyżkę. A my u szczytu koniunktury będziemy mieli deficyt zbliżony do 3 proc. PKB i wyższy niż w 2015 roku. Więc nie jest sukcesem w tak "cieplarnianych" warunkach nie kwalifikować się do procedury nadmiernego deficytu.
Propozycja zniesienia 30-krotności przez rząd to próba zabezpieczenia się na wypadek kłopotów?
Zniesienie tego limitu to kolejny przykład pokazujący, jak cyniczna to partia, niemyśląca o przyszłości naszego kraju. PiS najpierw obniżył wiek emerytalny i skazał Polaków na głodowe emerytury. 70 proc. Polaków urodzonych po 1975 r. będzie otrzymywać minimalne świadczenia. A i tak trzeba będzie do nich dopłacać. MFW szacuje, że aby utrzymać poziom emerytur powyżej minimum wskazywanego przez Międzynarodową Organizację Pracy, dotacja do FUS po 2030 r. co roku będzie musiała wzrastać o prawie 0,3 proc. PKB. Dziś to ok. 6 mld zł. Do 2040 r. będzie 2,7 proc. PKB, czyli ponad dwukrotność tego, co wydajemy na 500 plus. Czyli na te biedaemerytury trzeba będzie jeszcze o taką kwotę zmniejszyć inne wydatki publiczne lub zwiększyć podatki. Skończy się to nawoływaniami populistów do tzw. emerytury obywatelskiej, czyli biedaemerytury dla wszystkich – bez względu na to, jak długo kto pracował i odprowadzał składki.
Zniesienie limitu trzydziestokrotności przyspieszy ten moment, bo stworzy kominy emerytalne. PiS roztrwoni 6,4 mld zł, które dziś budżet zyska na braku tego limitu, a kiedy przyjdzie zwrócić ludziom opłacone przez nich składki emerytalne, kolejni populiści będą gardłować, że to niemoralne, by były takie różnice w emeryturach, gdy większość otrzymuje minimalne świadczenia.
Obywatele powinni mieć maksimum pewności co do swoich dochodów. Zmiana rządów powinna wzmacniać, a nie osłabiać poczucie ich finansowego bezpieczeństwa. Ale 500 plus musi przestać dezaktywizować i to da się zrobić.
Z ostatnich szacunków Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że program doprowadził do odejścia ok. 50 tys. kobiet z rynku pracy.
To nie jest bagatelna liczba – zwłaszcza że chodzi o bardzo krótki czas funkcjonowania programu i tylko o kobiety. Tymczasem 500 plus dezaktywizuje także mężczyzn. Nawet jeśli nie jest to podobna skala. Moim zdaniem problem będzie narastał.
500 plus nie powinien trafiać tam, gdzie porzuca się pracę. Zasiłek ten złagodził materialną dotkliwość biedy w Polsce, która była skoncentrowana w rodzinach wielodzietnych, i to jest jego największa zaleta. Zarazem jednak utrwala on biedę w rodzinach, w których nikt nie pracuje. Taka bieda jest dziedziczona. Musimy tych ludzi zachęcać do pracy, bo praca to nie tylko dochody, ale wartość, która zwiększa sens życia. Odwołam się do przykładu Szwajcarii, chociaż to nie jest model, który chcielibyśmy wprowadzić w Polsce. Otóż 500 plus funkcjonuje w tym kraju już od 2009 r., ale tam świadczenie traci się automatycznie z chwilą utraty pracy, bo wówczas przysługuje obywatelowi zasiłek dla bezrobotnych.
Mamy do czynienia z połączeniem osłabiania odporności Polski na wstrząsy i podcinania długofalowych sił rozwoju. Polityka makroekonomiczna w wykonaniu PiS jest nieodpowiedzialna. Od 1991 r. nie mieliśmy recesji. Dzięki temu, mimo że nie było też okresów nadzwyczajnie szybkiego wzrostu jak w niektórych krajach posocjalistycznych, w sumie to nasza gospodarka urosła najbardziej. Tych wyników by nie było bez odpowiedzialnej polityki makroekonomicznej. Dzisiaj PiS przekracza granice tego, co rozsądne, i buduje swoje plany na założeniu, że nic złego na świecie się nie zdarzy. W przyszłym roku mamy objąć prowadzenie w nielicznej grupie krajów UE, które po 2015 r. zwiększyły dług publiczny. Do tego cofamy się do minionego ustroju, do planowania, etatyzmu i kontrolowania każdej sfery gospodarki. To zaś nigdzie na świecie się nie sprawdziło. Weźmy Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. To jest program, który był testowany w latach 50. i 60. w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Pojawiają się w nim inne słowa, warstwa wizualna jest dopracowana, ale wszędzie, gdzie próbowano go wprowadzić, kończył się katastrofą.
Najpierw strefa euro powinna uporać się ze skutkami kryzysu zadłużeniowego i zbudować skuteczne zabezpieczenia przed jego powtórzeniem. Po drugie, Polska musi być dobrze przygotowana na wprowadzenie euro, a Polacy w pełni do tego przekonani. Nie wystarczy, abyśmy spełnili kryteria nominalne z traktatu z Maastricht. Musimy tak przebudować Polską gospodarkę, aby niezależnie od koniunktury na świecie euro nam się opłacało. Jeśli to się uda, to Polacy również będą go chcieli. Euro opłaca się tym, którzy mają solidną gospodarkę.
Budowanie solidnej gospodarki jest zawsze celem polityki. Jakie warunki muszą być spełnione i po czym poznamy, że jesteśmy gotowi?
Powtórzę: dobre przygotowanie na wprowadzenie euro nie sprowadza się do wypełnienia kryteriów konwergencji, które skądinąd byłoby samo w sobie korzystne dla naszego kraju. Polska musi być ponadto dobrze rządzona, a dzisiaj nie jest. Dobre rządzenie wymaga polityki gospodarczej, która nie osłabia odporności gospodarki na wstrząsy, ani też sama nie generuje wstrząsów. Do wzmocnienia odporności polskiej gospodarki na wstrząsy potrzeba, oprócz dyscypliny w finansach publicznych, zwiększenia elastyczności gospodarki. Ową elastyczność można oceniać w szczególności na podstawie stopy bezrobocia, w tym bezrobocia długoterminowego. Bezrobocie mamy już w Polsce niskie na tle większości krajów w Europie, ale wciąż zbyt długo trwa znalezienie pracy przez osoby bezrobotne. Urzędniczo-politycznego ingerowanie w prywatne inwestycje, które stanowi sedno planu Morawieckiego, nie zwiększy elastyczności gospodarki, a ją usztywni. Żeby tę elastyczność zwiększyć, trzeba wzmacniać konkurencję. Na jej niedostatek w naszym kraju wskazują silniejsze niż gdzie indziej zróżnicowanie wydajności pracy i rentowności między przedsiębiorstwami oraz niższe wykorzystanie zdolności wytwórczych.
I znów wracamy do fatalnych skutków rządów PiS. Partia ta, uporczywie naruszając zachodnie standardy, nawet jeśli nie doprowadzi do tego, że wyjdziemy z UE, to wyprowadzi UE z Polski. Integracja w ramach strefy euro będzie się pogłębiała. Po brexicie to my będziemy największą gospodarką poza Eurolandem. PiS zwiększa prawdopodobieństwo tego, że dalsza integracja w UE będzie się odbywała wokół euro. Paradoksalnie więc PiS radykalnie wzmacnia powody, dla których powinniśmy być w strefie euro. Nasze miejsce jest w twardym rdzeniu Unii. Tym bardziej, że na Wschodzie mamy potężnego i nieobliczalnego sąsiada."
Za długie Bono, musisz cytować konkrety, wiele rzeczy z tego artykułu było oparte na estymacjach, a tutaj zonk, deficyt spadł bieżący, zadłużenie również, Polska przyśpieszyła i jest najszybsza, 3cie najniższe bezrobocie w UE.
Oczywiście z wieloma rzeczami się zgadzam, ale jednak zamiast przywoływać artykuły z przeszłości, odwołuj się do obecnych źródeł :). Równie dobrze, możesz wyciągnąć wywiady z tuskiem, że wprowadzi euro do 2012 :D. Jak wyszło - wiemy.
Fakty są takie, że Polskie PKB w 27 lat wzrosło o 381%, co czyni nas najszybciej rosnącą gospodarką Europy.
PS. On mówi o wielu rzeczach o których ja pisałem, m.in o gotowości gospodarki do przyjęcia Euro, zadziwiające jest więc, że potrafisz cytować go sprzed 1.5 roku, ale nie wyciągasz wniosków z przeczytanego tekstu i pytasz o to samo.
Gwiazdowskiego teorię znam i lubię gościa.
Więc wybierajmy ludzi z jego stowarzyszenia!
Przecież to wszystko już mieli zanim powstała UE
W tym rzecz, że oni to już mają i mieli, a my nie zadłużeni, mamy jakieś 1/4 tego co oni. Na przykładzie autostrad my 2 tyś oni nie całe 7 tyś.
Jeżeli km autostrady kosztuje 9.4 mln euro ( w Polsce) to na autostradach są do przodu ok 50 mld.
Gdy weźmiemy pod uwagę ich kapitał i paru miliarderów nie licząc potęg jak Fiat czy Magneti Marelli, ERMENEGILDO ZEGNA, TOD’S ,
BRUNELLO CUCINELLI, BRUNELLO CUCINELLI, Intesa Sanpaolo,
Eni, UniCredit Group, Generali Group, Telecom Italia, Atlantia,
............to przed nami jest jeszcze Garanti Bank z Turcji a dopiero na 713 miejscu największa polska firma PKN Orlen.
To oni to zadłużenie przelali na to co mają z dużym plusem,
więc to że my nie mamy aż takiego zadłużenia, nie mając ich kapitału w użyciu czy infrastrukturze stawia nas do kąta, czyż nie?
Masz podlinkowane do ich historii ekonomicznej, oraz skąd się wzięło ich bogactwo. Wystarczy, żebyś to przeczytał ze zrozumieniem i wydedukował: Polska nie była języczkiem uwagi, jak Włochy po 1989 roku. Polska uzyskała wolność nie po II Wojnie, a w89 roku, Polska nie miała planu Marshalla, Polska nie była włączona do okresu silnej industrializacji.
Gdy Włosi rosneli i budowali swoje bogactwo i infrastrukturę, w Polsce była bieda i plan 30sto letni. Pretensje do pokolenia współczesnych 50, 60, 70, 80 latków, że tak długo im zajęła walka o wolną Polskę.
Gdy już to sobie weźmiesz pod uwagę, będziesz miał odpowiedź na swoje pytanie. Branie się za analizę bogactwa kraju, bez holistycznej analizy historii tego kraju jest bezesensem.
A co do Włoskiej infrastruktury - poczytaj
https://www.liveandinvestoverseas.com/country-hub/italy/infrastructure-in-italy/
[cytat]Many of the problems can be traced back to the construction boom of the 1960s, when bridges, roads, buildings and schools were being built, often with weak or cheap material to increase profits, and ending up in the hands of the mafia.[/cytat]
https://www.theguardian.com/world/2018/aug/17/italys-crumbling-infrastructure-under-scrutiny-after-bridge-collapse
I jeszcze jedno, najsilniejsze trzęsienie ziemi w Polsce miało siłę 6 stopni w skalii Richtera i było w XIII wieku, Włochy są aktywne sejsmicznie non-stop - ich infrastruktura może się rozlecieć w pył bardzo szybko, a pieniążków na nową nie będą mieć, bo są zadłużeni. Oczywiście nie życzę im tego, ale życie w regionie aktywnym sejsmicznie, z kilkoma wulkanami, w tym dwoma najgroźniejszymi w Europie raczej nie rozpieszcza.
Nie nie mieli, bo za Srozaninkiem w dnu wejścia do UE mieli zadłużenie w stosunku do PKB 100%, teraz 130%.
Przecież on ci pisał, że infrastrukturę mieli, a nie o PKB. Czytaj ze zrozumieniem.
Infrastruktura nie spłacona nie jest twoja.
Dług publiczny Włoch z chwilą ustanowienia kryteriów zbieżności wynosił 102% PKB. Z resztą podlinkowałem ci na poprzedniej stronie artykuły jak przebiegał ich rozwój w 1945 - 2000 więc wystarczy, żebyś przeczytał to będziesz wiedzieć.
A jaki my mamy dług i czy jesteśmy przygotowani nie na trzęsienie ziemi, ale na powódź 100 lecia?
Sprawdź sobie w sieci. Szybciej będzie jak użyjesz Google do tego, niż wklepiesz tu komentarz.
No więc to zadłużenie nasze 50% PKB w razie tąpnięcia czy kataklizmu robi nas bezpiecznymi bardziej niż Włochów z 4 razy bogatszą gospodarką i 2.6 większym długiem?
My nie pisaliśmy o tym, nie czytasz ze zrozumieniem.
Podajesz koronny argument, że oni mają infrastrukturę - podałem linka, który trochę obala to co mówisz, bo jakość infrastruktury jest taka jak bloków z wielkiej płyty z końca lat 80tych, kiedy już niczego nie było.
Ja tylko kontruje, że państwo mające dług, nie jest elastyczne. Polska weźmie kredyt przy katakliźmie - kto da kredyt Włochom, kiedy ich zadłużenie jest długie najwyższe po Grekach i Eurozona, dostała kur.wi...y, jak tylko Włosi chcieli zwiększyć deficyt bieżący w swoim budżecie na rok 2018/2019.
Przeczytaj linki, które ci podałem. Zacznij myśleć. Włochy to chyba najgorszy "role model" jaki można sobie wziąć.
Włosi swój rozum mają, wiedzą że będzie UE musiała się na nich zrzucić i tak będzie.
Co do wielkiej płyty, ma przed sobą od dzisiaj 100 lat:
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wielka-plyta-ma-sie-swietnie-resort,128,0,2424192.html
Wielka płyta z lat 60 i 70 tak, jednak nie ta, która była budowana mniej więcej od połowy lat 80tych, bo już niczego nie było - zapraszam na wycieczkę na Ruczaj i Kurdwanów Nowy w Krakowie
Zrzuci się, zabierając wszystko co wartościowe dla siebie i narzucając restrykcyjne rozwiązania, jak to robi w Grecji, gdzie minister finansów stoi na baczność przed panami z Niemiec :)
https://www.marketplace.org/2017/11/03/economy/greek-finance-minister-yanis-varoufakis
A na dobranoc, żebyś poczytał o historii gospodarczej jeszcze raz.
[cytat]
However, the new geopolitical logic of the Cold War made possible that the former enemy Italy, a hinge-country between Western Europe and the Mediterranean, and now a new, fragile democracy threatened by the proximity of the Iron Curtain and the presence of a strong Communist party,[5] was considered by the USA as an important ally for the Free World, and therefore a re*****nt of the generous aid provided by the Marshall Plan, receiving $1.5 billion from 1948 to 1952. The end of the Plan, that could have stopped the recovery, coincided with the crucial point of the Korea War (1950–1953), whose demand for metal and other manufactured products was a further stimulus to the growth of every kind of industry in Italy. In addition, the creation in 1957 of the European Common Market, of which Italy was among the founder members, provided more investments and eased exports.
The above-mentioned highly favorable historical backgrounds, combined with the presence of a large and cheap stock of labour force, laid the foundations of a spectacular economic growth. The boom lasted almost uninterrupted until the "Hot Autumn's" massive strikes and social unrest of 1969–1970, that combined with the later 1973 oil crisis, gradually cooled the economy, which has never returned to its heady post-war growth rates. The Italian economy experienced an average rate of growth of GDP of 5.8% per year between 1951 and 1963, and 5.0% per year between 1964 and 1973.[6] Italian rates of growth were second only, but very close, to the German rates, in Europe, and among the OEEC countries only Japan had been doing better.[7] In 1963, US President John F. Kennedy personally praised Italy's extraordinary economic growth at an official dinner with Italian President Antonio Segni in Rome, stating that "the growth of [...] nation's economy, industry, and living standards in the postwar years has truly been phenomenal. A nation once literally in ruins, beset by heavy unemployment and inflation, has expanded its output and assets, stabilized its costs and currency, and created new jobs and new industries at a rate unmatched in the Western world".[8]
The needs of a modernizing economy and society created a great demand for new transport and energy infrastructures. Thousands of miles of railways and highways were completed in record times to connect the main urban areas, while dams and power plants were built all over Italy, often without regard for geological and environmental conditions. A concomitant boom of the real estate market, increasingly under pressure by strong demographic growth and internal migrations, led to the explosion of urban areas. Vast neighborhoods of low-income apartments and social housing were built in the outskirts of many cities, leading over the years to severe problems of congestion, urban decay and street violence
[/cytat]
https://en.wikipedia.org/wiki/Italian_economic_miracle
[cytat]
Despite these important achievements, the country's economy today suffers from structural and non-structural problems. Annual growth rates have often been below the EU average with Italy being hit particularly hard by the late-2000s recession. Massive government spending from the 1980s onwards has produced a severe rise in public debt. In addition, Italian living standards have a considerable North–South divide: the average GDP per capita in Northern and Central Italy significantly exceeds the EU average, while some regions and provinces in Southern Italy are dramatically below.[29]In recent years, Italy's GDP per capita growth slowly caught-up with the Eurozoneaverage[30] while its employment rate still lags behind; however, economists dispute the official figures because of the large number of informal jobs (estimated between 10% and 20% of the labour force) that lift the inactivity or unemployment rates.[31]
(…)
he economic recession went on into the mid-1980s until a set of reforms led to the independence of the Bank of Italy[50] and a big reduction of the indexation of wages[51] that strongly reduced inflation rates, from 20.6% in 1980 to 4.7% in 1987.[52]
(…)
However, the Italian economy of the 1980s presented a problem: it was booming, thanks to increased productivity and surging exports, but unsustainable fiscal deficits drove the growth.[53] In the 1990s, the new Maastricht criteria boosted the urge to curb the public debt, already at 104% of GDP in 1992.[55]
[/cytat]
https://en.wikipedia.org/wiki/Economy_of_Italy
Przed bankiem i jego poborcami każdy dłużnik stoi na baczność nie tylko w Grecji.
Chyba, że udaje Greka.
Czyli właśnie dałeś odpowiedź, że nie należy wstępować do strefy euro, żeby nie stać przed Niemcem na baczność ;)
A tutaj masz jeszcze w temacie Włoch bardzo dobrze wyjaśnione - na dole źródło.
[cytat]Italy is one of the most indebted countries in the world, with a public debt at 132,6% of its GDP. Italian public debt has been a financial problem for decades, and the current political situation lacks commitment to budget dis*****line, troubling even more reduction prospects. But how was the problem originated?[/cytat]
[cytat]The debt is a legacy of the eighties, when the minister of the Treasury, Beniamino Andreatta, and the governor of the Bank of Italy, Carlo Azeglio Ciampi, signed the “divorce” between the two institutions. Before, the Bank had to buy the government’s bonds that were not placed on the market, assuming this way the burden of financing state requirements. Basically, the Bank was assuring the success of government bonds’ auctions by printing the money necessary to buy the unsold bonds. The divorce enshrined the independence between the ministry and the Bank and had multiple reasons behind it.[/cytat]
Dopiero w latach 80tych, Włosi przestali skupować własny dług :D, a tak to, bank centrlany kupował dług rządu i tak to się kręciło.
Dodam, że obecnie takie coś oznacza, że 4 kryterium konwergencji - niezależność banku centralnego - jest niespełnione. Każdy bank centralny w unii europejskiej nie może kupować obligacji rządowych.
[cytat]The Italian lira was devalued by 40% against the dollar and in this context Andreatta and Ciampi decided to sign the divorce, freeing the bank from the obligation of buying the unsold bonds which could not be placed in the market.[/cytat]
[cytat]In 1980 the Italian public debt was at 57,7% and by 1994 it grew by 124,3%.[/cytat]
Całość -> https://www.forbes.com/sites/civicnation/2019/04/04/voting-together-across-generations/#662bfec16665
Bono hmmmm uważam patrząc na Włochów i Niemców, Austryjaków że jednak trzeba było przegrać wojnę. Wygraliśmy ale okupacji było jeszcze 40 lat, zaryzykowałbym stwierdzenie 50. Wiem, że byś chciał już dzisiaj tu i teraz ale fizycznie ciężko rozkręcić się od nowa, zbudować od nowa Państwo. Dlatego dziwię się ws.negatywnych głosów o reparacjach. Gdyby dzisiaj wyrównać nasze straty Polska wciąga nosem każdy kraj w Europie, buduje samochody czy przemysł każdego rodzaju. Weź sobie to wyobraź.
Niestety wielu o tym wie, jest im nie na rękę, wiedzą, że do roboty jeździliby ....do Polski.
A tak na marginesie. Sporo o tym o co pytasz jest i było wiadome kiedy rozpoczynałeś tą dyskusję. Tak mnie trochę dziwią pytania o oczywiste sprawy. Kiedyś zafiksowałeś się, że chcesz za lizaka płacić w Euro i już, teraz zaczynasz dopytywać bardzo szczegółowo. Czy Ty aby jakiegoś egzaminu czy podyplomowki nie podjąłeś :-))) ? Nauczycieli będą szukać za niedługo :-)))
Stróżaninek podstawia Ci tak profesjonalne odpowiedzi, że są to wręcz gotowce pod egzamin (lub inny cel). Gość jest tutaj niepodważalnie autorytetem w tej materii. Sporo jest spraw oczywistych ale przedstawia to w takiej formie i w tak poukładanej kolejności, że czapki z głów.
To jest zawsze kwestią wyboru, czy być Holandią, Austrią,Danią.....
czy wybrać drogę np. Turcji, choć tak naprawdę zawsze przed kimś trzeba stanąć na baczność czy to USA czy Chiny czy Rosja.
Jak mówił pewien poznany przeze mnie Chińczyk, my wielcy zawsze się dogadamy, problem pozostanie na zawsze u was pozostałych, komu się kłaniać.
Mój polski kolega z Kanady (przesiedleniec) mówi, że te USA to mendy, oni wjeżdżają do nas online, nas zawsze zatrzymują na granicy i sprawdzają paszporty. Życie bez zależności traci urok.
Można wybrać własna drogę.
[cytat]Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska.
Opis: wykład dla OKP podczas wizyty w Polsce w 1989 roku.[/cytat]
https://pl.wikiquote.org/wiki/Milton_Friedman
Teoretycznie i prosto czyli w doskonałych warunkach. Ale czy uważasz, że jesteśmy w stanie obrać własną drogę skoro my zawsze zaczynamy od nowa? Niemcy nas w tej dziedzinie przewyższają, kontynuują (w większości obszarów gospodarki) poczynania poprzedników. Mam wrażenie jakby byli sterowani, mieli jeden cel, a kolejne rządy analizują i modyfikują raz obraną drogę. U nas to nie możliwe. My musimy się porozumieć na początek sami ze sobą. Mam cichą nadzieję, że jesteśmy w ostatniej fazie kapitalizmu stabilnego, że zrozumiemy w końcu obrany punkt.
http://www.instytutgm.uni.lodz.pl/wgrane_pliki/przemiany-w-gospodarce-swiatowej-z-perspektywy-przedsiebiorstwa-fazy-rozwoju-kapitalizmu-i-ich-konsekwencje-dla-podmiot1.pdf
To nie jest wina Miltona Friedmana, że Polskie rządy nie kontynuują pracy poprzedników i że nie ma myślenia w polskich politykach na 10, 30, 50 lat. Ale fakty są takie, że możemy mieć własną drogę, własny przepis na "sukces gospodarczy" lub "cud", bo potencjał jest.
Jednak jeśli jedni mówią o dorżnięciu watachy, a drudzy mówią o ludziach niegodnych wspólnoty narodowej, to jak my możemy zbudować coś w długim okresie czasu? - tu jest problem pogrzebany, nie w niemcach, nie w rosjanach i nie w amerykanach - w Polakach.
toż własnie o tym mówię, a oceniam nas jako potencjał jeden z większych w UE, zwłaszcza potencjał intelektualny. Nawet wyższe koszty pracy nie są w stanie zdewaluować intelektu. Straszono już nie raz, że będą wychodzić z Polski ponieważ rosną koszty pracy a tymczasem outsourcing rośnie z roku na rok. Owszem to nie tylko wpływ intelektu i możliwości jednak trend pokazuje.
Reasumując boli to, ze nasz rozwój rozwija się oddolnie, do tej pory zbyt mało było sprecyzowanych planów odgórnych i trzymania się jakiegoś celu. Wszystko co ratuje kraj znów jest w rekach prywatnych a w mojej ocenie powinno się sektor prywatny dokładać do szerszego planu.
Natrafiłem dzisiaj na bardzo ciekawy artykuł - po angielsku
https://poland-today.pl/on-top-with-down-under/
[cytat]On just about every level, Poland and Australia are poles apart, but somehow they share the same economic success story: 27 years of uninterrupted economic growth. What’s their secret?
15563.97 km and one hemisphere separate Warsaw and Canberra. Factor in environment, language, culture, sport, history and pierogi, and the divide is even larger. But there is one number that unites both countries, a figure no other national economy in the world has ever reached in the history of capitalism: 27.[/cytat]
[cytat]Piñerúa then reinforced Poland’s outlook by returning to its solid past. “In 2008, for example, the government was able to spend its way out of the recession because they hadn’t spent a lot of money before and they had the buffers, if you will. They could go ahead and spend more, expand monetary policy, let the exchange rate be more flexible … And I think there is a success story here to be told.”[/cytat]
[cytat]Fortune had also arrived in Poland at a timely hour. In 2007, the Polish government had passed a series of tax reforms with an implementation date of 2009. Whether it was happenstance or an act of great foresight is up for debate, but there is no denying that the tax cuts provided just the right amount of fiscal stimulus at just the right time. On top of that, Rzońca added, “The stimulus was amplified by a large increase in government investment financed mostly by an inflow of EU funds.”[/cytat]
[cytat]“From my perspective, Poland’s key strength is its diversified economy. No one sector dominates, and this protects the economy from downturns (like the GFC),” said Weymouth. [/cytat]
Artykuł jest napisany przez obcokrajowca, nie jest to więc laurka "rzondu", a raczej obiektywne spojrzenie na dokonania Polski. A zespół dziennikarski, to świetnie wykształceni specjaliści, mający doświadczenie w prawie, gospodarce, ekonomii, czy piszący chociażby dla prestiżowego "Politico" kto oglądał House of Cards to kojarzyć będzie, czy dla "The Economist", "Bloomberg" "The Guardian", "Newsweek", "Rzeczpospolita" czy "The Telegraph".
https://poland-today.pl/journalists/
Generalnie polecam czytać o Polsce w anglojęzycznych / niemieckojęzycznych i francuskojęzycznych mediach. Takie spojrzenie na Polskę, spoza wojny Polsko-Polskiej, pomaga nabrać dystansu.
Rzońcę Andrzeja, na którego powołuje się mi. artykuł,
przywoływałem już:
bono 14.11.2017 - 13:28
Wtedy mówił tak:
"Jaka siła polityczna ponownie podwyższy wiek emerytalny, skoro wówczas inne ugrupowanie natychmiast weźmie odwrócenie tych zmian na sztandary? Andrzej Rzońca, ekonomista były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Nie lubię etykietek. To będzie spojrzenie opierające się na ekonomii. Specjalizuję się w teorii wzrostu, badawczo interesuję się finansami publicznymi i polityką makroekonomiczną. Dziś w Polsce brakuje ekonomistów w kreowaniu polityki gospodarczej, ona nie bazuje na faktach. Gdy ostatnio byłem w Australii, tamtejszy rząd akurat podjął decyzję w sprawie podwyżki płacy minimalnej. Tam odmiennie niż u nas przedstawia się twarde fakty. Pokazuje się, jakie będą korzyści danego posunięcia, a jakie jego koszty. Do tych faktów odnoszą się poszczególne ugrupowania i na podstawie swojego programu wyjaśniają, jaką wagę i dlaczego przykładają do poszczególnych skutków. U nas polityka sprowadza się do łgania.
Iluzja darmowości. Wierzymy, że rząd potrafi rozdawać własne ciastka, nie pożerając zarazem naszych,
mamy kolejny rok gospodarczego wzrostu, rosnące wpływy budżetowe i najdłuższy okres bez procedury nadmiernego deficytu.
To nie zasługa tego rządu. W latach 2008-2015 byliśmy liderem wzrostu dochodu na mieszkańca w Europie, podczas gdy 4,2 proc. wzrostu prognozowane na ten rok będzie dopiero siódmym wynikiem w UE. Na świecie jest najlepsza koniunktura od lat, która wspiera wzrost także tam, gdzie szkodzi mu własny rząd. Wszyscy rosną szybciej, dlatego warto się przyjrzeć, w jakim tempie redukujemy lukę w dochodzie na mieszkańca wobec "starej" Unii. Według nowej prognozy Komisji Europejskiej ma ono spaść z 3,2 proc. w latach 2008-2015 do 2,1 proc. w latach 2016-2019 - przy założeniu, że zagranicą nie wydarzy się żaden wstrząs, na który polska gospodarka nie jest dziś przygotowana. Jeśli spojrzymy na ścieżkę zmniejszania deficytu przyjętą przez rząd Platformy Obywatelskiej w 2015 roku, to do 2018 r. miał on spaść do 1,2 proc. PKB, a dziś rząd zapowiada 2,7 proc, mimo dużo lepszego niż oczekiwano w 2015 r. otoczenia gospodarczego, obcięcia inwestycji publicznych, wyższej od zakładanej wtedy stawki VAT i wprowadzenia nowych podatków. W przyszłym roku 9 krajów, w tym Grecja, ma mieć nadwyżkę. A my u szczytu koniunktury będziemy mieli deficyt zbliżony do 3 proc. PKB i wyższy niż w 2015 roku. Więc nie jest sukcesem w tak "cieplarnianych" warunkach nie kwalifikować się do procedury nadmiernego deficytu.
Propozycja zniesienia 30-krotności przez rząd to próba zabezpieczenia się na wypadek kłopotów?
Zniesienie tego limitu to kolejny przykład pokazujący, jak cyniczna to partia, niemyśląca o przyszłości naszego kraju. PiS najpierw obniżył wiek emerytalny i skazał Polaków na głodowe emerytury. 70 proc. Polaków urodzonych po 1975 r. będzie otrzymywać minimalne świadczenia. A i tak trzeba będzie do nich dopłacać. MFW szacuje, że aby utrzymać poziom emerytur powyżej minimum wskazywanego przez Międzynarodową Organizację Pracy, dotacja do FUS po 2030 r. co roku będzie musiała wzrastać o prawie 0,3 proc. PKB. Dziś to ok. 6 mld zł. Do 2040 r. będzie 2,7 proc. PKB, czyli ponad dwukrotność tego, co wydajemy na 500 plus. Czyli na te biedaemerytury trzeba będzie jeszcze o taką kwotę zmniejszyć inne wydatki publiczne lub zwiększyć podatki. Skończy się to nawoływaniami populistów do tzw. emerytury obywatelskiej, czyli biedaemerytury dla wszystkich – bez względu na to, jak długo kto pracował i odprowadzał składki.
Zniesienie limitu trzydziestokrotności przyspieszy ten moment, bo stworzy kominy emerytalne. PiS roztrwoni 6,4 mld zł, które dziś budżet zyska na braku tego limitu, a kiedy przyjdzie zwrócić ludziom opłacone przez nich składki emerytalne, kolejni populiści będą gardłować, że to niemoralne, by były takie różnice w emeryturach, gdy większość otrzymuje minimalne świadczenia.
Obywatele powinni mieć maksimum pewności co do swoich dochodów. Zmiana rządów powinna wzmacniać, a nie osłabiać poczucie ich finansowego bezpieczeństwa. Ale 500 plus musi przestać dezaktywizować i to da się zrobić.
Z ostatnich szacunków Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że program doprowadził do odejścia ok. 50 tys. kobiet z rynku pracy.
To nie jest bagatelna liczba – zwłaszcza że chodzi o bardzo krótki czas funkcjonowania programu i tylko o kobiety. Tymczasem 500 plus dezaktywizuje także mężczyzn. Nawet jeśli nie jest to podobna skala. Moim zdaniem problem będzie narastał.
500 plus nie powinien trafiać tam, gdzie porzuca się pracę. Zasiłek ten złagodził materialną dotkliwość biedy w Polsce, która była skoncentrowana w rodzinach wielodzietnych, i to jest jego największa zaleta. Zarazem jednak utrwala on biedę w rodzinach, w których nikt nie pracuje. Taka bieda jest dziedziczona. Musimy tych ludzi zachęcać do pracy, bo praca to nie tylko dochody, ale wartość, która zwiększa sens życia. Odwołam się do przykładu Szwajcarii, chociaż to nie jest model, który chcielibyśmy wprowadzić w Polsce. Otóż 500 plus funkcjonuje w tym kraju już od 2009 r., ale tam świadczenie traci się automatycznie z chwilą utraty pracy, bo wówczas przysługuje obywatelowi zasiłek dla bezrobotnych.
Mamy do czynienia z połączeniem osłabiania odporności Polski na wstrząsy i podcinania długofalowych sił rozwoju. Polityka makroekonomiczna w wykonaniu PiS jest nieodpowiedzialna. Od 1991 r. nie mieliśmy recesji. Dzięki temu, mimo że nie było też okresów nadzwyczajnie szybkiego wzrostu jak w niektórych krajach posocjalistycznych, w sumie to nasza gospodarka urosła najbardziej. Tych wyników by nie było bez odpowiedzialnej polityki makroekonomicznej. Dzisiaj PiS przekracza granice tego, co rozsądne, i buduje swoje plany na założeniu, że nic złego na świecie się nie zdarzy. W przyszłym roku mamy objąć prowadzenie w nielicznej grupie krajów UE, które po 2015 r. zwiększyły dług publiczny. Do tego cofamy się do minionego ustroju, do planowania, etatyzmu i kontrolowania każdej sfery gospodarki. To zaś nigdzie na świecie się nie sprawdziło. Weźmy Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. To jest program, który był testowany w latach 50. i 60. w Afryce i Ameryce Łacińskiej. Pojawiają się w nim inne słowa, warstwa wizualna jest dopracowana, ale wszędzie, gdzie próbowano go wprowadzić, kończył się katastrofą.
Najpierw strefa euro powinna uporać się ze skutkami kryzysu zadłużeniowego i zbudować skuteczne zabezpieczenia przed jego powtórzeniem. Po drugie, Polska musi być dobrze przygotowana na wprowadzenie euro, a Polacy w pełni do tego przekonani. Nie wystarczy, abyśmy spełnili kryteria nominalne z traktatu z Maastricht. Musimy tak przebudować Polską gospodarkę, aby niezależnie od koniunktury na świecie euro nam się opłacało. Jeśli to się uda, to Polacy również będą go chcieli. Euro opłaca się tym, którzy mają solidną gospodarkę.
Budowanie solidnej gospodarki jest zawsze celem polityki. Jakie warunki muszą być spełnione i po czym poznamy, że jesteśmy gotowi?
Powtórzę: dobre przygotowanie na wprowadzenie euro nie sprowadza się do wypełnienia kryteriów konwergencji, które skądinąd byłoby samo w sobie korzystne dla naszego kraju. Polska musi być ponadto dobrze rządzona, a dzisiaj nie jest. Dobre rządzenie wymaga polityki gospodarczej, która nie osłabia odporności gospodarki na wstrząsy, ani też sama nie generuje wstrząsów. Do wzmocnienia odporności polskiej gospodarki na wstrząsy potrzeba, oprócz dyscypliny w finansach publicznych, zwiększenia elastyczności gospodarki. Ową elastyczność można oceniać w szczególności na podstawie stopy bezrobocia, w tym bezrobocia długoterminowego. Bezrobocie mamy już w Polsce niskie na tle większości krajów w Europie, ale wciąż zbyt długo trwa znalezienie pracy przez osoby bezrobotne. Urzędniczo-politycznego ingerowanie w prywatne inwestycje, które stanowi sedno planu Morawieckiego, nie zwiększy elastyczności gospodarki, a ją usztywni. Żeby tę elastyczność zwiększyć, trzeba wzmacniać konkurencję. Na jej niedostatek w naszym kraju wskazują silniejsze niż gdzie indziej zróżnicowanie wydajności pracy i rentowności między przedsiębiorstwami oraz niższe wykorzystanie zdolności wytwórczych.
I znów wracamy do fatalnych skutków rządów PiS. Partia ta, uporczywie naruszając zachodnie standardy, nawet jeśli nie doprowadzi do tego, że wyjdziemy z UE, to wyprowadzi UE z Polski. Integracja w ramach strefy euro będzie się pogłębiała. Po brexicie to my będziemy największą gospodarką poza Eurolandem. PiS zwiększa prawdopodobieństwo tego, że dalsza integracja w UE będzie się odbywała wokół euro. Paradoksalnie więc PiS radykalnie wzmacnia powody, dla których powinniśmy być w strefie euro. Nasze miejsce jest w twardym rdzeniu Unii. Tym bardziej, że na Wschodzie mamy potężnego i nieobliczalnego sąsiada."
Za długie Bono, musisz cytować konkrety, wiele rzeczy z tego artykułu było oparte na estymacjach, a tutaj zonk, deficyt spadł bieżący, zadłużenie również, Polska przyśpieszyła i jest najszybsza, 3cie najniższe bezrobocie w UE.
Oczywiście z wieloma rzeczami się zgadzam, ale jednak zamiast przywoływać artykuły z przeszłości, odwołuj się do obecnych źródeł :). Równie dobrze, możesz wyciągnąć wywiady z tuskiem, że wprowadzi euro do 2012 :D. Jak wyszło - wiemy.
Fakty są takie, że Polskie PKB w 27 lat wzrosło o 381%, co czyni nas najszybciej rosnącą gospodarką Europy.
PS. On mówi o wielu rzeczach o których ja pisałem, m.in o gotowości gospodarki do przyjęcia Euro, zadziwiające jest więc, że potrafisz cytować go sprzed 1.5 roku, ale nie wyciągasz wniosków z przeczytanego tekstu i pytasz o to samo.